Ray Aldridge Frajerski szmal Brzytwa �wisn�a mu ko�o szyi. Bilobi poczu�, jak rana otwiera si� bezbole�nie i wyp�ywa z niej ciep�y strumyk. Do gard�a podesz�a mu fala gor�ca, w nozdrza uderzy� zapach krwi. - Spokojnie, druciku! - wyszepta� ganger. - Nie chc� ci� wi�cej ciacha�, ale mo�e mi drgn�� graba, kapujesz? Drug� r�k� ganger zacz�� przetrz�sa� kieszenie Bilobiego, wydobywaj�c z nich po kolei spiczasty n�, zwitek �wiat�owodu i granaty o�lepiaj�ce - najpotrzebniejsze narz�dzia i amulety maj�ce go chroni� przed innymi brutalnymi facetami, kr�c�cymi si� po z�omowisku. To minie, my�la� Bilobi, staraj�c si� zachowywa� mo�liwie najspokojniej. To nic wielkiego. By�em ju� w gorszych tarapatach. Po chwili sam zacz�� w to wierzy�. Na spi�trzonych wysoko stosach le�a�y miliony l�ni�cych, metalowych cia�. Od czasu do czasu w ostatnim spa�mie nie do ko�ca wyczerpanej baterii zagrzechota�a jaka� r�ka lub noga. Poza tym na z�omowisku panowa�a zupe�na cisza. Wzrok Bilobiego pow�drowa� w g�r�, ku szczytowi wysokiej, stalowej �ciany, kt�rej zadanie polega�o na bezpiecznym oddzieleniu tego miejsca od reszty �wiata, a tak�e na tym, by uwi�zi� ludzi wegetuj�cych tu dzi�ki temu, co uda�o im si� wydoby� z wn�trza gro�nych kad�ub�w. Za wypuk�� szyb� kabiny obserwacyjnej nie siedzia� dzi� �aden inspektor. Cokolwiek si� za chwil� zdarzy, nikt nie b�dzie tego widzia�. Bilobi powstrzyma� cisn�cy mu si� na usta u�miech. Ganger szarpn�� za spinaj�c� pasy klamr� i plecak z narz�dziami upad� z �oskotem na ziemi�. Pchni�ty niespodziewanie Bilobi potkn�� si� o zardzewia�y korpus i rozci�gn�� jak d�ugi; natychmiast przekr�ci� si� na plecy i spojrza� w g�r�. Ganger by� chudy, �ysy, mia� poczernia�� sk�r� i bia�e oczy. Na jego zapadni�tych policzkach widnia�y bladozielone, wytatuowane spirale i tr�jk�ty, a nad tymi okre�laj�cymi przynale�no�� do konkretnego gangu znakami po dwie uko�ne, jaskrawor�owe blizny, wkomponowane w �wie�sze tatua�e. By�y ganger, kt�ry teraz dzia�a na w�asn� r�k� i jest z tego dumny, pomy�la� Bilobi. - Teraz pogadamy, druciku - oznajmi� eks-ganger. Machn�� brzytw�, kt�ra przeci�a ze �wistem powietrze. - Le� spokojnie. �apy na wierzchu. Jak si� nazywasz? Bilobi westchn�� ci�ko. - Bilobi. - O ciebie mi chodzi�o. Wszyscy gadaj�, �e jeste� dobry. Najlepszy fachman na z�omowisku. Podobno nawet m�g�by� z�apa� robot� Na Zewn�trz. - Ganger wzruszy� ramionami. - Mnie to wisi. Wo�aj� mnie Spill. Na razie gadaj, o co spytam. Wiesz, co to jest? - Z kieszeni swojej pomara�czowej, sk�rzanej kurtki wydoby� pojemnik na chipy. Poprzez gruby, przezroczysty plastik Bilobi dostrzeg� rubinowy poblask. - Kostka �wiadomo�ci. Najwa�niejszy chip, nie? Zaczynasz kapowa�? - Spill zerkn�� ostro�nie na boki i schowa� kostk� do kieszeni. - Ca�e z�omowisko pe�ne �elastwa, druciku, do niczego, �adnych podstawowych kostek. A ja teraz mam jedn�, bardzo prosz�! Wiesz, co zrobimy, druciku? B�dziemy wskrzesza� martwych! Oni nigdy niczego si� nie naucz�, pomy�la� Bilobi. - Nie da rady - powiedzia� na g�os, potrz�saj�c g�ow�. - Za du�e ryzyko. Nie ty pierwszy mnie o to prosisz, ani nie ty pierwszy wpad�e� na ten pomys�. Wskaza� w kierunku wisz�cych na �cianie �elaznych klatek, za kt�rych czarnymi pr�tami wida� by�o wyra�nie spoczywaj�ce w dramatycznych pozach, zmumifikowane cia�a. Spill zbli�y� si� o krok. Brzytwa zafurkota�a w powietrzu. - Nie z�api� nas. Ty poszukasz dobrych kad�ub�w, posk�adasz do kupy, a potem we�miesz moje chipy, wsadzisz im i mamy gotowy Produkt! - Ganger u�miechn�� si� szeroko, ods�aniaj�c uzupe�niane g�rskim kryszta�em z�by. - Produkt, kapujesz? Wiesz, jak ludziska czekaj� na lewe �ela�niaki? R�ne sado, macho, �wirusy, zbocze�cy, m�wi� ci! Znam handlarzy, nie b�dzie problemu z opchni�ciem. P�jdzie ka�da ilo��. Bilobi ponownie pokr�ci� g�ow�. - Nie da rady. Mnie jest dobrze. Mog� legalnie grzeba� w �mieciach i jako� sobie radz�. Nie mam zamiaru sko�czy� tam, na �cianie. Przed oczami pojawi� mu si� zapami�tany widok: ubrany w �achmany, wrzeszcz�cy cz�owiek, uciekaj�cy przez z�omowisko przed mechanikami z firmy, od �ciany do �ciany, w t� i z powrotem. Kiedy wreszcie go z�apali, wsadzili do klatki i kiedy pr�ty roz�arzy�y si� do czerwono�ci, Grego by� ju� zbyt wyczerpany, �eby krzycze�. Zacz�� dopiero troch� p�niej, g�osem, kt�rego nie spos�b by�o zapomnie�. U�miech, kt�ry wype�z� na twarz Spilla, zamieni� si� we w�ciek�y grymas. Brzytwa zacz�a �wista� raz po raz przed nosem Bilobiego. - Wolisz tu zgni�, kole�? Ile zarobisz na tych swoich silniczkach, jak masz dobry tydzie�? Cztery st�wy? Pi��? To frajerski szmal, druciku. Frajerski szmal! Mieszkasz w norze, �resz byle co, nie masz n i c! Daj mi dobry kad�ub, b�yszcz�cy, wyszykowany, a dostaniesz pi��dziesi�t razy wi�cej! Czysta robota, �atwa forsa. - Jego bia�e oczy p�on�y podnieceniem. - Nie b�d� frajerem, druciku. - Na w�skiej, pokrytej tatua�em twarzy zacz�y zbiera� si� gro�ne chmury. - Dobrze gadasz, Spill. Rzeczywi�cie, nic nie mam - odpowiedzia� po�piesznie Bilobi, staraj�c si� go udobrucha�. - Faktycznie, �yj� jak pies, ale nie my�l sobie, �e gdybym m�g�, to nie robi�bym czego innego. Mieszkam tu ju� d�ugo i wiem, jak wszystko dzia�a. Po drugiej stronie �ciany kontrolerzy usuwaj� kostki �wiadomo�ci, a potem d�wig przerzuca kad�uby na nasz� stron�. Najcz�ciej si�a upadku jest tak wielka, �e nie ma co zbiera�, a je�eli ju�, to co najwy�ej jakie� ma�e silniczki, uzwojenia, niekt�re czujniki, ale... Spill kopn�� go podkutym butem, �ami�c mu �ebro. Kiedy b�l troch� przycich�, Bilobi ponownie spojrza� w g�r�. - Nie prowokuj mnie, druciku - powiedzia� nieco spokojniejszym tonem eks-ganger. - Z tysi�ca wrak�w na pewno zrobisz sto n�wek. Jak opchniemy pierwszy, b�d� mia� tyle chip�w, ile nam b�dzie trzeba. To jest niesamowita forsa, Bilobi, i nie pr�buj mi wtyka� ciemnoty. Teraz b�dziemy wsp�lnikami. Bilobi zdo�a� wreszcie z�apa� do�� oddechu, �eby przem�wi�. - A jak chcesz go przemyci� przez kontrol�? - To pestka. Jak ju� zobacz�, �e chodzi i gada, rozmontujesz go na kawa�ki i w�o�ysz do normalnego transportu cz�ci. �atwe, co? Bilobi u�miechn�� si� ze wsp�czuciem. - Chyba nie s�ysza�e� o szperaczach. W�lizguj� si� w ka�dy zakamarek, badaj� wszystkie cz�ci, a� nie nabior� ca�kowitej pewno�ci, �e nie b�dzie mo�na z nich niczego zmontowa�. - Wskaza� na �cian�. - Widzisz Grego? To ten po prawej, z w�osami na czaszce. Pr�bowa� w�a�nie w ten spos�b. Spill na chwil� straci� pewno�� siebie, lecz niemal natychmiast j� odzyska�. - Wi�c rozdzielimy cz�ci na kilka transport�w. - Trzymaj� wszystko w rejestrach po kilka lat. W�a�nie dlatego tyle trwa, zanim sprawdz� ka�dy transport. Jak my�lisz, dlaczego istnieje tak ogromny popyt na nierejestrowane �ela�niaki? Bo trudno je zdoby�. Do licha, gdyby uda�o mi si� st�d jakiego� wydosta�, by�bym idiot�, je�libym chcia� go sprzeda�. Pomy�l tylko, jakie masz wtedy mo�liwo�ci: siedzisz sobie spokojnie pod okiem kamer, a tw�j �ela�niak w tym czasie zarabia dla ciebie fors� i nikt nie mo�e ci niczego udowodni�. Nie dziwi� si�, �e r�ni nadziani faceci zap�ac� za takiego prawie ka�d� cen�. Ale wydosta� go st�d... Naprawd�, nie mam poj�cia, jak by mo�na to zrobi�. Spill przypatrywa� mu si� zmru�onymi oczyma, poruszaj�c od niechcenia brzytw�. - Nie pr�buj robi� mnie w konia, druciku. Musi by� jaki� spos�b. A mo�e zamontowa� takiemu �ela�niakowi jakie� uchwyty albo haki, �eby sam m�g� wle�� na �cian�? Ka�dy klient wzi��by takiego z poca�owaniem r�ki! - Wcale nie robi� ci� w konia. Nie, to te� nic nie da. Na szczycie �ciany maj� zainstalowane generatory p�l si�owych. Rozwal� go na kawa�ki, a potem zrobi� test na obecno�� DNA - przecie� dotykam wszystkich cz�ci, kiedy je montuj� - i b�d� nas mieli. W�a�nie w taki spos�b z�apali Malone'a, tego, co wisi tu� nad Grego. Wygl�da troch� dziwnie, bo przed wsadzeniem do klatki obdarli go ze sk�ry. M�wi� ci, Spill, oni naprawd� traktuj� to bardzo powa�nie. Ganger zamruga� raptownie powiekami. - Nie! Musi by� jakie� wyj�cie! Zrozum, Bilobi, tego chipa da� mi nie byle kto, tylko prawdziwy twardziel. Jak mu nie zorganizuj� �ela�niaka, jestem trup! Do�o�y mi gorzej ni� mechanicy. Je�li m�wisz prawd�, to b�d� musia� poci�� ci� na kawa�ki, �eby to do mnie naprawd� dotar�o. - Eks- ganger machn�� w�ciekle brzytw�, kt�ra za�wiergota�a w powietrzu. Bilobi poczu� uk�ucie �alu, a potem ogarn�o go inne, znacznie cieplejsze uczucie. - Dobra, dobra, przekona�e� mnie. Mo�e da si� co� wymy�le�. Masz jak�� fors�? - Troch�. - Dosz�y do mnie kiedy� plotki o facecie z ekipy kontrolnej, kt�rego mo�na czasem przekupi�, je�li ma si� do�� szmalu. - Powiedzia� to k�amstwo znu�onym, zrezygnowanym tonem. W rzeczywisto�ci ekipy kontrolne sk�ada�y si� wy��cznie z niewolnik�w o odrutowanych m�zgach, zainteresowanych tylko tym, �eby przez przewody nie pop�yn�y impulsy pobudzaj�ce o�rodki b�lu. Spill mia� wyraz twarzy cz�owieka, kt�ry najpierw si� zgubi�, a potem przekona�, �e jest znowu na znanym sobie terenie. - A widzisz! - zachichota�. - Czeka nas kupa forsy, druciku! - Pom�g� Bilobiemu wsta� na nogi i otrzepa� mu kurtk� z kurzu, ca�y czas jednak trzymaj�c brzytw� w pogotowiu. - M�wi� ci, kupa forsy. B�dziemy bogaci, kupimy sobie nowe ciuchy, ekstra �arcie, przeprowadzimy si� do Enklawy i w og�le. Nie�le, co? - Pewnie. - A teraz trzeba to zwali� na jego g�ow�, pomy�la�. - W takim razie, jaki masz plan? Zajrzysz do mnie, jak uruchomi� pierwszy egzemplarz? Spill zmru�y� swoje bia�e oczy. - Nie r�b ze mnie idioty, druciku, bo cholernie mnie to wnerwia. Jak ci� puszcz�, to sk�d b�d� wiedzia�, co robisz? Nie, b�d� ci� pilnowa�, dop�ki nie sko�czysz. Zostaj� z tob�. Zaprowad� mnie do swojej nory, druciku, tylko...
Buziolki