10 rozdzial.pdf

(122 KB) Pobierz
171045876 UNPDF
Zbyt szybki by żyć,
zbyt młody by umrzeć
autor: klaudia7161
beta: martyska1985
Zapraszam wszystkich na 10
rozdział moich wymysłów. Dedykuję
go wszystkim, którzy go czytają i są
ze mną:) Dziękuję!:)
171045876.001.png
Rozdział 10
BPOV
Ból, ogromny ból przeszywający moje całe
ciało. Tylko to czułam i nie zwracałam uwagi na
to co się dzieje wokół mnie. Nie ważne było to, że
znajduję się w pokoju bez okien z jakimś
mężczyzną, który wygląda jakby potrącił go Tir.
To nie było dla mnie ważne, lecz to, że jego ból i z
niewiadomych powodów ból odzwierciedlający
się w moim ciele jest nie do zniesienia. A
najgorsze było to, że powodował go Jasper. Cała
rodzina znajdowała się w tej małej klitce naokoło
stołu, który znajdował się pośrodku pokoju.
Na krześle przy nim siedział człowiek. Widać
było, że się panicznie czegoś obawiał. Nie
wiedziałam tylko czego. Cullenów? To by było
śmieszne. Jak można obawiać się tak miłych
ludzi?! No z małym wyjątkiem...
Krzyk, ogłuszający krzyk i błagania o
przestanie wydobywające się gardła tego
człowieka było nie do zniesienia. Nie mogłam się
poruszyć aby powiedzieć mu żeby przestał się tak
przeraźliwie wydzierać. Moje ciało nie
reagowało, siedziałam tam jak jakiś duch.
Niewidoczny i nie słyszalny przez innych.
Dopiero teraz dotarło do mnie to co się
dzieje. Ten człowiek miał powód aby się tak
zachowywać. Siedział na krześle przywiązany do
niego grubymi linami! Tylko ręce wystawały
spoza sznura na stół lecz one także były
uwięzione – przez kajdanki! Naprzeciwko niego
siedział jakby nigdy nic Jasper. Trzymał w ręku
pistolet wymierzony w głowę mężczyzny. Alice
stała nad nim masując mu kark. Reszta po prostu
stała w miejscu i się przyglądała całemu
zdarzeniu albo chodziła po pokoju w wyżej
niezamierzonym celu. O co tu wszystko chodzi?
Co oni robią temu chłopakowi?!
Albo nam powiesz wszystko co i jak albo już
nigdy nie zobaczysz świtu – powiedział głosem
wyprutym z emocji Jasper
Nic nie powiem – powiedział przetrzymywany
Na pewno? - zapytał się go Emmett
podchodząc do niego od tyłu z nożem
przykładając go coraz bliżej jego szyi.
Co on do jasnej cholery wyprawia?! O co tu
wszystko chodzi?!
Przejechał srebrnym ostrzem po skórze
chłopaka. Jęknął z bólu kiedy nóż zanurzył się
wystarczająco głęboko w jego skórze. Poczułam
to samo co on choć nikt mnie nie ciął jakimś
narzędziem.
Stawało się to coraz bardziej nie do
wytrzymania kiedy Jasper patrzył na niego
przeszywającym i zdającym zadawać się ból
wzrokiem. Byłam jakby tym kto siedzi na tym
krześle. Czułam to co on, odczuwałam wzrok
Jaspera na sobie i panicznie się bałam.
Nie o siebie lecz o to kim są ci ludzie. Nie
poznawałam Emmetta, nie był tym samym
braciszkiem co kiedyś. Teraz widziałam w nim
obcego, który choć wydaje mi się znajomy nie
mogę go rozpoznać.
Przestań! - krzyknął w pewnym momencie
mężczyzna
A co? Boli? - zapytała się wrednie Alice
Tak! - znowu krzyk
Będzie o wiele gorzej jeśli nie zaczniesz mówić
– tym razem odezwał się Edward. Nie mówił
tym samym głosem co zwracał się do mnie i
innych z rodziny tylko tak strasznym i zimnym
jak lód, że zaczęły mi się trząść ręce.
Siedziałam tam skulona, w kącie pokoju, bojąc
się coraz bardziej.
Dobrze...powiem wszystko – powiedział
wreszcie mężczyzna
Widzę, że zaczynamy się dogadywać –
uśmiechnął się zwycięsko Jasper.
Chłopak zaczął mówić coś o broni, o jakiś
napadach, o zabitych ludziach, o gangach oraz o
mafii zwanej Volturi. Cullenowie pochylili się do
niego kiedy tylko zaczął ten temat. Musi to być
coś ważnego. Słyszałam, że mówił o kryjówce
nowych członkach tej organizacji oraz broni.
Musi do niej należeć skoro tyle wie.
To już wszystko – zakończył
Japser wstał od stołu kierując się w jego
stronę. Gdy stanął tuż za nim mężczyzna wydawał
się pewny tego, że już za kilka chwil stąd
wyjdzie. Jakże jego nadzieje okazały się żmudne.
Jasper z uśmiechem na ustach przystawił mu
broń do skroni i strzelił. Krew wytrysnęła na stół.
Oni patrzyli się na to ze stoickim spokojem!
Zgłoś jeśli naruszono regulamin