Raport o stanie wiary - Joseph Ratzinger(1).txt

(297 KB) Pobierz
Joseph Ratzinger 
Raport o stanie wiary

Rozdzia� pierwszy 
NIEZWYK�E SPOTKANIE 

Emocje i rozs�dek 

       �Agresywny Niemiec o hardym sposobie bycia, asceta, kt�ry nosi krzy� jak szpad�".
       �Czerstwy Bawarczyk o kordialnym wygl�dzie, zamieszkuj�cy skromny apartament w pobli�u Watykanu".
       �Panzer-Kardinal, kt�ry nie zdejmuje z siebie wspania�ego stroju i z�otego krzy�a z piersi, krzy�a Ksi�cia �wi�tego Rzymskiego Ko�cio�a".
       �Chodzi tylko w marynarce i krawacie, cz�stokro� sam prowadzi po Rzymie ma�y samoch�d; patrz�c na niego nikt nie przypu�ci�by, �e jest to jedna z najwa�niejszych osobisto�ci w Watykanie".
       Mo�na by dalej cytowa� sprzeczne opinie, zawarte w artyku�ach, kt�re ukaza�y si� na ca�ym �wiecie. Artyku�y komentowa�y przede wszystkim pocz�tkowe fragmenty wywiadu (opublikowanego w 1984 roku we w�oskim miesi�czniku �Jezus" i potem prze�o�onego na wiele j�zyk�w) udzielonego przez kardyna�a Josepha Ratzingera, kt�ry od stycznia 1982 roku jest prefektem �wi�tej Kongregacji Nauki Wiary. Jak wiadomo, jest to ta sama instytucja watyka�ska, kt�ra przez cztery wieki, a jeszcze i dwadzie�cia lat temu, nazywana by�a Inkwizycj� Rzymsk� i Powszechn� lub �wi�tym Oficjum.
       Czytaj�c tak sprzeczne opisy samego wygl�du zewn�trznego kardyna�a Ratzingera, kto� z�o�liwy m�g�by przypu�ci�, �e i pozosta�e tre�ci komentarzy s� raczej odleg�e od idea�u �obiektywnej informacji", o kt�rym my, dziennikarze, dosy� cz�sto dyskutujemy w naszych kr�gach. Nie wchodz� w meritum; ogranicz� si� jedynie do przypomnienia, �e ka�da sprawa ma r�wnie� swoj� pozytywn� stron�.
l W tym przypadku owe wykluczaj�ce si� wizerunki prefekta Kongregacji Nauki Wiary, powsta�e pod pi�rem niekt�rych (nie wszystkich, rzecz jasna) koleg�w-dziennikarzy, by�y raczej wyrazem olbrzymiego zainteresowania, z jakim przyj�to wywiad z osob� odpowiedzialn� za Kongregacj�, w kt�rej pow�ci�gliwo�� sta�a si� wr�cz legendarna, a najwy�sz� zasad� jest zachowanie sekretu.
       Zdarzenie, zaiste, by�o nadzwyczajne. Kardyna� Ratzinger zgodzi� si� na kilkudniow� rozmow� i udzieli� w ten spos�b najobszerniejszego i najpe�niejszego spo�r�d swoich nielicznych wywiad�w. Nale�y poza tym zauwa�y�, �e nikt w Ko�ciele - oczywi�cie z wyj�tkiem papie�a - nie odpowiedzia�by z wi�ksz� kompetencj� na stawiane pytania. Kongregacja Nauki Wiary jest bowiem instrumentem, za pomoc� kt�rego Stolica �wi�ta pobudza i popiera zg��bianie wiary i strze�e jej integralno�ci. Kongregacja jest zatem depozytariuszk� prawo wierno�ci katolickiej. Nie przypadkiem jest ona wymieniona na pierwszym miejscu w spisie urz�d�w i kongregacji Kurii Rzymskiej; jak bowiem napisa� Pawe� VI, daj�c jej pierwsze�stwo w reformie posoborowej: �Jest to kongregacja, kt�ra traktuje o sprawach najwy�szej wagi".
       To niecodzienne wydarzenie, jakim by�o udzielenie wywiadu przez prefekta Kongregacji Nauki Wiary, jego jasne i szczere, a� do granic surowo�ci, wypowiedzi wywo�a�y u niekt�rych dziennikarzy zainteresowanie granicz�ce z pasj�, nacechowane potrzeb� emocjonalnego ustosunkowania si� albo pro, albo kontra. �wiadczy to ,o wysokiej pozycji, jak� zajmuje kardyna� Ratzinger. W zwi�zku z tym nawet wizerunki zewn�trzne Kardyna�a, przedstawiane przez dziennikarzy, s� wynikiem ich pozytywnego lub negatywnego ustosunkowania si� do jego osoby.
       
       Wakacje Kardyna�a 
       
       Josepha Ratzingera zna�em z jego dzie�, osobi�cie za� zaledwie przelotnie. Um�wili�my si� na spotkanie 15 sierpnia 1984 roku w ma�ym, lecz s�ynnym miasteczku, po w�osku nazywanym Bressanone, a po niemiecku Brixen, kt�re jest jedn� ze stolic krainy nazywanej przez W�och�w G�rn� Adyg�, za� przez Niemc�w Po�udniowym Tyrolem. Tu mieli siedzib� Ksi���ta Ko�cio�a w czasach walk prowadzonych mi�dzy papie�ami a cesarzami, to by� teren, na kt�rym spotyka�y si� i �ciera�y - tak dawniej, jak i dzisiaj - wp�ywy kultury �aci�skiej i germa�skiej. Zatem - miejsce prawie symboliczne, ale nie wybrane umy�lnie. Dlaczego wi�c w�a�nie Bressanone-Brixen?
       By� mo�e kto� wyobra�a sobie, �e kardyna�owie, cz�onkowie �wi�tego Kolegium maj� zwyczaj wyje�d�a� w lecie ze wspania�ych pa�ac�w w Rzymie na wakacje do jakiego� rajskiego zak�tka.
       Jest jednak inaczej, przynajmniej w przypadku Jego Eminencji kardyna�a Ratzingera. W nielicznych dniach sierpnia, w kt�rych udaje mu si� opu�ci� Rzym, wyje�d�a do Bressanone, miejscowo�ci raczej niewypoczynkowej. Tu nie zatrzymuje si� w jakiej� willi czy pensjonacie, lecz wynajmuje pok�j w seminarium, za przyst�pn� cen�; diecezja zarobione z wynajmu pokoi pieni�dze przeznacza na utrzymanie student�w teologii. W korytarzach i refektarzu starego, barokowego budynku spotykaj� si� przewa�nie s�dziwi duchowni, a tak�e pielgrzymi niemieccy i austriaccy, kt�rzy zatrzymuj� si� tu w drodze na po�udnie. Kardyna� Ratzinger spo�ywa w seminarium prost� straw� przygotowan� przez tyrolskie zakonnice, dziel�c st� z innymi ksi�mi. Jest tu przewa�nie sam, bez osobistego sekretarza, kt�ry towarzyszy mu w Rzymie, jedynie w towarzystwie najbli�szej rodziny, przybywaj�cej tu z pobliskiej Bawarii.
       M�ody rzymski wsp�pracownik Kardyna�a opowiada� o jego �arliwej modlitwie, chroni�cej go przed niebezpiecze�stwem zaj�cia postawy Wielkiego Biurokraty, sygnatariusza dekret�w, kt�re same z siebie nie uzdrawiaj� przecie� os�b zainteresowanych. �Cz�stokro� - powiedzia� �w m�ody cz�owiek - Kardyna� udaje si� do pa�acowej kaplicy, by tam si� modli� i medytowa�. Jest w nim bezustanna potrzeba wkorzeniania naszej codziennej pracy (cz�sto niewdzi�cznej, gdy dotyka problem�w patologii wiary) w chrze�cija�stwo prze�ywane jako s�u�ba Ludowi Bo�emu".

Prawica - lewica. Optymizm - pesymizm.
       
       Kardyna� jest zatem cz�owiekiem ca�kowicie oddanym wierze. I jedynie w tej perspektywie mo�na w�a�ciwie poj�� prawdziwy sens jego wypowiedzi. Z tego punktu widzenia nie maj� znaczenia schematy (konserwatywny - post�powy; prawicowy - lewicowy), kt�re pochodz� z dziedziny ideologii politycznych, ca�kowicie obcych �yciu religijnemu i nieprzystawalnych do wizji religijnych, o kt�rych Pascal powiedzia�, i� s� �innym wymiarem, g��boko�ci� i wielko�ci� przewy�szaj�cym wszystkie inne". Tak samo bezsensowne by�oby zastosowanie do niego innego prymitywnego schematu: optymista - pesymista, poniewa� �wiadczy�oby to o tym, �e zapomina si�, i� cz�owiek wierz�cy - buduj�cy sw�j optymizm na fundamentalnym dla wiary fakcie Zmartwychwstania Chrystusa najpewniej mo�e osi�gn�� nie pesymistyczny czy optymistyczny, ale  realistyczny  stosunek do  rzeczywisto�ci i jej  problem�w, widzie� je z ca�� ostro�ci�, bez �adnych zawoalowa�.
       W jednym z wyk�ad�w Josepha Ratzingera, wtedy - w 1966 roku - jeszcze profesora teologii, znajdujemy tak� konkluzj� rozwa�a� na temat sytuacji Ko�cio�a i wiary: �By� mo�e oczekiwaliby�cie bardziej radosnego i �wietlanego obrazu. I z pewnego punktu widzenia mo�na by by�o przedstawi� taki obraz. Ale wydaje mi si� wa�ne, by pokaza� dwa oblicza tego wszystkiego, co nape�nia nas rado�ci� i wdzi�czno�ci� dla soboru, dla jego wezwa� i zada� stawianych przed nami. I wydaje mi si� konieczne zasygnalizowanie niebezpiecze�stwa nowego triumfalizmu, w kt�ry popadaj� cz�sto-w�a�nie ci, co walczyli z triumfalizmem minionej doby. Dop�ki Ko�ci� jest tylko pielgrzymem na ziemi, nie ma prawa chwali� siebie. Ten nowy spos�b chwalenia si� m�g�by sta� si� jeszcze zdradliwszy ni� tiary i lektyki, daj�ce pow�d raczej do u�miechu ni� do dumy".
       Prze�wiadczenie Kardyna�a, �e �miejsce Ko�cio�a na tej ziemi znajduje si� wy��cznie w blisko�ci Krzy�a", nie prowadzi go w �adnym wypadku do rezygnacji. Przeciwnie: �Sob�r - m�wi -chcia� zaznaczy� przej�cie od postawy zachowawczej do postawy misyjnej. Wielu zapomina, �e wed�ug uj�cia soborowego terminem przeciwstawnym �konserwaty�cie" nie ma by� �post�powy", ale �misjonarz"�.
       �Chrze�cijanin - przypomina Kardyna� tym, kt�rzy pos�dziliby go o pesymizm - wie, �e historia jest ju� zbawiona, �e koniec jej b�dzie pozytywny. Ale nie wiemy przez jakie koleje losu, przez jakie przeszkody dojdziemy do tego wielkiego ko�ca. Wiemy, �e �moce piekielne" nie zyskaj� przewagi nad Ko�cio�em ale nie wiemy dzi�ki spe�nieniu jakich warunk�w tak si� stanie�.
       W pewnym momencie Kardyna� rozk�ada r�ce, wskazuj�c swoj� jedyn� recept� na sytuacj� Ko�cio�a, w kt�rej widzi �wiat�o, ale i zasadzk�: �Dzisiaj bardziej ni� kiedykolwiek Pan u�wiadamia nam, �e tylko On mo�e zbawi� Sw�j Ko�ci�. Ko�ci� jest Chrystusowy i Chrystus zatroszczy si� o niego. Od nas wymaga si� pracy ze wszystkich si�, z pe�nym oddaniem, z poczuciem optymizmu, ale i ze �wiadomo�ci�, �e jeste�my s�ugami niegodnymi, nawet je�li wykonali�my wszystko, co do nas nale�y. Tak�e w tym odwo�aniu si� do naszej znikomo�ci widz� jedn� z �ask tego ci�kiego okresu. Okresu - kontynuuje - w kt�rym wymaga si� od nas cierpliwo�ci, tej codziennej formy mi�o�ci, w kt�rej s� obecne wiara i nadzieja�.
       Prawd� m�wi�c (o ile jest to w�a�nie �obiektywna informacja�, o kt�rej wspomina�em), podczas dni sp�dzonych z Kardyna�em nie uda�o mi si� dostrzec niczego, co usprawiedliwia�oby odmalowany przez niekt�rych obraz dogmatyka, twardego inkwizytora. Widzia�em go wielekro� zasmuconego, ale te� i s�ysza�em �miej�cego si� do woli, opowiadaj�cego anegdoty, komentuj�cego riposty. Z poczuciem humoru koresponduj� inne jego cechy ca�kowicie sprzeczne ze schematem �inkwizytora": zdolno�� s�uchania, zgoda na przerywanie mu wypowiedzi pytaniami, tak�e gotowo�� do udzielania odpowiedzi otwartych i szczerych - przy bez przerwy w��czonym magnetofonie. Zatem - cz�owiek daleki od �cliche" przedstawiaj�cej go jako �Kardyna�a Kurii", stosuj�cego dyplomatyczne uniki, nierozmownego. Jestem dziennikarzem od wielu lat, dziennikarzem przyzwyczajonym do r�nego rodzaju rozm�wc�w (r�wnie� tych wysoko postawionych w hierarchii watyka�skiej), ale wyznaj�, �e by�em wprost zdumiony bezpo�rednimi i klarownymi odpowiedziami Kardyna�a na k...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin