Grabarz Polski 008.pdf

(18252 KB) Pobierz
Grabarz Polski 8
# 8
CRITTERSY - ONE GRYZĄ!
MONSTER MOVIES
RZESZOWSKI DOM NA WYRĘBACH
CZY TO JESZCZE KINO DLA NORMALNYCH LUDZI?
RECENZJE:
FILMY: Mum & Dad, May, Oszukać strach
KSIĄŻKI: Wyklęty, Dzwon śmierci 1 & 2
AUDIOBOOK: Cztery róże dla Lucienne
PAWEŁ PIETRZAK „KANCIAPA” (OPOWIADANIE)
60812320.004.png
Horror dość często łączy
się z science-i ction, czasem też
z komedią. Nierzadko są to połą-
czenia całkiem udane. Niezmiennie jednak, gdy
pomyślę o takim zestawieniu, do głowy jako pierwsi
przychodzą mi „Crittersi”. A zaraz po nich „Gremliny”.
ekranie w sytuacji zagrożenia doceni
chyba każdy, kto widział aktorkę w „Sko-
wycie” czy w „Cujo”.
Oczywiście ten drugi i lm posiada nie-
wiele wątków związanych z kinem
science-i ction, podczas gdy „Critters”
są nim przesyceni, jednak nie sposób
odmówić pewnych podobieństw oby-
dwu i lmom. Szczególnie, że ukazały się
w podobnym okresie, ich bohaterami
są potworki, które są w równym stopniu
przerażające, jak i sympatyczne, wresz-
cie - obydwa łatwiej zaklasyi kować do
komedii niż horroru.
gdzie ląduje statek kosmicznych ucieki-
nierów zwanych Krytami. Są to w więk-
szości niewielkie stworki nie mające ani
sumienia, ani żadnych nadrzędnych ce-
lów - nie kierujące się żadną inteligencją,
jedynie głodem. A jedzą wszystko, prefe-
rując jednak mięso. Wkrótce mieszkań-
cy farmy staną do walki z niesamowitymi
przeciwnikami. Chciałoby się powie-
dzieć, że na szczęście w pogoni za po-
tworkami na Ziemię przybywają Łowcy
Nagród, problem w tym, że wprowadzają
oni więcej zamieszania w pobliskim mia-
steczku niż ścigane przez nich stwory.
pościg, przedstawienie ludzkich bohate-
rów dramatu i... akcja! Nie bez znacze-
nia jest również obsada. W epizodycznej
rólce pojawia się Billy Zane, który w ten
sposób rozpoczął swoją karierę. Epizo-
dów dzielnie bronią również M. Emmet
Walsh i Ethan Phillips jako służby po-
rządkowe nie potrai ące poradzić sobie
z zaistniałą sytuacją. Najlepsze wraże-
nie robi jednak jak zwykle Dee Wallace,
która pozostanie dla mnie niedocenioną
królową krzyku, zaś jej wiarygodność na
To jednak nie aktorstwo i fabuła zawa-
żyły na sukcesie i lmu. Przyczyniły się
do tego tytułowe stwory. Zostały znako-
micie zaprojektowane i wykonane, a ich
wygląd do dziś robi wrażenie. Potworki
potrai ą zwijać się w kłębki i pod posta-
cią kul ścigać oi ary, ponadto - niczym
jeżozwierz - wystrzeliwują z grzbietu
kolce usypiające oi arę. W przypadku
takiego i lmu dość zaskakujące są sceny
ataków, odbiegają bowiem od familijno-
komediowej konwencji i lmu, zbliżając
obraz do rasowego horroru. Myślę jed-
nak, że to właśnie ta wybuchowa mie-
szanka przesądziła o sukcesie i lmu.
Liczne wątki komediowe przeplatają
się z łagodnymi scenami, w których ob-
serwujemy sympatyczną do znudzenia
rodzinkę. Po chwili ten idylliczny obraz
zostaje zaburzony przez klimat science-
i ction i doprawiony odrobiną horroru.
Nie znaczy to jednak, że humor znika
całkowicie. Krytowie to stworki w grun-
cie rzeczy sympatyczne i zabawne, bar-
dziej przeraża bezmyślność i obojętność
Łowców, którzy niczym bohaterowie we-
sternów przybywają znikąd do miasta,
wprowadzają chaos i niemal bez słowa
rozprawiają się z czarnymi charakterami.
Skupmy się jednak na „Crittersach”.
Pierwszy atak stworów nastąpił w 1986
roku. Za ich pojawienie odpowiedzialny
był Stephen Herek, który wraz z Donem
Keithem Opperem napisał scenariusz do
i lmu. Akcja rozgrywa się na niewielkiej
farmie należącej do rodziny Brownów,
Fabuła i lmu nie należy do skomplikowa-
nych i to jest jego główną siłą. Akcja od
początku gna do przodu, omijając wszel-
kie możliwe przestoje. Ucieczka Krytów,
2
3
60812320.005.png
Ta mieszanka sprawia jednak, że mimo
upływu lat ilm wciąż ma w sobie magię
dawnych dni. Istotnie, bliżej mu do ilmu
dla młodzieży (o czym świadczy przesło-
dzona końcówka), niemniej jednak może
właśnie ten nastrój młodzieńczych dni
i pewnej baśniowości (w sensie klimatu
oczywiście) czyni z tego obrazu dzieło
godne zapamiętania i wielokrotnego
oglądania.
Nic więc dziwnego, że dwa lata później
Krytowie powrócili w sequelu wyreżyse-
rowanym przez samego Micka Garrisa,
twórcy serii „Masters of Horror” i „Fear
Itself”. Twórcy „Critters 2: The Main Co-
urse” nie mieli szczególnych problemów
z zawiązaniem akcji, pozwalało na to
bowiem zakończenie części pierwszej.
Znalezione w stodole jaja Krytów zostają
użyte jako jajka wielkanocne i pocho-
wane przed dziećmi mają być atrakcją
w tradycyjnym poszukiwaniu niespodzia-
nek. Niespodzianką stają się oczywiście
potworki, które wykluwają się i atakują
miasto. Na szczęście lub też nie, z po-
mocą powracają Łowcy Nagród wspar-
ci przez Charlie’ego (Don Keith Opper)
i młodego speca od pirotechniki z części
pierwszej, Brada Browna (Scott Grimes).
I cały bałagan zaczyna się od nowa.
cze i dziwnym trafem zawsze dotyczą
postaci epizodycznych i nie wzbudzają-
cych sympatii, by nie rzec negatywnych.
Niemal całkowicie zatracono wątki hor-
roru, zasadniczo w ilmie nie ma nic, co
mogłoby przestraszyć choćby i dziecko.
Nie brak natomiast humoru, który tym ra-
zem jest dość niskich lotów. To wciąż nie
jest zły ilm, ale jest już nie za dobrze.
i atakują załogę statku. Powstrzymać ich
starają się tradycyjnie Łowcy Nagród.
Jedyne, co ta część ma wspólnego z po-
przednikami, to same Kryty i kilku akto-
rów, którzy sami nie wierzą w powodze-
nie akcji. Ktoś tu usilnie starał się zrobić
prawdziwy, krwawy horror, zapominając
o humorze, który trzymał ilmy w kupie.
Efekt jest łatwy do przewidzenia - ilm
nudzi. Bo czy kogoś kiedykolwiek tak
naprawdę Crittersi straszyli?
wszystko, co najlepsze, z części pierw-
szej dorzucił wiele świeżości, przede
wszystkim zaś sporo znakomitego hu-
moru. Horror zszedł jakby na dalszy
plan, choć ataki stworów są znacznie
bardziej okrutne i krwawe niż poprzed-
nio. „Critters 2” pozostaje najlepszym
sequelem serii.
Czwarta część powstała od razu z my-
ślą o rynku video. To oraz fakt, że na-
kręcona została również w 1991 roku,
powinno dać do myślenia. „Critters 4”
wyreżyserowany przez Ruperta Harveya
to ilm bardzo słaby. Fabułę przeniesio-
no w kosmos, stwierdzając, że obecnie
Krytowie to gatunek zagrożony wyginię-
ciem i trzeba ich przewieźć w miejsce,
gdzie nie będą stanowić zagrożenia ani
dla siebie, ani dla innych. Po niezwykle
skomplikowanym i pełnym nielogiczności
zawiązaniu akcji potworki uwalniają się
Nie wiem, czy cieszyć się, czy nie,
że realizowana część piąta nigdy nie
ujrzała światła dziennego. Niezmiennie
jednak z ogromnym sentymentem będę
wspominał pierwszą część. A po niej ja-
koś zawsze przypomnę sobie następne.
Bo choć seria jest równią pochyłą, nic
nie toczy się po niej lepiej niż włochaty
i głodny Critters.
Równia pochyła zaczęła się (i na dobrą
sprawę również i skończyła) w 1991
roku, gdy Kristine Peterson wyreżyse-
rowała „Critters 3: You Are What They
Eat”. Tym razem niemal na siłę akcję
przeniesiono z Groovers Band do roz-
padającej się kamienicy i urządzono tu
durnowatą miejscami komedyjkę. Kroni-
karski obowiązek nakazuje wspomnieć
o debiucie Leonarda DiCaprio, który tu
jako młodziutki chłopczyk staje do walki
z Krytami. Teoretycznie. Formalnie bo-
wiem stwory nie są tak złe i agresywne
jak poprzednio, ich ataki stały się wybiór-
Ten ilm nie mógł się nie udać. Czerpiąc
60812320.006.png
CRITTERS
CRITTERS 2
CRITTERS 2: THE MAIN COURSE
USA 1988
DYSTRYBUCJA: BRAK
Kamil „Skolmon” Skolimowski:
„Crittersy”. No kto nie zna „Crittersów”?
Dla wielu z nas to właśnie ta hardcore’owa wersja
gremlinów, zaraz obok Chucky’ego, stanowi początek
przygody z horrorem w szczęnięcych latach. Kupa
śmiechu, trochę krwi, czarnego humoru
i przede wszystkim ogromny sentyment.
CRITTERS
USA 1986
DYSTRYBUCJA: BRAK
Rafał Szakoła:
Są głośne, brzydkie i zabójczo niebezpieczne.
Bawi je wszelkiego rodzaju demolka i rozróba.
Mają absurdalne poczucie humoru i nie uznają
żadnej świętości. Jednym słowem, cztery powo-
dy by nie odchodzić od telewizora. Satysfakcja
gwarantowana.
REŻYSERIA:
SAM HEREK
REŻYSERIA:
MICK GARRIS
OBSADA:
DEE WALLACE
BILLY ZANE
M. EMMET WALSH
ETHAN PHILLIPS
OBSADA:
DON KEITH OPPER
SCOTT GRIMES
TERRENCE MANN
CYNTHIA GARRIS
X
X
X
X
X
X
X
X
X
X
X
X
X
X
X
X
X
X
X
X
CRITTERS 3
CRITTERS 4
CRITTERS 4
USA 1991
DYSTRYBUCJA: BRAK
CRITTERS 3: YOU ARE WHAT THEY EAT
USA 1991
DYSTRYBUCJA: BRAK
Jakub Drożdżowski:
Seria „Critters” kojarzy mi się z minioną epoką wypożyczalni kaset VHS
(gdzieniegdzie nazywanych wideotekami). W tamtych czasach brało się ilmy z półek
od lewej do prawej bo telewizja publiczna nie posiadała w zasadzie oferty ilmowej, a o satelicie
można było tylko pomarzyć. Pamiętam, że największe wrażenie zrobiła na mnie ostatnia część cy-
klu. Osadzenie akcji w kosmosie, po wszystkich przygodach na wsi i w mieście było czymś nowym.
Co najbardziej przytłaczało to klimat wyobcowania, który po prostu wylewał się na mnie z ekranu.
Dziś może wydaje się to zabawne, ale jest to naprawdę COŚ gdy ma się 10 lat.
Filmy z serii „Critters” doskonale posłużyły mi jako przepustka w świat
poważniejszego horroru.
REŻYSERIA:
KRISTINE PETERSON
REŻYSERIA:
RUPERT HARVEY
OBSADA:
DON KEITH OPPER
TERRENCE MANN
LEONARDO DICAPRIO
WILLIAM DENIS HUNT
OBSADA:
DON KEITH OPPER
TERRENCE MANN
PAUL WHITTHORNE
ANDERS HOVE
60812320.007.png 60812320.001.png 60812320.002.png
Bartłomiej Kluska:
Oglądając pierwszą odsłonę tej serii w dzieciństwie, byłem
autentycznie przerażony. Wracając do niej po dwudziestu latach,
już się tak bardzo nie boję, ale wciąż miło popatrzeć, jak bez wielkich
pieniędzy i w sumie bez pomysłu (bo fabuła to przecież w całości mniej
lub bardziej czytelne zapożyczenia) zrobiono coś tak dobrego. Na duży
plus także sequele, które nie odcinają kuponów, ale każdorazowo
próbują (fakt, że nie zawsze z powodzeniem) wnieść do cyklu coś
nowego. Rzadka cecha wśród horrorowych
tasiemców.
Robert Cichowlas:
Kiedy pierwszy raz ujrzałem te włochate stworzon-
ka, pomyślałem sobie, że ludzie nie mają o czym
kręcić ilmów. Po pierwszej części cyklu dałem
sobie spokój z „Crittersami”. Dopiero kilka lat temu
połknąłem je ponownie - tym razem cały cykl.
I polubiłem te futrzane kulki. Bardzo ujął mnie
humor w tych ilmach. Dziś już się takich nie kręci.
Czy to prawda, że jedno z haseł reklamowych ilmu
brzmiało: „Lubisz skitelsy, polubisz i kritersy?”
Piotr Pocztarek:
Czteroczęściowa seria komediohorroru,
która powstała w latach 1986-1991
przedstawia atak morderczych ....
szczotkojeży (?) z kosmosu i broniących
się przed nimi mieszkańców naszej planety.
Film ten wspominam z łezką w oku, gdyż to
jedna z pierwszych produkcji, z jakimi miałem do
czynienia w swojej przygodzie z horrorami. Urocza
tandeta, ograniczony budżet, wątki komediowe i mocno
przekroczone granice absurdu nakazują każdemu sięgnąć
po tę pozycję przynajmniej jeden raz. Produkcja ma status
kultowej, stawianej na piedestale obok „Gremlinów”,
„Laleczki Chucky” czy „Phantasmu”, dlatego też
polecam ją każdemu fanowi
rozrywkowego hororru.
Skura:
„Crittersy” to jeden z tych ilmów, które zawsze chętnie
oglądaliśmy w dzieciństwie. Namiastka grozy dla
dzieciaków. Jednak oglądane po latach rozczarowują.
To tego rodzice nie pozwalali mi oglądać?! Może chcieli
mnie uchronić nie od rzekomego horroru, tylko od
zwykłej kaszany? (Którą to kaszankę, dodajmy,
crittersy zapewne zjadłyby ze smakiem!)
Wojciech Jan Pawlik:
Cudowny ilm! Był to dla mnie jeden z pierwszych kontaktów z ilmem
horroropodobnym. Nigdy nie zapomnę tego seansu. Początek szkoły podstawowej, dzień
wagarowicza. Dzieciaki idą do kina na ilm o, jak nam powiedziano, „futrzastych kuleczkach”.
Kolejna disneyowska nuda, myślimy – a tu coś takiego! Idealny kop w jaja dla naszej młodej
psychiki. Cała szkoła przeżywała ilm z tydzień po seansie – nie były to jeszcze czasy, w których
8-latkowie oglądają „Piłę” na kompie. Przerażone nauczycielki, po uświadomieniu sobie tego,
co zrobiły, od tej pory zabierały nas do kina już tylko na ekranizacje lektur. W tym miejscu
dziękuję mojej wychowawczyni z klas 1-3. A mówią, że szkoła nie kształtuje...
Szkoda tylko, że po 2 częściach umiejętnie zamordowano
tak fajną serię.
Dawid Mlekicki:
„Critters.They bite!” Nic dodać, nic ująć, czyli
Gremliny w bardziej surowej wersji. Sympa-
tyczna kwadrylogia, sprowadzona do parteru
przez kosmiczne (dosłownie) wątki i motywy.
Kto spędził dzieciństwo, zdzierając głowicę
magnetowidu podobnymi cudakami, po latach
też pewnie doceni ich urok. Aha, i niech żyje
nam Leonard(o) DiCaprio!
Sebastian Drabik:
Nie ma chyba takiej osoby, która nie słyszałaby
o serii „Critters”. Za młodych czasów darzyłem
sporą sympatią te włochate kulki, obecnie nieco
ta sympatia przygasła. Najchętniej wracam do
trzech pierwszych części.
60812320.003.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin