Bohaterowie_zawsze_przegrywaja.pdf

(147 KB) Pobierz
5959936 UNPDF
Tomasz Bilski, Bohaterowie zawsze przegrywają, http://www.escapemag.pl
Tomasz Bilski
Bohaterowie zawsze przegrywają
1
Tomasz Bilski, Bohaterowie zawsze przegrywają, http://www.escapemag.pl
Apeir o n Magazine
2
5959936.001.png 5959936.002.png
 
Tomasz Bilski, Bohaterowie zawsze przegrywają, http://www.escapemag.pl
Obudziło go ostre, wrześniowe słońce. Leżał na piasku jasnej, chłodnej plaży, a nad
jego głową przesuwały się siwe chmury, z rzadka odsłaniające błękit nieba. Bolała go głowa,
język był jak sucha gąbka, a szum szaroniebieskiego morza i wrzaski mew odbijały się
głośnym echem w ciężkiej głowie. Nie miał jednak na tyle siły i odwagi, aby się podnieść.
Nie wiedział jak znalazł się w tym odległym miejscu, ani, tym bardziej, skąd obok niego
wzięła się dziewczyna, która odwrócona do niego plecami, ubrana w czarną, krótką sukienkę
nachodzącą na niebieskie dżinsy i zwinięta w kłębek oddychała lekko, mrucząc przy tym
sennie pod nosem.
Spróbował sobie coś przypomnieć, cokolwiek, co naprowadziłoby go na to jak się tu
dostał. Zamknął oczy i przywołał najwcześniejsze wspomnienie z wczorajszej nocy.
Pub. Wieczór; nie pamiętał, które już piwo, czyli nie trzecie ani nie czwarte. Nawet
nie piąte. Rozmawiał z tą dziewczyną przy barze. Z tą samą, która leżała teraz obok niego.
- Chyba skądś się znamy? – Zaczął
Nie pamiętał, co odpowiedziała, nie pamiętał też jej twarzy; była jakby rozmazana.
Później wyszedł z nią z tego lokalu i poszli nad rzekę. Rozmawiali, nie bardzo pamiętał
o czym, chyba wspomniał coś o swojej dziewczynie, ale ona nie bardzo się tym przejęła.
Później pamiętał, że kupili szampana, ale nie otworzyli go. Planowali coś. Coś szalonego
i głupiego.
Następna przebitka, to dworzec PKP. Spory, przestronny budynek, prawie pusty o tak
późnej porze. Ich kroki i śmiechy odbijały się głośnym echem. Zatrzymali się przy tablicy
z rozkładem jazdy i próbowali coś z niej odczytać. Później kupił bilety i poszli na peron.
Pamiętał też ich przedział, niczym się niewyróżniający i siwego konduktora z olbrzymimi
bokobrodami. Na hasło „bileciki do kontroli” oboje wybuchli głośnym śmiechem.
Nadal nie widział jej twarzy, pamiętał jednak jak się śmiała. Usta szeroko otwarte
w dzikim śmiechu i oczy wpatrzone w niego, jakby sprawdzające czy jego też to tak śmieszy.
Wydało mu się to dziwnie znajome, na pewno już ktoś kiedyś śmiał się w ten sposób w jego
obecności. Ktoś, kogo znał wcześniej, tylko nie mógł sobie przypomnieć, kto to. To trochę jak
dejavu.
Z wciąż ciężką głową spojrzał na jej szczupłe plecy i zgrabną pupę. Głowy nie widział
wcale, była zapewne ułożona gdzieś na rękach, poza zasięgiem jego oczu. Mógł podnieść się
i po prostu spojrzeć na jej twarz; teraz przecież nie byłaby zamazana. Zamiast tego wbił
wzrok z powrotem w siwe, rażące niebo.
3
Tomasz Bilski, Bohaterowie zawsze przegrywają, http://www.escapemag.pl
Ociężałym ruchem ręki sięgnął do kieszeni po telefon. Był rozładowany, nie można
było sprawdzić nawet godziny. W końcu przemógł się i usiadł na piasku, wciąż nie patrząc na
twarz dziewczyny. Obejrzał się za siebie i zobaczył ścieżkę idącą przez lasek, zapewne
prowadzącą do miasteczka. Spojrzał na dziewczynę leżącą obok niego, jednak tak, aby nie
zobaczyć jeszcze twarzy. Później znowu zmierzył spojrzeniem ścieżkę i jeszcze raz
dziewczynę, i postanowił, że ją obudzi. Nachylił się nad jej twarzą, i już miał coś powiedzieć
- nie wiedział jeszcze co - kiedy nagle zamurowało go. Zamarł z głupkowato otwartymi
ustami, po plecach przeszły mu ciarki, a od morza zawiał chłodny wiatr. Obudziła się; pewnie
przez ten wiatr, spojrzała przed siebie i podniosła na rękach. Odwróciła głowę i zatopiła
spojrzenie w jego przerażonych oczach.
- Marek? – spytała jakby jeszcze przez sen, jakby nie widziała go jeszcze i chciała aby
nagle się pojawił.
- Iweta? – spytał z niedowierzaniem.
- A kogo się spodziewałeś? – usiadła naprzeciwko niego krzyżując nogi i przecierając
oczy. Nie miała makijażu, nic więc nie rozmazało się jej na twarzy. Nie potrzebowała zresztą
makijażu, jej gęste i wyraziste czarne brwi idealnie współgrały z ciemnymi oczami
i czarnymi, sięgającymi ramion prostymi włosami. Tyle jej wystarczyło, by być piękną. –
Strasznie wyglądasz. – powiedziała
- Domyślam się. – odpowiedział – Ty za to, jak zawsze, cudownie wpasowałaś się
w krajobraz.
Rozejrzała się. Wszędzie było szaro i ponuro, gdzieś dalej jakaś gazeta lub inny śmieć
tańczył z wiatrem i szumem morza, które wyglądałoby jak zamarznięte, gdyby nie to,
że wciąż się ruszało.
- Nie jestem aż taka… - wykonała nieokreślony ruch rękami, połączony z dziwnym
grymasem; jakby chciała pokazać mu na raz cały krajobraz i w tym geście zamknąć całą jego
głębię.
- Wiem – powiedział – to tylko taki żart… Chodźmy lepiej coś zjeść. I wypić. Przede
wszystkim wypić.
Wstali oboje i ruszyli w stronę ścieżki. Po drodze minęli pustą butelkę po ruskim
szampanie, takim za pięć, może sześć złotych. Marek zwrócił na nią uwagę, niemal się
zatrzymał, jakby zobaczył coś nierealnego, co kiedyś mu się przyśniło, ale naprawdę nie
istniało; ona jednak poszła niewzruszona dalej.
4
Tomasz Bilski, Bohaterowie zawsze przegrywają, http://www.escapemag.pl
***
Przemierzali szary chodnik smutnego, nadmorskiego miasteczka. Mijali tabliczki
informujące o wolnych pokojach i nieliczne samochody posezonowych, weekendowych
turystów. Szli szybko w stronę położonej na rogu knajpy z ogródkiem od strony morza.
Marek trzymał w ręku litrowy kartonik soku i popijał co parę kroków. Po chwili siedzieli już
przy jednym ze stolików; mewy piszczały nieznośnie, leniwie przesuwając się pod, nieco już
rzadszymi chmurami, wiatr wciąż był chłodny, ale było w tym coś miłego, orzeźwiającego.
Podszedł kelner.
- Co podać? – rzucił niedbale zanim jeszcze dotarł do ich stolika.
- Dla mnie piwo i coś do żarcia – powiedział – A dla ciebie?
- Dla mnie to samo.
- Co podać do jedzenia? Tak, wie pan, konkretnie.
- Nie wiem. Zależy, co macie. – powiedział i napił się soku.
- Różnie rzeczy mamy… – powiedział kelner krzywiąc się przy tym, jakby myślenie
sprawiało mu potworny ból – Ale ludzie zazwyczaj biorą rybę z rusztu z frytkami.
Przez chwilę patrzyli po sobie w milczeniu.
- Niech będzie – powiedziała.
Marek sięgnął do kieszeni po napoczęte opakowanie z lekami przeciwbólowymi
i wziął jedną pigułkę. Popił sokiem.
- To już trzecia – powiedziała – nie przesadzasz? Takie tabletki strasznie psują
organizm.
- Tak? – spytał po czym wziął jeszcze jedną tabletkę i popił resztką soku. Spojrzał jej
w oczy i oczekiwał reakcji. Zaśmiała się trochę sztucznie i wbiła wzrok w biały, plastikowy
stolik.
- Nic się nie zmieniłeś – powiedziała – Przez te trzy lata nic, a nic.
- Ty też nie.
- Skąd wiesz? – spytała – Nie udawaj, że pamiętasz cokolwiek z wczoraj. Byłeś zalany
jak nigdy wcześniej. Bardziej może tylko, kiedy mnie poznałeś, ale wtedy mniej ci było
trzeba.
- Dobrze – spróbował się uśmiechać, nigdy jednak nie umiał udawać, że się uśmiecha
i zawsze wychodziło to jeszcze smutniej niż gdyby w ogóle się nie uśmiechnął – Nic nie
pamiętam. Nie bardzo wiem, jak to się stało, że tu jestem, a już tym bardziej, że jestem tu
z tobą. Może to, że zalałem się jak nigdy rzeczywiście jest jakimś wyjaśnieniem; nie raz
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin