Taniec ze Smokami cz II - George R.R. Martin.txt

(1312 KB) Pobierz
George R.R. Martin





TANIEC ZE SMOKAMI


Część II

Przełożył Michał Jakuszewski





Ebooks4You.pl


Wydawnictwo Zysk i S-ka 2012




Tę książkę poświęcam swym fanom

takim jak Lodey, Trebla, Stego, Pod

Caress, Yags, X-Ray i Mr. X,

Kate, Chataya, Mormont, Mich,

Jamie, Vanessa, Ro,

Stubby, Louise, Agravaine,

Wert, Malt, Jo,

Mouse, Telisiane, Blackfyre,

Bronn Stone, Coyote’s Daughter

i cała reszta szaleńców ze stowarzyszenia

Brotherhood Without Banners.

twĂłrcom fanowskich stron internetowych:

Eliowi i Lindzie, lordom Westeros,

Winterowi i Fabiowi z WIC

oraz Gibbsowi z Dragonstone,

który dał początek temu wszystkiemu

ludziom z Asshai w Hiszpani ,

którzy zaśpiewali nam o niedźwiedziu i dziewicy cud,

cudownym fanom z WĹ‚och,

ktĂłrzy dali mi tak wiele wina,

czytelnikom z Finlandi , Niemiec.

Brazyli , Portugali , Francji, Holandi

i wszystkich innych odległych krajów,

w których czekaliście na ten taniec

a także wszystkim przyjaciołom i fanom,

których jeszcze nie spotkałem.

Dziękuję za cierpliwość.



KSIÄ„Ĺ»Ä WINTERFELL

Kominek wypełniał zimny czarny popiół, komnatę ogrzewały wyłącznie świece. Gdy tylko ktoś

otworzył drzwi, ich płomienie kołysały się i drżały. Panna młoda również dygotała. Ubrali ją w

białą wełnianą suknię ozdobioną koronkami. Rękawy i gorsecik obszyto słodkowodnymi

perłami, a na nogach miała pantofelki z jeleniej skóry, ładne, ale niezbyt ciepłe. Twarz

dziewczyny była blada i bezkrwista.

Lico wyrzeźbione z lodu - pomyślał Theon Greyjoy, narzucając jej na ramiona obszyty futrem

płaszcz. Trup zagrzebany w śniegu.

- Pani. JuĹĽ czas.

Za drzwiami grała muzyka, lutnia, dudy i bęben.

Panna młoda uniosła wzrok. Jej brązowe oczy lśniły w blasku świec.

- Będę dla niego dobrą i w... wierną żoną. S... sprawię mu przyjemność i urodzę synów.

Zobaczy, że będę dla niego lepszą żoną niż prawdziwa Arya.

Takie słowa mogą cię kosztować życie albo nawet więcej. Tę lekcję przyswoił sobie jako

Fetor.

- JesteĹ› prawdziwÄ… AryÄ…, pani. AryÄ… z rodu StarkĂłw, cĂłrkÄ… lorda Eddarda, dziedziczkÄ…

Winterfel . - Jej imię, musiała się dowiedzieć, jak ma na imię. - Aryą Wszędobylską. Siostra zwała

cię Aryą o Końskim Pysku.

- To ja wymyśliłam to przezwisko. Miała długą końską twarz. Nie taką jak moja. Ja byłam

ładna. - Z jej oczu wreszcie popłynęły łzy. - Nigdy nie byłam piękna jak Sansa, ale wszyscy

mówili, że jestem ładna. Czy lord Ramsay też tak myśli?

- Tak - skłamał. - Tak mi powiedział.

- Ale on wie, kim jestem. Kim naprawdÄ™ jestem. WidzÄ™ to, kiedy na mnie patrzy. WidzÄ™ w

nim mnóstwo gniewu, nawet gdy się uśmiecha, ale to nie moja wina. Mówią, że on lubi

zadawać ból.

- Pani, nie powinnaś słuchać takich... kłamstw.

- Mówią, że cię okaleczył. Twoje ręce i...

Zaschło mu w ustach.

- Za... zasłużyłem na to. Rozgniewałem go. Nigdy nie wolno ci go rozgniewać. Lord Ramsay

to... słodki i dobry człowiek. Jeśli go zadowolisz, będzie dla ciebie miły. Musisz być dobrą żoną.

- Pomóż mi. - Złapała się go kurczowo. - Proszę. Patrzyłam na ciebie, jak bawiłeś się mieczem

na dziedzińcu. Byłeś taki przystojny. - Gdybyśmy uciekli, mogłabym zostać twoją żoną albo...

albo twoją... twoją kurwą... co tylko byś zechciał. Byłbyś moim mężczyzną.

Theon wyrwał rękę z uścisku.

- Nie... nie jestem mężczyzną. - Mężczyzna by jej pomógł. - Po prostu... po prostu bądź Aryą,

bądź jego żoną. - Jeyne. Nazywa się Jeyne Poole i musi czuć ból. Muzyka stawała się coraz

bardziej natarczywa. - Już czas. Otrzyj łzy z oczu. - Ma brązowe oczy. Powinny być szare. Ktoś to

zauważy. Ktoś sobie przypomni. - Świetnie. A teraz się uśmiechnij.

Dziewczyna spróbowała to zrobić. Jej drżąca warga uniosła się i znieruchomiała, odsłaniając

zęby. Są białe i ładne - pomyślał. Ale jeśli go rozgniewa, to wkrótce się zmieni. Kiedy otworzył

drzwi, trzy z czterech świec zgasły. Poprowadził pannę młodą we mgłę, gdzie czekali weselni

goście.

- Dlaczego ja? - zapytał, gdy lady Dustin poinformowała go, że musi poprowadzić pannę

młodą do ślubu.

- Jej ojciec nie żyje i wszyscy bracia też. Matka poległa w Bliźniakach. Stryjowie i wujowie

zaginęli, nie żyją albo są w niewoli.



- Nadal ma brata. - Nadal ma trzech braci. - Jon Snow służy w Nocnej Straży.

- To przyrodni brat z nieprawego łoża, w dodatku związany przysięgą z Murem. Byłeś

podopiecznym jej ojca, kimś najbliższym żyjącego kuzyna. Wypada, byś to ty poprowadził ją do

ślubu.

Kimś najbliższym żyjącego kuzyna. Theon Greyjoy wychowywał się z dziećmi lorda Eddarda.

Rozpoznałby fałszywą Aryę. Jeśli potwierdzi tożsamość podstawionej przez Boltonów

dziewczyny, północni lordowie, którzy zgromadzili się w Winterfel , by być świadkami ślubu, nie

będą mieli podstaw, aby kwestionować jej prawowitość. Stoutowie i Slate’owie, Kurwistrach

Umber, swarliwi Ryswel owie, ludzie HornwoodĂłw i kuzyni CerwynĂłw, gruby lord Wyman

Manderly... żaden z nich nie znał córek Neda Starka nawet w połowie tak dobrze jak on. Nawet

jeśli niektórzy mieli jakieś wątpliwości, z pewnością okażą wystarczająco wiele rozsądku, by

zachować je dla siebie.

Wykorzystują mnie jako zasłonę dla oszustwa, nadają swemu kłamstwu moją twarz. Roose

Bolton kazał mu znowu ubrać się jak lord po to, by mógł odegrać swą rolę w tej komedianckiej

farsie. Gdy już będzie po wszystkim, gdy odbędą się ślub i pokładziny fałszywej Aryi, Bolton nie

będzie więcej potrzebował Theona Sprzedawczyka.

- Jeśli dobrze się nam przysłużysz w tej sprawie, po pokonaniu Stannisa zastanowimy się, jak

najlepiej przywrócić ci siedzibę twojego pana ojca - obiecał jego lordowska mość swym cichym

głosem, stworzonym do kłamstw i szeptów. Theon nie wierzył w ani jedno jego słowo. Zatańczy

dla nich ten taniec, poniewaĹĽ nie ma wyboru, ale potem... Potem odda mnie Ramsayowi -

pomyślał. A on zabierze mi jeszcze kilka palców i znowu zrobi ze mnie Fetora. Chyba że bogowie

będą łaskawi, Stannis Baratheon uderzy na Winterfel i wyrżnie wszystkich, wliczając jego. To

najlepsze, na co mógł liczyć.

O dziwo, w bożym gaju było cieplej. Poza jego granicami Winterfel pokrywała twarda biała

skorupa. Na zdradzieckich ścieżkach zalegała gołoledź, a pokrywający fragmenty wybitych szyb

Szklanych Ogrodów szron lśnił w blasku księżyca. Pod murami nagromadziły się zaspy brudnego

śniegu wypełniające wszystkie nisze i zagłębienia. Niektóre były tak wysokie, że całkowicie

zasłaniały ukryte za nimi drzwi. Pod śniegiem krył się szary popiół i zwęglone fragmenty, a tu i

ówdzie również poczerniała belka albo sterta kości nadal ozdobiona strzępkami skóry i włosów.

Sople długie jak kopie zwisały z blanków i otaczały wieże na kształt sztywnej białej brody. W

bożym gaju ziemi nie skuł jednak lód, a z gorących stawów buchała para, ciepła niczym oddech

niemowlęcia.

Pannę młodą obleczono w biało-szary strój. Te same kolory nosiłaby prawdziwa Arya, gdyby

pożyła wystarczająco długo, by wyjść za mąż. Theon wdział czarno-złoty płaszcz, spięty na

ramieniu prostym ĹĽelaznym krakenem, wykutym dla niego przez kowala z Barrowton. Pod

kapturem kryły się jednak rzadkie białe włosy, a cerę miał szarawą jak starzec. Wreszcie

zostałem Starkiem - pomyślał. Przeszedł przez kamienny łuk drzwi, prowadząc pod rękę pannę

młodą. Wokół ich nóg tańczyły kosmyki mgły. Drżący werbel bębna brzmiał jak bicie serca

dziewicy, a dudy wabiły ich wysokimi, słodkimi tonami. Na ciemnym niebie unosił się sierp

księżyca, przypominający oko spoglądające przez jedwabną zasłonę.

Theon Greyjoy znał ten boży gaj. W dzieciństwie puszczał tu kaczki na zimnym czarnym

stawie pod czardrzewem, ukrywał swe skarby w dziupli starego dębu i polował na wiewiórki z

łukiem własnej roboty. Gdy był już większy, moczył w gorących źródłach siniaki, których się

nabawił, ćwicząc na dziedzińcu z Robbem, Jorym i Jonem Snow. Wśród kasztanowców, wiązów i

żołnierskich sosen znajdował miejsca, w których mógł się ukryć, gdy chciał być sam. Tam

właśnie po raz pierwszy pocałował dziewczynę. Później inna dziewczyna zrobiła z niego

mężczyznę na podartej kołdrze w cieniu wysokiego szarozielonego drzewa strażniczego.

Nigdy jednak nie widział bożego gaju takiego, jaki był teraz, szarego i upiornego,

wypełnionego ciepłą mgłą, unoszącymi się w powietrzu światłami oraz szeptami dobiegającymi



zewsząd i znikąd. Z gorących źródeł buchała para. Ciepłe opary wydobywające się z ziemi

spowijały pnie drzew swym wilgotnym tchnieniem i wspinały się po murach, zaciągając szare

zasłony na wychodzących na boży gaj oknach.

Było tu coś w rodzaju ścieżki, kręta wąska dróżka wyłożona spękanymi omszałymi

kamieniami, ledwie widoczna pod naniesioną przez wiatr ziemią i spadłymi z drzew liśćmi.

Grube brązowe korzenie wyłażące spod nich czyniły ją zdradziecką. Poprowadził tą ścieżką

pannę młodą. Jeyne. Nazywa się Jeyne Poole i musi czuć ból. Nie wolno mu tak myśleć. Gdyby

to imię wyrwało mu się z ust, mogłoby to go kosztować palec albo ucho. Szedł powoli, uw...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin