Moralność pani Dursley.doc

(43 KB) Pobierz
Draco/Snape slash, napisany przez Harry’ego Pottera i Rona Weasley’a

"Moralność pani Dursley"

Osoby:
Harry Potter - chłopiec, który przeżył
Vernon Dursley - wuj chłopca, który przeżył
Petunia Dursley - ciotka chłopca, który przeżył
Dudley Dursley - kuzyn chłopca, który przeżył
Yvonne Cox - przyjaciółka ciotki chłopca, który przeżył
Frank Cox - mąż przyjaciółki ciotki chłopca, który przeżył
Dementor 1
Dementor 2
Dementor 3

Rzecz dzieje się przy Privet Drive, w czasie wakacji, i jest alternatywną wersją pierwszego rozdziału V tomu.

AKT PIERWSZY I OSTATNI

Scena pierwsza
Kuchnia w domu państwa Dursley. Vernon Dursley wprowadza Harry'ego Pottera.

VERNON
Posłuchaj mnie, chłopcze. Za godzinę będą tu Coxowie. Niestety, nie możesz się ukrywać, bo chcą cię poznać. Masz udawać normalnego. Bo jak nie... Albo raczej, udawaj nienormalnego. Czy ja wiem... Niemowę? Będzie lepiej pasowało do naszej wersji. I co się tak gapisz? Powiedzieliśmy, że przenieśli cię z Brutusa do wariatkowa. Teraz jesteś na przepustce. Tak łatwiej wytłumaczyć pewne... A zresztą, co ja ci się będę spowiadał. A teraz popatrz mi w oczy i posłuchaj mnie uważnie. Żadnych. Czarów. Zrozumiałeś? Żadnych! Niech tylko zobaczę jedno malutkie machnięcie tym... patykiem... Wtedy się policzymy. Zrozumiałeś? Zrozumiałeś mnie?!

HARRY
kiwa głową

VERNON
No.

wychodzą

Scena druga
Salon państwa Dursley. Na kanapie siedzą Vernon, Petunia i Dudley, w odświętnych strojach. Na lewo schody, na prawo drzwi. Pośrodku nakryty stół i sześć pustych krzeseł.

PETUNIA
Och, za chwilę będą. Jak wyglądam?

VERNON
Normalnie. Nie podniecaj się tak. Yvonne jest tu co drugi dzień.

PETUNIA
Ale nie z Frankiem! Generalnie widziałam go może ze trzy razy w życiu. Wiesz, jaka to szycha. Musimy wypaść idealnie... Nie wyglądam grubo w tym kostiumie?

VERNON
Usiądź przy Dudleyu. Przy nim każdy wygląda chudo.

DUDLEY
Taaato...

PETUNIA
Dudziaczek nie jest gruby! Jest generalnie dobrze zbudowany.

VERNON
Taaa, ma grube kości.

PETUNIA
Widziałbyś dzieciaka Coxów. Zabiedzone to, mizerne, blade. Zresztą, nic dziwnego. Yvonne prowadzi coś w rodzaju kuchni polowej.

DUDLEY
Codziennie grochówka?

PETUNIA
chichocze
Nie, wrzuca do garnka wiechcie, które znajdzie na polu. No cóż, ja jestem tolerancyjna, bynajmniej, ale ten cały wegaterianizm to czysty idiotyzm.

DUDLEY
To tortura.

VERNON
Samotortura. Ty, może oni jakimiś sado-maso są? Że lubią się udręczać?

DUDLEY
He he he!

PETUNIA
Vernonie! Żebyś mi nie wyskoczył z czymś takim, jak przyjdą! Wiesz, ile zależy od tej wizyty.

DUDLEY
Ile, mamo?

PETUNIA
Generalnie tyle, że będziesz miał wybór: spędzić ostatni tydzień wakacji u cioci Marge albo na Majorce z Coxami.

DUDLEY
Uaaau!

VERNON
Wierzysz, że tobie przypadną te dwa miejsca?

PETUNIA
Bynajmniej wierzę, Vernonie. Coxowie co roku zabierają kogo innego. Wszyscy już byli, tylko my nie! Zresztą, Yvonne ma wobec mnie dług wdzięczności.

VERNON
Hę?

PETUNIA
W zeszłym miesiącu pożyczyłam jej wyciskarkę do cytrusów. Oddała zepsutą, bez słowa wyjaśnień czy przeprosin.

VERNON
Może nie wiedziała, że się popsuła.

PETUNIA
Jasne! Tak samo, jak nie wiedziała, że zaplamiła obrus, który pożyczyła na urodziny ich małego! Ludzie mają rację - ona jest niedbała, bo generalnie nie musi zajmować się domem - od wszystkiego ma gosposię.

VERNON
Stać ich na służbę, a nie stać na obrus czy wyciskarkę? Co za ludzie...

PETUNIA
Dokładnie.

DUDLEY
Czemu Harry nie schodzi? Jak się spóźni, dam mu w łeb. Mogę? Mogę, tato?

VERNON
Możesz, synku.

PETUNIA
Tylko ostrożnie, żebyś się nie spocił. Masz na sobie najlepszy garnitur.

VERNON
woła w kierunku schodów
HAAARRYYY!

DUDLEY
Poczekaj, nie wołaj! Niech się spóźni, no...

PETUNIA
Coxowie też coś się spóźniają. Ale to u Yvonne normalne. Zero poszanowania dla zasad. Ostatnio na herbatę u Nollów przyszła kwadrans po czasie, wyobrażacie sobie?

VERNON
Przynajmniej zdążyłyście ją obgadać.

PETUNIA
No wiesz?! Nigdy nie obgadałabym najlepszej przyjaciółki! No... nie przy obcych. A że nosi różową kieckę do pomarańczowego kapelusza to już generalnie jej sprawa.

VERNON
Pięć po piątej. Nogi z dupy powyrywam, przysięgam! Haaarryyy!!!
podnosi się i idzie na górę

DUDLEY
biegnie za ojcem
Ja z tobą! Ja z tobą!

PETUNIA
Nie biegaj po schodach, synku, bo się spocisz!

Scena trzecia
Salon państwa Dursley. Przy stole sześć osób. Harry Potter na szczycie stołu, przodem do wejścia. Dursleyowie i Coxowie po bokach, Dudley na drugim końcu stołu, tyłem do drzwi.

PETUNIA
Śliczna sukienka, Yvonne. W żywych kolorach wyglądasz tak młodzieńczo!

YVONNE
Dziękuję, Petty. Też powinnaś ubierać się w odważniejsze barwy.

PETUNIA
Ja?! Och, nie śmiałabym. Do tego trzeba mieć twoją urodę.

VERNON
na stronie
Raczej trzeba mieć jej świra.

YVONNE
Nie gadaj bzdur. Od ostatniej choroby wyglądam jak trup. Muszę się wreszcie opalić. Dobrze, że już niedługo ta Majorka...

VERNON
Dlaczego mnie kopiesz, Petunio?

DUDLEY
No właśnie, czemu mnie... yyy, to znaczy, chciałem powiedzieć... Co z moimi wakacjami, mamo? Czy znów będę musiał jechać do cioci Marge i przez tydzień bawić się tylko z jej buldogami?

YVONNE
Och, Dudley. Na cichym przedmieściu człowiek najlepiej odpoczywa. I jeszcze wśród zwierząt... Zazdroszczę ci, wiesz?

DUDLEY
na stronie
To się ze mną zamień, pani mądralo.

YVONNE
Ale chyba będziesz się bawił ze swoim kuzynem, nie tylko z pieskami, co?
patrzy na Harry'ego
A przynajmniej będziesz się nim opiekował?

DUDLEY
Eee... eee?

PETUNIA
Nie, nie. Harry nie jedzie do Marge. On... ona ma uczulenie. Na psy.

FRANK
Ha! Za dużo tłuszczów zwierzęcych w diecie! Efektem jest najczęściej alergia.

YVONNE
Biedaczek! Tak to już bywa, natura jest okrutna. Nie dość, że psychicznie... nie tego, to jeszcze cieleśnie? Biedny chłopiec.
Przechyla się przez stół i głaszcze Harry'ego po głowie
Harry, a jak ci tam jest, w tej szkole? Dobrze? Macie dużo ładnych zabawek?

PETUNIA
zrywa się i chwyta talerz z ciastem
Jeszcze ciasta, Yvonne?

YVONNE
Nie, dziękuję. Daj jemu drugi kawałek. Zobacz, jak ładnie zjadł. Hmm, całkiem sprawnie posługuje się sztućcami, nieprawdaż? To musi być dobra szkoła, nieźle przygotowuje takie dzieciaki do życia. Pewnie płacicie za nią krocie, co?

PETUNIA
My... To znaczy... Eee...

YVONNE
I po co ta skromność, Petty? To wspaniale, że przygarnęłaś upośledzonego siostrzeńca i wydajesz na niego pieniądze, które mogłabyś przeznaczyć na siebie i swojego syna. To naprawdę cudowne...

PETUNIA
Eee... no tak.

YVONNE
Wiesz, mam zamiar założyć fundację, która będzie pomagała takim sierotkom, chorym dzieciom... A może bezdomnym pieskom i kotkom? Muszę się jeszcze zastanowić.

PETUNIA
O, to wspaniale. To takie szlachetne!

VERNON
No i forsę można prać w ten spo... Aua!
zagląda pod stół

PETUNIA
głośno
Komu jeszcze ciasta?

DUDLEY
Mnie, mamo!

FRANK
ogląda Dudleya
No, chłopcze, ty chyba masz już dosyć, co? Wiesz, czym grozi taka nadwaga?

PETUNIA
Dokładnie. Pan Cox ma rację, Dudziaczku. Na dziś ci wystarczy.

DUDLEY
Co?! Ale, mamo! Zjadłem dopiero sześć kawałków! Tato, zrób coś! I dlaczego cały czas mnie ktoś kopie?! Aua!

YVONNE
Co się dzieje?

PETUNIA
To... To Harry. On ma... pląsawicę nóg.

FRANK
śmieje się głośno
I niewiarygodnie dłuuugie nogi? Tylko mnie nie zahacz, chłopcze, bo mogę oddać!
mruga do Harry'ego

YVONNE
A więc to jakiś zespół chorób? Przykre, naprawdę. A wygląda na całkiem zdrowego...

PETUNIA
No wiesz, tego nie widać. Pamiętasz Lily? Też generalnie nie było zewnętrznych objawów.

YVONNE
No tak. A więc to rodzinne? Geny, wszystko geny.

FRANK
E tam, zaraz geny. Zła dieta, i tyle. Jak kogoś tłusto karmisz, to cały zły cholesterol gromadzi się w mózgu. Wystarczy spojrzeć na to ciasto. Sam krem i tłusta śmietana. Trucizna. Niektóre gospodynie z rozmysłem podtruwają domowników...

PETUNIA
No... też coś! To alibi to do mnie?!

YVONNE
Ciiicho, Petty. A ty nie przesadzaj, Frank. Nie musisz jeść.

FRANK
Więc nie jem. Chcę jeszcze trochę pożyć. Ha ha ha!

PETUNIA
wstaje, zła
Może w takim razie masz ochotę na coś z owoców, Frank? Soku pomarańczowego? Świeżo WYCIŚNIĘTY. Rzecz jasna, w WYCISKARCE!

FRANK
A, chętnie.

PETUNIA
nalewa soku
Tylko uważajcie na OBRUS! Nie ma jeszcze ani jednej PLAMY!

YVONNE
Petty, czy ty się dobrze...

DUDLEY
Jak to w wyciskarce? Przecież mówiłaś, że pani... Aua, tato!... Eee, to znaczy, przestań mnie kopać, Harry!

YVONNE
Dudley, chyba rozumiesz, że on nad tym nie panuje? Musisz być wyrozumiały. Spójrz na niego, jak spokojnie i ufnie na nas patrzy. Nie chciałby nam zrobić krzywdy. Prawda? Prawda, Harry?
głaszcze Harry'ego po głowie
Biedne, biedne dziecko. I wiecie co?

VERNON
Nie wiemy.

YVONNE
Teraz tak sobie pomyślałam... Frank, powiedz, co o tym myślisz. Bo wiecie, w tym roku postanowiliśmy zabrać na Majorkę dwoje osieroconych dzieci.

PETUNIA
upuszcza łyżeczkę
O mój Bo...

YVONNE
Wiem, wiem. Ale nie przesadzaj, Petty. To naprawdę nic wielkiego. Przecież trzeba pomagać potrzebującym. No więc, wybraliśmy już z przytułku jedną dziewczynkę, sierotkę, na dodatek bez nogi. I teraz pomyślałam sobie... Frank, wiesz, o czym myślę?

FRANK
Nie mam zielonego pojęcia.

YVONNE
Żeby zabrać tego biednego, upośledzonego chłopca!

FRANK
Hmm. No, nie wiem. Dudley mógłby nie wytrzymać upałów na wyspie. Z jego tłuszczykiem...

YVONNE
Mam na myśli Harry'ego!

FRANK
A! No, to nie ma sprawy. Jest cichy i niedużo je. Pewnie dogadają się z tą bez nogi.

YVONNE
klaszcze w ręce
To cudownie!

PETUNIA
wstaje, przewracając dzbanek z sokiem
Co takiego?!

YVONNE
Usiądź, Petty. Nie musisz dziękować. Skoro nie macie go gdzie posłać, a nie stać was nawet na wakacje Dudleya...

PETUNIA
Niby NAS nie stać?! To jakieś inseminacje!

YVONNE
Petunio...

PETUNIA
siada
Bardzo ci dziękuję, Yvonne. Ale, wyobraź sobie, że nas STAĆ. Na wyciskarki do owoców, obrusy i całą resztę też! A jeśli chodzi o Harry'ego, to... tak! Jeszcze dziś miałam mu wykupić miejsce w sanatorium. Na Majorce! Aua!
zagląda pod stół
Harry, kochanie! Postaraj się przez chwilę nie machać nóżkami!
podchodzi do Harry'ego i głaszcze go mocno po głowie
Spokojnie, chłopcze. Wykupimy najdroższe miejsce!

DUDLEY
płaczliwie
Ale mamo!

PETUNIA
A ty siedź cicho i jedz! To znaczy... nie jedz. A, wszystko jedno.
siada na swoim miejscu i chowa głowę w ramionach

VERNON
Petunio, czy ty się dobrze czujesz?

FRANK
Za dużo tłustej śmietany, Vernonie. Cały zły cholesterol odłożył jej się w... aua!
zagląda pod stół
Dam głowę, że to ty, Yvonne, a nie Harry!... Aua! Rany, czy ta pląsawica nie jest aby zaraźliwa?
śmieje się głośno

PETUNIA
kiwając się
Majorka... Majorka... Tak marzyłam, tak marzyłam...

YVONNE
Petty?

VERNON
nerwowo
Ma yorka. Marge, moja siostra, ma yorka. Petunia bardzo za nim tęskni...

YVONNE
Yorka? A nie buldoga?

FRANK
wesoło
Wszyscy powinniście przejść na dietę!

DUDLEY
do ojca, cicho
Tato, ale powiedz, powiedz, proszę! On nie pojedzie, prawda? Prawda?!

VERNON
Daj spokój, oczywiście, że nie! Nie pozwolę, żeby ten... ten...

HARRY
drży lekko i rozgląda się wokół siebie, potem wstaje i sięga do kieszeni

VERNON
wstaje również, patrząc na Harry'ego
Ani. Mi. Się. Waż. Wiem, co chcesz zrobić. Wyjmij rękę z kieszeni i siadaj!

YVONNE
z paniką
Co się dzieje? Czy on będzie miał jakiś atak? Vernonie?! Powiedz mi! Może zadzwońmy po pogotowie?!

VERNON
W tej chwili usiądź!

HARRY
patrzy w kierunku drzwi, wciąż stojąc

W drzwiach pojawia się ciemna postać dementora. Wszyscy patrzą na Harry'ego, a Petunia leży z głową w ramionach.

VERNON
podbiega do Harry'ego
Chowaj ten patyk, do jasnej cholery, albo wynoś się stąd raz na zawsze!

Dementor, za plecami wszystkich, płynie poprzez pokój w kierunku stołu.

YVONNE
Coś się strasznie zimno zrobiło, może zamknijmy okno...

HARRY
Cofa się, przewracając krzesło, doskakuje do otwartego okna i jednym susem wyskakuje do ogrodu.

Scena czwarta.
Ogródek pod domem Dursleyów. Harry zeskakuje z parapetu na trawę i szybko idzie w stronę furtki. Zza okna dobiegają krzyki.

PETUNIA
Harry! Harry, wracaj! Wracaj, błagam!

YVONNE
Matko Boska!!!

FRANK
Rany, co to?...

DUDLEY
Maaaamooo!

VERNON
Tego nie ma! Uspokójcie się, to nam się tylko zdajeeee....

PETUNIA
Ha... Harry... Harry... Hhhhh...

HARRY
cicho
A dajcie wy mi wszyscy święty spokój.

Ścieżką w stronę drzwi wejściowych suną dwa kolejne dementory. Znikają w domu. Harry przeskakuje żywopłot i odchodzi ulicą.

Koniec.

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin