Sheldon Sidney - Gniew aniołów.pdf

(1375 KB) Pobierz
271676241 UNPDF
SIDNEY SHELDON
GNIEW ANIOŁÓW
Przełożyła Bogumiła Nawrót
Tytuł oryginału Rage of Angels
„Opowiedz nam o tajemniczych demonach zła,
Simonidesie...”
„ Imion ich nikt głośno nie śmie rzec,
Żeby nie skalać uszu śmiertelnych,
Z piekielnych czeluści wynurzyli się
I szturm przypuścili na twierdzę niebieską,
Ale strąceni zostali przez aniołów gniew...”
Z „Dialogów z Keos”
CZĘŚĆ I
NOWY JORK, 4 WRZEŚNIA
1
Myśliwi okrążali swoją ofiarę.
Blisko dwa tysiące lat temu w starożytnym Rzymie miejscem krwawych igrzysk byłby
Circus Maximus lub Koloseum, gdzie na zbroczonym posoką piasku areny wygłodzone lwy
podkradałyby się do ofiary, pragnąc rozerwać ją w strzępy. Ale w cywilizowanym wieku
dwudziestym Koloseum zastąpił budynek sądu kryminalnego w samym sercu Manhattanu,
gdzie w sali rozpraw nr 16 toczył się niezwykły proces.
Obowiązek przekazania opisu wydarzenia potomności spoczywał nie na Swetoniuszu,
lecz na stenografie sądowym. Świadkami rozprawy było wielu dziennikarzy i widzów,
zwabionych nagłówkami w gazetach. Już od siódmej rano stali w kolejce przed drzwiami sali,
aby zapewnić sobie miejsce na procesie o morderstwo.
Oskarżony, Michael Moretti, przystojny mężczyzna po trzydziestce, siedział przy stole
obrońcy. Był wysoki i szczupły, a nieregularne rysy twarzy nadawały mu niezbyt
sympatyczny wygląd. Miał modnie przystrzyżone czarne włosy, dołek w wystającej brodzie i
głęboko osadzone, czarne jak węgiel oczy. Ubrany był w szary garnitur, szyty na miarę,
niebieską koszulę, ciemnoniebieski jedwabny krawat i eleganckie buty, robione na
zamówienie, Michael Moretti siedział nieporuszenie, jedynie jego oczy bezustannie
lustrowały salę.
Atakującym go lwem był Robert Di Silva, porywczy prokurator okręgowy miasta
Nowy Jork, oskarżyciel publiczny. O ile z Michaela Morettiego emanował spokój, Robert Di
Silva tryskał energią. Sprawiał wrażenie człowieka wiecznie naglonego przez czas,
człowieka, któremu wydawało się, że zawsze zjawia się pięć minut za późno. Był w ciągłym
ruchu, walcząc z niewidzialnymi przeciwnikami. Niski i dobrze zbudowany, miał krótko
obcięte szpakowate włosy. W młodości Di Silva był bokserem i cała twarz, a szczególnie nos,
nosiły tego ślady.
Kiedyś na ringu zabił człowieka, ale nigdy tego nie żałował. Musiało minąć jeszcze
wiele lat, nim nauczył się litości.
Robert Di Silva był wyjątkowo ambitny: osiągnął swoje obecne stanowisko mimo
braku znajomości i pieniędzy. Wspinając się po szczeblach drabiny, przybrał pozę kogoś
całkowicie oddanego sprawie, ale w głębi duszy pozostał człowiekiem bezwzględnym, który
nigdy nie zapominał i nigdy nie przebaczał.
Prokurator okręgowy Di Silva na ogół nie uczestniczył osobiście w takich rozprawach
jak dzisiejsza. Miał liczny personel i każdy z jego starszych asystentów był w stanie
poprowadzić tę sprawę. Ale Di Silva od samego początku wiedział, że sam zajmie się
przypadkiem Morettiego.
Michael Moretti był osobistością z pierwszych stron gazet, zięciem Antonio
Granellego capo di capi, głowy największej z pięciu rodzin mafijnych działających na
Wschodnim Wybrzeżu. Antonio Granelli był już stary i krążyły pogłoski, że Michael Moretti
przygotowywany był do zajęcia miejsca swego teścia. Moretti był zamieszany w kilkanaście
przestępstw, poczynając od uszkodzenia ciała aż do morderstwa, ale żaden prokurator nigdy
nie mógł mu niczego udowodnić. Między Morettim a tymi, którzy wykonywali jego rozkazy,
było zbyt wielu ostrożnych pośredników. Di Silva poświęcił trzy pełne frustracji lata,
próbując zdobyć dowody przeciwko Morettiemu.
Potem niespodziewanie poszczęściło mu się.
Camillo Stela, jeden z soldati Morettiego, został przyłapany na morderstwie
popełnionym podczas napadu rabunkowego. W zamian za darowanie życia, Stela zgodził się
wszystko wyśpiewać. Była to najpiękniejsza muzyka, jaką kiedykolwiek słyszał Di Silva,
pieśń, która miała rzucić na kolana najpotężniejszą rodzinę na Wschodnim Wybrzeżu,
doprowadzić Michaela Morettiego na krzesło elektryczne, a Roberta Di Silvę wynieść na fotel
gubernatorski w Albany. Niejeden gubernator stanu Nowy Jork zasiadał w Białym Domu:
Martin van Buren, Grover Cleveland, Teddy Roosevelt, Franklin Roosevelt. Di Silva
zamierzał być następnym na tej liście.
Cała sprawa przydarzyła siew najbardziej odpowiednim momencie, bowiem wybory
gubernatorskie przypadały na nadchodzący rok.
Di Silva został przyjęty przez głównego przywódcę politycznego stanu, który
powiedział mu: „Rozgłos zdobyty w tym procesie zapewni ci, Bobby, nominację, a następnie
zwycięstwo w wyborach. Załatw Morettiego, a będziesz naszym kandydatem”.
Robert Di Silva nie zdawał się na przypadek. Przygotował sprawę przeciwko
Michaelowi Morettiemu z drobiazgową dokładnością. Wszystkich swoich asystentów
wciągnął do pracy przy gromadzeniu dowodów, powiązywaniu wszystkich faktów,
wyszukiwaniu kruczków prawnych, które mogłyby być użyte przez obrońcę Morettiego.
Jedna po drugiej, wszystkie furtki zostały zamknięte.
Prawie dwa tygodnie zajęło skompletowanie sędziów przysięgłych. Prokurator
okręgowy nalegał, aby wybrać sześciu sędziów rezerwowych, jako zabezpieczenie przed
możliwością unieważnienia procesu. W rozprawach przeciwko grubym rybom mafii
sędziowie przysięgli często znikali lub ulegali nieszczęśliwym wypadkom. Di Silva zadbał o
to, żeby wszyscy sędziowie zostali od momentu rozpoczęcia procesu odosobnieni i by byli
zamykani co noc, tak aby nikt nie miał do nich dostępu.
Kluczem do sprawy przeciwko Michaelowi Morettiemu był Camillo Stela. Koronny
świadek Di Silvy był pilnie strzeżony. W pamięci prokuratora okręgowego żywo zapisał się
przypadek Abe Relesa, świadka oskarżyciela publicznego, który „wypadł” z okna szóstego
piętra hotelu „Half Moon” na Coney Island, mimo że był pilnowany przez pół tuzina
policjantów. Robert Di Silva osobiście wybrał strażników Camillo Steli. Przed procesem
Stela potajemnie przewożony był na każdą noc gdzie indziej. Od chwili rozpoczęcia rozprawy
Stela trzymany był w pojedynczej celi, strzeżonej przez czterech uzbrojonych
funkcjonariuszy. Nikt nie miał do niego dostępu, bo gotowość Steli do składania zeznań
opierała się na jego wierze, że prokurator okręgowy Di Silva był w stanie ochronić go przed
zemstą ze strony Michaela Morettiego.
Rozpoczynał się piąty dzień procesu.
Dla Jennifer Parker był to pierwszy dzień rozprawy. Siedziała przy ławie oskarżającej
razem z pięcioma innymi młodymi asystentami prokuratora okręgowego. Wszyscy zostali
zaprzysiężeni tego ranka.
Dwudziestoczteroletnia Jennifer Parker była szczupłą, ciemnowłosą dziewczyną o
jasnej cerze, myślącej, ruchliwej twarzy i zielonych, mądrych oczach. Była to twarz raczej
sympatyczna niż piękna, twarz odzwierciedlająca dumę, odwagę i wrażliwość, twarz, którą
trudno jest zapomnieć. Kobieta siedziała wyprostowana jak świeca, jakby przeciwstawiając
się niewidzialnym duchom przeszłości.
Ten dzień zaczął się dla Jennifer Parker fatalnie. Ceremonia zaprzysiężenia w biurze
prokuratora okręgowego wyznaczona była na ósmą rano. Poprzedniego wieczora Jennifer
starannie przygotowała ubranie i nastawiła budzik na szóstą, aby mieć czas na umycie głowy.
Budzik nie zadzwonił. Jennifer obudziła się o wpół do ósmej i wpadła w panikę.
Poszło jej oczko w pończosze i złamał się obcas w pantoflu, więc musiała się przebrać.
Zatrzaskując drzwi do swojego małego mieszkanka zdała sobie sprawę, że klucze zostawiła w
środku. Zamierzała jechać do siedziby Sądu Kryminalnego autobusem, ale teraz nie
wchodziło to w grę. Złapała taksówkę, na którą nie było jej stać, i trafiła na kierowcę, który
przez całą drogę tłumaczył jej, czemu wkrótce nastąpi koniec świata.
Kiedy Jennifer wreszcie wpadła bez tchu do budynku sądu przy Leonard Street 155,
była piętnaście minut spóźniona.
W biurze prokuratora okręgowego zebrało się dwudziestu pięciu prawników, w
większości prosto po studiach. Byli młodzi, pełni entuzjazmu i niezwykle podnieceni
perspektywą pracy w Prokuraturze Okręgowej dla miasta Nowy Jork.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin