BOSKA MATRYCA
Łącząc naukę, cuda i wiarę
Gregg Braden
Wprowadzenie 9
Część I: Odkrywanie Boskiej Matrycy: Tajemnica,
która łączy wszystko 29
Rozdział I: Pytanie: Co jest w przestrzeni pomiędzy rzeczami?
Odpowiedź: Boska Matryca 31
Rozdział II: Burzenie paradygmatu:
Eksperymenty, które wszystko zmieniają 70
Część II: Pomost pomiędzy wyobraźnią a rzeczywistością:
Jak działa Boska Matryca 97
Rozdział III: Czy jesteśmy biernymi obserwatorami
czy potężnymi twórcami? 99
Rozdział IV: Raz połączeni, połączeni na zawsze:
Życie w holograficznym wszechświecie 145
Rozdział V: Kiedy tutaj jest tam, a potem jest teraz:
Przeskakując czas i przestrzeń w Matrycy 170
Część III: Przekazy Boskiej Matrycy: Życie, miłość
i uzdrowienie w kwantowej świadomości 187
Rozdział VI: Wszechświat do nas mówi:
Przekazy Boskiej Matrycy 189
Rozdział VII: Czytając w zwierciadłach naszych związków:
Przekazy od nas samych 213
Rozdział VIII: Pisanie na nowo kodu rzeczywistości:
20 kluczy do świadomej kreacji 252
Podziękowania 268
Wszelka materia powstaje i istnieje jedynie przy pomocy pewnej siły...
Musimy uznać istnienie poza tą siłą świadomego i inteligentnego umysłu.
Ten umysł jest matrycą wszelkiej materii.
Max Planck, 1944
Tymi słowami Max Planck, ojciec teorii kwantowej,
opisał uniwersalne pole energii, które łączy całe dzieło stworzenia: Boską Matrycę.
Mam jedną małą kroplą wiedzy w mojej duszy.
Pozwól jej rozpuścić się w Twoim oceanie.
- Rumi
-
Boska Matryca jest naszym polem. Jest także wszystkim w naszym świecie. Jest nami i wszystkim, co kochamy, czego nienawidzimy, co tworzymy i czego doświadczamy. Żyjąc w Boskiej Matrycy, jesteśmy artystami wyrażającymi nasze najgłębsze pasje, lęki, marzenia i pragnienia poprzez esencję tajemniczego kwantowego płótna. Ale my jesteśmy zarówno tym płótnem, jak i obrazami na płótnie. Jesteśmy zarówno farbami, jak i pędzlami.
W Boskiej Matrycy jesteśmy naczyniem, w którym istnieją wszystkie rzeczy, pomostem między kreacjami naszych wewnętrznych i zewnętrznych światów, a także lustrem pokazującym nam to, co stworzyliśmy.
Ta książka została napisana dla tych z was, którzy tęsknią za zbudzeniem mocy swych największych pasji i najgłębszych aspiracji. W Boskiej Matrycy jesteście zarówno nasieniem cudu, jak i samym cudem.
Podejdźcie do krawędzi.
Moglibyśmy spaść.
Podejdzie do krawędzi.
Jest za wysoko!
I podeszli.
A on pchnął.
I pofrunęli.
Te słowa pokazują nam piękny przykład mocy, jaka nas oczekuje, gdy pozwolimy sobie zaryzykować przygodę poza granicami tego, co, jak wierzyliśmy, było zawsze prawdą w naszym życiu. W tym krótkim dialogu współczesnego poety Christophera Logue'a grupa nowicjuszy staje przed doświadczeniem, które bardzo się różni od tego, czego oczekiwali . Zamiast znaleźć się nad krawędzią, dzięki zachęcie swego nauczyciela znajdują się poza nią w sposób jednocześnie zaskakujący i dodający mocy. Na tym dziewiczym, niezbadanym terytorium doświadczają siebie w nowy sposób i w swoim odkryciu odnajdują nową wolność.
Z całym szacunkiem, kolejne strony tej książki są jak zbliżanie się nowicjusza ku krawędzi. Opisują istnienie pola energii - Boskiej Matrycy - które dostarcza zbiornika i jest jednocześnie pomostem oraz zwierciadłem dla wszystkiego, co powstaje pomiędzy światem wewnątrz nas a światem zewnętrznym. Fakt, że to pole istnieje we wszystkim, od najmniejszych cząsteczek kwantowego atomu po odległe galaktyki, których światło właśnie dociera do naszych oczu, i we wszystkim, co jest pomiędzy, zmienia to, w co wierzyliśmy na temat naszej roli w akcie stworzenia.
Dla niektórych z was to, co przeczytacie, będzie nowym i bardzo odmiennym sposobem myślenia o tym, jak wszystko działa w naszym życiu. Dla innych jest to pocieszająca synteza tego, co już wiecie lub przynajmniej podejrzewacie, iż jest prawdziwe. Jednakże dla każdego istnienie pola energii, które łączy nasze ciała, świat i wszystko we wszechświecie, otwiera drzwi potężnych i tajemniczych możliwości.
Ta możliwość sugeruje, że możemy być czymś znacznie więcej, niż pasywnymi obserwatorami przechodzącymi przez moment w czasie w istniejącym już dziele stworzenia. Kiedy spoglądamy na „życie" - na naszą duchową i materialną obfitość, na nasze związki i kariery, nasze najgłębsze miłości i największe osiągnięcia, wraz z naszymi lękami oraz brakiem tych wszystkich rzeczy — możemy również wpatrywać się prosto w lustro naszych najprawdziwszych, a czasem najbardziej nieświadomych przekonań. Widzimy je w naszym otoczeniu, ponieważ pojawiły się dzięki tajemniczej esencji Boskiej Matrycy i jeśli tak właśnie jest, sama świadomość musi grać kluczową rolę w istnieniu wszechświata.
JESTEŚMY JEDNOCZEŚNIE ARTYSTAMI I DZIEŁEM SZTUKI
Jakkolwiek niepojęta mogłaby się wydać ta idea wielu ludziom, jest to samo sedno jednej z największych kontrowersji wśród najbłyskotliwszych umysłów niedawnej historii. Aby zacytować, Albert Einstein w autobiograficznych notatkach dzielił się swoją wiarą w to, że jesteśmy w istocie pasywnymi obserwatorami, żyjącymi we wszechświecie już umiejscowionym, na który, jak się zdaje, mamy mały wpływ: „Od dawna istniał ten olbrzymi świat" - powiedział -„który istnieje niezależnie od nas, istot ludzkich, i który stoi przed nami jako wielka, odwieczna zagadka, przynajmniej częściowo dostępna naszym badaniom i myśli" .
W zupełnym kontraście wobec poglądu Einsteina, który jest wciąż szeroko utrzymywany przez wielu dzisiejszych naukowców, John Wheeler, fizyk z Princeton i kolega Einsteina, proponuje radykalnie odmienne spojrzenie na naszą rolę w dziele stworzenia. W sposób odważny, jasny i graficzny Wheeler mówi: „Mieliśmy ten dawny pogląd, że istniał sobie wszechświat poza nami [podkreślenie autora], a tu oto jest człowiek, obserwator, bezpiecznie chroniony przed wszechświatem sześciocalowym kawałkiem szyby". Odnosząc się do eksperymentów z końca XX wieku, pokazujących nam, jak zwyczajne patrzenie na coś zmienia tę rzecz, Wheeler kontynuuje: „Teraz dowiadujemy się ze świata kwantowego, iż obserwując nawet coś tak maleńkiego, jak elektron, musimy rozbić tę szybę na kawałki: musimy dotrzeć do środka, do wewnątrz... A więc obserwator dawnego świata powinien zostać wykreślony z książek i musimy wstawić w to miejsce nowe słowo: uczestnik" .
Cóż za zmiana! W radykalnie odmiennej interpretacji naszego związku ze światem, w którym żyjemy, Wheeler stwierdza, iż jest rzeczą niemożliwą abyśmy po prostu oglądali świat wokół. Eksperymenty w fizyce kwantowej faktycznie pokazują że samo zwyczajne patrzenie na coś tak małego, jak elektron -przez samo skupienie naszej świadomości na tym, co on robi choćby przez chwilę w czasie - zmienia jego właściwości w trakcie oglądania. Eksperymenty te sugerują, iż sam akt obserwowania jest aktem tworzenia i że świadomość dokonuje owej kreacji. Te odkrycia wydają się popierać tezę Wheelera, iż nie możemy się już dłużej uważać wyłącznie za widzów nie mających wpływu na świat, który obserwują.
Myślenie o sobie jak o uczestnikach kreacji zamiast jak o przechodniach po zastanym wszechświecie przez krótki okres życia wymaga nowej percepcji tego, czym jest kosmos i w jaki sposób działa. Fundament dla tak radykalnego widzenia świata był bazą dla serii książek i artykułów napisanych przez innego fizyka z Princeton i kolegę Einsteina, Davida Bohma. Przed śmiercią w 1992 roku, Bohm pozostawił nam dwie pionierskie teorie, oferujące bardzo odmienne - i pod pewnymi względami niemal holistyczne - spojrzenie na wszechświat i naszą w nim rolę.
Pierwsza była interpretacją fizyki kwantowej, która utworzyła płaszczyznę dla spotkania i w efekcie przyjaźni Bohma z Einsteinem. Była to właśnie ta teoria, która otworzyła drzwi dla tego, co Bohm określił jako „twórcze działanie ukrytych... poziomów rzeczywistości". Innymi słowy, wierzył w istnienie głębszych lub wyższych poziomów stworzenia, które utrzymują wzór formy tego, co dzieje się w naszym świecie. To właśnie na tych subtelnych poziomach rzeczywistości bierze początek nasz fizyczny świat.
Jego druga teoria była objaśnieniem wszechświata jako pojedynczego, zjednoczonego systemu natury, połączonego wzajemnie w sposób, który nie zawsze jest oczywisty. W początkach swej pracy na uniwersytecie kalifornijskiego Lawrence Radiation Laboratory (obecnie Lawrence Livermore National Laboratory) Bohm miał okazję obserwowania małych cząsteczek atomów w specjalnym stanie gazowym zwanym plazmą. Bohm odkrył, iż gdy owe cząsteczki były w stanie plazmy, zachowywały się nie tyle jak oddzielne jednostki, ale raczej jak połączone ze sobą wzajemnie, jakby były częścią większej istoty. Owe eksperymenty stały się podstawą pionierskiej pracy, dla której prawdopodobnie Bohm jest najbardziej pamiętany - jego książki z 1980 roku, Wholeness and the Implicate Order (Ukryty porządek, Warszawa 1988).
W tym zmieniającym paradygmat tomie Bohm zaproponował, iż jeśli moglibyśmy zobaczyć wszechświat jako całość z wyższego punktu widzenia, wówczas obiekty w naszym świecie ukazywałyby się w istocie jako projekcja tego, co dzieje się w innym wymiarze, którego nie możemy obserwować. Uważał zarówno widzialne, jak i niewidzialne za wyraz większego, bardziej uniwersalnego porządku. Aby je rozróżnić, nazwał te dwa wymiary „ukrytym" i „jawnym" [ang. „implicate" i „explicate" - przyp. tłumacza].
Rzeczy, które możemy zobaczyć, których możemy dotknąć i które wydają się oddzielne w naszym świecie, takie jak skały, oceany, lasy, zwierzęta i ludzie - są przykładami jawnego porządku kreacji. Jednakże jakkolwiek odmienne od siebie mogą się one wydawać, Bohm sugerował, iż są powiązane w głębszej rzeczywistości w sposób, którego po prostu nie możemy zobaczyć z naszego miejsca w dziele stworzenia. Uważał wszystko, co wydaje się nam oddzielne, za część większej całości, którą nazwał ukrytym porządkiem.
Aby opisać różnice między ukrytym a jawnym, podał przykład płynącego strumienia. Używając jako metafory różnych sposobów, w jakie możemy zobaczyć wodę płynącą w tym samym strumieniu, Bohm opisał złudzenie rozdzielenia: „W tym strumieniu jeden może zobaczyć wciąż zmieniający się wzór fal, plusków i kręgów na wodzie etc, które w oczywisty sposób nie mają niezależnego istnienia jako takie". Chociaż wzburzenie wody może się nam wydawać oddzielone, Bohm uważał je za blisko związane i głęboko połączone wzajemnie. „Takie chwilowe istnienie, jakie mogą mieć te abstrakcyjne formy, implikuje raczej jedynie względną niezależność [podkreślenie autora], aniżeli absolutnie niezależne istnienie" - stwierdził . Innymi słowy, wszystkie są częścią tej samej wody.
Bohm używał takich przykładów, by opisać swoje odczucie, iż wszechświat i wszystko, co jest w nim-włączając nas-może w istocie być częścią wielkiego kosmicznego wzoru, gdzie wszystkie części są równomiernie dzielone przez każdą z nich. Podsumowując to jednolite widzenie natury, Bohm rzekł po prostu: „Nową formę wglądu można prawdopodobnie określić najlepiej jako » Niepodzielna, Całość w Płynnym Ruchu «" .
W 1970 roku Bohm przedstawił jeszcze jaśniejszą metaforę, aby opisać wszechświat rozumiany jako rozprzestrzeniony, a jednak będący niepodzielną całością. Rozmyślając nad współzależną naturą kreacji, nabrał większego przekonania, iż wszechświat działa jak wielki kosmiczny hologram. W hologramie każda część tego, czymkolwiek jest dany obiekt, zawiera ten obiekt w całości, jedynie w mniejszej skali (Dla tych, którzy nie znają zbytnio pojęcia hologramu, jego szczegółowe wyjaśnienie zawarte jest w Rozdziale IV.). Według Bohma to, co widzimy jako świat, jest w rzeczywistości projekcją czegoś nawet bardziej realnego, co odbywa się na głębszym poziomie kreacji. To ten głębszy poziom jest poziomem pierwotnym -ukrytym. W tym ujęciu, które wyraża się w sformułowaniu „jako w niebie, tak i na ziemi" oraz „jak wewnątrz, tak i na zewnątrz", wzory zawarte są we wzorach, kompletne same w sobie i różniące się jedynie skalą.
Elegancka prostota ludzkiego ciała daje nam piękny przykład hologramu, który jest już nam znany. DNA każdej części naszego ciała zawiera nasz genetyczny kod - całkowity wzór DNA - dla całej reszty organizmu, niezależnie od tego, skąd pochodzi. Czy poddamy próbie włosy, paznokieć, krew - wzór genetyczny sprawiający, iż jesteśmy tym, kim jesteśmy, jest zawsze zawarty w kodzie... Zawsze ten sam.
Tak jak wszechświat nieustannie się zmienia z ukrytego na jawny, przepływ od niewidzialnego do widzialnego jest tym, co tworzy dynamiczny prąd kreacji. To właśnie tę nieustannie zmieniającą się naturę kreacji miał na myśli John Wheeler, określając wszechświat jako „partycypujący" - czyli niedokończony i wciąż reagujący na świadomość.
Ciekawe, iż jest to dokładnie taki sposób, w jaki tradycje mądrości z przeszłości wskazywały funkcjonowanie naszego świata. Od starożytnych indyjskich Wed, uważanych przez niektórych uczonych za powstałe 5 tysięcy lat p.n.e. [za moment powstania Wed przyjmuje się umownie ok. 1800 p.n.e., choć prawdopodobnie część tekstów powstała wcześniej - przyp. tłumacza] do liczących 2 tysiące lat Zwojów znad Morza Martwego [czyli tzw. Rękopisów z Qumran albo Manuskryptów znad Morza Martwego - przyp. tłumacza], główne przesłanie zdaje się mówić, iż świat jest w istocie odbiciem tego, co dzieje się w wyższym wymiarze lub w głębszej rzeczywistości. Na przykład komentując nowe przekłady fragmentów Zwojów znad Morza Martwego znanych jako Pieśni Szabatowej Ofiary [Songs ofthe Sabbath Sacrifice], ich tłumacze podsumowują ich treść: „To, co dzieje się na ziemi, jest tylko bladym odbiciem większej, ostatecznej rzeczywistości" . Implikacją zarówno fizyki kwantowej, jak i starożytnych tekstów, jest to, iż w niewidzialnym wymiarze tworzymy plan naszych związków, kariery, sukcesów i porażek w widzialnym świecie. Patrząc z tej perspektywy, Boska Matryca działa jak wielki kosmiczny ekran, który pozwala nam ujrzeć niefizyczną energię naszych emocji i przekonań (nasz gniew, nienawiść, wściekłość; podobnie jak miłość, współczucie i zrozumienie) wyświetloną w fizycznym medium życia.
Tak jak ekran kinowy odbija bez osądzania obraz, bez względu na to, co zostało sfilmowane, Matryca zdaje się zapewniać bezstronną płaszczyznę dla naszych wewnętrznych doświadczeń i przekonań, które widzimy w świecie. Czasem świadomie, a częściej nieświadomie, „ujawniamy" nasze najprawdziwsze przeświadczenia dotyczące wszystkiego, od współczucia po zdradę, poprzez jakość otaczających nas związków.
Innymi słowy, jesteśmy jak artyści wyrażający najgłębsze namiętności, lęki, marzenia i pragnienia poprzez żywą esencję tajemniczego kwantowego płótna. Jednakże w przeciwieństwie do typowego płótna malarskiego, istniejącego w jednym miejscu, w określonym czasie, nasze płótno jest tą samą substancją, z której wszystko jest zrobione - jest wszędzie i jest zawsze obecne.
Przenieśmy przykład artysty/płótna o jeden krok dalej. Tradycyjnie artyści są oddzieleni od swej pracy i używają narzędzi dla przeniesienia wewnętrznej kreacji na zewnętrzny wyraz. Jednak w Boskiej Matrycy znika podział między dziełem sztuki a artystą: my jesteśmy zarówno płótnem, jak i obrazem na nim, jesteśmy zarówno narzędziem, jak i artystą, który go używa.
Sam pomysł, iż tworzymy od wewnątrz nasze własne kreacje, przywodzi na myśl jedną z kreskówek Disneya, tak popularnych w czarno-białej telewizji w latach 50. i 60. Najpierw widzieliśmy rękę nieokreślonego artysty szkicującą w bloku rysunkowym dobrze znaną postać z kreskówki, taką jak Myszka Miki. Podczas szkicowania obraz nagle ożywał i zaczynał się poruszać. Potem Miki zaczynał tworzyć własne rysunki innych bohaterów kreskówki z wnętrza samego szkicu. Pierwotny artysta nagle przestawał być potrzebny i znajdował się dosłownie... poza kadrem.
Za pomocą niewidzialnej ręki Miki i jego przyjaciele nabierali własnego życia i osobowości. Podczas gdy wszyscy spali w wymyślonym domu, cała kuchnia radośnie ożywała. Gdy cukiernica tańczyła z solniczką, a filiżanka wywijała z maselniczką, postaci nie miały już żadnego związku z artystą. Choć może to być nadmiernym uproszczeniem tego, jak funkcjonujemy w Boskiej Matrycy, pomaga jednak w przywołaniu subtelnej i abstrakcyjnej idei: nas jako twórców tworzących wewnątrz nasze własne kreacje.
Wygląda na to, iż tak jak artyści dopracowują obraz, aż stanie się dokładnie taki, jak ich zamysł, pod wieloma względami robimy to samo poprzez Boską Matrycę z naszymi doświadczeniami życiowymi. Poprzez paletę naszych przekonań, osądów, emocji i modlitw, znajdujemy się w związkach, pracy i sytuacjach wsparcia lub zdrady, rozgrywających się z różnymi osobami w różnych miejscach. Jednocześnie ci ludzie i sytuacje często zdają się znani i bliscy.
Jako jednostki i jako ludzkość dzielimy owoce naszego wewnętrznego życia jako nigdy niekończący się cykl chwila za chwilą, dzień za dniem, i tak dalej. Cóż za piękna, przedziwna i potężna idea! Na podobieństwo malarza, który używa swego płótna, wielokrotnie poszukując doskonałego wyrazu swej wizji, możemy się uznać za tworzących nieustannie artystów, tworzących wciąż zmieniające się dzieło, bez końca.
Implikacje bycia otoczonym przez plastyczny świat stworzony przez nas samych są rozlegle, potężne i dla niektórych być może trochę przerażające. Nasza zdolność do używania Boskiej Matrycy w sposób zamierzony i twórczy nagle daje nam moc zmiany sposobu, w jaki widzimy naszą rolę we wszechświecie. W najwęższym przynajmniej znaczeniu sugeruje, iż życie to znacznie więcej niż przypadkowe zdarzenia i zbiegi okoliczności, z którymi radzimy sobie najlepiej, jak umiemy.
Ostatecznie nasz związek z kwantową esencją, który łączy nas ze wszystkim innym, przypomina nam, iż sami jesteśmy twórcami. Jako tacy, możemy wyrażać nasze najgłębsze pragnienia uzdrowienia, obfitości, radości i pokoju we wszystkim, poczynając od naszego ciała i życia aż po nasze związki. A możemy to robić świadomie, wybierając czas i sposób.
Jednakże, tak jak nowicjusze w wierszu Christophera Logują, przytoczonym na początku tego Wprowadzenia, potrzebowali małego szturchańca, aby polecieć, wszystkie te możliwości wymagają subtelnej, acz potężnej zmiany w sposobie, w jaki myślimy o świecie i sobie samych. Wobec tej zmiany nasze sekretne pragnienia, najwyższe cele i wzniosłe marzenia zdają się nagle być w zasięgu ręki. Jak cudownie by nie wyglądała ta rzeczywistość, wszystko to - i dużo więcej - jest możliwe w królestwie Boskiej Matrycy. Kluczem jest nie tylko zrozumienie jej działania. By wyrazić nasze pragnienia, potrzebujemy również języka rozpoznawanego przez tę starożytną sieć energii.
***
Nasze najstarsze i najcenniejsze tradycje mądrości przypominają nam, iż rzeczywiście istnieje język, który przemawia do Boskiej Matrycy, język bez słów, niewymagający zewnętrznych oznak komunikacji w postaci gestów i mowy ciała. Ma on formę tak prostą iż wszyscy już od dawna wiemy, jak „mówić" nim biegle. W istocie używamy go codziennie w naszym życiu -jest to język ludzkiej emocji.
Współczesna nauka odkryła, iż poprzez każdą emocję, jakiej doświadczamy w ciele, podlegamy również różnym biochemicznym zmianom takich rzeczy, jak pH i hormony, które odzwierciedlają nasze uczucia . Poprzez „pozytywne" doświadczenia miłości, współczucia i wybaczenia oraz „negatywne" emocje nienawiści, osądzania i zazdrości, każdy z nas ma moc afirmacji lub negowania swojego istnienia w każdej chwili, każdego dnia. Dodatkowo, ta sama emocja, która daje nam taką moc wewnątrz naszego ciała, rozszerza tę siłę do kwantowego świata poza nasze ciało.
Może okazać się pomocne wyobrażenie sobie Boskiej Matrycy jako kosmicznej tkaniny, która zaczyna się i kończy w wymiarze nieznanego i obejmuje wszystko, co jest pomiędzy. Ta zasłona ma wielopoziomową głębokość i jest wszędzie jednocześnie, przez cały czas. Nasze ciało, życie i wszystko, co znamy, istnieje i odbywa się w jej splocie. Od naszego poczęcia w łonie matki, aż po nasze małżeństwa, rozwody, przyjaźnie i kariery, wszystko, czego doświadczamy, można uznać za „fałdy" na tkaninie.
Z perspektywy kwantowej wszystko, od atomów materii i źdźbła trawy po nasze ciało, planety i to, co poza nimi, może być uważane za „zakłócenie" gładkiej materii tej tkaniny czasoprzestrzeni. Być może nie jest zbiegiem okoliczności fakt, iż starożytne tradycje duchowe i poetyckie opisują egzystencję w ten sam sposób. Wedy na przykład mówią o jednolitym polu „czystej świadomości", które umożliwia zaistnienie i w którym skąpane jest całe dzieło stworzenia .
W tych tradycjach nasze doświadczanie myśli, uczuć i emocji oraz wiary - i wszystkich osądów, jakie one tworzą - są uważane za zakłócenia, przerwy w polu, które w przeciwnym razie jest gładkie i nieruchome.
W podobny sposób pochodzący z szóstego wieku Hsin-Hsin Ming [Strofy Wiary w Umysł - poemat napisany przez trzeciego patriarchę buddyzmu ch'an (czyli japońskiego zen), Jianzhi Sengcan' - przyp. tłumacza] opisuje właściwości esencji, która jest planem wszystkiego w dziele stworzenia. Zwana Tao, pozostaje ostatecznie poza wszelkim opisem, tak jak widzimy w wedyjskich tekstach. Jest wszystkim, co jest - zbiornikiem wszelkiego doświadczenia, podobnie jak i samym doświadczeniem. Tao jest opisane jako doskonałe, będące „jak rozległa przestrzeń, w której niczego nie brakuje i niczego nie ma w nadmiarze" .
Według Hsin-Hsin Ming tylko wówczas, gdy zakłócimy spokój Tao naszym osądem, jego harmonia się nam wymyka. Kiedy zdarza się to nieuchronnie i doznajemy uczuć gniewu i separacji, tekst ten proponuje wskazówki, by pomóc nam w tym stanie: „Żeby wejść bezpośrednio w harmonię z tą rzeczywistością, powiedz po prostu w chwili zwątpienia: »Nie dwa«. W tym »nie dwa« nic nie jest rozdzielone, nic nie jest wykluczone" .
Chociaż przyznaję, iż myślenie o sobie jak o zakłóceniu w Matrycy może ująć nieco romantyzmu naszemu życiu, daje ono również potężny sposób na uogólnienie świata i nas samych. Jeśli na przykład chcemy stworzyć nowe, zdrowe i afirmujące życie związki, wprowadzić uzdrawiający romans w nasze życie lub zaprowadzić pokój na Bliskim Wschodzie, musimy stworzyć nowe zakłócenie w polu, takie, które odzwierciedla nasze pragnienie. Musimy zrobić nową „zmarszczkę" w materii, z której przestrzeń, czas, nasze ciało i świat są zrobione.
Oto nasz związek z Boską Matrycą. Otrzymaliśmy moc, aby wyobrażać sobie, marzyć i odczuwać możliwości życia z wnętrza samej Matrycy, aby mogła odzwierciedlić to, co stworzyliśmy. Obie dziedziny, zarówno starożytne tradycje, jak i nowoczesna nauka, opisały, jak działa kosmiczne zwierciadło; w przypadku eksperymentów, które będą omówione w późniejszych rozdziałach, pokazano nam nawet, jak te odbicia funkcjonują w języku naukowym. Mimo że te badania mogą rozwiązać niektóre tajemnice kreacji, bezsprzecznie otwierają drzwi jeszcze głębszym pytaniom dotyczącym naszego istnienia.
Oczywiście nie wiemy wszystkiego, co można wiedzieć o Boskiej Matrycy. Nauka nie ma wszystkich odpowiedzi - z całą uczciwością naukowcy nawet nie są pewni, skąd pochodzi Boska Matryca i jesteśmy również świadomi, iż moglibyśmy to badać przez następne 100 lat i nadal nie znaleźć wszystkich odpowiedzi. Wiemy jednak, że Boska Matryca istnieje. Jest tutaj i możemy połączyć się z jej twórczą mocą poprzez język naszych emocji.
Możemy wykorzystać tę wiedzę w naszym życiu w sposób użyteczny i wartościowy.
Podczas gdy to czynimy, nasze połączenie z innymi i ze wszystkim nie może być negowane. Z miejsca siły, jaką oferuje ta świadomość, mamy sposobność stać się spokojniejszymi i współczującymi ludźmi, działającymi aktywnie dla stworzenia świata odzwierciedlającego te wartości -i jeszcze więcej. Poprzez Boską Matrycę mamy sposobność skoncentrowania się na tych atrybutach naszego życia, stosując je jako wewnętrzną technologię uczuć, wyobraźni i marzeń. Kiedy to czynimy, łączymy się z prawdziwą esencją potęgi, by zmienić nasze życie i świat.
Pod wieloma względami nasze doświadczenie Boskiej Matrycy może być porównane do oprogramowania komputera. W obu przypadkach instrukcje muszą używać języka rozumianego przez system. W przypadku komputera jest numeryczny kod zer i jedynek. W przypadku świadomości potrzebny jest inny rodzaj mowy, która nie używa liczb, alfabetów ani nawet słów. Ponieważ jesteśmy już częścią Boskiej Matrycy, byłoby głęboko uzasadnione, abyśmy posiadali już wszystko, co potrzebne, by się z nią komunikować, bez potrzeby stosowania podręczników ani specjalnych treningów. I posiadamy.
Język świadomości wydaje się być uniwersalnym doświadczaniem emocji. Już wiemy, jak kochać, nienawidzić, bać się i wybaczać. Uznając, iż te uczucia są właśnie instrukcjami programującymi Boską Matrycę, możemy udoskonalić n...
hallem