Angels' Dance - Taniec Aniołów - rozdział 2.pdf

(62 KB) Pobierz
ROZDZIAý 2.
Dopiero w wyciszonej porze po świcie następnego dnia rano zobaczył ponownie
wysoką, szczupłą anielicę. Szła sama po wybrukowanej drodze, która prowadziła do drzwi
wielkiej biblioteki w Azylu, znikając i pojawiając się we mgle, okrążyła kolumny, które
podpierały strukturę budynku.
Niosła na ręku coś, co wydawało się być ciężką książką, jej lśniące kasztanowobrązowe
włosy były splecione w długi warkocz zwisający w dół jej pleców, jej suknia, wykonana z
jakiegoś delikatnego materiału barwy błękitu nieba, który podkreślała mgła, mieszając się i
szepcząc wokół jej kostek jak znajomy kochanek. Nie do końca rozumiejąc, dlaczego to
zrobił, zmienił kierunek, by do niej dołączyć, wiatr wydawał się ostry i chłodny na jego
skórze, kiedy przecinał powietrze.
Wydała z siebie niemy krzyk, zaskoczone westchnienie, gdy wylądował przed nią.
Składając z powrotem swoje skrzydła, powiedział:
Poniosę to i wziął z jej rąk cenny tom, zanim mogła choćby złapać oddech czy
zawahać się.
Zamrugała, jej grube, zakręcone rzęsy opadały na oczy koloru soczystego brązu, ich
barwa była w ciepłej tonacji, która przypominała mu subtelną mieszankę pigmentu
używanego przez artystę, który pewnego razu odwiedził dwór Titusa.
Dziękuję. Jej głos był nawet spokojny, pomimo tego, że jej puls aż dudnił, a
delikatny rumieniec pokrył kremową skórę muśniętą odrobiną słońca. – Nie jest ci zimno?
Miał na sobie jedynie proste spodnie wykonane z trwałego materiału, w którym mógłby
z łatwością walczyć, oraz mocne buty. Jego miecz był przywiązany wzdłuż kręgosłupa, a
skórzane pasy mocujące go, przecinały się na piersi.
Nie powiedział, świadomy, że wyglądał jak barbarzyńca, którym nazwał go Dmitri, a
tym bardziej stojąc obok jej eterycznej urody. – Wcześnie wstajesz, moja pani.
Jessamy. – To jedno słowo sprawiło, że zwrócił całą swoją uwagę na jej usta. Miękkie
i pełne wystarczająco, aby kusić, zdominowały jej twarz, jeśli nie liczyć jej urokliwych,
ciemnych oczu z niewypowiedzianą tajemnicą. Kiedy cię uczyłam, Galen? Nie wydaje mi się,
żebym to pamiętała.
Zaciskając palce dłoni walczył z pragnieniem podniesienia ręki i rozprostowania
zmarszczek, które utworzyły się między jej brwiami. Była dla niego zbyt delikatną istotą, jego
dotyk był zbyt szorstki. A jednak nie odszedł.
Dlaczego miałabyś mnie czegoś uczyć?
Kolejne mrugnięcie, więcej zmarszczek.
Uczę wszystkie nasze dzieci, robię tak od tysiącleci. Musisz być jednym z moich
uczniów jesteś tak bardzo młody.
W swoich dwustu siedemdziesięciu pięciu latach na tej ziemi, uczestniczył w bitwach i
skąpał się we krwi, czuł gorący pocałunek bata na plecach, zimny dotyk noża w swoich
wnętrznościach, ale jeszcze nigdy, aż do tej pory, nie został nazwany niemowlęciem.
Spędziłem dzieciństwo na dworze Titusa. To było niezwykłą rzeczą dla dziecka
dorastać poza Azylem, ale nikt nie odważył się zaszkodzić synowi dwóch wojowników, sam
Titus umieścił chłopca pod swoją ochroną. – Miałem własnego opiekuna dodał, bo nie
podobał mu się pomysł, że mogłaby myśleć o nim, jak o nieuczonym niewolniku.
Pamiętam teraz. Płynny jedwabny głos Jessamy spłynął na niego w niezamierzonej
pieszczocie. Twój nauczyciel jest moim byłym uczniem, poleciłam go w liście powiedział
mi, że uczyłeś się w samotności.
Tak. Titus nie chciał, by kobieca miękkość jego córek wpłynęła na rozwój Galena.
Samotne życie.
Wzruszył ramionami, bo przeżył to i wyrósł na silnego był już zdolnym wojownikiem w
wieku, gdy większość aniołów pozostawała jeszcze dziećmi. Być może nie miał zwykłych
towarzyszy zabaw, ale było to wszystko, co znał, to życie, które ukształtowało go na
człowieka, jakim był dzisiaj. I ten człowiek chciał pochylić się i wdychać zapach ze zgięcia
eleganckiej szyi Jessamy.
Będę ci towarzyszyć przez resztę drogi powiedział, nie poddając się temu
prymitywnemu impulsowi.
Jessamy zmuszona była iść obok dużego a raczej fizycznie przytłaczającego anioła,
który skrzydła trzymał podniesione nad ziemią z taką łatwością i bez wysiłku, że wiedziała, iż
nie był to świadomy wybór, ale wyszlifowane szkolenie wojownika. Nikt nigdy nie potknie się
o jego skrzydła, ten mężczyzna, który spojrzał na książkę, którą trzymał, jak gdyby na jakiś
tajemniczy obiekt.
Czytasz? Spytała bez zastanowienia.
Jego niesamowite, wykwintne czerwone włosy mieniły się kropelkami mgły, które
zebrały się na kosmykach, gdy skinął głową, a ona zastanawiała się, czy kolor nie splamiłby
jej skóry wspaniałym kolorem zachodu słońca, gdyby wplotła palce w całą ich grubość.
Umiem dodał prawie szorstko Ale nie jest to zbyt użyteczne w moim świecie.
Nieoczekiwany delikatny rumieniec zabarwił jego policzki. Moje umiejętności czytania są...
Zardzewiałe w najlepszym razie.
Jessamy nie rozumiała, jak ktokolwiek może żyć bez słów, bez historii... Ale potem
przyszło jej do głowy, że została pogrzebana w Azylu na tysiąclecia. Jeśli też miałaby
skrzydła tak wspaniałe jak Galen, być może choć wydawało jej się to absolutnie niemożliwą
rzeczą – nie zależałoby jej tak bardzo na słowach.
Nie mogę latać powiedziała, bo go zawstydziła, a naprawdę nie chciała tego zrobić.
Daje mi to dużo czasu na czytanie.
Galen nie odwrócił się, nie gapił się na powykręcane skrzydło, które oznaczało, że nigdy
nie poleci. Keir, ich największy uzdrowiciel, próbował ją uzdrowić tysiące razy w ciągu lat,
gdy jego siła rosła wraz z wiekiem, ale jej lewe skrzydło zawsze pozostawało w tym samym
powykręcanym kształcie, niezależnie od tego, ile razy zostało złamane i nastawione, albo
wycięte i pozostawione, by odrosnąć. Aż powiedziała dość. Nigdy więcej. Nigdy więcej.
Twoja niezdolność do lotu powiedział Galen, gdy walczyła z bolesnymi echami
decyzji, która złamała jej serce Jest oczywista.
Jej usta otwarły się. Nikt nigdy nie był tak niemiły, gdy chodziło o jej
niepełnosprawność. Większość osób wolała udawać, że w ogóle nie istnieje, a ona nie pchała
się, by ją zaakceptować. Jaki był cel, by powodować jej dyskomfort? Co do jej
podopiecznych – zarówno i takich jak Illium, który kiedyś był jej ciężarem to zawsze znali ją
tylko jako Jessamy, która miała skręcone skrzydło i przy której mieli się zachowywać, bo nie
mogła ich gonić do nieba. Wszystko, co musiała zrobić, to krok poza szkolną salę i
podniesienie ręki, a nawet najbardziej niegrzeczne dziecko wróciło na ziemię dokładnie w
tym samym momencie.
Ten jeden jednak, pomyślała, zerkając z ukosa na dużego mężczyznę, którego nie
mogła sobie wyobrazić jako samotnego chłopca, rozpoczynającego swoje życie na dworze
wypełnionym brzdękiem ostrzy i okrzyków walki, zrobiłby dokładnie tak, jak by mu się
podobało.
Urodziłaś się taka? – Zapytał tonem tak bezceremonialnym jak krawędź tępego
toporu.
Jessamy zdecydowała, że nie jest niegrzeczny, a przynajmniej nie w celowy sposób.
„Subtelność”, jak powiedział Illium, nie wydawała się znajdować w słowniku Galena.
Tak.
Mówią, Keir jest utalentowanym uzdrowicielem.
Jest... Zrobił, co mógł. I był wściekły na siebie, kiedy mu się nie powiodło. Nie winiła
Keira. Ani nie winiła swojej matki, której trudno było patrzeć na dziecko, które urodziła, choć
nie z powodu braku miłości.
Jej poczucie winy jest zbyt wielkie. W młodych oczach Keira widniała wiekowość, w
jego głosie brzmiały warstwy silnych emocji. Nie chce słuchać, gdy mówię jej nie ma
powodu go czuć. Nie zrobiła nic, co mogłoby spowodować, że skrzydło, uformowało się tak,
jak to miało miejsce.
Matka Jessamy, tak czy inaczej, nie chciała słuchać swojej córki, nie przez dłuży czas.
Nawet teraz, był ten straszny rodzaj bólu na drobnej twarzy Rhoswen podczas tych rzadkich
okazji, gdy Jessamy złapała jej wzrok utkwiony w swoim dziecku ze zdeformowanymi
skrzydłami. Rzadkich... I coraz, coraz rzadszych, tak jak bolesna cisza pomiędzy nimi,
stworzona z tych wszystkich rzeczy, których nie wypowiedziały na głos, która wzrastała w
nieprzeniknioną czarną ścianę.
Ciężkie drewniane drzwi do biblioteki wyłoniły się w tej chwili z mgły, nieprzeniknionej
w swojej objętości, a złoto inkrustowane przepiękne rzeźby czekały na słoneczny pocałunek,
by zabłyszczeć. Podchodząc do nich, Galen wyciągnął rękę, by otworzyć jedną z bram,
włókna mięśni w jego ramieniu, tak elastyczne, napięły się w sposób, który sprawił, że jej
usta stały się suche, a jej serce tłukło się mocno o jej żebra.
Wstrząśnięta głębokością i szybkością swojej reakcji niewątpliwie fizycznej i cielesnej
odwróciła wzrok i wyciągnęła rękę po książkę.
Nie jesz? Spytał, oddając jej wolumin, miał cynizm w oczach, gdy zmierzył wzrokiem
jej ciało.
Ciemny puls przyciągania przekształcił się ostrą irytację. Jako młoda kobieta, próbowała
zrobić wszystko, co w jej mocy, by choć odrobinę przytyć, bezskutecznie. Taka po prostu już
miała być.
Nie powiedziała, a lód pojawił się w jej głosie. Wolę głodować. Wślizgnęła się do
biblioteki, niektórzy wkurzający mężczyźni zapewne zostali wychowani przez wilki.
Nie trzeba było dużo czasu, by słoneczne promienie rozproszyły mgłę, dzięki czemu
ujawniły się jasne plamki metali szlachetnych osadzonych w marmurowych budynkach Azylu,
a Galen zobaczył charakterystyczne skrzydła Illiuma, jak pojawiają się nad wąwozem. Młody
anioł, kierował się w stronę chmur, przekraczając góry, gdzie nikt i nic nie żyło.
Kobieta powiedział Dmitri obok niego, wiatr podnosił jego czarne włosy z twarzy,
aby odsłonić „niebezpieczną męską urodę” – taki opis Galen słyszał od więcej niż jednej
kobiety, zarówno od anielic jak i wampirzyc. To, co Galen w nim widział, był to bezwzględny
rodzaj siły, wytrzymałości, który domagał się szacunku.
Śmiertelniczka – dodał wampir.
Galen może i nie wiedział, jak rozmawiać z kobietami, które nie były wojowniczkami,
ale nikt nigdy nie oskarżył go o bycie głupim.
Martwisz się o niego.
Wzrok Dmitriego nadal był utkwiony w chmurach, gdzie anioł zniknął.
Śmiertelni umierają, Galen.
Galen wzruszył ramionami.
Tak jak i my. Śmiertelnicy nazywali ich nieśmiertelnymi, ale anioły i wampiry mogli
umrzeć – tylko, że to zabierało sporo wysiłku. Czy ona sprawia, że jest szczęśliwy?
Tak. Aż za bardzo.
Galen nie zapytał go o wyjaśnienie. Znał nieśmiertelnych, którzy upadali dla
śmiertelników, widział jak płakali, kiedy te jasne światełka ich życia zostawały zgaszone.
Nigdy nie czuł takiej głębi miłości, ale mógł zrozumieć ich żal.
Jessamy – powiedział, a jego umysł skupił się na kobiecie, która nie była
śmiertelniczką, ale której smukłe ciało wydawało się za bardzo zakłócać jego spokój ducha.
Czy ona ma kochanka?
Wyrafinowana elegancja Dmitriego złamała się ujawniając zupełne zdziwienie.
Co?
Jessamy powtórzył cierpliwie. Czy ona ma kochanka?
Ona jest Nauczycielką.
Jest również kobietą. A jeśli ludzie wokół niej byli zbyt głupi, by to zauważyć, sam
Galen nie ma zamiaru przejść z tym, tak po prostu, do porządku dziennego.
Zdumiona pauza, Dmitri potrząsnął głową, jego włosy lśniły na niebieskoczarno w
słońcu.
Nie. Wampir w końcu odpowiedział: Nie miała żadnego kochanka odkąd ją znam.
To dobrze.
Dmitri nadal patrzył na niego.
Zdajesz sobie sprawę, że ona ma ponad dwa tysiące pięćset lat życia, mówi co
najmniej setką języków i posiada taką głębię wiedzy, że Kadra przychodzi do niej po radę i
informację?
Galen nie miał wątpliwości, że wszystko to było prawdą.
Nie zamierzam startować z nią w konkursie na inteligencję. Nie, on chciał jej w
sposób znacznie bardziej pierwotny.
Dmitri wypuścił oddech.
To powinno być interesujące.
Patrzyli jak kilku aniołów na skrzydłach opuszcza swoje domostwa, położone wzdłuż
wąwozu, światło sprawiało, że ich skrzydła połyskiwały i błyszczały.
Zaufanie powiedział Dmitri, kiedy ostatni z nich wzleciał w lazurowy błękit nieba
Procentuje.
Rozumiem.
Na razie musisz pozostać w Azylu i zajmować się treningiem najmłodszych, którzy
dołączyli Raphaela.
Mówią Lijuan go lubi powiedział, mówiąc o jednej z najstarszych członków Kadry.
Może i nie nosi przy sobie kobr jak Neha Dmitri mruknął głosem pozbawionym
wszelkich śladów cywilizacji, aż stał się jak nagie ostrze Ale Lijuan jest nie mniej trującą.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin