L.J. Smith_Dark Visions1_Strange Power_[s17-19].doc

(49 KB) Pobierz

                           

 

 

 

 

                                 Dark Visions 1

                                 Strange Power

                                        

                                    L.J. Smith 

 

 

                              „Mroczne Wizje 1

                                   Dziwna Moc”

 

 

                     Tłumaczenie:

                                 LizziElizabetH

 

 

 

 

                                       Strony: 17- 19/80

 

 

 

 

     

   - W każdym razie było to trzy lata temu.- powiedział Rob.- Uciekł stamtąd po tym wszystkim, co się stało. Słyszałem, że uciekał z kraju do kraju. Wszędzie sprawiał kłopoty.

   - To okropne!- powiedział Lewis.- I my mamy mieszkać z nim przez rok?

   - A co z tobą? To całe centrum pomogło ci?- zapytała Anna patrząc na Roba.

   - Pewnie tak. Pomogli mi wykształtować to, co umiem zrobić teraz.

   - No właśnie: Co potrafisz robić?- Kaitlyn znacząco spoglądała raz na niego, raz na swoją nogę.

   - Potrafię uzdrawiać.- powiedział zwyczajnie blond włosy chłopak.- Potrafię tak jakby, kumulować energię, a potem wysyłać ją innym. Staram się pomagać.

Patrząc w jego oczy Kaitlyn, poczuła się dziwnie zawstydzona.

   - Jestem pewna, że to robisz.- powiedziała tonem, którym mówiło się: "dziękuję". Ale jakoś nie chciała, żeby inni wiedzieli co zaszło wcześniej pomiędzy nią a Robem.

Czuła się przy nim dziwnie zdezorientowana- tak na niego reagowała.

   - Jestem pewny, że to zrobimy.- powiedział Rob, znów zwyczajnie. Jego uśmiech był wymuszony, ale zaraźliwy, nieodparty.

   - Spróbujemy.- powiedziała Anna. Kait spojrzała na Lewisa, którego oczy właśnie się rozszerzyły. Czuła, że lubi Annę. Nie musiał ciężko pracować, żeby pomagać ludziom.

Lewis odkrząknął.- Nie chcę zmieniać tematu, ale czy... czy mógłbym wybrać sobie pokój? Podoba mi się... ten

Rob spojrzał na pokój, który wskazywał Lewis, poszedł wzdłuż korytarza i obejrzał pozostałe dwa pokoje. Potem posłał Lewisowi spojrzenie mówiące: chyba żartujesz.

Lewis zmarniał:

   - Ale tylko ten ma kablówkę. Potrzebuję MTV. I komputera i mojego stereo i...

   - To nie fair.- powiedział Rob.- Powinniśmy ustalić, że ten pokój będzie wspólny- żeby każdy mógł oglądać tu telewizję, nie na dole.

   - Ale co wtedy zrobimy?- dopytywał się Lewis.

   - Będziemy mieszkać w mniejszych pokojach. Po dwie osoby.- powiedział krótko Rob.

Kaitlyn i Anna spojrzały na siebie, uśmiechnęły się. Kait nie sprzeciwiała się, żeby mieszkać z Anną- aktualnie była zadowolona z tego powodu. To było tak, jakby miała siostrę.

   - Ale co z moim stereo i sprzętem?- jęczał Lewis.- Nie zmieści się w mniejszym pokoju, a zwłaszcza, kiedy będą tam dwa łóżka.

   - Dobrze.- powiedział niemiłosiernie Rob.- Przenieś je do wspólnego pokoju. Wszyscy będą mogli posłuchać muzyki. Dalej, musimy tu zrobić małe przemeblowanie!

 

 

      Gabriel zaczął cicho chodzić po pokoju i rozglądać się po pokoju kiedy tylko zamknęły się drzwi.

      Dokładnie lustrował każdy kąt, wliczając w to łazienkę i szafę. Pokój był wielki i luksusowy. I miał balkon. Zapewniał on szybką ucieczkę, kiedy tylko nadarzy się okazja.

Lubił to.

Opadł na królewskie łóżko i zaczął rozważać, co będzie robił przez resztę czasu.

Była tu, oczywiście, dziewczyna. Dziewczyna, której oczy i włosy były jak płomienie. Może być ciekawą rozrywką.

      Ale coś ścisnęło go w żołądku.

Wstał i znów zaczął przechadzać się po pokoju.

Był pewny, że będzie miał rozrywkę. Ten rodzaj dziewczyn musi być bardzo interesujący, będzie cię zachęcać, żebyś się włączył...

I, że to nigdy się nie zdarzy.

Nigdy, bo...

Myśli Gabriela obrały teraz inną drogę. Obok dziewczyny kręcił się on, ten, na którego miał mnóstwo powodów, żeby go nienawidzić... Kessler. Jego wolność była ograniczona- musiał wytrzymać z Kesslerem pod jednym dachem.

      Mógł zrobić Kesslerowi, co tylko chciał. Już o to zadba. Ale wtedy będzie musiał uciekać, żeby nie skończyć w więzieniu, do czasu skończenia dwudziestu pięciu lat. Kessler nie był tego wart- jeszcze nie.

      Już widział, jak się z nim drażni. Nie było to najgorsze miejsce. Jeśli wytrzyma rok, będzie bogaty. Z taką sumą mógł kupić sobie wolność. Mógł kupić wszystko, co chciał. Ale musiał poczekać.

      Kiedy testowali jego moce- wiedział o tym. Cokolwiek się stanie to będzie ich problem. Ich błąd.

Usiadł na łóżku. Było jeszcze wcześnie, ale był zmęczony. Zasnął w kilka minut.

 

 

      Kait razem z innymi zaczęła przesuwać meble, kiedy usłyszeli wołanie Joyce na obiad.

Kait lubiła uczucie, kiedy siedziała w wielkiej jadalni z pięcioma osobami przy stole- pięcioma, ponieważ Gabriel nie przyszedł. Ignorował ich, kiedy pukali do drzwi. Był on częścią wielkiej rodziny. Wszystko wydawało się dobrze układać. Wykluczając Marisol, która nie była zbyt rozmowna.

      Po obiedzie wrócili do meblowania. Było tu mnóstwo mebli do wyboru. Ustawianie ich w pokojach i na korytarzu, wydawało się łączyć każdy styl, jaki Kaitlyn kiedykolwiek widziała, albo wymyśliła.

Pokój Kaitlyn i Anny był już gotowy. Były w nim dwa pojedyncze łóżka, tania, drewniana biblioteczka, piękne krzesło z francuskiej Prowincji, wiktoriańskie biurko i lampa stojąca, która "zaatakowała" Kaitlyn w holu. Podobał jej się wystrój.

Łazienka pomiędzy dwoma małymi pokojami należała do dziewczyn- tak zarządził Rob.

   - Dziewczyny potrzebują łazienki bliżej, bardziej niż my.- powiedział do Lewisa, który tylko wzruszył ramionami. Chłopaki będą używać łazienki we "wspólnym pokoju".

Kaitlyn była szczęśliwa, kiedy wreszcie mogła iść spać. Światło księżyca wpadało przez okno za jej łóżkiem. Północne światło, pomyślała zadowolona.

      Anna oddychała spokojnie, śpiąc. Dawne życie Kaitlyn, w Ohio, wydawało się teraz odległe. Ucieszyła się z tego.

Jutro niedziela, myślała. Joyce obiecała pokazać im laboratorium. Potem może coś narysuję, albo możemy zwiedzić miasto. A w poniedziałek, pójdziemy do szkoły i będę miała przyjaciół.

      Co za wspaniały pomysł. Kait wiedział, że Anna i Lewis będą chcieli zjeść lunch razem. Miała nadzieję, że Rob też. A Gabriel... Nie martwiła się nim, ale...

Jej myśli dryfowały. Czuła niejasny niepokój do pana Zetes. Łatwo zapadła w sen.

 

      Nagle obudziła się. Jakaś postać stała przy jej łóżku. Kaitlyn nie mogła oddychać. Serce mocno jej waliło. Światło księżyca było za słabe- nie mogła dostrzec nic oprócz czarnej sylwetki. Nagle, bez wiedzy, pomyślała. Rob? Gabriel?

Światło tym czasem oświetliło postać. Kaitlyn mogła dostrzec aureolę z mahoniowych włosów i pełne usta Marisol.

   - Co się stało?- szepnęła.- Co ty tu robisz?

   - Musisz być ostrożna inaczej coś się stanie.- wysyczała Marisol. Jej oczy były jak dwie czarne dziury.

   - Co?

   - Uważaj, albo... coś się stanie. Myślisz, że jesteś mądra i sprytna, prawda? Więc jesteś lepsza od każdego.

Kaitlyn nie mogła nic powiedzieć.

   - Ale nie wiesz wszystkiego. To miejsce jest inne niż myślałaś. Widziałam rzeczy...- potrząsnęła głową i zaśmiała się szorstko.- Nie sprzeciwiaj się. Tak będzie dla ciebie lepiej.- urwała i nagle popatrzyła za siebie. Kaitlyn zobaczyła tylko czarny prostokąt, którym były drzwi, ale usłyszała tylko jakiś szmer na dole w holu.

   - Marisol, co...?

   - Zamknij się. Muszę już iść.

   - Ale...

Marisol wyszła. Chwilę później drzwi cicho się zamknęły.

 

      Następnego ranka Kaitlyn zapomniała o dziwnej wizycie. Obudziła się, gdy usłyszała dzwonek. Miała wrażenie, że jest późno. Spojrzała na zegarek przy łóżku. Była siódma trzydzieści, ale w Ohio była już po dziesiątej.

Anna usiadła na łóżku.

   - Dzień Dobry.- powiedziała uśmiechając się.

   - Dzień Dobry.- powiedziała Kaitlyn. Cieszyła się, że ma współlokatorkę.- Co to za hałas?

   - Nie wiem.- Anna podniosła głowę.

   - Idę sprawdzić.- Kaitlyn wstała i otworzyła drzwi łazienki. Teraz wyraźnie słyszała ten dźwięk. Niesamowity krzyk i odgłos muczenia.

Zapukała do drzwi prowadzących do pokoju Roba i Lewisa. Kiedy usłyszała: "Wchodź", otworzyła drzwi i rozejrzała się po pokoju.

Rob siedział na łóżku. Jego potargane złote włosy wyglądały jak grzywa lwa.

      Kaitlyn zauważyła, że jego klatka piersiowa była odkryta. Poczuła się dziwnie zszokowana.

W drugim łóżku spał Lewis.

      Nagle Kaitlyn zrozumiała, że ma na sobie tylko za długi T-shirt, do kolan. Nie wydawało jej się to normalne, żeby przychodzić do pokoju chłopaków w takim stroju.

Kaitlyn przypomniała sobie o powodzie tej wizyty i zaczęła rozglądać się dookoła w poszukiwaniu źródła hałasu. I wtedy je zobaczyła.

Była to porcelanowa krowa- zegarek. Wydawał okropne dźwięki. Był to krzyk Japończyka:

   - Wstawaj! Nie śpij już! Wstawaj!

Kaitlyn przeniosła spojrzenie z gadającego zegarka na Roba. Uśmiechnął się do niej tym swoim zaraźliwym uśmiechem- i nagle już wiedziała, że wszystko będzie dobrze.

   - To pewnie Lewisa.- stwierdziła Kaitlyn i zaczęła chichotać.

   - Fajne, prawda?- odezwał się Lewis. Jego głos tłumił koc.- Dostałem to od "Sharper Image".

   - Więc tego mam się spodziewać po moim współlokatorze?- powiedziała wesoło Kaitlyn.- Rannego muczenia?

Zaczęła się śmiać razem z Robem. Zdecydowała, że czas już iść.

      Kiedy drzwi się zamknęły, spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Nigdy nie spędzała przed lustrami za wiele czasu, ale teraz...

      Jej włosy były w nieładzie. Spadały jej na ramiona. Rude loki zakrywały jej czoło. Dziwne, pierścieniowate oczy popatrzyły na nią sarkastycznie.

Więc nie interesujesz się chłopcami, co? Zapytała samą siebie. Teraz będziesz musiała szczotkować włosy przed spotkaniem z nimi.

      Kaitlyn właśnie brała prysznic, kiedy przypomniała sobie nocną wizytę Marisol.

"Uważaj albo coś się stanie... To miejsce jest inne niż myślisz..."

Boże, to się naprawdę wydarzyło? Wydawało się być to tylko snem. Stanęła na środku łazienki. Jej cały dobry nastrój prysł.

Marisol zwariowała? Musiała lunatykować, czy coś w tym stylu. Zakradła się cicho do jej pokoju i stanęła nad łóżkiem.

Muszę komuś o tym powiedzieć, zdecydowała. Ale nie wiedziała komu. Jeśli powie o tym Joyce, Marisol może mieć kłopoty. A może ktoś taki jak... A co jeśli to wszystko było tylko snem?

Przez cały poranek i prysznic Kaitlyn rozważała czy to zdarzyło się naprawdę, czy Marisol naprawdę ją przed czymś ostrzegała. Przecież to niemożliwe, że z Instytutem jest coś nie tak.

Znalazła Marisol w kuchni, kiedy zeszła na dół. Pytania powróciły, a Kaitlyn chciała poznać na nie odpowiedź.

   - Marisol, możemy porozmawiać?- dziewczyna zmarszczyła brwi, kiedy nalewała sok pomarańczowy do dzbanka.

   - Jestem zajęta.

   - Musimy porozmawiać o zeszłej nocy.- kontynuowała Kait.

Marisol potrząsnęła głową:

   - Nie rozumiesz? To był tylko żart.

   - Żart?

 

 

 

 

 

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin