CZY KTOś WIDZIAł MOJE JAJA? Profesor McGonnagal była w swoim gabinecie. Na jej biurku stał wazonik z baziami. Nie żeby lubiła bazie. Po prostu starała się sprawiać wrażenie, że podziela ogólną wielkanocną gorączkę. Obecnie zajmowała się finansami Hogwartu. W końcu ktoś musiał odwalać czarną robotę w czasie, gdy Dumbledore delektował się śliwkami w czekoladzie. Do jej drzwi ktoś zapukał. Westchnęła zrezygnowana. - To znowu ty, Potter? - Nie, to znowu nie ja. Znaczy to ja, ale nie Potter. - Severus? Wejdź. Profesor McGonnagal zgrabnym machnięciem różdżki otworzyła drzwi i do środka wszedł Severus Snape. Wyglądał nieswojo. Minerwa McGonnagal obdarzyła go pytającym spojrzeniem. - Mogę ci w czymś pomóc? Severus jakby wahał się przez chwilę. Wreszcie odezwał się: - Minerwo, czy mogę cię prosić o dyskrecję? Mam pewien problem i wolałbym, żeby sprawa nie rozniosła się za bardzo. - Cóż, powiedz o co chodzi. - Więc... Minerwo... Widziałaś może moje jaja? Minerwa wyraźnie poczerwieniała. - Severusie, Dumbledore toleruje fakt, że wieczorami miewasz gości, którzy zostają na noc, ale mnie do tego nie mieszaj. Severus zmarszczył brwi, starając się zrozumieć, o co jej chodzi. Postanowił upewnić się, że mówią o tym samym. - Minerwo, mam na myśli dwa smocze jaja, które Dumbledore powierzył mi na przechowanie do jutra. Jutro, czyli w Wielkanoc, miały zawisnąć w Wielkiej Sali jako dekoracja świąteczna. - Aaa. – Zrozumiała wreszcie Minerwa. – Nie, nie widziałam. Coś z nimi nie tak? - Nie wiem. Problem polega na tym, że ich nie ma. To znaczy może i są, ale ja nie wiem gdzie. - Severusie, chcesz powiedzieć że zgubiłeś TE jajka? - Po prostu staram się ustalić ich położenie. - Rozumiem, a co robiłeś wczoraj? - Lucjusz mnie odwiedził. Mina profesor McGonnagal mówiła „wiedziałam”. Severus poczuł się urażony. - Minerwo, nie patrz tak na mnie. Tym razem nie wypiliśmy dużo. - A świstak siedzi i zabija te zarazki. Pytałeś już Lucjusza, czy coś pamięta? - Tak. Nic nie pamięta. - Świetnie. Życzę owocnych poszukiwań. Severus był w swoim lochu. Pił kawę i zastanawiał się, gdzie mogły się podziać dwa ogromne smocze jaja. Wtem w jego kominku pojawiła się głowa profesor Sinistry. - Witaj, Severusie, co robisz? - Piję kawę. - Słabo cię słyszę, palisz trawę? - Nie, PIJĘ KAWĘ. - Aha. Bo wiesz, moje trzecie oko mi powiedziało, że szukasz dwóch smoczych jaj. I powiedziało, żebym ci się zaoferowała. Severus zakrztusił się. - Żebyś co? - Żebym ci pomogła. - Uf, usłuszałem „zaoferowała”. Więc wiesz coś o nich? - Ekhm, nie chciałabym być zbyt pochopna, ale Hagrid wiedział o tych jajkach. Severus wymownie westchnął. - To ja już nie mam więcej pytań. Severus bezceremonialnie wszedł do chatki Hagrida. W środku był Syriusz, Harry, Ron i Hermiona. Każde z nich miało przed sobą kieliszek z jajkiem (kurzym) i każde z nich bazgroliło na jajku jakieś wzorki. Severus nie był zachwycony tym zestawem. - Wczoraj zginęły mi dwa jaja. Smocze. Gdzie one są? Syriusz wyszczerzył się. - A co to ja? Wróżka? Słyszeliście? Severusowi jajka zginęły. Severus wziął głęboki oddech. Policzył do dziesięciu. - Gdzie jest Hagrid? - W ogródku. – Odpowiedziała Hermiona. Severus znalazł Hagrida bez trudu. Ale jakoś go to nie ucieszyło, bo w pobliżu Hagrida radośnie hasały dwa małe smoki. - Hagrid, czy to jest to, co pozostało z jaj do dekoracji, czy mi się wydaje? - Słucham? – Hagrid wyglądał jakby nie zrozumiał pytania. Pewnie nie tylko wyglądał. - Czy wczoraj zabrałeś z mojego lochu dwa jaja? Czy wykluły się z nich te smoki? - Tak. - Wiesz, że to miała być dekoracja w Wielkiej Sali? Hagrid wyglądał na zmieszanego. - No miała, ale poprosiłem Dumbledore’a i zmienił zdanie. Do dero... deko.. ozdoby będą kurze. Prawie jak smocze. - „Prawie”. A czy ktoś mógłby mnie o tym uprzedzić? - Eee, no przecież byłem wczoraj w lochach i mówiłem. - Więcej nie piję z Lucjuszem – mruknął Severus. - Słucham? – spytał Hagrid. - Nie, nic.
Koniec
reachel_riddle