64[1].pdf

(234 KB) Pobierz
Microsoft Word - 64.doc
ISSN 1505-0890
OPOKA
W KRAJU 64(85)
Kórnik październik 2007
Wydawnictwo seryjne, ukazujące się w nieregularnych odstępach czasu
pod redakcją Macieja Giertycha
Adres: os. Białoboka 4, 62-035 Kórnik
Czytaj www.prawy.pl , codzienna gazeta internetowa naszego środowiska.
Przed nami wybory
Sejm uchwalił skrócenie kadencji i 21 października będą nowe wybory. Liga
Polskich Rodzin (LPR) idzie w tych wyborach razem z Prawicą Rzeczypospolitej (PR)
i Unią Polityki Realnej (UPR). Sojusz z PR to sprawa oczywista. To są ci posłowie,
którzy uwierzyli, że PiS pragnie bronić życia nienarodzonych i sromotnie się na nim
zawiedli. Po odrzuceniu głosami PiS poprawki do konstytucji wzmacniającej obronę
nienarodzonych grono posłów PiS, wraz z marszałkiem Sejmu Markiem Jurkiem
opuściło PiS i założyło własne koło. Dzisiaj ci posłowie będą startować w wyborach
razem z LPR, partią konsekwentną , partią, która nie tylko głosi obronę życia od
poczęcia, ale konsekwentnie dąży do tego, by ta obrona miała jak najsilniejsze
umocowanie ustawodawcze, bez żadnych wyjątków. Tylko LPR przy wspomnianym
głosowaniu miała 100% obecności i w 100% głosowała w obronie życia. Ci, którzy
udzielili poparcia PiS-owi sądząc, że to partia broniąca życie dzisiaj wiedzą, że w tej
sprawie na PiS liczyć nie można. Apelujemy, by teraz zagłosowali na LPR.
Do koalicji z nami weszła też UPR. Jest to partia zainteresowana głównie
wolnym rynkiem i ułatwieniami dla przedsiębiorczości. Jak już wielokrotnie pisałem,
my też jesteśmy za wolnym rynkiem i za prywatną własnością. Oponowaliśmy tylko i
nadal oponujemy przeciwko korupcyjnej prywatyzacji, przeciwko dorabianiu się
hochsztaplerów kosztem państwa na operacjach prywatyzacyjnych. Jesteśmy też
przeciwko prywatyzacji polegających na likwidacji sprzedanych zakładów, czyli w
rzeczywistości na sprzedawaniu jedynie rynku, na który nabywca rzuca towar
produkowany gdzie indziej, pozostawiając Polskę z kłopotem znalezienia pracy dla
byłych pracowników „sprywatyzowanego” zakładu. Tak więc w sprawach
gospodarczych jesteśmy w stanie się z UPR dogadać. Ponadto partia ta ma program
patriotyczny, sprzeciwia się europejskiej konstytucji, sprzeciwia się wejściu Polski do
strefy euro, stoi na gruncie walki z korupcją, autentycznie pragnie dekomunizacji i
lustracji. Łączy nas wystarczająco dużo, by móc razem startować. Jest to też
niewątpliwie partia konsekwentna. Zawsze twardo stała na gruncie swego programu i
mimo słabego poparcia nigdy nie szła na żadne kompromisy.
1
116957175.001.png
Rozpad LiS-u, czyli rozejście się LPR i Samoobrony, było nieuniknione. To był
sojusz taktyczny, w jednej sprawie, przeciwko wykorzystywaniu służb specjalnych do
walki międzypartyjnej. Zbliżyła nas koalicja, do której PiS zaprosiło kolejno
Samoobronę i LPR, a następnie nielojalność PiS-u wobec obu koalicjantów. W
szczególności wspólnie uznaliśmy za niemoralne organizowanie przez PiS prowokacji
wobec politycznych konkurentów. Na dłuższą metę jednak partia o dwóch głowach, o
dwóch równorzędnych przywódcach, a zarazem przy bardzo różnych programach,
funkcjonować nie mogła. Z niezależnego startu w wyborach zadowoleni są działacze
terenowi zarówno Samoobrony jak i LPR. Te środowiska do siebie nie pasują.
Razem z PR i UPR chcemy tworzyć nową siłę polityczną, konsekwentną,
wierzącą w to, co głosi, autentycznie prawicową, na prawo od PiS-u. Chcemy tworzyć
Ligę Prawicy Rzeczypospolitej. Nie wątpię, że na polskiej scenie politycznej jest
miejsce dla takiej formacji, i że w wyborach osiągnie ona dobry wynik.
Czemu przyśpieszone wybory?
W dniu 7 września 2007 r. w połowie V kadencji, Sejm po raz pierwszy w
historii dokonał samorozwiązania. Jak do tego doszło? Potrzeba do tego zgody 2/3
liczby posłów, czyli 307. Oczywiście samorozwiązanie nie jest możliwe bez udziału
najliczniejszego klubu, czyli zwykle klubu rządzącego. Rzadko się zdarza, by
najliczniejszy klub chciał ryzykować wybory w sytuacji, gdy po wyborach może
przestać być najliczniejszym. Teraz jednak Prawo i Sprawiedliwość (PiS) zapragnęło
skrócenia kadencji. Warto przeanalizować przyczyny tej decyzji. Jest ich kilka i warto
o nich pamiętać w czasie kampanii wyborczej.
Przyczyna pierwsza i chyba najważniejsza to sprawa finansów partii. Gdy nie
wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Z powodu znaczących nieprawidłowości
sprawozdanie PiS za rok 2006 nie zostało przyjęte przez Państwową Komisję
Wyborczą i w rezultacie partia ta straciła prawo do dotacji państwowej na trzy lata lub
do najbliższych wyborów. Gdyby wybory odbywały się w ustawowym terminie, czyli
jesienią 2009 roku, to PiS przez dwa lata byłoby bez dotacji, podczas gdy główni
konkurenci by je regularnie dostawali. Dla PiS oznacza to stratę 65 ml złotych. Już
kiedyś Polskie Stronnictwo Ludowe (PSL), za takie przewinienie przez 3 lata było bez
dotacji państwowej. Organizując wybory teraz, PiS ma stan kasy podobny jak inne
partie. Innymi słowy, skrócenie kadencji ratuje PiS przed klęską finansową. Można
powiedzieć, że jest to posunięcie sprytne. Ale dodajmy, że niemoralne. Przepisy o
karze za nieprawidłowości w wydawaniu pieniędzy państwowych są po to, by bolały,
by się nie powtarzały. Ucieczka przed karą, i to na koszt państwa, to niemoralne. Tu
nie tylko chodzi o te 65 ml zł, ale i o koszta samych wyborów, odpraw dla
odchodzących senatorów, posłów i ministrów, koszta kampanii wyborczej itd. Chodzi
o ogromne pieniądze na koszt nas wszystkich, tylko po to, by PiS nie pozostał bez
państwowej dotacji.
Przyczyna druga to ucieczka przed komisjami sejmowymi w sprawie akcji
Centralnego Biura Antykorupcyjnego (CBA) w ministerstwie rolnictwa i w
mieszkaniu Barbary Blidy. Akcja w ministerstwie rolnictwa okazała się niewypałem.
Zdarza się, że służbom specjalnym coś nie wyjdzie. Nie w tym więc problem. Chodzi
2
o to, że CBA zorganizowało prowokację, która miała doprowadzić do przyłapania
Andrzeja Leppera na braniu łapówki. Otóż takie prowokacje wolno robić, jeżeli doszło
do przestępstwa i szuka się winnych lub dowodów winy. W tym wypadku nie było
żadnego przestępstwa, a przynajmniej takiego faktu nie ujawniono, a zorganizowano
prowokację, by skompromitować konkurenta politycznego; tak więc agencja rządowa
namawiała do przestępstwa. Tego nie wolno robić, nie tylko dlatego, że jest to
niezgodne z prawem, ale i dlatego, że jest to niemoralne. Wszystkie kluby
parlamentarne z wyjątkiem PiS chciały powołania sejmowej komisji śledczej do
zbadania sprawy. PiS-owski marszałek Sejmu Ludwik Dorn, korzystając ze swego
prawa przetrzymywania składanych wniosków do 6 miesięcy, uniemożliwił jednak
powołanie takiej komisji. Po 6 miesiącach taka komisja musiałaby powstać i wyszłaby
na jaw nie tylko niekompetencja CBA, ale i bezprawność jego poczynań. Cała Polska
dowiedziałaby się, jak to za pieniądze publiczne, zamiast zwalczać korupcję,
organizuje się haki na konkurentów politycznych. Ta sprawa i tak wyjdzie na jaw, ale
dopiero po wyborach i to była ważna przyczyna ich przyśpieszenia.
To samo dotyczy akcji CBA w sprawie Barbary Blidy. Tu też jest wniosek o
komisję sejmową. Wykazałaby ona wyraźną nieudolność CBA, polityczne naciski na
działalność prokuratorów itd. Oczywiście, sprawa afery węglowej wymaga
wyjaśnienia, a min. Blida nie strzelałaby do siebie, gdyby nie miała nic do ukrycia.
Ale komisja sejmowa przed wyborami byłaby PiS-owi nie na rękę, stąd podobna
blokada jej powstania przez marszałka Dorna.
Trzecim powodem decyzji PiS-u o skróceniu kadencji Sejmu był rozpad koalicji
rządowej. Fiasko akcji CBA w ministerstwie rolnictwa i dymisja Andrzeja Leppera z
rządu zlikwidowało większość sejmową. Doszła do tego krytyka za akcję w
ministerstwie rolnictwa ze strony Ligi Polskich Rodzin, krytyka z pozycji etycznej. Za
tą krytykę i LPR została wyrzucona z koalicji. Bez LPR i Samoobrony PiS nie
posiadało w Sejmie maszynki do głosowania, czyli większości do przeprowadzania
ważnych ustaw. Wszystkie głosowania przegrywało, nawet techniczne o porządku
obrad. PiS mogło albo zgodzić się na naszą propozycję rządu PiS-LPR-Samoobrona
bez przywódców, albo zawiązać koalicję z PO. Oczywiście koalicja PO-PiS była
możliwa przez całą kadencję, ale brakło woli jej powołania zarówno po stronie PO, jak
i PiS. Pozostało samorozwiązanie Sejmu.
Dodatkową konsekwencją rozpadu koalicji i utraty większości w Sejmie była
pewność odwołania marszałka Dorna, gdyby tylko zechciał on ten wniosek poddać
pod obrady Sejmu. Odmawiał tego, ratując swoją skórę i PiS-u, ale po 6 miesiącach
musiałby to zrobić, cały czas się kompromitując. Potem marszałkiem zostałby ktoś z
opozycji, pewno z PO, i mniejszościowy rząd Kaczyńskiego nic by już nie mógł w
Sejmie przeprowadzić.
Do przyczyn chęci skrócenia kadencji przez PiS dochodzi jeszcze sprawa
przyszłych wyborów prezydenckich. Kaczyńskim bardziej zależy na wygraniu drugiej
kadencji dla Lecha niż na sprawowaniu funkcji premiera przez Jarosława. Zwykle
rządzący traci poparcie w trakcie kadencji, bo wielu wyborców ma pretensje o nie
zrealizowanie obietnic, a wyborcy innych partii nie przechodzą do rządzącej, tylko
czekają na okazję do zaistnienia dla swej partii. Po czterech latach rządów PiS-u, przy
braku kontroli rządu przez prezydenta, mało kto by chciał go ponownie wybrać.
Oddając władzę teraz, PiS powoduje, że nowy rząd będzie kontrolowany przez
3
prezydenta, to się będzie ludziom podobać i Lech Kaczyński może mieć nadzieję na
reelekcję.
W sumie więc PiS miało wiele powodów, by zapragnąć wyborów teraz.
Patrząc na sondaże, PO od dawna pragnęła przyśpieszonych wyborów. Dla tej
partii jest to okazja przejęcia władzy. Oczywiście sondaże mogą mylić, jak
wielokrotnie czyniły to uprzednio, ale teraz przy tak głębokiej kompromitacji PiS-u
wydaje się pewne, że bez PO następnego rządu nie będzie. Pytanie tylko, z kim. Jeżeli
z lewicą, to będzie totalna kompromitacja tej formacji, a jeżeli z PiS, to przecież
można było już teraz. W Sejmie V kadencji ewentualna koalicja PO i PiS była nie
tylko możliwa, ale dawała pełną kontrolę nad Sejmem. Skoro nie potrafili się dogadać
teraz, to czy potrafią po wyborach? Nie jest więc jasne, co PO planuje. Oficjalne mówi
się, że chce zdobyć absolutną większość i rządzić samodzielnie, ale to raczej nierealne
marzenie. Czy dla takich marzeń warto było rozwiązywać Sejm? Pokaże to przyszłość.
Wniosek Sojuszu Lewicy Demokratycznej (SLD) o samorozwiązanie Sejmu
wynika z nadziei na poprawienie swojego stanu posiadania. Na zwycięstwo nie liczą,
ale sądzą, że stworzą liczniejszy klub niż mają teraz. Ponadto wprowadzą do Sejmu
pewną liczbę posłów wywodzących się z dawnej Unii Wolności, którym, jak zawsze
twierdziłem, było bardzo blisko do post-komunistów. Odnoszę wrażenie, że właśnie o
reanimowanie tej formacji głównie tu chodzi. Dzieląc się miejscami na listach z
demokratami.pl (formacją Bronisława Geremka) i SDPL (formacją Marka
Borowskiego) jest mało prawdopodobne, by wróciło do Sejmu więcej posłów SLD niż
mają obecnie. Niewykluczone, że demokraci.pl planują po wyborach oderwać się od
SLD i wejść w koalicję z PO (jak za rządów Mazowieckiego, Suchockiej czy Buzka).
Decydują więc jakieś racje nadrzędne, pochodzące z międzynarodówki socjalistycznej
czy innych instancji międzynarodowych. Wiem z Parlamentu Europejskiego (PE), że
wielce się ubolewa nad tym, iż w Polsce rzekomo rządzi skrajna prawica, a główna
opozycja (PO) jest partią zasiadającą w PE razem z brytyjskimi konserwatystami,
CDU Angeli Merkel, UMP Nicolasa Sarcozy, Forza Italia Silvio Berlusconiego itd.,
czyli z tzw. europejską prawicą. Europejska poprawność polityczna wymaga, by
głównymi partiami były liberalna prawica i centrolewica. Siły międzynarodowe chcą,
by w Polsce powróciła normalność typu: raz Geremek, raz Kwaśniewski. Nie sądzę,
by SLD chodziło wyłącznie o ucieczkę przed kłopotami finansowymi, bo również
sprawozdanie finansowe SLD za rok 2006 nie zostało przyjęte. Wniosek o
samorozwiązanie Sejmu SLD zgłosiło zanim się dowiedzieli, że w V kadencji nie
dostaną już więcej pieniędzy publicznych.
Dlaczego Polskie Stronnictwo Ludowe (PSL), któremu sondaże stale dają
wyniki pod progiem wyborczym, głosowało za samorozwiązaniem nie jest dla mnie
zrozumiałe. Zapewne liczą na to, że z powodu kłopotów Samoobrony jest okazja, by
odebrać jej część elektoratu wiejskiego.
„Zasady zobowiązują”
Kampanię wyborczą PiS rozpoczęło bardzo wcześnie, pod hasłem „Zasady
zobowiązują”. Bilbordy z tym hasłem i twarzą Jarosława Kaczyńskiego zdobią polskie
drogi już od dwóch miesięcy. Partia rządząca pierwsza wiedziała, że będą
4
przyspieszone wybory i ruszyła z kampanią. Hasło wyborcze jest piękne, tylko jak
wszystko w PiS, niewiarygodne.
Liga Polskich Rodzin (LPR) weszła do koalicji po to, by realizować swój
program, co w praktyce oznaczało przytrzymać PiS przy jego własnym programie
wyborczym. Program PiS-u z 2005 roku był bardzo bliski naszego. Jego autorzy
wiedzieli, że polski elektorat chciał normalności, troski o rodzinę, obrony życia
nienarodzonych, bezpieczeństwa, walki z korupcją, lustracji, obrony suwerenności
przed zakusami zdominowanej przez Niemcy Unii Europejskiej itd. To wszystko było
w programie PiS-u, ale mieliśmy wątpliwości, czy PiS zechce ten program realizować.
Wchodząc do koalicji wymuszaliśmy elementy tego programu i niektóre z nich udało
się zrealizować, często wbrew PiS-owi. PiS nie może narzekać na koalicjantów, że
przeszkadzali mu w realizowaniu jego programu. We wszystkich głosowaniach
lojalnie wypełnialiśmy umowę koalicyjną. Niestety, PiS nie było lojalne, ani wobec
koalicjantów, ani wobec własnego programu wyborczego. Mówiąc, że zasady
zobowiązują, trzeba przede wszystkim przestrzegać je samemu. Przypatrzmy się jak to
przestrzeganie zasad przez PiS wyglądało.
Niewierność programowi
Zacznę od sprawy najważniejszej. W swoim programie wyborczym PiS
obiecywało szereg spraw z zakresu etyki. Obronę życia, politykę prorodzinną, walkę o
normalność. To w obliczu tych elementów programu, PiS dostało poparcie ludzi blisko
związanych z Kościołem, w tym Radia Maryja. I tu jest kompromitacja największa.
Gdy przyszło bronić życia nienarodzonych zabrakło PiS-u. Było 165 głosów za, 137
przeciw, 111 wstrzymało się i 47 nie głosowało, co przy wymaganej większości 2/3
nie starczyło. Jak wiemy stało się to przyczyną wyjścia z PiS-u Marka Jurka, jego
rezygnacji z funkcji marszałka Sejmu i stworzenie z grupą byłych posłów PiS nowej
partii Prawica Rzeczpospolitej (PR) - dzisiaj startują oni do Sejmu razem z LPR.
Premier Kaczyński twierdził, że dla wprowadzenia do konstytucji pełnej obrony życia
nienarodzonych nie ma większości w Sejmie. Jurek mówił mu: "Zapewnij PiS, a
większość konstytucyjna się znajdzie". Nie znalazła się - z braku PiS. W sprawie
przystanku kolejowego we Włoszczowej była dyscyplina klubowa w PiS-ie, a w
sprawie obrony życia, jej nie było. Ponoć w PiS-ie zasady zobowiązują.
Tabela 1. Jak posłowie PiS głosowali w ważnych sprawach pro-rodzinnych.
Temat
Data
Nr gło-
sowania
Za
Prze-
ciw
Wstrzy-
mali się.
Nie
obecni
Obrona życia w konstytucji 13.04.07
75
59
1
64
24
Becikowe
16.12.05
64
2
148
0
5
Ulga podatkowa na dzieci
5.11.07
13
1
135
0
15
Mundurki w szkołach
2.03.07
43
68
61
0
24
Przyjęcie Nelly Arnold Rokity, publicznie opowiadającej się za legalnością
aborcji, na doradcę Prezydenta do spraw kobiet i na PiS-owskie listy do Sejmu,
potwierdza faktyczne stanowisko PiS w sprawie obrony życia nienarodzonych.
Becikowe przeszło większością 260 do 148, a duża ulga podatkowa na dzieci
większością 204 do 177, obie sprawy bez głosów PiS. Teraz PiS tymi osiągnięciami
5
116957175.002.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin