Odcinek 29.doc

(32 KB) Pobierz
Odcinek 29

Odcinek 29

 

 

 

Kąpiel minęła sprawnie, jeśli tak można nazwać coś po czym Ana i Martin byli bardziej mokrzy od małego Diegita choć to on zażywał kąpieli.

-No synuś pora spać.- Powiedział dumny tatuś, który na cały czas ukradkiem spoglądał na rozpromienioną szczęściem Anę.

-Maleńki ten mokry tatuś, który straszy teraz wyglądem na rację, pora lulupa kochanie.

-Że niby ja go straszę?

-Oczywiście, jesteś mokry?

-Droga mamusiu, lepiej popatrz ma siebie.

Ana spojrzała na swoja sylwetkę, z jej ubrań i włosów można było wyzymać wodę.

-No fakt- przyznała mu rację-, ale zabawa była przednia

Oboje zaczęli się śmiać, czym wzbudzili zainteresowanie państwa Gomez przebywających w salonie i oglądających śpioszki wnusia.

-Kochani, my już pójdziemy do siebie, poradzicie sobie sami, tak świetnie wam idzie. Wnusiu daj buziaczka babuni.

Laura złożyła słodkiego buziaka na policzku uśmiechniętego dziecka, ku zaskoczeniu wszystkich obecnych malec dostał od dzidzia dokładnie 126 buziaki, ponieważ Marco nie mógł się rozstać z nim nawet na noc po całym dniu z Diegitem.

-Kochanie, on już na pewno pojął jak bardzo dziadek go kocha, przestań mu to już powtarzać, to nie małpa i tak ci tego ni powtórzy.- Denerwowała się Laura

-Zobaczycie, że pierwsze, co powie to będzie dziadzia

-Tak na pewno, powtarzasz mu to od godziny, na pewno już zapamiętał jak to brzmi-śmiał się Martin

-Nie śmiejcie się, z jego oczu bije inteligencja.- Upierał się Marco

-Z JEGO BIJE ZMĘCZENIE- Daj mu już spokój, jutro go zobaczysz

-A czy on nie może spać u nas?- zapytał z nadzieją w głosie

-Nie!!!!!!!!!!- krzyknęli wszyscy

-Dobra już rozumiałem, muszę jeszcze zadzwonić do mojej mamy i powiedzieć jej ze na prawnuka.

-Co!!!!!!!!!!!!!- znów krzyknęli razem

-Ta czarownica nie zbliży się do mojego syna- powiedział stanowczo Martin

-To twoja babcia, kocha cię.

-Jeśli to jest miłość to ja wolę nie być kochanym.

-Dobrze ale i tak kiedyś się dowie, a jak się na was zdenerwuje to lalki wu-du pójdą w ruch.

-Eeeeee, to może lepiej zadzwoń, tylko powiedz żeby nie przyjeżdżała.

-Widzisz synu, z twoich oczu tez bije inteligencja i rozsądek.

-Ja bym nazwał to strachem o własne życie ale nazywaj to jak chcesz.

-Tak to my już idziemy, do zobaczenia rano, pa kochani.

-Dobranoc- odpowiedziała Ana

Martin stał jak wryty trzymając na rękach małego.

-Nie przejmuj się, może ta stara jędza tu nie przyjedzie.

-Ona? Jasne, że przyjedzie, a jak wpadnie do jakiegoś urzędu i zacznie wciskać te swoje mądrości to nigdy nie dostaniemy dziecka.

-Obyś się mylił

-Ta jędza zawsze niszczyła mi życie, teraz tez doda swoje 3 grosze.

-Może jej się nie zechce tu przyjechać?

-Idę się pomodlić, że jej samolot rozbił się na pustkowiu, choć dla niej pewnie to tez nie byłaby przeszkoda.

-haha, oj Martin, dajmy już sobie z nią spokój, na pewno prędko jej nie zobaczymy

-Oby

-Ja wezmę kąpiel a ty uśpij małego.

-Śpi z nami?

-Z nami? Myślałam że dziś śpisz na podłodze skoro rodzice wiedzą już o dziecku.

-Co! Mowy nie ma! Ja odmawiam. Protestuje! I tak już mnie bolą plecy od tych zakupów. Nie zgadzam się.

-Fakt zakupy to jest argument. Możesz spać na łóżku ale tylko jeśli uśpisz małego.

-Szantażystka!

-Tak miło mi.

Martin położył się na łóżku, obok malca ubranego w śliczny niebieski śpioszek z wyszytym misiem na brzuszku. Zarówno malec jak i misio mieli na swoich buziach śliczne uśmiechy.

-No to, co moje misie, czas na bajeczkę. Tylko co ja wam opowiem, nie znam bajek, chociaż nie, ta może ci się spodoba.

-A więc był sobie kiedyś pewien chłopiec, który bardzo lubił tańczyć, miał cudowną partnerkę, była śliczna, inteligentna i mała takie piękne ciemne oczy, poprosi bogini. Każde zetknięcie się ich ciało powodowało w nim uderzenie fali gorąca, ale na to chyba jeszcze jesteś na mały- powiedział spoglądając na malca który już słodko spał- no tak nawet ciebie nudzi moje życie, nawet nie przeszłem do tego co do niej czuje, ale przynajmniej dzis wiem że śpię w łóżeczku. Dobranoc synku- powiedział całując malca w czółko- synku jak to ślicznie brzmi.

 

 

Tymczasem w pokoju państwa Gomez toczyła się bardzo poważna i tajemnicza rozmowa.

-Widziałeś jacy są szczęśliwi w trójkę.

-Tak, nie miałem pojęcia że nasz syn jest tak odpowiedzialny.

-A jak jej dał swoja kartę, chciałam go wtedy tak mocno uściskać, dojrzał w dwa dni.

-Tak, Diegito przypomina mi…

-Tak mi tez, od razu o tym pomyślałam.

-Jakie to życie jest przewrotne prawda?

-Marco muszę cię o coś spytać.

-O co?

-Odzywała się ostatnio?

-Ostatnio nie, miesiąc temu przelałem jej sporą sumę, powinno jej starczyć na jakiś czas.

-Boję się, co będzie jeśli…

-Ciiiiiii, nic nie będzie, do tej pory obie radziliśmy to i teraz tak będzie.

-Ale jeśli…

-Damy radę, jeśli nawet to mam nadzieje ze zrozumie dlaczego tak robiliśmy.

-Oby bo inaczej ja tego nie przeżyję.

-Nie martw się, teraz idziemy spać a rano pobawimy się z wnusiem, co ty na to?

-Tak, Ana i Martin powinni pobyć sami i naprawić swoje relację, końcu są rodzicami.

-Ach masz mały synek ojcem, jak ten czas leci, starzejemy się kochana.

-Co!!!!!!!!!!!!!!!!! Może ty się starzejesz, ale na pewno Nie ja, ja mam zaledwie 35 lat!

-35? No tak kochanie zapomniałem, to o starzeniu to dotyczyło tylko mnie.

-No tak lepiej, i Nie denerwuj mnie więcej, bo dostane zmarszczek.

-Już nie będę, obiecuję, tyko choć już spać.

-O nie, za to starzenie, ty dziś śpisz na podłodze.

-Ale kochanie! To była pomyłka!

-Ale kochanie, za pomyłki też się płaci, dlatego na dół.

Marco wiedział ze tłumaczenia i prośby nic nie pomogą, dlatego posłusznie położył się na podłodze i nakrył kocem.

-Dobranoc- powiedziała zadowolona Laura

-Jak dla kogo ona dobra- odburknął nie zadowolony przekręcając się na bok.

 

 

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin