odcinek 8(1).doc

(29 KB) Pobierz
Jedziesz na weekend do Acaulco z Martinem

Jedziesz na weekend do Acaulco z Martinem.
-Jadę na weedend do Acapuco z Martinem.-Ana powoli analizowała słowa matk, ale kiedy w końcu prawda do niej dotarła mozna było w cłej dzielnicy usłyszeć.
NIGDY!
NIE MA MOWY!
TY OSZALAŁAŚ!
NIE ZGADZAM SIĘ!
MAM MATKĘ WARIATKĘ!
CO CI ODBIŁO!
NIGDY W ZYCIU!
PRĘDZEJ MNIE PIORUN TRZAŚNIE W SŁONECZNY DZIEŃ!
RZĄDAM ADWOKATA!
-Ana a po co ci adwokat?- zapytała przerazona Claudia
-Zeby pomógł mi ubezwłasnowolnić mamę, na jest niepoczytalna.
-Aha, teraz rozumiem, dzięki za wyjaśnienia.
-Boze co ja ci uczyniłam złego? Ja anioł nad aniołami, ze pokarałeś mnie tak bardzo.
-Ana mów jaśniej bo ja znowu nic nie rozumiem.
-Oj Claudia nie przeszkadzaj, potem ci wytłumaczę. A swoją drogą tworzyłabyś świetną parę z Javierem.
-Tez zauwazyłaś ze jest fajny, słodki, zabawny, inteligentny, przystojny i taki wysportowany?
-Inteligentny? Tak zauwazyłam, choć chodziło mi o coś innego ale to niewazne. Teraz przynajmniej wiem ze pasujecie do siebie jak ulał.
-Ana nie zapominaj o Martinie i Acapulco- przypomniała jej Matilda
-A tak, rzeczywiscie. Mamo ja nigdzie nie pojadę z tym czubkiem.
-Pojedziesz.
-Nie!
-Alez tak
-Nigdy!
-Juz jutro.
-Mowy nie ma!
-Wcale nie musicie rozmawiać,
-Ja go zabiję!
-Nawet muchy byś nie skrzywdziła.
-Muchy nie ale upierdliwą wsze zawsze!
-Koniec tematu, weź kartę i idź z dziewczynami na zakupy.
-Koniec tematu?
-KOniec, jedziesz i kropka!
-jadę?
-Oczywiście!
-Więc idę na dach.
-Na dach, a po co?
-Zeby się z niego rzucić. Dom jest wysoki, powinno wystarczyć.
-Wystarczyć do czego?
-Zeby uniknąć tego piekła.
-Kochanie ale Martin cię uwielbia, on się tak cieszy na ten wyjazd.
-Mówisz ze się cieszy? To cudownie- w głowie dziewczyny zaświeciła sie lampka- sprawię ze to będzie najwspanialszy weekend w jego zyciu.

Matilda i Claudia tylko spojrzały na siebie a potem na Anę. Jej uśmiech mógł oznaczać tylko jedno:powazne kłopoty.

-Mamo daj jednak tą kartę, muszę jakoś wyglądać w tym Acapulco.
-Tak się cieszę kochana, tylko nie przesadzaj na zakupach.
-Oczywiście mamusiu, oczywiście- na twarzy dziewczyny zawitał uśmiech niewiniątka
-Dziewczyny idziemy, mnóstwo spraw przed nami.

Dzieczyny wyszły z domu aby jak najszybciej realizować sprytny plan Any.

-Ana więc mów jaki to plan.- niecierpliwiła się Matilda
-A skąd wiesz ze mm jakiś plan. Poprostu spędzę miły weekend w Acapulco.
-Ana!!!!!!!!!!!!!!!!1
-No dobra mam plan dzięki któremu spędzę naprawdę miły weekend na plazy wśród tłumów napalonych chłopaków.
-Tak a ciekawe co zrobisz z tym bałwanem?
-Świetnie powiedziałaś baławanem. Mamy środek lata więc nie przejmuje się czymś co i tak za chwilę się rozpuści
-Masz zamiar go zabić?- zapytała Claudia
-Lepiej, duzo lepiej.
-Chole*a znowu nic nie rozumiem.
-Oj dziewczynki, później wam wszystko opowiem a teraz czas na zemstę na matce wariatce.
-Czyli?
-Czyli zabawimy się kartą mojej oszczędnej rodzicielki.
-Fryzjer
-Kosmetyczka
-Zakupy
-I zawał mamusi murowany.
-Al przeciez musisz olśnić naszego Martinka Przycinka- zaśmiała sie Matilda
-Dokładnie kochana, dokładnie. On pdnie z wrazenia a ja będ miała święty spokój.

Dziewczyny poszły do fryzjera. Kolor bordowy okazał się dla Any strzałem w 10.

-Łał, teraz to juz cała plaza chłpaków jest twoja- zachycała sie Matilda
-Wyszło poprostu świetnie- cieszyła sie Claudia.

Claudia przez całą wizytę w salonie starała sie poderwać młodego frzjera choć diewczyny nieustannie tłumaczyły jej ze on w 10000000000% jest gejem. I niestety miały rację. Claudia popadła w rozpacz do czasu gdy odkręcając się za siebie zobaczyła po grugiej stronie ulicy lodziarza, choć jk sama twierdzi to nie lodzirz tylko miłość jej zycia. Przynajmniej bęzie nią dopuki ta napalona nastolatka nie zobaczy innego faceta, w którym oczywiście się zakocha na zabój.

-Caludia zaraz ci oczy wyjdą z orbit jak tak dalej będziesz się gapić.
-Ale on jest taki cudowny.
-Ale on ma grobo po 40.
-W miłości wiek nie gra roli.
-W głupocie jak widać tez nie.
-Skąd wiesz ze jest głupi, nawet go nie znasz- mówiła rozmarzona
-Wystarczy ze znam ciebie i mam nadzieję ze to nie jest zaraźliwe.
-Miłość?
-Nie! Głupota!
-Ana no wiesz co. Jal ty coś poiesz, ja nie jestem głupia.
-Tak wiem , jesteś zakochana a to dla mnie jest to samo.

Dziewczyny długo chodziły po sklepach. Najbardziej ucierpiał TAKSÓWKARZ, KTÓREGO OMOTAŁY I BIEDAK ZGODZIŁ SIĘ NOSIĆ ZA DARMO ICH ZAKUPY. Ręce męzczyzny opadały a zakupy skończyły się dopiero gdy na karcie kredytowej pojawił się spory debet.
-No to juz chyba wszystko co potrzebne do zrealizowania mojego genialnego planu.
-Fakt z taką bronią Martin Gomez nie ma szans.

Dziewczyny zaczeły się śmiać i pojechały w stronę domu Any.

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin