Klucz do Celana.docx

(36 KB) Pobierz

Klucz do Celana

 

Paweł Rogala

 

Amerykańscy recenzenci zgodnie uznawali książkę Johna Felstinera Paul Celan. Poeta, ocalony, Żyd za najlepszą jak dotąd pracę na temat autora Fugi śmierci. Ciesząc się z jej pojawienia się w Polsce, spróbujmy przyjrzeć się, jakim kluczem Felstiner odczytuje Celana.

I

Pierwsze tropy podsuwa rzeczowość tytułu. Czytelnicy zaciekawieni osobistymi perypetiami Celana poczują niedosyt. Informacje dotyczące prywatnego życia poety podane są oszczędnie – biograf trzyma się blisko wyznaczonych przez tytuł rewirów. Przykładowo: sporo miejsca poświęca relacjom Celana z Nelly Sachs, niemieckojęzyczną żydowską poetką, podobnie jak Celan ocaloną i doświadczoną utratą tego, co najbliższe. Felstiner cytuje ich listy, wspomina kontakty i omawia dedykowany jej wiersz Zurych, „Zum Storchen”. Z drugiej strony inna bliska Celanowi poetka, Ingeborg Bachmann, wspominana jest wręcz zdawkowo, co, biorąc pod uwagę choćby wydaną niedawno korespondencję tych dwojga, mogłoby dziwić. Sprawa owej selektywności nie może jednak zaskakiwać. Felstiner jest nieugięcie konsekwentny w doborze tematów i sposobie budowania narracji o swoim bohaterze: wszystko podporządkowane jest kwestiom tytułowym. Zapewne dlatego niewiele dowiadujemy się choćby o małżeństwie Celana. Z drugiej strony szerzej nakreślone wątki dzieciństwa i młodości powracają echem we wszystkich partiach książki, by wybrzmieć wymowną kodą w rozdziale przedostatnim, opisującym podróż poety do Izraela. Biograf przedstawia nam aurę cichego napięcia, jaką wytwarzał wokół siebie czytający poeta, oraz wzruszenie spowodowane nagłą falą wspomnień spopielonego świata jego przedwojennych Czerniowców: „czytał delikatnie akcentując, z uważną artykulacją (…) nie podnosząc głosu, niemal szeptem. Po spotkaniu witali się z nim słuchacze, którzy znali jego rodziców, a pewna kobieta dała mu ciasto, jakie niegdyś piekła jego matka. Wtedy Celan rozpłakał się”[1].

II



„Sens bycia Paulem Celanem zawiera się w ośmiuset wierszach, które napisał w latach 1934–1970”, powiada we wstępie amerykański profesor emeritus, niezmordowany i oddany komentator oraz tłumacz poety, na którego dzieło, pamiętajmy, składały się nie tylko wiersze, ale imponująca liczba przekładów. Skoro sens bycia Celanem krystalizuje się w jego dorobku pisarskim, zrozumiała jest w książce względna biograficzna wstrzemięźliwość. W zamian wraz z Felstinerem śledzimy uwagi poety na marginesach czytanych książek, otrzymujemy wykazy najczęściej używanych określeń czy też opisy konsekwencji wynikających z dokonanych wyborów językowych. Godna podziwu pedantyczność badacza umożliwia nam wsłuchanie się w rezonowanie zwrotów, obrazów oraz powtórzeń w ciągu całej twórczości poetyckiej i translatorskiej Celana. Co więcej, jak czytamy w Podziękowaniach, nad Felstinerowskim sposobem lektury unoszą się duchy Steinerowskiej teorii przekładu oraz bliskiej Celanowi filozofii dialogu[2].

Czterostopniowy model hermeneutyczny autora Po wieży Babel (wstępne zaufanie, agresja, wchłonięcie, wzajemność i restytucja)[3] można zastosować zarówno do tłumaczenia Celana przez Felstinera na angielski, jak i przekładów samego Celana oraz jego stosunku do języka niemieckiego. „Wiodło mnie matczyne słowo”[4], powiada podmiot jednego z wierszy. Niemieckie Muttersprache odzywające się w tej linijce ma znaczenie podwójne: język niemiecki jest językiem matki poety, ale i jej oprawców, w tradycji tego języka, skompromitowanej tym, co się wydarzyło, poezja Celana poszukiwała dla siebie miejsca, próbując wchłonąć jej pokłady i dokonać jej reinterpretacji zgodnie ze swoim własnym idiomem. Steinerowska agresja oraz wchłonięcie jest w tym wypadku niczym innym jak składaniem języka na nowo (podobnie jak składaniem tekstu na nowo jest praca tłumacza), „dochodzeniem do granic jego możliwości”[5] nie tylko poprzez autorskie eksperymenty, ale i przesuwanie języka na pozycje „zbawczej obcości”[6], jaką w tym wypadku są przekłady Celana, oddające w idiomie celanowskiej niemczyzny obrazy oryginałów i tym samym wchodzące z nimi w dialogiczną relację. Felstiner powiada: „tłumaczenie jako przekraczanie granic było bliskie jego losowi. Prze-kładanie, prze-noszenie się oznaczało poszukiwanie podobieństw w inności, ocalanie tożsamości”[7].

W ten sposób wiersz nie tylko oczyszcza język z polityczno-historycznego kłamstwa. Celem jest tu przede wszystkim „wyostrzenie poczucia straty”[8] (uwaga Felstinera na marginesie omawianych przez niego Celanowskich tłumaczeń Apollinaire’a uwypuklających, według biografa, obrazy elegijne, ciemne i żałobne), ale też „skurczenie się i stwardnienie języka”[9], czyli przytaczając metaforę poety, pójście „do swojej najbardziej własnej ciasnoty”[10] wbrew pretensjom języka i sztuki do uwodzicielskich upiększeń, mimetycznych roszczeń wobec rzeczy czy ich demonicznej zdolności do znaczeniowej amnezji. Celan nie chce piękna ani sztuki. Chce poezji i prawdy: precyzji, ukazywania i nazywania rzeczy, odmierzania obszaru i granic możliwości oraz, co istotne, mówienia z perspektywy własnej egzystencji, własnego „Ja”[11]. Jedynie owa ciasnota, poprzez wynikające z niej podmiotowe wycofanie, tworzy przestrzeń do spotkania z „Ty”. Samotność, ciasnota, (językowe) ogołocenie: „Wiersz chce się dostać do tego innego, potrzebuje tego innego, potrzebuje jakiegoś vis-à-vis. Poszukuje go”[12].

III

Felstiner jest biografem dyskretnym. Dzięki pojawiającym się w jego translatorskich komentarzach czasownikom w pierwszej osobie liczby pojedynczej staje się również, zapewne nieświadomie, biografem swojego żarliwego, estetycznego i intelektualnego przywiązania do poety. Jest biografem nie tylko i nie tyle Celana człowieka, ile Celanowskiej samotności, która to formuła może przekładać się zarówno na konkretne doświadczenia życiowe, jak i na poetycki idiom. Powiedziawszy to wszystko, zauważmy, że jest w książce Johna Felstinera trop najważniejszy. Osiemnaście rozdziałów przywołuje osiemnaście błogosławieństw, główną modlitwę żydowskiej liturgii, ale również numeryczny odpowiednik hebrajskiego słowa „żywy”. „Paul Celan żył – czy raczej przeżył – poprzez poezję, którą tworzył. Niniejsza książka poszukuje więc sensu jego dzieła-życia”[13], czytamy. Sensu, czyli tego, co, niczym najgłębiej rozumiana religia, chciałoby spajać. Sensu, czyli tego, czego możemy, żyjąc, szukać.


John Felstiner, Paul Celan. Poeta, ocalony. Żyd, tłum. M. M. Tomalowie, Kraków: Austeria, 2010, s. 460.


PAWEŁ ROGALA, anglista


[1] J. Felstiner, Paul Celan. Poeta, ocalony, Żyd, tłum. M. M. Tomalowie, Kraków 2010, s. 352.

[2] Tamże, s. 12.

[3] G. Steiner, Po wieży Babel. Problemy języka i przekładu, tłum. O. i W. Kubińscy, Kraków 2000, s. 405–412.

[4] J. Felstiner, dz. cyt., s. 26.

[5] J. Ekier, Czy wolno tłumaczyć Celana?, „Literatura na Świecie” 1994, nr 6, s. 117–118.

[6] G. Steiner, dz. cyt., s. 523.

[7] J. Felstiner, dz. cyt., s. 70.

[8] Tamże, s. 160.

[9] Tamże, s. 104–105.

[10] P. Celan, Utwory wybrane. Ausgewählte Gedichte und Prosa, wybrał i oprac. R. Krynicki, Kraków 2003, s. 337.

[11] J. Felstiner, dz. cyt., s. 160.

[12] P. Celan, dz. cyt., s.  334.

[13] J. Felstiner, dz. cyt., s. 300.

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin