Marinelli Carol - Lato w środku zimy(1).pdf

(688 KB) Pobierz
One Magical Christmas
212182620.001.png
Carol Marinelli
Harlequin Medical
(tom: 452)
Lato w środku zimy
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Cześć, jestem Imogen.
Doktor Angus Maitlin uniósł wzrok znad sterty wypisywanych
recept, zamówień i zleceń. Popatrzył na uśmiechniętą kobietę,
która bez śladu zakłopotania podeszła do jego biurka.
- Słucham? - Angus wręczył plik papierów stażyście i
zmarszczył brwi na widok nieznajomej twarzy.
- Heather poleciła mi przyjść i przywitać się z tobą - wyjaśniła
kobieta cierpliwie. Angus wychwycił w tym zdaniu australijski
akcent. - Przysłano mnie z oddziału położniczego, żebym wam
pomogła przy...
Urwała, widząc, że Angus przygląda się jej identyfikatorowi.
- Jesteś położną?
- I wykwalifikowaną pielęgniarką.
Instynkt podpowiadał jej, że siedzący przed nią przystojniak nie
jest w nastroju do wysłuchiwania dłuższych tłumaczeń.
- Byłaś tu już kiedyś? - Wskazał gestem na oddział reanimacji.
Jak zwykle wszyscy pracowali tutaj gorączkowo. Pięć łóżek było
zajętych, a szóste przygotowywano właśnie dla ciężko poparzonej
ofiary wypadku na autostradzie pod Londynem. - Mam nadzieję,
że nie trzeba cię oprowadzać. Wiesz, gdzie co jest? - dodał, nie
czekając na odpowiedź.
- Jeszcze nie - odparła, rozglądając się wokół. - Jestem w Anglii
dopiero od dwóch dni. Ale na pewno...
Nie dał jej dokończyć. Bez dalszych ceremonii wstał, odwrócił
się na pięcie i odmaszerował.
Zamierza poskarżyć się oddziałowej. I niech się skarży,
pomyślała Imogen. Ja nie mam ochoty tu być, a skoro on także
mnie nie chce... Przy odrobinie szczęścia wrócę na położniczy.
- Heather! - warknął Angus, nie zważając, czy Imogen słyszy go,
czy nie. - Kiedy prosiłem cię o kogoś do pomocy przy reanimacji,
nie pytałem o położną.
Czuł, że lada moment straci panowanie nad sobą. Jego oddział
był przepełniony, na reanimacji brakowało wolnych łóżek, a
prośba o zwiększenie załogi spełniła się w osobie tej
uśmiechniętej od ucha do ucha grubawej Australijki, która dopiero
co znalazła się w Europie!
- Ja też przyjdę i pomogę, jeśli zajdzie taka potrzeba. - Heather
była niewzruszona niczym głaz. - Ale pamiętaj, że Imogen jest nie
tylko położną. Ma doświadczenie w pracy w pogotowiu i na
intensywnej terapii. A poza tym - dodała słodko - masz do wyboru
oprócz niej także pielęgniareczkę prosto po szkole, jeśli więc
uważasz, że tamta będzie bardziej użyteczna...
- Dam sobie radę bez jednej i drugiej - uciął Angus. Po chwili
zreflektował się i przeczesał palcami jasne włosy. - Przepraszam
cię, Heather. Nie zapytałem jej o kwalifikacje. Gdy mi powiedziała,
że dopiero co przyleciała...
Zerknął w stronę Imogen. Stała w tym samym miejscu, w
którym ją zostawił. Skinął jej przepraszającogłową. Spodziewał
się, że w odpowiedzi otrzyma bolesne spojrzenie męczennicy, ale
ona, raczej rozbawiona niż oburzona, wzruszyła ramionami i
lekko się uśmiechnęła. Najdziwniejszy w tym wszystkim był fakt,
że Angus, choć miał naprawdę trudny poranek, uświadomił sobie,
że uśmiecha się w odpowiedzi.
- Niektóre osoby z Australii też wiedzą, co to oparzenia. -
Heather pozwoliła sobie na odrobinę sarkazmu.
- Zrozumiałem aluzję, jasne? - Angus sięgnął po butelkę z wodą
i pociągnął długi łyk. Poparzony pacjent, którego oczekiwali, wciąż
tkwił zakleszczony w samochodzie. Ratownicy nie zdołali go
jeszcze wyciągnąć, więc pozostało trochę czasu, nim tutaj trafi.
Można by go wykorzystać efektywnie, ale Angus postanowił
psychicznie przygotować się do ciężkiej pracy i dać sobie kilka
minut luzu.
- Wszystko w porządku? - Heather także miała sporo zajęć, ale
tym razem i ona na chwilę odpuściła sobie obowiązki. Bowiem
Angus Maitlin, zwykle najbardziej zrównoważony lekarz na
oddziale ratownictwa, nie czul się najlepiej.
Oczywiście, nie przyznał się do tego. Do tej pory jednak,
niezależnie od nawału pracy, uchodził za wzór do naśladowania.
Był świetnym fachowcem, mężem modelki, dumnym ojcem
dwojga pięknych dzieci, a od dwóch lat nawet kimś w rodzaju
gwiazdy telewizyjnej. Lokalna stacja poprosiła go kiedyś o opinię
na temat zespołu stresu pourazowego. Jego głęboki poważny głos,
aparycja i poczucie humoru spodobały się publiczności. Od tej
pory regularnie musiał dzielić się na antenie swoją wiedzą
medyczną. Popularność niezmieniła go jednak ani odrobinę, wciąż
umiał zachować właściwe proporcje: najpierw rodzina, a zaraz
potem szpital. Albo, gdy sytuacja tego wymagała, najpierw szpital,
a potem rodzina.
Od jakiegoś czasu coś w tym systemie szwankowało.
- Angus? - Gdy nie odpowiadał, Heather powtórzyła pytanie. -
Co cię gryzie?
- Nic.
- Chcesz o czymś pogadać?
- Nic mi nie jest.
Usiadł ciężko na taborecie. Dobrze zbudowany, wysoki, z
grzywą jasnych włosów nad zielonymi oczami, Angus Maitlin
wyglądał na okaz zdrowia psychicznego i fizycznego. Ale na
oddziale każdy doskonale wiedział, że dzieje się z nim coś
niedobrego.
- Dawniej nie wściekałeś się na pielęgniarki.
- Przeproszę Imogen. Wszystko jest naprawdę okej, to tylko
przepracowanie.
- Nie chodzi wyłącznie o Imogen. Kilka osób ostatnio mi się na
ciebie skarżyło. I nie uwierzę w żadne przepracowanie. To
przecież u nas norma.
Co roku, na tydzień przed świętami Bożego Narodzenia, Londyn
wpadał w szaleństwo: zakupy, przyjęcia, oblodzone chodniki,
podróże, spotkania rodzinne, a do tego dużo alkoholu. To
wszystko sprawiało, że grudzień był zawsze pracowity, lecz nigdy
nie miało to takiego wpływu na zachowanie Angusa.
- No powiedz mi, co się dzieje - naciskała Heather. - Zmieniłeś
się ostatnio. Wiem, że to nie jest dobry moment na zwierzenia, ale
kiedy trochę opanujemy sytuację, może wybierzemy się na kawę?
- Nic mi nie jest - powtórzył Angus z naciskiem.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin