Przeciwko dekadenckim konserwatystom.docx

(17 KB) Pobierz

Przeciwko dekadenckim konserwatystom

Słynna zasada lekarska Hipokratesa głosi: contraria contrariis curantur - przeciwne leczy się przeciwnym. Często jednak jest tak, że przesadne trzymanie się tego medycznego prawidła polegające na znacznym przedawkowanie leków prowadzi do skutków dokładnie odwrotnych z zamierzonymi, drastycznie pogarsza tylko stan zdrowia chorego i wydłuża czas jego kuracji. Wielka, duchowa choroba jaka ogarnęła świat wskutek rewolucji francuskiej wywołała na przestrzeni ostatnich dwustu lat silną falę sprzeciwu całkiem sporego grona duchownych i świeckich intelektualistów, których wspólną reakcję zwykliśmy zgodnie określać pod szyldem "kontrrewolucja". Niestety, analogicznie w stosunku do metod leczenia alopatycznego, wielu XIX i XX - wiecznych szermierzy kontrrewolucji w swej intelektualnej krucjacie przeciwko fartuszkowym racjonalistom częstokroć nie zachowywało należytej troski o właściwą kalibrację swych argumentów. Ich początkowo małe i niedostrzegalne błędy filozoficzne stały się olbrzymimi na końcu, w swej antyrewolucyjnej zapalczywości nierzadko poczęli kruszyć kopie o potępione już dawno temu przez Kościół doktryny, mimowolnie zbliżając się na pozycje będące zaczynem herezji protestanckiej, a tym samym do prawdziwych korzeni rewolucji francuskiej, której spuściznę obrali przecież jako cel swojej walki. Wystarczy nam tutaj jako przykład wymienić choćby Ludwika Bonalda, La Mennais'a, ks.Bautain'a czy w wieku XX arcyheretyka Mikołaja Gomeza Davilę. Zestawienie tych nazwisk nieodparcie skłania do przywołania jakże adekwatnego w stosunku do ich postawy cytatu z kart "Wyznań" św.Augustyna, odnoszącego się do źródeł upadku manichejczyków, którzy "pragnąc zgłębić korzenie zła sami dogłębnie nim przesiąkli."

Fatalne błędy niegdysiejszych myślicieli z szeroko pojętego obozu kontrrewolucji, którzy w ferworze walki z rewolucją oddalili się znacznie od zdrowej doktryny katolickiej, niestety co jakiś czas odgrzewane są przez współczesnych nam narwanych młodzieniaszków czy nieodpowiedzialnych historyków idei, którzy zapalają fałszywymi ideami młode, nieukształtowane jeszcze umysły, wywołując tym samym duchowe spustoszenie i dekadencję w obozie katolickim i konserwatywnym. Czas najwyższy postawić im tamę. Przyjrzyjmy się więc dwóm monstrualnym błędom rewolucji francuskiej i jeszcze fatalniejszej reakcji przeciwko tymże błędom w szeregach XIX wiecznej kontrrewolucji.

Kult rozumu

Bezbożność rewolucji francuskiej osiąga swój punkt kulminacyjny w kuriozalnej czci oddawanej rozumowi ludzkiemu poprzez ustanowienie oficjalnej "religii rozumu". Oświeceniowi szaleńcy wygłaszają na cześć rozumu peany, ustanawiają święto Rozumu, z katedry Notre Dame usuwają wizerunek krzyża a w jego miejsce na głównym ołtarzu usadawiają aktorkę mającą symbolizować boginię rozumu. Ten groteskowy, bałwochwalczy kult prowadzi jednak w istocie tylko do uśmiercenia najwyższej władzy duchowej człowieka, gdyż u jego podwalin leży pragnienie "uwolnienia" rozumu od obiektywnej prawdy czyli de facto jego zniewolenie w najwyższym stopniu. Pycha racjonalistów skłaniała ich do negacji istnienia wszelkiego wyższego autorytetu ponad rozum ludzki (co jest zupełnie sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem), ale tym sposobem oszukiwali oni tylko samych siebie determinując możność poznania do świata materii, do metod nauk przyrodniczych. Jest więc ciekawym paradoksem, że właśnie głosiciele kultu rozumu stali się tym samym największymi głupcami, gdyż jak mówi Pismo św. "Ludzie wszyscy są nikczemni, w których nie masz znajomości Bożej, i z tych rzeczy drobnych, które widzą, nie mogli zrozumieć Tego, który jest; ani przypatrując się sprawom, obaczyli ktoby był sprawcą" (Ks.Mądr.XIII,1). Tę niedorzeczność racjonalistów, obłąkańczy kult rozumu oraz ich intelektualną ślepotę wybornie uchwycił nasz poeta Wiktor Gomulicki w wierszu Dzieło i autor: "tylko pychą dusza chora mogła czcić dzieło - a nie znać Autora". Istnienia Boga domaga się bowiem sam rozum, wiara jest postulatem rozumu, zaś racjonalizm i ateizm są natomiast tylko wyrazem przewrotnej, błazeńskiej woli człowieka, która ślepo podąża za przemijającymi dobrami tego świata. Dzieję się tak dlatego, gdyż im więcej człowiek schlebia swym namiętnością tym bardziej jego intelekt staje się otępiały i obojętny na wszelkie rozumowe argumenty, zwłaszcza rozumowe dowody istnienia Boga. Jest więc zupełnie zrozumiałe, że wola, która poddaje się ludzkim namiętnościom przestaje coraz bardziej zwracać uwagę na prawdy rozumowe, a głównie prawdy religijne, które przecież namiętnościom stawiają wyraźny opór. Ks.S.Bartynowski ujmuje to w sposób następujący: "ponieważ prawda, że istnieje najsprawiedliwszy Sędzia, który każdą niegodziwość w swoim czasie odpowiednio ukarze, jest źródłem niepokojów i gorzkich wyrzutów sumienia - przeto kto namiętności ulega, z natury swej odwraca umysł od wszelkich myśli o Bogu, a wielkie wyrzuty sumienia chciałby przytłumić wmawianiem w siebie, że Bóg karzący nie istnieje. Jak skazaniec pragnąłby usunąć kodeks karny, a przynajmniej sędziego, który ma nań wyrok wydać, tak samo człowiek niemoralny drży naprzód przed wyrokiem najsprawiedliwszego Sędziego, chciałby więc, żeby ten Sędzia nie istniał. Stąd to powiada św. Augustyn: "świat nie byłby niewierzącym, gdyby nie był nieczystym i odwrotnie, największe dowody niemoralności znajdujemy wśród ateistów." Tutaj tkwi zasadnicza przyczyna dla której racjonaliści zagłuszają wszelkie dowody rozumowe domagające się konieczne istnienia Boga. Negują możność poznania prawdy, gdyż pociąga ona za sobą bardzo dalekosiężne konsekwencje. Nie chcą znać tych konsekwencji tylko dlatego, gdyż są one dla nich nader katastrofalne. Pragną więc zniszczyć zgodną harmonię między rozumem i wiarą, okaleczyć naturę (rozum), aby łaska nie mogła na nim budować mostu między stworzeniem a Stwórcą. To nie intelekt ale przewrotna, głucha i ślepa na rozumowe argumenty wola stanowi kamień węgielny doktryny racjonalistów, gdyż jak spostrzegł to sam Franciszek Bacon: "ci tylko w Boga nie wierzą, którzy mają w tym interes, aby Boga nie było." Racjonalizm jest więc, podobnie jak romantyzm nurtem czysto woluntarystycznym, gdzie wola człowieka zwraca się do porządku materialistycznego, zmysłowego wbrew temu, co narzuca się intelektowi siłą swej oczywistości.

Niestety wielu kontrrewolucjonistów jak Bonald czy La Mennais zamiast wytoczyć wojnę racjonalizmowi w oparciu o zdrową naukę Kościoła ruszyło do walki za pomocą zupełnie niedorzecznych haseł i twierdzeń. Doszli oni bowiem do wniosku, że skoro rewolucja postuluje kult rozumu to oni głosić będą coś dokładnie o 180 stopni przeciwnego: pogardę, ośmieszenie, awersję i wstręt dla rozumu. Tak z deszczu racjonalizmu wpadli pod rynnę równie niedorzecznej herezji jaką jest irracjonalizm. Ich program bardzo trafnie streszcza fragment listu La Menniasa do Józefa de Maistre'a w którym czytamy: "odkąd rozum ogłosił wszechwładnym panem, trzeba wprost wystąpić przeciwko niemu." W odpowiedzi na racjonalizm powstaje zaczyn herezji fideizmu i romantyzmu. Jeden z prekursorów tych błędów ks.Bautain już w 1840 roku staje przed Trybunałem św. Inkwizycji, gdzie zmuszony zostaje odwołać swe herezje będące w istocie tylko echem nauk Marcina Lutra poprzez złożenie podpisu pod sześcioma tezami katolickimi, stwierdzającymi m.in. zdolność rozumu do udowodnienia z całą pewnością podstawowych prawd, na których opiera się religia chrześcijańska tj. istnienia Boga i wiarygodności Objawienia oraz właściwej relacji intelektu do wiary, stanowiącej że rozum poprzedza wiarę i doń prowadzi.

Warto jednak szczególnie zwrócić uwagę na fakt, że nienawiść do rozumu, wojnę jaką wytoczyli mu romantyczni kontrrewolucjoniści zaprowadziła ich na pozycje czysto luterańskie. Ich antyintelektualne tyrady niczym nie różnią się od postulatów niemieckiego herezjarchy, dla którego rozum to "diabelska k..., którą należy zdeptać nogami i zniszczyć jej mądrość". Dziś pokłosie tych luterskich, woluntarystycznych błędów jest prawdziwą plagą pewnych kręgów konserwatywnych nie tylko w naszym kraju, które bezrefleksyjnie wchłaniają wszystko czego dostarcza im historia idei okresu porewolucyjnego. Błędy te zabijają wiarę u samym jej korzeni, prowadzą do zlekceważenia i zobojętnienia wobec rzeczywistości, wobec obiektywnego porządku rzeczy, czyli są zasadniczą przyczyną sprawczą dalszego pomyślnego pochodu rewolucji (lewicy) w dzisiejszych czasach, któremu nigdy nie będzie zdolna postawić skutecznej zapory rzesza lewitujących w chmurach legitymizmu błędnych rycerzy, przesiąknięta subiektywizmem, romantyzmem, nastawiona na zaspokajanie swych uczuciowych i estetycznych doznań garstka szaleńców.

Antropocentryzm

Rewolucja francuska ubóstwiła człowieka, Deklaracja Praw Człowieka przyznała temu "śmiertelnemu bożkowi" prawa do błędu: wolność słowa, myśli, religii, etc., ogłosiła wbrew nauce katolickiej, że jego godność jest niezbywalna, gdyż wynika z samego fakt bycia człowiekiem. A skoro mamy prawa człowieka, to przecież niemożliwe aby istniało wieczne piekło: to sprzeczne z prawami człowieka i jego ontyczną godnością, aby człowiek mógł smażyć się w piekle. Skoro nie ma skutków, nie może być też przyczyny. Nie ma piekła więc nie może być mowy także o grzechu. Jeśli nie ma grzechu, to człowiek musi być dobry. Jan Jakub Rousseau pisze: "nie mogę oprzeć się swoim skłonnościom, ale nie jestem zły, jestem dobry wobec Ciebie, Boże, jestem dobry z natury."

Niestety w walce z kultem człowieka, z rewolucyjnym pojęciem jego godności wielu kontrrewolucjonistów posunęło się również zbyt daleko, radykalnie wyolbrzymiając dyskredytację człowieka i jego naturę, dokładnie jak w powyżej omówionym przypadku mimowolnie zapędzili samych siebie do kacerskiego obozu lutrów. Błędom tym hołdował m.in. Józef de Maistre, a nieco później, skądinąd znakomity myśliciel hiszpański Juan Donoso Cortes, który z tych właśnie przyczyn otarł się nawet o Trybunał św. Oficjum. Skoro rewolucja francuska głosiła antropocentryzm, negowała grzech pierworodny, opiewała dobroć natury ludzkiej, niektórzy kontrrewolucjoniści postanowili dać temu kontrę poprzez totalną kontestację godności człowieka, przejaskrawiając jego grzeszność i nikczemność, starając się dowieść całkowitego zepsucia natury ludzkiej. Tym samym wpadli w fatalną pułapkę, gdyż dokładnie ten sam błąd jest zasadniczym pierwiastkiem doktryny luterańskiej, według której człowiek jest zły ze swej natury, grzech pierworodny zupełnie i nieodwracalnie zniszczył naszą naturę. Dla Lutra sakrament chrztu nie zmazuje grzechu pierworodnego lecz tylko go zakrywa. Stąd słynne trzy sole heretyków: sola fide, sola gratia, sola scriptura. Nie ma tu miejsca na świętość, na dobre uczynki, skuteczną walkę z grzechem, postęp w cnotach, wzrastanie w miłości Boga, czyli wszystko co składa się na życie nadprzyrodzone duszy. Wbrew herezji luterańskiej Kościół katolicki uczy bowiem, że grzech pierworodny nie zniszczył całkiem naszej natury lecz istotnie ją zranił. To jest fundamentalne rozróżnienie, gdyż jeśli byłoby inaczej, nie moglibyśmy mówić o życiu w stanie łaski uświęcającej, świętości czy praktykowaniu cnót. W istocie nikt wówczas nie mógłby być zbawionym. Podobnie jest z pojęciem godności człowieka, której nauka katolicka nie wyprowadza z ontycznego statusu stworzenia, lecz widzi ją tylko w naszym współuczestnictwie w nadprzyrodzonym życiu Boga. Prawdziwa godność człowieka wynika tylko z posiadania przez nas stanu łaski uświęcającej.

Skutki dokonywanej z błędnych pozycji na przestrzeni ostatnich stuleci krytyki antropocentryzmu, do dziś dnia zakotwiczone są mocno w szeroko pojętym obozie konserwatywnym i przynoszą niemniej niepożądane owoce jak fideistyczne tłumienie rozumu. Przyczyniają się bowiem najczęściej do braku miłości bliźniego, braku poszanowania dla innych osób a zarazem wprowadzają letniość i obojętność w rozwoju duchowym człowieka.

"Nie wszystko złoto co się z świeci" drodzy reakcjoniści. Wchłonięta przez umysły wielu XIX - wiecznych szermierzy kontrrewolucji luterańska trucizna i do dziś nieustanna jej recepcja w kolejnych pokoleniach to nie wydumane zagadnienie odpowiednie dla akademickich sporów ale realny problem tu i teraz, prawdziwe źródło duchowej zgnilizny na prawicy, dekadencji, pesymizmu i zwątpienia. Corruptio optimi pessima!

Łukasz Kluska

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin