Ann Vremont - Żar Wiwerny CAŁOŚĆ(1).pdf

(202 KB) Pobierz
Żar Wiwerny
Ann Vremont
913622071.004.png 913622071.005.png
OSTRZEŻENIE
Książka ta zawiera sceny seksu oraz
słownictwo nieodpowiednie dla niepełnoletnich
czytelników.
913622071.006.png
1
W przydymionym lustrze nad barem w klubie Wicked, Lindsay Proust
obserwowała mężczyznę siedzącego kilka stolików dalej. Sprawiał, że kobieta robiła
się jednocześnie nerwowa i podniecona. Każdy nerw w jej ciele informował ją, że oto
znalazła jednego z legendarnych samców Wiwerny, egzemplarz którego szukała cała
Jednostka Trzynasta.
Gdyby nie to, że miała robić za przynętę- byłaby odprężona. A jako że była
nią, czuła się przerażona, gdy obiekt jej obserwacji uniósł wzrok znad drinka i złapał
jej wzrok. Ale ona nie miała pojęcia jak miała na niego nie zerkać- wszystko w nim
wołało ją o uwagę. Nie chodziło tylko o to że był wysoki i miał szerokie ramiona.
Bardziej o to, że mimo rysu dzikości bardzo delikatnie obchodził się ze swoją
szklanką. Poza tym jeszcze ten intelektualny wyraz jego twarzy.
Był daleki od atrakcyjności w klasycznym tego słowa znaczeniu, ale miał w
sobie surowe piękno, które trudno było zdefiniować. Z tymi lśniącymi kobaltowo-
czarnymi włosami i błyszczącymi ciemnymi oczami, gdy przywoływał kelnera,
kobieta była pewna że gdyby Diabeł zaszczycił swą obecnością któryś z
Nowojorskich klubów, to miałby jego twarz.
Tyle, że Lindsay nie musiała już myśleć o żadnych diabłach, bo miała już tego
bękarta, który wrobił ją w pracę dla Jednostki Trzynastej. Przełykając z trudem łyk
Amaretto, potrząsnęła lekko głową. Ona nie kochała tego drania, tylko się z nim
pieprzyła. A teraz on pieprzył ją, używając jako monety przetargowej zestawu
bardzo kompromitujących zdjęć, których jej przybrany ojciec nie doceniłby, gdyby
wypłynęły w środku jego kampanii re-elekcyjnej.
913622071.007.png 913622071.001.png
Wysuszając drinka, skinęła na barmana po dolewkę. Dorian zajął się
dokładnie jej przeszkoleniem w kwestii fetyszu bandage, wszystko w imię misji
Jednostki. Niemal ją przy tym zabił. A jeśli Jednostka nie myliła się w kwestii
sadystycznych upodobań długowiecznej rasy Wiwern- dziewczyna nadal nie mogła
mieć pewności czy z tego wyjdzie cało.
Zerknęła ponownie w lustro, nie chcąc wcale napotykać wzroku mężczyzny i
budzić jego zainteresowania. Nieważne ile gorących porad udzieliła jej Jednostka i
do ilu bondagowych klubów typu Wicked ją wysyłali- jedyne czego ona chciała to to,
by noc się oficjalnie skończyła. I nawet erotyczny wpływ nieznajomego na jej libido
był tutaj bez znaczenia.
Nie, żeby przy jej pechu do facetów, miała szansę wszystko to szybko
zakończyć. Samiec Wiwerny już ją dostrzegł, z kieliszkiem wina w dłoni ruszył w jej
stronę. Dłonie Lindsay zadrżały. Zacisnęła dłoń na świeżym kieliszku z Amaretto,
zaś drugą przycisnęła do bolącego brzucha. Gorąco eksplodowało w jej ciele i
zmieniło się w lodowaty pot.
- Pomyślałem, że postawię ci kolejnego drinka.
Jego głos okazał się być gorącym barytonem, o niezdefiniowanym akcencie.
Obudził mrowienie w ciele dziewczyny. Brzmiał trochę jak zachodni europejczyk,
może Francuz. Walcząc z rosnącym zainteresowaniem, próbowała dyskretnie
odwieść go od pomysłu podrywania jej, wiedząc że w klubie jest co najmniej jeden
zakamuflowany agent Jednostki, który ją obserwował.
- Po wypiciu tego przerzucam się na wodę- Odpowiedziałam i posłała mu
sztuczny uśmiech- tak jakby wcale od 15 minut nie wlepiała w niego wzroku, to jest
od momentu gdy zajął miejsce w klubie.
Wziął łyk wina, jego usta zalśniły wilgocią, tak że Lindsay od razu pomyślała
o tym jak mógłby całować i lizać jej cipkę. – Mam duży wybór wody w pokoju
hotelowym.
Stanowczo miał śmiałość! Ale z drugiej strony, mężczyźni Wiwern mieli co do
tego powody, jeśli opowieści o nich były prawdziwe. Byli pomysłowymi
913622071.002.png
kochankami, którzy potrafili sprawić że kobieta łkała z rozkoszy, jeszcze zanim w nią
weszli. Ich ciała również były potężne. Jego na pewno takie było- czarne
garniturowe spodnie nie były w stanie ukryć wielkiej wypukłości penisa, która
szybko rzuciłaby na kolana nawet najbardziej zagorzałą feministkę.
- Dlaczego myślisz, że chce gdziekolwiek z tobą pójść?- Wyzwała go.
Pochylił się blisko ku niej, tak że kobieta mogła dokładnie poczuć jego zapach
ponad oparami nikotyny i alkoholu unoszącymi się w klubie. Pachniał jak ciepły
chleb dyniowy i Lindsay przymknęła oczy, czując wzrost gorąca między udami.
Mogła tak siedzieć godzinami, wdychając jego zapach, bogaty aromat który
wypełniał jej głowę i zostawiał jej cipkę spragnioną.
- Przyglądałaś mi się od chwili, gdy wszedłem- Odpowiedział.- Oczywiście
prawdziwe pytanie powinno brzmieć czemu miałbym cię gdzieś zabierać?- Spojrzał
przez ramię, wskazując na inne kobiety w klubie.- Wydajesz mi się trochę niewinna
jak wisienka, a moich potrzeb nie da się tak łatwo zaspokoić.
Lindsay podążyła za jego spojrzeniem. Strefa baru była lepiej oświetlona niż
wnętrze klubu, które podzielone było na liczne „wysepki” oświetlone czerwonym,
fioletowym lub niebieskim światłem. Kolorowe reflektory oświetlały różne
kombinacje kochanków, mistrzów, niewolników i ich seksualne ekscesy. Młode
kobiety, w obrożach na szyi, siedziały na podłodze, ich właściciele wsuwali dłonie
pod ich szaty i drażnili sutki i łechtaczki.
Całe ciało Lindsay odpowiedziało ostrym szarpnięciem potrzeby i spojrzała na
siebie w lustrze. Musiała zgodzić się z jego oceną. Starając się pogodzić jakoś rozkazy
Jednostki z wymaganiami ojca, ubrała się względnie zrównoważenie, tak że teraz
wyglądała młodo i niewinnie.
Nosiła białą powiewną bluzkę i czarną spódnicę, przez co prezentowała się
lekko wstydliwie. Ciemne włosy zebrała w kucyk, a atłasowa wstążka otaczała jej
szyję niczym symboliczny naszyjnik. Ze wszystkich klientów klubu ubrana była na
pewno stanowczo najschludniej i najnobliwiej. Ale podobnie było z nim. Niemniej…
Każdy pomysł z wiśniami był śmieszny.
913622071.003.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin