Prorok Z Taize.rtf

(158 KB) Pobierz
Prorok z Taizé

WIELKIE ZAGROŻENIE DLA MŁODYCH

PROROK Z TAIZÉ
 

W ciągu ostatnich pięciu lat coraz głośniej w Polsce o tzw. ekumenicznej wspólnocie z Taizé . Jej nagła popularność, zwłaszcza w środowiskach młodzieżowych osiągnęła takie rozmiary, ze zjawisko to można bez przesady określić mianem fenomenu. Tym bardziej dziwne jest, iż nie doczekało się ono dotąd wyczerpującej analizy z pozycji katolickich. Główne “dzieła” animatora tej neoprotestanckiej grupy Rogera – Schutza (zwanego czasem z niewiadomych powodów “bratem” – nie otrzymał on bowiem nigdy żadnych świeceń ) ukazały się bez koniecznej zgody władz Kościoła Katolickiego. Pomimo to sprzedawane w rzekomo katolickich księgarniach wykupywane są masowo przez młodzież, pochłaniającą je bezkrytycznie z wypiekami na twarzy. Niniejsze opracowanie jest próbą analizy – pobieżnej siłą rzeczy – ideologii (używam tego słowa z pełną odpowiedzialnością ) ruchu, który wywiera rosnący wpływ na katolickie środowiska młodzieżowe w naszym kraju.

Sztandarową jego postacią jawi się wspomniany już Roger Schutz – urodzony w Szwajcarii 12 maja 1915 r. Jako syn pastora w rodzinie o wielowiekowej tradycji “reformacyjnej” sięgającej XVII wieku. We wczesnej młodości w wyniku frustracji religijnych popadł w agnostycyzm, z którego jak sam opisuje w swoich wspomnieniach, wydobył się dzięki lekturze jansenistycznych “Myśli” Pascala (znajdujących się nota bene na indeksie ksiąg zakazanych). Od tej chwili dojrzewa w nim idea, której urzeczywistnieniu odda się później bez reszty. Jest nią ekumenizm, ale ekumenizm pojęty bardzo swoiście. Nie chodzi mu bowiem o powrót protestantów na łono Kościoła, ale o pogodzenie się z katolicyzmem bez porzucania wiary protestanckiej”. W celu lepszego przygotowania do tego zadania rozpoczyna obszerne studia teologiczne, a jego duchowym mistrzem staje się ... Marcin Luter. W tym miejscu, aby lepiej zrozumieć znaczenie tego faktu i jego wpływ na dalsze kształtowanie się światopoglądu Schutza, wypada przypomnieć mniej zorientowanym czytelnikom postać “wielkiego reformatora”, który wniósł tak doniosły wkład w budowę ekumenizmu. Urodzony w 1483 r. W Eileben, po krótkim przebywaniu w klasztorze Augustianów w Erfurcie porzuca stan duchowny, aby całą swoja energię i niewątpliwy talent obrócić na zniszczenie Kościoła Katolickiego. Eksponowany zwykle przez lewicowe podręczniki “epizod z odpustami” odegrał w jego życiu znaczenie drugorzędne. Już w 1518 r. W dyskusji w klasztorze Augustianów w Heidelbergu Luter formalnie wyłożył swoje propozycje antykatolickie: negacji sakramentów, odrzucenia hierarchii, powszechne kapłaństwo, usprawiedliwienie jedynie przez wiarę (bez uczynków ) i predestynację. Śluby zakonne miał w głębokiej pogardzie. “Czy kto powie Bogu, przyrzekam Ci obrażać Cię przez całe życie, albo czy Mu kto powie, przyrzekam Ci przez całe życie zachować ubóstwo i czystość, jest to wszystko jedno. Należy przeto nie tylko zerwać podobne śluby, ale karać surowo tych, którzy je wykonują i niszczyć klasztory do ich wytępienia”./ Krótkie wnioski o ślubach i życiu klasztornym, Walcha, EXIX, p.797).

Dalej jeszcze posunął się w atakach na Mszę św.: “Księża, którzy odprawiają mszę zasługują na śmierć, podobnie jak każdy bluźnierca publiczny przeklinający Boga na ulicy”. Niwecząc wolną wole człowieka pisał: “Wszystkie rzeczy następują wg nieodzownych wyroków Boga. Bóg sprawia w nas zarówno złe jak i dobre i podobnie jak nas zbawia bez naszej zasługi, potępia nas również bez naszej winy”.(De libero arbitio dicribe, Walcha XVIII,p.19,62). W zawierusze buntu chłopskiego Müntzera, który nawiasem mówiąc sam wywołał podżeganiem do zrzucenia jarzma księży i panów – poślubia Luter porwana z klasztoru Katarzynę Bora (jego zasady małżeńskie były co najmniej dziwne: “jeżeli małżonka odmawia – udaj się do służącej, a jeżeli ta nie chcę wystaraj się o Esterę i wypraw Waste, jak to uczynił król Asswersus” /O pożyciu małżeńskim,P.11,fol.168/). W 1537 r. Błogosławił oddziały Ligi Szmalkaldzkiej: ”Niech Bóg napełni was nienawiścią przeciw papizmowi”. Zmarł 18 lutego 1546 r. – we relacji świadków pogrążony w przerażeniu – widząc na łożu śmierci otwierające się przed nim piekło. Imię jego długo jeszcze było sztandarem bandy “reformatorów” topiących we krwi całą Europę – podczas wojen hugenockich, szwedzkich etc. (wszystko to nie zraża jednak Schutza, co więcej, jest on zdumiony widząc “irracjonalizm przeszkód” (Jego miłość jest ogniem, s.91), które spowodowały owe “wieki nieporozumień” (walka ludzi pokoju, s. 61). Idzie nawet dalej zdobywa się bowiem na wspaniałomyślność- “Nie potępiam żadnej ze stron (...) nie chcemy dowodzić, kto miał racje, a kto zawinił” (Walka ludzi pokoju, s.64-65). Abstrahując jednak od przeszłości spróbujmy ocenić szczerość jego – jak to sam określa fascynacji katolicyzmem. Pomimo wielkiego szacunku dla urzędu papieskiego, Taizé otwarcie neguje dogmat o nieomylności papieża w sprawach wiary, co najdobitniej uwydatniło się po ogłoszeniu przez Pisa XII, dogmatu o Wniebowzięciu NMP. Tego dnia Roger Schutz zapisał w swoim dzienniku: “Dla nas jest to dzień żałoby” (Brat Roger- założyciel Taizé , c.60).

Z kolei spróbujmy przeanalizować kwestię zasadnicza – stosunek Taizé do sakramentów. Przez całą “twórczość” Schutza przebija lekceważący stosunek do grzechu – tak typowy dla luteranizmu:

“ Człowiek zostaje zwolniony z ciężaru odpowiedzialności odziedziczonego przez przodków. Na czym polega więc grzech ?(...) kto nas potępia skoro modlił się za nas Jezus (...) skąd się bierze uczucie, że są potępieni, skąd ten ciężar obwinienia, który nie ma nic wspólnego z grzechem ? (Niech twoje święto trwa bez końca, s.164), nie należy się temu dziwić pamiętając słowa mistrza (M. Lutra) z listu do Melanchtona z 1521 r.: “Crede firmiter et pecca fortiter – silnie wiem, że Bóg ci odpuści i grzesz jeszcze więcej”. We wspomnieniach z więzień kobiecych w Chile Roger Schutz pisze: “Te kobiety nie są złe, u niektórych z nich jest pewne rozdwojenie. Niektóre z nich to matkobójczynie. Ale one nie są złe ...” (Jego miłość jest ogniem, s.67).

Eucharystia – tu wypowiedzi “brata” nie są nigdy jednoznaczne. Pewne sformułowania pozwalają jednak domyślać się, iż jako luteranin w transsubstancję (przemienienie ) nie wierzy. Wskazują na to również fragmenty jego książek o zupełnym braku zrozumienia istoty tego sakramentu. Przebija z nich bowiem pragnienie, by “stworzyć dostęp do komunii katolickiej tym wszystkim, którzy nie będąc katolikami szukają ...” (Niech twoje święto trwa bez końca, s. 40). “Czy eucharystia katolicka zawsze pozostanie niedostępna dla niekatolików ?” – żali się (jak wyżej, s.38). W żądaniu, by “umożliwić chrześcijanom uczestnictwo w tej cząstce kapłaństwa, która każdemu z nas została powierzona” (jak wyżej, s. 127) przebija luterańska koncepcja powszechnego Kapłaństwa. Pomimo parodiowania katolickiego zgromadzenia monastycznego “bracia” odrzucają śluby posłuszeństwa jako poniżające człowieka oraz negują celowość wszelkich wyrzeczeń i poświęceń, które wytworzyły zastępy wielkich katolickich świętych. “Nie należy zamartwić się wyrzeczeniami jakie chcemy sobie narzucić, lepiej spełniać w prostocie to się co przejawia w danej chwili” (Jego miłość jest ogniem, s.25).

Wszystko to nie przeszkadza jednak stwierdzić bezczelnie w “Walce ludzi pokoju”, iż “zasadniczych różnic należy się dopatrywać jedynie w negowaniu urzędu papieskiego i ostatnich dogmatów dotyczących NMP” (Walka ludzi pokoju, s. 77). Parę stron dalej piszę z rozbrajająca szczerością: “Mając w perspektywie łączność duchową nawet bardziej powszechną nie możemy zerwać ze wspólnotą naszego pochodzenia (luteranizmem – przyp. Aut.)” (jak wyżej, s.79). Zaiste, świetlany to wzór dla katolickiej młodzieży – człowiek, który ceni bardziej przywiązanie do tradycji 9 i to jakiej ) od prawdy i zbawienia własnej duszy ! Obok swej fascynacji Lutrem Schutz wypowiada się przychylnie o osobie św. Augustyna, co jest o tyle szokujące, ze ten ostatni całe niemal dorosłe życie poświecił bezwzględnej walce z heretykami. Warto w tym miejscu sprecyzować pojęcie heretyka. Prawdziwym heretykiem jest wg św. Augustyna ten, kto świadomie uznaje fałsz za prawdę, mimo, że otrzymał od innych należyte pouczenie o fałszywości swej nauki. Do heretyków nie zaliczał chrześcijan, którzy żyją w przekonaniu, że taka jest nauka Kościoła Katolickiego, lub innych, którzy błąd odziedziczyli po rodzicach – Ale go uporczywie nie bronią i są gotowi porzucić go, jeśli się przekonają o jego fałszywości (ks. P .Stach. św. Augustyn w walce z heretykami, Lwów, 1930). Według św. Augustyna heretycy nigdy właściwie nie należeli do Kościoła. Odnosi do nich powiedzenie św. Jana: “Z nas wyszli, ale nie byli z nas, bo gdyby z nas byli z nami byliby wytrwali”. W kwestii zbawienia heretyków był zdecydowany: “ Przypuśćmy wiec, ze ktoś jest czystym, powściągliwym, niechciwym, niekłótliwym, lecz cierpliwym i spokojnym, trzeźwym, umiarkowanym w jedzeniu, że nie służy bałwanom, nikomu nie zazdrości, nikogo nie nienawidzi, lecz jest heretykiem, to dlatego samego powodu, że jest heretykiem nie posiądzie na pewno Królestwa Bożego” (De bapt.,IV,43-169). Naukę tę potwierdziły wszystkie późniejsze sobory i papieże.

Drugim świętym Kościoła, który z niewiadomych przyczyn znalazł uznanie “proroka z Taizé ” i którego często cytuje jest św. Teresa z Avili. Są to oczywiście cytaty starannie dobrane ... Dla przeciwwagi przytoczmy wiec parę słów świętej rzucające światło na jej stosunek do ekumenizmu: “Wobec tych strasznych spustoszeń, jakie wszędzie czynią heretycy, wobec tego wielkiego pożaru coraz dalej się szerzącego, którego żadna siła ludzka ugasić nie zdoła choć próbowano, ale daremnie, wstępnym bojem i siłą oręża poskromić te niecne rozruchy, jak się to zwykło czynić czasu wojny.(...) I jakże Stworzycielu mój tą samą miłością tchnące wnętrzności Twoje znoszą to, by to co Syn Twój z taka żarliwą miłością uczynił, by ten Najświętszy sakrament (...) w tak strasznej był poniewierce, że heretycy wyrzucają Go z przybytków Jego i burzą kościoły Jego (...). Ileż to razy na każdy dzień i w każdym miejscu widzisz Go Ojcze w ręku nieprzyjaciół nad nim się pastwiących. Ile bluźnierczych profanacji i świetokractw dopuszczają się na nim nieszczęśni heretycy” (Droga do doskonałości, s.3-33). Tyle święta Teresa.

Szczęśliwie ekumeniczne zapędy “brata” Rogera zostały zdecydowanie powstrzymane dekretem Świętego Officium z czerwca 1948 r. Zakazującym wszelkiego rodzaju ekumenicznych imprez. W 1955 r. Zakazano odprawiać msze heretyckie w przejętym przez wspólnotę Taizé opuszczonym kościółku romańskim. Toteż do początku lat 7- - tych “bracia” skoncentrowali się głównie na działalności politycznej. Mieli już w tej dziedzinie spore doświadczenie. W latach powojennych działali aktywnie w lewicowych związkach zawodowych w kopalniach Montceau les Mines, skąd zostali usunięci za działalność wywrotową. W swoich zapiskach z lat 60-tych R. Schutz stawia pytanie: “Co mogą uczynić chrześcijanie dla rozwoju ?”. Odpowiedź jest prosta: “Przede wszystkim uświadomić ludziom, a zwłaszcza chrześcijanom niesprawiedliwość i nierówność w podziale dóbr”. Przy lekturze dzieł “proroka z Taizé ” można odnieść wrażenie, ze walka o “ bardziej słuszny rozdział dóbr wśród ludzi” (Jego miłość jest ogniem, s.121-122) i dążenie do zniesienia “nieznośnych przywilejów części ludzkości, które wywołują wstrząs w najszlachetniejszych wśród młodzieży” (Niech twoje święto trwa bez końca, s.100) jest zasadniczym powołaniem grupy Taizé , znacznie ważniejszym od celu religijnej unifikacji. W swoich wspomnieniach przesiąkniętych marksistowska retoryką zajmuje bowiem Schutz postawę, której nie sposób nazwać umiarkowaną: “Nie wystarczy potępić innych chrześcijan za używanie pieniędzy, żeby stać się żywą opoką ludu Bożego” (jak wyżej, s.118). Jego fascynacja marksizmem osiąga apogeum w 1968 r. Podczas rewolucji na Sorbonie, gdy pod wpływem Marcuse’a i Sarte’a bandy zdegenerowanych studentów francuskich zmieniły uniwersytet w dom publiczny, wywieszając portrety Lenina, Trockiego i Che Guevary i transparenty “Ani Boga ani pana”, niszcząc wszystko co znajdowało się w ich zasięgu – wzruszony Roger bolał nad bezwzględnością sił porządkowych (Walka ludzi pokoju,s.23). W tym samym roku czynnie zaangażował się w obronę komunistycznego Wietnamu, wysyłając list protestacyjny do prezydenta USA i współorganizując demonstrację pacyfistyczne (jak wyżej, s.113). W centrum jego zaangażowania leży jednak Ameryka Łacińska – oczywiście ze względu na wielka liczbę bojowników o “sprawiedliwość społeczna” skupionych na okopach teologii wyzwolenia. Trzeba bowiem wiedzieć, że prorok pozostaje w serdecznych stosunkach z jednym z niezrównanych szermierzy czerwonej teologii – Arcybiskupem Helder de Camara, którego głównym zmartwieniem jest “nierówność nędzy” w Brazylii (Niech twoje święto trwa bez końca.s.73). Mając na uwadze, iż marksizm zapewnia jej równość (poprzez powszechność) dochodzi on do przekonania, że “Współczesny ateizm ma w sobie cos z tęsknoty za humanizmem (...). marksizm jest w zasadzie humanizmem. Człowiek w nędzy nie może czuć się wolnym w świecie. Ci którzy pozostali na Kubie (komuniści Castro – przy. Aut.) nie chcieli niczego innego jak tylko wyrwania z biedy i nędzy” (J. Mackiewicz, Watykan w cieniu czerwonej gwiazdy,. S.226-227). “Cała nasza akcja jest energiczną negacja nowokolonialnego kapitalizmu i tworzeniem państwa socjalistycznego”- twierdzą jego owieczki na łamach “Exelsio” z 29.11.1969 r. Sam Schutz po wizycie w Chile i spotkaniach z rewolucjonistami pisze: “Solidaryzuję się całym sercem po stronie tych młodych chrześcijan i napisałem im o tym. Przygotowują się do tego, by pewnego dnia wziąć broń do ręki i obalić tyranię – ale są bezinteresowni” (Niech twoje święto ..., s.78). Solidaryzował się zresztą nie tylko z nimi – po obaleniu komunistycznego prezydenta S. Aliende, wyrażał szczere współczucie z powodu “dramatu Chile” i zaangażował się czynnie w ratowanie życia sekretarza chilijskiej partii komunistycznej – Coplvolana (jak wyżej, s.175). Współbracia “proroka” nie pozostają oczywiście w tyle. Najbliższy jego przyjaciel i współzałożyciel ruchu – Max Thurian, w swojej książce “Marie mëre du Segneur” pisze: “Sprawiedliwość polityczna i społeczna, równość praw i wspólnota dóbr, są to znaki miłosierdzia Mesjasza podkreślone przez Jego Matkę. Stąd też Ewangelia zbawienia staje się także Ewangelią wyzwolenia człowieka. Maryja jest pierwsza chrześcijanką i pierwszą rewolucjonistką w ramach nowego ładu”. Nic dziwnego, że zdanie to spotkało się z zachwytem jednego z czołowych ideologów teologii wyzwolenia – zamieszkałego w Brazylii marksistowskiego franciszkanina Leonardo Boff. Pracował on bowiem od dawna nad udowodnieniem, że ... hymn “Magnifikat” jest zwykłym plagiatem, gdyż jest skopiowany z różnych tekstów “Starego Testamentu”. Na podstawie tego plagiatu stara się dowieść, że “Maryja żyła nienawiścią, żądzą zemsty i buntem wobec Rzymian, a także i swych rodaków burżujów, życzyła im przekleństwa Bożego i wzywała do rewolucji” (Ks. M. Poradowski, Kościół od wewnątrz zagrożony, s.219). Dla kontrastu wystarczy spojrzeć na karty encykliki Leona XIII “Quod apostolici muneris” z dnia 28 XII 1878 r.: “ Społeczeństwo ludzkie jakim je Bóg ustanowił, składa się z jednostek nierównych sobie, chcieć zrównać je sobie jest niemożliwe i byłoby równoznaczne ze zniszczeniem całego społeczeństwa (...) Równość różnych jednostek składających społeczeństwo jest w tym jedynie, że wszyscy mamy swój początek w Bogu, Stwórcy naszym i wszyscy zostaliśmy odkupieni krwią Jezusa Chrystusa i że będziemy wg swych zasług i przewinień sądzeni przez Boga (...) Nierówność zatem stanu i imienia w społeczeństwach ludzkich są konieczne (...) Człowiek w stosunku do dóbr ziemi ma prawo posiadania tych dóbr, które niszczą się wskutek używania, jak i tych których używanie nie niweczy (...) Prawo posiadania własności prywatnej jako owocu pracy lub w drodze spadku albo darowizny jest prawem naturalnym”. Pomijam w tym artykule wszystkie przypadki świętokradztw, bluźnierczych modlitw i bezczeszczenia świątyń podczas organizowanych regularnie spotkań Wspólnoty Taizé z młodzieżą, są one często przytaczane przez prasę, choć nie zawsze z komentarzem potępiającym.

Nasuwa się wiec pytanie, skąd bierze się owa zaskakująca popularność ugrupowania o charakterze jawnie antykatolickim, wśród młodzieży wywodzącej się z rodzin trwających od wieków wiernie przy Kościele. Pierwszym powodem zdaje się być rozpaczliwie niski poziom katechizacji sprowadzającej się obecnie niemal zawsze jedynie do koleżeńskiej rozmowy, dowcipów (nierzadko z rzeczy świętych) przy niemal zupełnym zaniedbaniu dogmatyki katolickiej. Prowadzący katechizacje księża nie potrafią “zapanować” nad młodzieżą, narzucić jej dyscypliny i przemawiać mocą autorytetu nauczycielskiego Kościoła. Zniżając się do jej poziomu zamieniają wykłady w luźna rozmowę na tematy zupełnie czasami z religią nie związane. Skutek jest oczywisty – znakomita większość “katolickiej” młodzieży kończącej katechizację na poziomie szkoły średniej nie zna Credo, prawd wiary, a nawet Dekalogu, nie wspominając już o przykazaniach kościelnych. Zanika zrozumienie części roku kościelnego, liturgii, sensu istnienia zakonów (zwłaszcza kontemplacyjnych) a często i sakramentów. Znaczna część “katolików” nie wierzy w transsubstancję, a utwierdza ją w tym przekonaniu lekceważący stosunek kapłanów do Najświętszego Sakramentu. Nierzadkie są przypadki usunięcia tabernakulum z miejsca centralnego kościoła i odprawianie nabożeństw tyłem do monstrancji etc. Podczas wystawień Najświętszego Sakramentu część wiernych siedzi z założonymi rękami i nogami, nie spotyka się to z żadnymi uwagami kapłanów. Cóż postęp ... Nic wiec dziwnego, że tak przygotowana młodzież staje się łatwym łupem dla różnego rodzaju sekt nawet jawnie protestanckich. Większość nie zna po prostu żadnych różnic pomiędzy Świętą Wiarą katolicka a herezjami (zwykle nie rozumie pojęcia “herezja”).

Drugim powodem jest bierna, a czasem nawet przychylna Taizé postawa dużej liczby księży, zwłaszcza młodych wychowanych w duchu “wzajemnej miłości i tolerancji”. Oni właśnie przez swoje nieprzemyślane i lekkomyślne postępowanie biorą na swoje sumienie odpowiedzialność za tysiące (!) dusz odłączających się stopniowo i systematycznie od Jednego Świętego Kościoła.

Odbyło się kolejne spotkanie młodych w Budapeszcie. Można jedynie przypuszczać, ilu młodych zafascynowanych “wiara bez religii” porzuci po nim Kościół. Tymczasem w świątyniach katolickich wprowadza się “modlitwy Taizé ”. Jaki będzie finał ? Najwyższy czas, by ci, na których spoczywa odpowiedzialność za Kościół przypomnieli sobie słowa Chrystusa: “Po ich owocach poznacie ich. Nie może drzewo dobre przynosić owoców złych, ani drzewo złe przynosić owoców dobrych” (Mat 7,16-18.). jak dotychczas nie doniesiono z Taizé o przypadkach cudownych nawróceń z protestantyzmu na katolicyzm. Za to w kierunku przeciwnym ....

Tomasz Maszczyk

czasopismo “Pro Fide, Rege et Lege” nr.1 (12) 1992 r.

 

 

TAIZÉ WCZORAJ I DZIŚ

Prasa informowała raz po raz, że Papież podczas swej bliskiej wizyty we Francji zamierzał udać się do Taizé. Stąd nawrót zainteresowania dla Taizé w środowiskach katolickich.

Przypomnijmy tu, że Taizé oznacza różne rzeczy; oznacza mianowicie:

·        małą wioskę w Burgundii,

·        mniszą wspólnotę protestancką, która się tam osiedliła w latach czterdziestych (naszego wieku),

·        oraz ideę i propagowanie ruchu ekumenicznego, który się zrodził w wyniku tych spotkań.

Od początku swojej działalności Taizé korzysta z nadzwyczajnego kredytu zaufania ze strony środowiska katolickiego. Nawiedziło je tysiące i tysiące młodych katolików, wielu z nich uwierzyło, że widzą tam obraz jutrzejszego Kościoła, Kościoła międzywyznaniowego, a nawet ponadwyznaniowego.

Tłumne spotkania w Taizé okazały się wzorem i natchnieniem dla pewnych kręgów, do organizowania międzywyznaniowych zebrań charyzmatycznych, które od wielu lat szeroko praktykuje się we Francji. Ponadto, lansując ideę podwójnej przynależności (według której ta sama osoba może być w pełni katolikiem i jednocześnie w pełni protestantem), przeor Taizé, Roger Schutz, dał początek nowej formie ekumenizmu.

W poniższym eseju ks. Yves Rousselot ukazuje fenomen nieustającego wpływu Taizé i jego charakter do głębi protestancki.

W roku 1940, ponad pół wieku temu, Szwajcar Roger Schutz osiedlił się we Francji, w gminie Taizé, 100 km od Lyonu. Brat Roger jest protestantem; założył tam ewangelicką wspólnotę mnichów, której jest przeorem. “Bracia z Taizé, prawdziwi mnisi, prawdziwi przy tym synowie Reformacji, po raz pierwszy zaakceptowali sytuacje, że się wciąż o nich mówi”, czytamy w książce Jean-Marie Paupert’a “Taizé a Kościół jutra”. Opierając się na tej książce, sympatyzującej jak najbardziej z braćmi z Taizé, i na różnych innych dokumentach, postaramy się opisać i ocenić wpływ wywierany przez Taizé.

 

 

 

 

 

WPŁYW TAIZÉ NA

II SOBÓR WATYKAÑSKI

 

W końcowej fazie Soboru pragnęliśmy ustalić, jakie to osobistości odegrały na nim rolę dominującą (...). Jest rzeczą pewną, że Taizé również wniosło w Sobór swój znaczny wkład.

Posłuchajmy brata Rogera, który nam opowiada o typowym dniu w czasie Soboru:

Wychodząc z Soboru po przedpołudniowych obradach odwiedzaliśmy biskupów, składaliśmy im wizyty, by ich zaprosić do naszego apartamentu. Przy zastawionym stole poruszało się różne tematy (...). gdy się już nasi goście rozeszli, była chwila ciszy, odetchnięcia, a potem rozpoczynały się różne spotkania. Przewijali się wtedy rozmaici ludzie. Nas, którzyśmy ich przyjmowali, nie było więcej niż pięciu. Późnym popołudniem trzeba było dość często odpowiedzieć na zaproszenie na jakieś seminarium, gdzie poruszano problematykę o charakterze ekumenicznym. Potem szybki powrót przez zatłoczone ulice na wspólną modlitwę i na ugoszczenie wieczerzą innych biskupów. Wieczór mijał nam więc przy stole. Tam skupiała się praca dotycząca obrad Soboru, śledzenie z bliska ewolucji tekstów, redagowanie komentarzy, przedstawianie naszego punktu widzenia za każdym razem, gdy nas o to proszono. Oznaki przyjaźni względem nas są wprost niezwykłe. Oczekuje się po nas bardzo wiele (...).Tę przyjaźń okazują nam ludzie bardzo różni: ci, których podejmujemy przy stole, obserwatorzy, audytorzy świeccy, biskupi, kardynałowie. Ogółem prawie pięćset osób ugoszczonych przyjęciem tylko w czasie czwartej sesji.... .

Nieco dalej brat Roger notuje:

Wizyta biskupa Dom Herdera Camary. Wszystkie konferencje, jakie wygłosił podczas Soboru, sądzę, że........

Sam więc brat Roger we własnej osobie poświadcza znaczny wpływ, jaki Taizé wywierało podczas Soboru. Przyjazne zaś stosunki, ponawiązywane przez braci z Taizé w czasie trwania Soboru, sprzyjały większemu rozgłosowi tego ośrodka po Soborze.

 

WPŁYW TAIZÉ FAWORYZOWANY PRZEZ CZŁONKÓW HIERARCHII I PRZEZ DUCHOWIEÑSTWO KATOLICKIE

 

Pojawienie się w Taizé biskupów i księży, czy to indywidualne, czy na czele grup katolików, zwłaszcza młodych, budziło w wiernych zaufanie do nauk w Taizé głoszonych. Od ręki można przedstawić listę, chociaż niekompletną, osobistości, które przybywają do Taizé. Informujemy tytułem przykładu:

W kwietniu 1964 pielgrzymka studentów z Lyonu pod przewodnictwem samego biskupa Villot, a w czasie niej Msza odprawiona po raz pierwszy w wielkim kościele Pojednania, którego krypta okazała się za ciasna, by pomieścić tysiące uczestników.

Duchowy magnetyzm tego miejsca musi być znaczny, skoro się przypomni, że roczną liczbą nawiedzających Taizé pielgrzymów już w r. 1964 szacowano na 150 000, to znaczy przeciętnie po 400 osób dziennie.

Wielu odczuwa potrzebę pozostania tu dłużej (...). Obserwuje się bardzo zróżnicowane okresy pobytu: od indywidualnych, pojedynczych dni skupienia, aż do rozważania pewnych tematów na zorganizowanych rekolekcjach różnego typu. Do ich prowadzenia wyznacza się wielu braci, między innymi udzielają się tam brat Pierre-Yves i brat André; obaj są pastorami i jako uznani eksperci prowadzą rekolekcje dla rodzin protestanckich i dla małżeństw mieszanych.

Na zewnątrz Taizé roztacza swój wpływ brat Roger, zwołując młodych z różnych stron świata i wizytując ośrodki katolickie i protestanckie. Wszędzie się spotyka z dobrym przyjęciem. Wspomnijmy tu spotkanie w Rzymie “dwudziestu pięciu tysięcy młodych” w r. 1980, i to w r. 1982, 30 grudnia, z przyjęciem przez Papieża.

Brat Roger opowiada nam o swych podróżach po całym świecie. Informuje, że między 29 września 1980 r. a 20 marca 1981, to znaczy w przeciągu sześciu miesięcy, odwiedził Nowy Jork, Kanadę, południowe Włochy, Rzym i Lizbonę.

Ricigliano. (...) Przybyliśmy tam w chwili, gdy ten wiekowy kapłan odprawiał Mszę w jakimś hangarze. Gdy nas zobaczył przerwał celebrę i podszedł, by nas uściskać.

 

WPŁYW TAIZÉ POPRZEZ PRASĘ.

 

W wydawnictwie “Press de Taizé” ukazało się sporo dzieł; sam brat Roger napisał ich ponad dziesięć, a przełożono je na dziesięć języków; inny brat z Taizé, Max Thurian, również wydał ponad dziesięć książek. Rozprowadza je wiele księgarń. Do tego dochodzą książki powstające w nurcie Taizé, pisane również przez przyjaciół przychylnych temu ruchowi, jak na przykład Le défi de Taizé (Wyzwanie Taizé), przetłumaczone na wiele języków, (Taizé a Kościół jutra) Taizé et l’Église de demain i inne.

Periodyk La lettre de Taizé (List z Taizé) ukazuje się w ośmiu językach, a jest rozsyłany do 120 krajów.

Wielka prasa, szczególnie wielkonakładowe dzienniki (jak Quest-France, Le Figaro itd.), nagłaśniają to, co się dzieje w Taizé, działalność tamtejszych braci, zwłaszcza wtedy, gdy organizują wielkie spotkania i zjazdy u św. Piotra w Rzymie albo w Notre-Dame w Paryżu. La Croix, France Catholique, Ecclesia zamieszczają obszerne artykuły, publicystykę reklamującą La lettre de Taizé. La Documetation catholique przedrukowuje często dokumenty pochodzące z Taizé, przykładowo: interesującą konferencję brata Maxa Thuriana, wygłoszoną w Rzymie w Centrum Studiów pod wezwaniem św. Ludwika, króla Francji (11 marca 1976).

 

BRAT ROGER JEST BARDZO ZADOWOLONY Z POPARCIA ZE STRONY PAPIEŻY I PATRIARCHY ATHENAGORASA

 

Książka Wyzwanie Taizé stwarza nieodparte wrażenie, że brat Roger pozostaje w bliskich stosunkach z papieżami, a więc również i my możemy jednej być myśli z tym człowiekiem.

Pod pewnym zdjęciem czytamy: “To brat Roger z Janem XXIII”, nieco dalej pod zdjęciem Pawła VI i brata Rogera: “Z Pawłem VI na pokładzie samolotu w drodze do Bogoty (stolicy Kolumbii – uw. tłum.). Papież zaprosił brata Rogera, by mu towarzyszył do Ameryki Łacińskiej”. W innym wypadku widać na zdjęciu brata Rogera trzymającego dziecko w ramionach i rozmawiającego poufale z Janem Pawłem II.

Zamieszczona w Osservatore Romano fotografia ukazuje Jana Pawła II, obejmującego brata Rogera, a pod fotografią czytamy: “Serdeczna rozmowa Papieża z Bratem Rogerem”. Długie przemówienie Papieża opublikowane w tym dzienniku opatrzono tytułem wybitym dużymi literami: “Radość, że się kroczy razem drogą pojednania”. Pojednania już osiągniętego czy dopiero zamierzonego, tytuł tego już nie precyzuje. Ogół chrześcijan, biorących udział w masowych, tłumnych zebraniach Taizé w Rzymie, w Notre-Dame w Paryżu, w samym Taizé, nie dostrzega zbyt dobrze różnicy miedzy Taizé a Kościołem katolickim, stwierdzają oni natomiast dobre między nimi porozumienie, dobrą wzajemną łączność, tym bardziej, że u św. Piotra w Rzymie pozwala się bratu Rogerowi na takie oto wypowiedzi:

Przybyliśmy tutaj, aby okazać swą miłość Kościołowi Rzymu, który przewodzi miłości poprzez posługę swego biskupa. Pasterz powszechny, biskup Rzymu, nie jestże powołany do pasterzowania wszystkim ochrzczonym, również tym, katolikom lub niekatolikom, którzy na razie nie rozumieją jego posługi?”.

W swoim dzienniku brat Roger zanotował pod datą 30 grudnia 1980 r.:

U św. Piotra. Modlitwa z Papieżem Janem Pawłem II. Kilka zdań celem przekazania papieżowi sensu tego spotkania:

“Ukochany Ojcze święty (...). Również dzisiaj, dla nowych pokoleń, pojednanie nie zniesie dalszej zwłoki. Jeśli chodzi o mnie, chociaż nie chcę być dla nikogo symbolem wyrzeczenia się wiary, odnalazłem w sobie tożsamość chrześcijanina, jednając w swej głębi nurt wiary, płynący od moich korzeni protestanckich, z wiarą Kościoła katolickiego”.

Tu właśnie tkwi fundamentalny błąd brata Rogera, który – w oczach katolika – znieprawia całą jego postawę. Jeszcze do tej sprawy powrócimy.

Gest Pawła VI, który bratu Rogerowi ofiarował kielich, wywołał wśród katolików ogromne zdziwienie. Lecz słowa patriarchy Athenagorasa, które relacjonuje nam brat Roger, mogą wprawić w osłupienie.

Otóż gdy brat przeor przedstawiał mu o trudnościach, jakie dla ekumenizmu stwarza urząd kapłański, on (patriarcha Athenagoras) dwukrotnie powtórzył te słowa: “Muszę bratu coś wyznać, brat jest księdzem, mógłbym z rąk brata przyjąć Ciało i Krew Chrystusa”.

Kiedy indziej wprost powiedział bratu Rogerowi: “Mógłbym się przed bratem wyspowiadać”.

Dlaczego przeor Taizé powtórzył tę błędną wypowiedź patriarchy?

W r. 1950 brat Roger interweniował u Piusa XII, by Papież nie ogłaszał dogmatu Wniebowzięcia Najśw. Marii Panny. Jego interwencja nie odniosła skutku. A brat Roger potem pisze:

Od tego momentu wielu protestantów, którzy darzyli zaufaniem nasze nadzieje ekumeniczne, przestało się tą sprawą interesować.

Lecz Papież miał na względzie dobro duchowe Kościoła katolickiego. Brat zaś Roger w związku ze śmiercią Piusa XII i objęciem rządów przez Jana XXIII, napisał:

Byłem świadom, że chłody zimy pozostawiliśmy za sobą i oto wkraczamy w wiosnę.

Oznaczało to, że działalność Papieża ocenia się jedynie na podstawie jego stosunków do Taizé.

 

 

WPŁYW TAIZ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin