Kendrick Sharon - W pałacu szejka.doc

(429 KB) Pobierz

 

 

 

 

Sharon Kendrick

 

W pałacu szejka

 


ROZDZIAŁ PIERWSZY

Sienna lekkim krokiem przemierzyła patio na tyłach hotelu Brooke w centrum Londynu. Wybrała najprzyjemniejszą drogę. Słońce jasno świeciło, ptaki śpiewały w gałęziach drzew, na klombach pachniały bajecznie kolorowe kwiaty. Ściana bluszczu odgradzała drogę do tego rajskiego zakątka od zgiełku ulicy. Żaden zły omen, żaden powiew wiatru nic ostrzegł jej przed tym, co miała zgotować najbliższa przyszłość. Nawet najmniejsza chmurka nie przesłaniała lazurowego nieba. Zresztą gdyby nawet dostrzegła jakiś znak na niebie lub ziemi, pozostałaby bezradna jak nowo narodzone dziecko, bezwolna niczym liść zerwany z drzewa w czasie burzy.

Na razie jednak cieszyło ją wszystko. Widok bujnej roślinności przypominał spędzone na wsi dzieciństwo. Uwielbiała Brooke. W tym hotelu rozpoczęła swą miejską karierę, tu awansowała, nabrała ogłady i pewności siebie. Kiedy założyła własne przedsiębiorstwo, nadal ściśle współpracowała z macierzystą firmą. Organizowała tu bankiety, promocje książek, przyjęcia urodzinowe i weselne dla osobistości z wyższych sfer. W krótkim czasie skromna, wiejska dziewczyna zyskała renomę w kręgach londyńskiej śmietanki towarzyskiej. Gwiazdy filmowe, arystokraci, bogaci przedsiębiorcy hojnie płacili za fachową, dyskretną obsługę. Stawiali też dość wygórowane, czasami niecodzienne wymagania. Jej zawód wymagał nie tylko talentów organizacyjnych czy zmysłu plastycznego, ale również zdolności dyplomatycznych. Pewnego razu przystroiła ogromny namiot na przyjęcie dla zespołu francuskich cyrkowców. Akrobata występujący na trapezie uznał, że oprawa uroczystości nie jest godna jego wielkiego talentu. Ledwie powstrzymała rozkapryszonego gwiazdora przed opuszczeniem bankietu. Innym razem dekorowała salę bankietową tysiącem szkarłatnych róż na zaręczyny znanej osobistości. Nigdy nie wracała myślami do mrocznych chwil z przeszłości. Wyciągnęła wnioski z dotychczasowych doświadczeń, nie powtarzała błędów młodości i z nadzieją patrzyła w przyszłość. Nie narzekała na brak klientów. Możni tego świata często wybierali osiemnastowieczną rezydencję, przekształconą w luksusowy hotel jako miejsce ważnych spotkań.

W drodze do windy Sienna spojrzała na kompozycję ze strelicji, lilii i czarnych irysów na onyksowym blacie recepcji. Próbowała odgadnąć, czego zażyczy sobie nowy zleceniodawca. Wjechała na ostatnie piętro. Pierwszą osobą, jaką ujrzała na korytarzu, był potężny ochroniarz o oliwkowej cerze i ciemnych oczach. W kieszeni marynarki dostrzegła pistolet. Nie zdziwił ją ten widok. Możni tego świata zawsze zatrudniali ochronę. Egzotyczny wygląd mężczyzny również nie wywołał żadnych skojarzeń.

- Dzień dobry, nazywam się Sienna Baker - pozdrowiła go wesoło. - Jestem umówiona z panem Altairem.

Nieznajomy w milczeniu skinął głową. Otworzył przed nią drzwi apartamentu, później zamknął je za nią niemalże bezszelestnie. Dopiero wtedy ogarnął ją irracjonalny lęk. W przestronnym, jasno oświetlonym słońcem wnętrzu poczuła się jak uwięziona w pułapce. Wciągnęła w nozdrza orientalny, jakby znajomy aromat. Nadal nie potrafiła określić przyczyny nagłego zaniepokojenia. Dopiero po kilku sekundach dostrzegła stojącego przy oknie wysokiego, ciemnego mężczyznę. Stał tyłem do niej, dumnie wyprostowany na tle panoramy miasta. Obserwowała z zapartym tchem imponującą postawę, falujące, kruczoczarne włosy, szerokie ramiona i długie nogi. Rozpoznała teraz drażniący zmysły, egzotyczny zapach. O nie, żeby to tylko nie był on - błagała w myślach opatrzność. Poczuła ból w sercu jak przed laty, gdy modliła się o uwolnienie od cierpienia. Nie została wtedy wysłuchana. Teraz też nie. Mężczyzna odwrócił się w jej kierunku powoli i dostojnie niczym ożywiony kamienny posąg. Pochwyciła lodowate spojrzenie czarnych oczu.

Hashim zmobilizował całą siłę woli, by zwalczyć pożądanie. Przez całe lata usiłował wyrzucić z pamięci osobę, która go oszukała. Bezskutecznie. Przeklinał własną słabość. W końcu zaplanował zemstę. Zdecydował, że kobieta, która go upokorzyła, zapłaci za to własnym ciałem. Pragnął jej tak samo jak dawniej. Czas nie odebrał jej urody. Niewysoka i bardziej krągła niż nakazuje współczesna moda, nadal rozpalała jego zmysły. Kształtna figura przypominała mu młodą suczkę Saluki - ulubionej przez jego rodaków rasy piesków myśliwskich o jedwabistej sierści. Prócz apetycznych, kobiecych kształtów pociągał go w niej nieokreślony urok niewinności. Zachowała go do tej pory, chociaż wiedział już, jak bardzo mylą pozory. Pamiętał krwistoczerwone, pulchne, kontrastujące z mleczną białością świeżej cery usta. Zachwyciły go od pierwszego wejrzenia. Bogate kobiety osiągają taki efekt w wyniku operacji plastycznych, podczas gdy ona otrzymała je w darze od matki natury. Teraz te wspaniałe, różane wargi drżały lekko. Marzył o tym, żeby wessać się w nie gorącym, gwałtownym pocałunkiem. Całe jego ciało płonęło. Wiedział jednak, że musi poczekać na właściwy moment i że męka oczekiwania zostanie mu po tysiąckroć wynagrodzona, gdy nasyci zarówno pragnienie, jak i żądzę zemsty. Wymówił jej imię niskim głosem.

Ten głos obudził w sercu Sienny wspomnienia.

Zabiło gwałtownie, jak przed laty, gdy wierzyła, że go kocha. Twarde, zdecydowane rysy tworzyły egzotyczną mieszankę piękna i brzydoty. Orli nos i wojownicza linia ust nadawały mu groźny i zarazem fascynujący wygląd. Bystre, głębokie oczy hipnotyzowały Siennę. Wprost rozbierał ją wzrokiem. Wcześniej wielokrotnie przeżywała to spotkanie w wyobraźni, choć nie przypuszczała, że kiedykolwiek faktycznie do niego dojdzie. Przyrzekała sobie po tysiąckroć, że jeśli jeszcze kiedykolwiek go ujrzy, pozdrowi beztrosko jak starego kumpla, jakby nic się między nimi nie wydarzyło, jakby nie zrujnował jej życia. Jedno spojrzenie pozbawiło ją wszelkich złudzeń. Nie potrafiła udawać obojętności. Każda kobieta na jej miejscu padłaby tak oszałamiającemu mężczyźnie w ramiona i pozwoliłaby zrobić ze sobą, co on zechce. Widok Hashima obudził w niej dawne, długo tłumione tęsknoty. I równocześnie inne uczucie: lęk. Nie potrafiła odgadnąć, co ten człowiek tu robi.

- Hashim... - wyjąkała. - Czy to naprawdę ty?

- Widzę, że sprawiłem ci niespodziankę - skomentował z ironiczną satysfakcją.

- Nie określiłabym tego w ten sposób. Niespodzianka oznacza miłe zaskoczenie. Ja natomiast przeżyłam wstrząs - sprostowała, nerwowo oblizując wargi.

Hashim nadal hipnotyzował ją wzrokiem, jak wąż upatrzoną ofiarę.

- Wiele kobiet marzy o spotkaniu z byłym kochankiem - stwierdził z okrutnym, sardonicznym uśmiechem, chociaż błagała go wzrokiem, by oszczędził jej dalszych upokorzeń. - Rozumiem jednak, czemu nie cieszy cię mój widok. Cóż, sama jesteś sobie winna. Gdybyś nie skrywała wstydliwych tajemnic, spałabyś snem sprawiedliwych. Aczkolwiek nie wyobrażam sobie mężczyzny, który zostawiłby cię nocą w spokoju - dodał i natychmiast spochmurniał.

Zacisnął zęby. Dawna zniewaga nadal bolała. Nie mógł sobie darować, że bezkrytycznie wielbił perfidną oszustkę. Powściągał żądzę, chronił ją przed samym sobą, dotykał delikatnie, ostrożnie niczym bezcenne arcydzieło z kruchej porcelany. Później na własne oczy ujrzał dowody jej nikczemności. Ale teraz już zmądrzał, nie powtórzy błędu sprzed lat.

Sienna nie śmiała prosili, żeby oszczędził jej upokorzeń. Sprowokowałaby go tylko do dalszych drwin. Ten władczy mężczyzna nie słuchał nikogo, zawsze stawiał na swoim. Brakowało jej nawet odwagi, by zadać pytanie, które od początku cisnęło się na usta. W końcu wytłumaczyła sobie, że nic jej nie grozi. Rozpaczliwie chciała wierzyć, że zetknął ich tylko niefortunny zbieg okoliczności i więcej go nic zobaczy. Nie była tego taka pewna. Przypadek znacznie rzadziej decyduje o ludzkich losach, niż skłonni jesteśmy przypuszczać. Po długiej wewnętrznej walce zdecydowała rozstrzygnąć wątpliwości:

- Co ty tu robisz, Hashimie?

Hashim zwrócił uwagę, jak łatwo jego imię prze - szło Siennie przez usta. Nawet światowym kobietom z wyższych sfer, których wiele w życia poznał, drżał głos, gdy do niego przemawiały. Majestat władzy sprawiał, że nawet sławne i bogate piękności spuszczały wzrok, gdy na nie spoglądał. Ale ta, która stała przed nim, za nic miała autorytety. Wiedział też z doświadczenia, że lekceważy wszelkie zasady. Wrócił myślą do swego planu. Krew zaczęła szybciej krążyć w jego żyłach.

- Nie wiesz?

Sienna pokręciła głową. Tylko jej ciało wbrew woli zareagowało na zmysłowe spojrzenie. Patrzyła w twarz egzotycznego gościa rozszerzonymi ze zdumienia oczami, próbując opanować niepożądane emocje.

- Zawsze zadajesz klientom takie niemądre pytania? Czyżbyś zapomniała, że wynająłem cię., żebyś urządziła dla mnie przyjęcie? - skarcił ją bez złości.

Lekki, niemalże żartobliwy ton nagany przyprawił Siennę o zawrót głowy. Nie wierzyła własnym uszom. Ten człowiek nie mógł szukać z nią kontaktu nawet na gruncie zawodowym. Kpił sobie z niej w żywe oczy. Nigdy, przenigdy nie powinni się ponownie spotkać. Potrząsnęła głową tak energicznie, że aż spinki powypadały ze starannie upiętego koka. Długie włosy spłynęły na plecy lśniącą kaskadą. Potoczyła wokoło nieprzytomnym wzrokiem jak świeżo obudzony człowiek, który próbuje przepędzić senne koszmary.

- Wolne żarty! - zaprotestowała, gdy wreszcie odzyskała głos. - Otrzymałam wiadomość, że oczekuje mnie niejaki pan Altair.

- To właśnie ja. Na pewno niejednokrotnie używałem tego przydomku podczas naszych dotychczasowych spotkań. - Posłał jej lodowaty uśmiech, żeby ukryć wrażenie, jakie wywarły na nim rozpuszczone włosy. Marzył o tym, żeby poczuć ich dotyk. Musiał jednak cierpliwie poczekać.

- Nigdy nie słyszałam tego imienia - zaprzeczyła.

- Być może. Wiele się zmienia z upływem czasu - skwitował lekceważącym tonem. - Ciekaw jestem, jakie zmiany zaszły w twoim życiu.

Sienna była tak zagubiona, jakby nagle magiczna siła przeniosła ją w odlegle miejsce i epokę. Rozpaczliwie usiłowała odzyskać kontrolę nad sobą. Najwyższa pora wyrosnąć z młodzieńczego oczarowania nieodpowiednim mężczyzną z odległego kraju. Nadludzkim wysiłkiem przywołała na twarz uśmiech.

- Mam nadzieję, że w chwili, gdy mnie ponownie ujrzałeś, zmieniłeś plany. Sam wiesz, że nie powinniśmy wspólnie... - zabrakło jej słów - ...nic robić - dokończyła słabym głosem.

- Jaki rodzaj wspólnej aktywności masz na myśli? - podchwycił z dwuznacznym uśmiechem.

Sienna wpadła w panikę. Nie była pewna, czy erotyczna aluzja dotyczy przeszłości czy jeszcze gorzej - przyszłości. Przeczuwała tylko, że jeśli pozwoli mu skierować rozmowę na tematy osobiste, grozi jej poważne niebezpieczeństwo.

- Wytłumacz, co cię tu sprowadziło. Zwykle nocujesz w Granchester - poprosiła w nadziei, że rozmówca w jakiś sposób rozproszy jej obawy.

- Zmieniłem hotel. Tamten skaziły złe wspomnienia - drwił dalej bezlitośnie. Nadal pożerał wzrokiem obfity biust Sienny. - Poza tym skusiła mnie twoja renoma. Zyskałaś doskonalą opinię w wyższych sferach - dodał miękko.

Rzekomy komplement nie sprawił Siennie przyjemności. Brzmiał w jego ustach jak obelga. Z pewnością nie dotyczył jej zawodowej pozycji. A w sprawach prywatnych doskonale wiedziała, co o niej myśli. Z wrażenia zabrakło jej tchu.

- Chyba nie rozważałeś na serio możliwości współpracy? - nie dawała mimo wszystko za wygraną.

- Zapewne zdajesz sobie sprawę, że tego typu dyskusje ze zleceniodawcą mogą cię narazić na poważne kłopoty - ofuknął ją.

Nieprzyjemny uśmiech, jaki towarzyszył groźbie, rozjuszył Siennę do reszty. Hashim najwyraźniej urządzi! sobie zabawę jej kosztem. Był zbyt inteligentny, żeby nie rozumieć powodów jej zahamowań. Na chwilę zapomniała, że rozmawia z księciem nawykłym do posłuchu i że jego osobowość stanowi wybuchową mieszaninę tradycji i nowoczesności, dziedzictwa Wschodu i Zachodu.

- Nie udawaj głupka! - wykrzyknęła, urażona do żywego.

Hashim dumnie wyprostował pierś i uniósł głowę do góry. Wbił w nią spojrzenie przymrużonych oczu, zimnych jak para stalowych ostrzy.

- Jak śmiesz w ten sposób przemawiać do szejka! Nigdy wcześniej nie wykorzystywał swej pozycji w celu uzyskania przewagi. Nie musiał. Dopiero teraz pojęła, jak wielka przepaść dzieliła ich od samego początku znajomości.


ROZDZIAŁ DRUGI

Sienna nigdy nie powinna była spotkać Hashima. Należeli do dwóch różnych światów, odległych od siebie o całe lata świetlne. Jednak w życiu tak czasami bywa, że prosta dziewczyno migruje ze wsi do miasta, gdzie otrzymuje posadę recepcjonistki w luksusowym hotelu. A potem zupełnie nieoczekiwanie spotyka w drodze do pracy najprawdziwszego szejka. Dalszy ciąg historii przypomina baśń z tysiąca i jednej nocy. W takiej sytuacji łatwo zapomnieć, że życie, przeciwnie niż stronice książki, nie gwarantuje szczęśliwego zakończenia.

Sienna wyjechała do Londynu z prozaicznych przyczyn. Szukała wyjścia z krytycznej sytuacji. Pilnie potrzebowała pieniędzy. A później... pragnęła już tylko zapomnieć. Na szczęście wielkie miasto prócz pożądanej ze wszech miar anonimowości oferowało możliwość awansu w hierarchii pracowników sektora hotelowego. Odpoczynek w przytulnym mieszkanku w jednej z droższych dzielnic stolicy wynagradzał jej długie, monotonne godziny, spędzane za kontuarem recepcji.

Po raz pierwszy ujrzała Hashima w drodze na nocną zmianę. Był piękny dzień, słońce jeszcze nie zaszło. Sienna włożyła tego dnia letnią, powiewną sukienkę. Długie do pasa włosy lśniły w promieniach zachodzącego słońca. Przemierzała miasto lekkim, młodzieńczym krokiem, zadowolona z życia i pięknej pogody. Mijając światowej sławy hotel Granchester, ledwo zauważyła przed głównym wejściem limuzynę z przyciemnionymi szybami, którą otaczał tłum ludzi. Jej uwagę przykuł dopiero mężczyzna o władczej postawie, wysiadający z samochodu. Oliwkowozłocista cera kontrastowała zarówno z jasnym garniturem, jak i z błyszczącą czernią oczu. Wymienili przelotne spojrzenia. Dalsze wydarzenia przypominały scenę ze staroświeckiego romansu, jakie Sienna oglądała pasjami. Tak jakby przez całe życie czekała, żeby odtworzyć romantyczny epizod na jawie. Pochwyciła intensywne spojrzenie przymrużonych oczu. Ochroniarz wyciągnął ramię, żeby zagrodzić jej drogę. Gość z dalekiego kraju wypowiedział pod adresem pracownika kilka słów w nieznanym języku. Później przetłumaczył je na angielski, jakby specjalnie na jej użytek:

- Pozwól jej przejść.

Mężczyzna w uniformie odstąpił krok do tyłu. Sienna skłoniła głowę, podziękowała i poszła w swoją stronę. Chociaż nie odwróciła już głowy, czuła na plecach spojrzenie nieznajomego, które w niewytłumaczalny sposób rozgrzewało jej ciało i duszę.

Kilka tygodni później ten sam człowiek wszedł do hotelu, w którym pracowała. Sienna zamarła z wrażenia. Wszyscy goście w holu stali w jego kierunku dyskretne i zaciekawione spojrzenia. Skupiał na sobie uwagę jak barwny kwiat w środku białego bukietu. Towarzyszyli mu dwaj ochroniarze, sztywni i niedostępni niczym kamienny mur, odgradzający znakomitą osobistość od pospólstwa. Doświadczenie nauczyło Siennę rezerwy wobec mężczyzn. Własna reakcja na tego jednego zaskoczyła ją w najwyższym stopniu. Od pierwszego wejrzenia zapragnęła człowieka, o którym nic nie wiedziała. Zanim ochłonęła z wrażenia, zamorski gość niedbałym ruchem ręki zatrzymał asystę w miejscu. Sam podszedł do recepcji.

- Eeeee... Dzień dobry panu - wyjąkała z rumieńcem zakłopotania na policzkach.

Hashim natychmiast rozpoznał dziewczynę o zielonych oczach. W pełni świadomy wrażenia, jakie wywarł, obserwował ją zwężonymi oczami.

- Miło mi panią znowu spotkać - zagadnął po chwili.

Policzki Sienny płonęły teraz intensywną czerwienią, serce bilo jak oszalałe. Chwyciła książkę rezerwacji i drżącym głosem spytała, w czym może pomóc.

- Jestem umówiony na lunch z jednym z gości - odpowiedział rzeczowo. Wymienił nazwisko znanego polityka.

Sienna otworzyła szeroko oczy ze zdumienia. Przywykł do takich reakcji. Doskonale zdawał sobie sprawę z potęgi władzy.

- Czeka przy stoliku - poinformowała go tak spokojnie jak potrafiła. - Zaprowadzę pana.

Hashim z przyjemnością obserwował zgrabną, niewysoką figurkę o wąskich biodrach i jędrnych pośladkach. Kusiło go, żeby położyć rękę na miłych dla oka krągłościach. Lubił kobiety niewielkiego wzrostu. Zawsze wdzięcznie unosiły głowę, żeby popatrzeć w oczy swemu mężczyźnie. Jednak najbardziej zapadła mu w serce urocza buzia o różanych policzkach, pulchnych wargach i prześlicznych, zielonych oczach. Przerwał na chwilę rozmowę z politykiem i polecił ochroniarzowi, żeby zdobył jej numer telefonu.

Sienna odmówiła. Obcy uraził ją, wysyłając posłańca. Potwierdził tym samym jej negatywna opinię o mężczyznach. Żałowała, że do przerwy zostało kilka godzin. Wolałaby zniknąć na zapleczu, gdy będzie wychodził. Kiedy wreszcie wstał z miejsca, patrzyła w inną stronę, udając, że go nie widzi.

Po raz pierwszy kobieta okazała Hashimowi lekceważenie. Niemy opór skromnej panienki zirytował go, lecz równocześnie podsycił jego ciekawość. Podszedł zdecydowanym krokiem do kontuaru.

- Nie podała mi pani numeru telefonu - wypomniał.

- Bo pan nic poprosił - mruknęła, po czym natychmiast odwróciła głowę. Solidnie zbudowany mężczyzna o władczym sposobie bycia budził w niej nieokreślone, lecz z pewnością zupełnie niestosowne uczucia.

- Czyżbym rzeczywiście popełnił niewybaczalny grzech? - zażartował. - Jak pani na imię? - spytał po chwili przerwy.

Sienna zwróciła ku niemu twarz. Napotkała natarczywe spojrzenie płomiennych oczu. Przedstawiła się.

- Sienna - powtórzył dwukrotnie z miękkim, jakby tęsknym akcentem. - Czy zjesz ze mną kolację, Sienno?

Dopiero teraz postawił ją w naprawdę kłopotliwej sytuacji. Regulamin zabraniał pracownikom osobistych kontaktów z gośćmi. Po chwili namysłu Sienna uświadomiła sobie, że jeśli wyrazi zgodę, nie złamie przepisów, ponieważ przybysz nie mieszka w jej hotelu. Utrata pracy raczej jej nie groziła. Obawiała się natomiast, że straci głowę dla fascynującego nieznajomego.

- Sama nie wiem - mruknęła. - ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin