Hawksley Elizabeth - Brzydula.pdf

(917 KB) Pobierz
Microsoft Word - Hawksley Elizabeth - Brzydula
1
W szystko zacz ħ ło si ħ w grudniu 1813 roku. Tego dnia u Ļ wiadomiłam sobie, Ň e Balquidder pragnie mojej Ļ mierci.
To brzmi jak pocz Ģ tek jednej z moich „powie Ļ ci gotyckich”, czyli romansów grozy (trzytomowe wydanie,
Robinson & Robinson, Patemoster Row, cena trzy gwinee), niemniej jest prawd Ģ .
Faktycznie, we Władczyni Sokolego Gniazda , powie Ļ ci, któr Ģ wtedy pisałam, podst ħ pne knowania podłego
mnicha, Fra Bartolomea, zmuszaj Ģ moj Ģ bohaterk ħ , Angelin ħ , do ucieczki z domu. Zgodnie z konwencj Ģ tego typu
romansów, znajduje ona schronienie w zrujnowanym zamku, stoj Ģ cym na szczycie pokrytych Ļ niegiem Alp.
Nigdy nie byłam w Szwajcarii, nie wiem, czy zamki s Ģ tam budowane nad przepa Ļ ciami, ale jest to powie Ļę
gotycka i moi czytelnicy tego wła Ļ nie oczekuj Ģ .
Odbiegłam od tematu. Mo Ň e niezbyt daleko, poniewa Ň równie Ň i ja, tak jak Angelina, musiałam ratowa ę si ħ
ucieczk Ģ . Nie lubi ħ te Ň wzmianek o Balquidderze. Nawet teraz trudno jest mi o nim pisa ę . Nie udało mu si ħ mnie
zniszczy ę , ale za to doprowadził do zguby innych osób.
A oto historia mojego młodocianego szale ı stwa - a raczej głupoty - która zacz ħ ła si ħ , kiedy miałam szesna Ļ cie
lat, a zako ı czyła tej przera Ň aj Ģ cej nocy, na zamarzni ħ tej Tamizie podczas zimowego festynu. Był luty, rok 1814, a
ja miałam ju Ň dwadzie Ļ cia pi ħę lat.
Zaczn ħ jednak od pocz Ģ tku. Ja, Emilia Daniels, urodziłam si ħ 15 stycznia 1789 roku. Moja matka była o wiele
młodsza od ojca, a ja byłam ich jedynym dzieckiem. Matka była idealn Ģ przedstawicielk Ģ swojej epoki - miała
romantyczn Ģ natur ħ . Zalewała si ħ łzami, czytaj Ģ c Cierpienia młodego Wertera, i odznaczała si ħ skłonno Ļ ci Ģ do
marze ı . Biedna mama. Bardzo mi jej brakuje. Pisałam dla niej krótkie opowiadania, a ona obsypywała mnie
pocałunkami, chwal Ģ c moje zdolno Ļ ci. ņ adna z nas nie zaznała nadmiaru uczucia ze strony ojca.
Tolley, pokojówka matki, nie lubiła ojca. Czułam to, chocia Ň nigdy nie wyra Ň ała swojej niech ħ ci wprost. „Matka
panienki mogła wyj Ļę za m ĢŇ za markiza”, lubiła powtarza ę . „Trzykrotnie j Ģ o to błagał, na kolanach”. To
wprawiało mnie zawsze w zdumienie. Czy w taki sposób powinni o Ļ wiadcza ę si ħ m ħŇ czy Ņ ni? Nie mogłam sobie
wyobrazi ę ojca w takiej sytuacji. Wydawało mi si ħ , Ň e nie mógłby zgi Ģę kolan, bo bardzo by przy tym trzeszczały.
Było oczywiste, Ň e w oczach Tolley zwykły pan Daniels, chocia Ň posiadał odpowiedni maj Ģ tek, stał nieporównanie
ni Ň ej od anonimowego markiza.
Mama była wyznawczyni Ģ idei Jeana Jacques’a Rousseau, wi ħ c wzrastałam zgodnie z własn Ģ natur Ģ . Moje
fantazjowanie znajdowało poklask, a moje uczucia były nieugruntowane. Teraz dopiero widz ħ , jakie to było
nierozs Ģ dne. Bóg jeden wie, ile przez to wycierpiałam. Były okresy, kiedy pot ħ piałam matk ħ za sposób, w jaki
mnie wychowywała, a jednocze Ļ nie starałam si ħ znale Ņę argumenty na jej obron ħ . Nigdy nie potrafiłam
rozstrzygn Ģę tej kwestii, a moja miło Ļę do niej zawsze jest stłumiona pytaniem „dlaczego mi pozwoliła Ļ ” lub te Ň
„ale to ty powinna Ļ była wiedzie ę ”. Lecz wracajmy do mojej historii.
Mój ojciec nale Ň ał jeszcze do epoki O Ļ wiecenia, był opanowany, rozs Ģ dny i, według mnie, okropnie staro Ļ wiecki.
Rzadko go widywałam. Kiedy si ħ spotykali Ļ my, głaskał mnie po głowie beznami ħ tnym gestem, pytał: „No i jak,
Emilio, czy jeste Ļ grzeczn Ģ dziewczynk Ģ ?” i odsyłał do dziecinnego pokoju, zanim zd ĢŇ yłam wyj Ģ ka ę odpowied Ņ .
Rozpaczliwie pragn ħ łam miło Ļ ci, chciałam go kocha ę , ale kiedy jeden jedyny raz zarzuciłam mu r ħ ce na szyj ħ i
pocałowałam, skrzywił si ħ z niesmakiem. „Troch ħ umiaru, Emilio”, powiedział. To było jedno z najwi ħ kszych
upokorze ı , jakich doznałam w Ň yciu, i ju Ň na zawsze zrezygnowałam z podobnych prób.
Teraz rozumiem, Ň e był on samotnym człowiekiem, który zachowywał si ħ z chłodn Ģ rezerw Ģ , aby nie okazywa ę
swoich prawdziwych uczu ę . Kiedy uwa Ň ał, Ň e ma racj ħ , potrafił by ę nieugi ħ ty. Był jednocze Ļ nie sprawiedliwy i
otoczony ogólnym szacunkiem. Nie potrafił jednak przejawia ę serdeczno Ļ ci, przynajmniej w stosunku do Ň ony i
córki, chocia Ň widywałam, jak Ň artował z pracownikami w maj Ģ tku. To sprawiało mi ból. Małe dziewczynki
potrzebuj Ģ miło Ļ ci ojców, a ja zawsze czułam si ħ niezr ħ cznie w towarzystwie swojego. Nigdy nie odniosłam
wra Ň enia, aby fakt mojego istnienia sprawiał mu jakiekolwiek zadowolenie.
Musiał zdawa ę sobie spraw ħ , Ň e wychowywanie mnie na dziecko natury nie było zbyt dobrym przygotowaniem
do Ň ycia, poniewa Ň postanowił, Ň e sam wybierze mi guwernantk ħ . Zapewne my Ļ lał, Ň e surowo Ļę panny Chase
b ħ dzie stanowi ę przeciwwag ħ płocho Ļ ci matki. Ja, oczywi Ļ cie, nienawidziłam panny Chase i unikałam jej, jak
mogłam, a mama udzielała mi swojego wsparcia.
- Emilio, kochanie - mówiła - chyba nie chcesz siedzie ę przy lekcjach w tak pi ħ kny dzie ı . Pojed Ņ my na spacer.
Ze Ļ miechem biegłam do swojej guwernantki.
- Panno Chase, boli mnie głowa. Mama zabiera mnie na Ļ wie Ň e powietrze.
Panna Chase nie miała w takim wypadku nic do powiedzenia. Kiedy powóz ruszał, pokazywałam j ħ zyk w
nadziei, Ň e guwernantka stoi w oknie szkolnego pokoju.
Czy wyrosłabym z tego w swoim czasie? Pewnie tak. Ale kiedy miałam dziewi ħę lat, moja mama rozchorowała
si ħ , jak zwykle w zimie, a lekarze robili co mogli, puszczaj Ģ c jej krew i stosuj Ģ c przeró Ň ne mikstury.
Ň mog ħ powiedzie ę ? Dzieciom nie udziela si ħ informacji. Wiedziałam, Ň e co Ļ przede mn Ģ ukrywaj Ģ . Zacz ħ łam
mie ę koszmarne sny, a panna Chase karciła mnie, Ň e w nocy budz ħ j Ģ gło Ļ nymi krzykami. Nie miałam nikogo,
komu mogłabym si ħ zwierzy ę ze swoich obaw. Zakradałam si ħ pod drzwi pokoju matki - nie wolno mi było
1
Elizabeth Hawksley BRZYDULA
wchodzi ę do Ļ rodka - i siadywałam tam, tak blisko, jak tylko było to mo Ň liwe. Dowiedziałam si ħ wtedy, Ň e czas
mo Ň e si ħ zatrzyma ę i sta ę si ħ niemo Ň liw Ģ do zniesienia tera Ņ niejszo Ļ ci Ģ , z któr Ģ musi si ħ Ň y ę , dzie ı po dniu.
Której Ļ nocy w Ļ lizgn ħ łam si ħ do pokoju. Tolley spała na krze Ļ le. Mama j ħ czała i rzucała si ħ na łó Ň ku.
- Mamo?
Jej twarz była pokryta kroplami potu. Nie pachniała ju Ň tak, jak moja mama. Przeraziłam si ħ nagle.
- Mamo! - zawołałam z płaczem.
Co si ħ z ni Ģ stało? Dlaczego mnie nie poznaje?
- Panno Emilio - usłyszałam głos zbudzonej nagle Tolley - nie powinna panienka tu przychodzi ę .
Pokojówka wstała z krzesła, aby przetrze ę twarz mamy chusteczk Ģ o lawendowym zapachu i da ę jej wody. Potem
Tolley obróciła si ħ do mnie, twarz miała bardzo smutn Ģ .
- Chod Ņ , dziecko, pocałuj mam ħ . No, dobrze. Teraz ju Ň wracaj do łó Ň ka.
Niech ħ tnie ucałowałam wilgotny, lepki policzek mamy.
- Ona wyzdrowieje, prawda? - pytałam błagalnie, ale Tolley nie odpowiadała.
Ju Ň nigdy wi ħ cej nie zobaczyłam matki. Umarła wczesnym rankiem.
Rok pó Ņ niej mój ojciec ponownie si ħ o Ň enił.
Znienawidziłam macoch ħ od pierwszego wejrzenia, pewnie było to nieuniknione. Była energiczn Ģ , praktyczn Ģ
kobiet Ģ , która nie bawiła si ħ w Ň adne bzdury, a ja widziałam w niej osob ħ , która przywłaszczyła sobie prawa mojej
matki.
- Panie Daniels - słyszałam, jak mówiła do mojego ojca. - Emili ħ trzeba wzi Ģę w karby, bo inaczej nic dobrego z
niej nie wyro Ļ nie. Nie potrafi zrobi ę prostego Ļ ciegu, cały czas siedzi z nosem w ksi ĢŇ ce i zachowuje si ħ okropnie.
- Rób to, co uwa Ň asz za słuszne, moja droga - odpowiedział jej ojciec. - Ona nie jest ładnym dzieckiem, jest zbyt
chuda i ma za du Ň y nos, ale otrzyma maj Ģ tek swojej matki, a ja chciałbym, Ň eby dobrze wyszła za m ĢŇ . Moja
pierwsza Ň ona - dodał po chwili - miała bardzo dziwne pogl Ģ dy na wychowywanie dziewcz Ģ t.
- Godzina szycia dziennie. B ħ d ħ równie Ň kontrolowa ę jej lektury - zdecydowała macocha.
Id Ģ c za pierwszym impulsem, wpadłam do pokoju.
- Nie!- krzyczałam, bij Ģ c macoch ħ pi ħĻ ciami. - Nienawidz ħ ci ħ ... nienawidz ħ .
Nie mogłam powiedzie ę nic wi ħ cej, poniewa Ň wybuchn ħ łam rozpaczliwym płaczem.
Ojciec szybko otarł mi łzy.
- Ju Ň dosy ę , Emilio. Takie zachowanie nie przystoi dziewczynce. Przepro Ļ swoj Ģ mam ħ i id Ņ do dziecinnego
pokoju.
- Ona nie jest moj Ģ mam Ģ ! - krzykn ħ łam.
Nigdy nie nazwałabym mam Ģ tej osoby o nalanej twarzy. Wyrwałam si ħ ojcu i wybiegłam z pokoju. Nawet teraz
to wspomnienie sprawia mi przykro Ļę , ale nie z powodu mojego zachowania. Zdałam sobie wtedy spraw ħ , Ň e
ojciec nie Ň ywił Ň adnych cieplejszych uczu ę do matki, Ň e widział jedynie jej lekkomy Ļ lno Ļę . Jej Ň ywe, wesołe
usposobienie nie było cech Ģ , której mogłoby mu brakowa ę . Ja strasznie t ħ skniłam za mam Ģ , a nikt, ł Ģ cznie z moim
ojcem, nie wydawał si ħ przygn ħ biony jej utrat Ģ . Nikt równie Ň nie rozumiał mojej rozpaczy.
Przez długie miesi Ģ ce płacz utulał mnie do snu. Po raz pierwszy w Ň yciu czułam si ħ osamotniona. Nie miałam
nikogo, z kim mogłabym porozmawia ę . Tolley odeszła, chocia Ň pisała do mnie kilka razy w roku, niech Bóg jej to
wynagrodzi. Do dzi Ļ utrzymujemy ze sob Ģ kontakt. Nowa pani Daniels była intruzem. Postanowiłam walczy ę z ni Ģ
wszelkimi mo Ň liwymi Ļ rodkami, ale niewiele mogłam zrobi ę . Po dwóch latach miałam ju Ň dwóch przyrodnich
braci i przestałam by ę o Ļ rodkiem zainteresowania.
ĺ mier ę matki spowodowała, Ň e trudno było mi znosi ę rzeczywisto Ļę . Nadal niezbyt dobrze sobie z tym radz ħ .
Zawsze mi si ħ wydawało, Ň e je Ļ li zanadto wychyl ħ głow ħ , znajdzie si ħ kto Ļ , kto mi j Ģ odstrzeli. Nie stałam si ħ wi ħ c
łatw Ģ do prowadzenia, posłuszn Ģ dziewczynk Ģ , jak Ģ miała nadziej ħ zobaczy ę we mnie macocha. Wycofałam si ħ do
Ļ wiata swoich marze ı .
Cz ħ sto si ħ zastanawiałam, czy fantazjowanie nie jest ucieczk Ģ wielu samotnych dzieci. Je Ļ li o mnie chodzi, Ļ wiat
wyobra Ņ ni pełen rycerzy, dziewic, czarodziejów i złych wied Ņ m pozwalał mi zapomnie ę o mojej niedoli.
ņ al mi teraz tej małej Emilii, która miała serce tak otwarte na uczucie miło Ļ ci. Troch ħ zrozumienia ze strony ojca
lub macochy pozwoliłoby mi pogodzi ę si ħ z Ň ałob Ģ i Ň y ę w realnym Ļ wiecie, zamiast w kraju fantazji. Oni jednak
uwa Ň ali za swój obowi Ģ zek tłumienie wszelkich objawów „niestosownych” uczu ę .
Nauczyłam si ħ nienawidzi ę ojca i macoch ħ . Ta nienawi Ļę mnie z Ň erała. Czułam, jak spopiela mi serce. Gdybym
wtedy mogła wyrazi ę swoje uczucia, gdyby kto Ļ mnie chciał zrozumie ę ... ale nie mogłam na to liczy ę .
Odgrywałam si ħ wi ħ c na moich przyrodnich braciach, szczypi Ģ c ich mocno, kiedy nikt nie widział. Ich okrzyki
bólu były balsamem dla mojego zbolałego serca. Potem czułam si ħ winna i nienawidziłam ich za to, Ň e wywołuj Ģ
we mnie takie uczucie. I tak to si ħ działo.
Wydaje mi si ħ czasem, kiedy budz ħ si ħ w Ļ rodku nocy, Ň e to wła Ļ nie ta nienawi Ļę Ļ ci Ģ gn ħ ła na mnie pomst ħ w
postaci Balquiddera.
Kiedy byłam nastolatk Ģ , zaczytywałam si ħ powie Ļ ciami pani Radcliffe, Mnichem pana Lewisa, Zamkiem Otranto
pana Walpole’a i wieloma innymi. Tam znajdowałam to wszystko, za czym t ħ skniłam.
2
W wieku czternastu lat sama zacz ħ łam pisa ę powie Ļ ci gotyckie. Mogłam wreszcie organizowa ę Ļ wiat wedle
własnych Ň ycze ı . Moje bohaterki zwykle miały niebieskie oczy; moje własne oczy były szare z Ň ółtymi plamkami
- jeden z moich przyrodnich braci powiedział, Ň e s Ģ koloru mgły. Miałam długie, proste, jasnokasztanowate włosy,
które musiałam zaplata ę na noc, aby nast ħ pnego dnia układały si ħ w fale. Byłam niedu Ň a, do szesnastu lat płaska
jak deska, a nawet pó Ņ niej nie byłam zbyt dobrze pod tym wzgl ħ dem wyposa Ň ona przez natur ħ . Miałam zbyt
szerokie usta i za du Ň y nos. Jest wi ħ c rzecz Ģ oczywist Ģ , Ň e moje bohaterki miały usteczka jak p Ģ czek ró Ň y,
klasyczne nosy i figury, których nie powstydziłaby si ħ sama Wenus.
Dlaczego tak du Ň o o tym pisz ħ ? Chc ħ da ę wam jakie Ļ wyobra Ň enie swojej osoby w tamtych czasach, a
jednocze Ļ nie zwlekam z rozpocz ħ ciem wła Ļ ciwej opowie Ļ ci. Poniewa Ň prawda jest taka, Ň e boj ħ si ħ powraca ę
my Ļ l Ģ do pana Balquiddera. Nawet teraz, kiedy go sobie przypomn ħ , dłonie mam spocone ze strachu. Był
pot ħŇ nym m ħŇ czyzn Ģ . Był naprawd ħ ogromny i gro Ņ ny.
Wła Ļ nie dzi ħ ki niemu nauczyłam si ħ tak dobrze odmalowywa ę złoczy ı ców. Jestem w tym prawdziw Ģ mistrzyni Ģ .
Złowieszczy Fra Bartolomeo Ļ ciga moj Ģ bohaterk ħ , Angelin ħ Mountfalcon, na przestrzeni dwóch i pół tomu. Ma
Ň ółt Ģ cer ħ , czarne oczy i długie, szponiaste palce. Pan Balquidder był bardzo gruby i miał jasnoniebieskie oczy.
Mój wydawca uwa Ň a, Ň e posta ę Fra Bartolomea robi wielkie wra Ň enie na czytelnikach, otrzymywał w tej sprawie
listy od wielu utytułowanych dam. Wracajmy jednak do mojej opowie Ļ ci.
Uwie ı czeniem szale ı stw mojej młodo Ļ ci była ucieczka ze Stephenem Kirkwallem. Miałam wtedy szesna Ļ cie lat,
a on był młodym adwokatem z Edynburga, a przynajmniej tak o sobie mówił na pieszej w ħ drówce wakacyjnej.
Poznałam go w Ainderby Hall, u swojego ojca chrzestnego, pana Beresforda, którego posiadło Ļę oddalona była
tylko o dziesi ħę mil od naszej siedziby, Tranters Court. Mój ojciec chrzestny zach ħ cił pana Kirkwalla do łowienia
ryb w rzece, która przepływała przez jego maj Ģ tek. Go Ļ ciłam wtedy u Beresfordów. Pani Beresford wiedziała, jak
dra Ň ni mnie obecno Ļę macochy i chocia Ň nigdy jej gło Ļ no nie krytykowała, zapraszała mnie cz ħ sto na kilku-
tygodniowy pobyt. My Ļ l ħ , Ň e sama pragn ħ ła mie ę córk ħ . Potrafiła umiej ħ tnie poskramia ę moje szale ı stwa, a robiła
to tak delikatnie, Ň e czułam si ħ u nich zupełnie swobodnie. W Ainderby Hall sp ħ dziłam najszcz ħĻ liwsze dni
mojego dzieci ı stwa.
Przez górn Ģ cz ħĻę parku przepływała malownicza rzeka. Mo Ň na było na ni Ģ patrze ę ze sztucznie utworzonego
pagórka, na którym odtworzono ruiny małej budowli z wie Ň yczkami. Lubiłam tam siedzie ę i oddawa ę si ħ
marzeniom. Słyszałam, Ň e jaki Ļ młody człowiek uzyskał pozwolenie na łowienie ryb w tym odcinku rzeki, i
opanowała mnie ciekawo Ļę . I tak si ħ wszystko zacz ħ ło.
Kiedy go zobaczyłam, uderzył mnie przede wszystkim jego niedbały strój. Miał długie włosy, spadaj Ģ ce
swobodnie na zawi Ģ zan Ģ na szyi chustk ħ , któr Ģ nosił zamiast krawata. Wydał mi si ħ bardzo przystojny. Zostawił
w ħ dk ħ w wodzie, obło Ň on Ģ kamieniami, Ň eby si ħ nie przewróciła, a sam le Ň ał na plecach z zamkni ħ tymi oczami.
Dla Ň artu rzuciłam do wody mały kamyk, który wpadł obok spławika. Stephen poderwał si ħ i zacz Ģ ł wyci Ģ ga ę
w ħ dk ħ . Zachichotałam.
Obrócił si ħ szybko, rzucił w ħ dk ħ i podszedł do mnie.
- To ty, mały łobuziaku.
- Leniuchu - powiedziałam. - Nie wierz ħ , Ň e naprawd ħ masz zamiar łowi ę ryby.
Stephen roze Ļ miał si ħ . Mierzył mnie uwa Ň nym wzrokiem, a ja czułam, Ň e si ħ rumieni ħ . Miałam szesna Ļ cie lat,
niecałe metr sze Ļę dziesi Ģ t wzrostu i na tyle ju Ň si ħ zaokr Ģ gliłam, Ň e mo Ň na mnie było nazwa ę szczupł Ģ , a nie chud Ģ .
- Jeste Ļ sama? - spytał, szukaj Ģ c wzrokiem guwernantki.
- Mieszkam w Ainderby Hall. Pan Beresford jest moim ojcem chrzestnym.
Stephen usiadł obok mnie, oparłszy łokcie na kolanach.
- Kirkwall - powiedział. - A ty jeste Ļ ...
Nie wydawał si ħ zakłopotany naszym niekonwencjonalnym spotkaniem, a ja, oczywi Ļ cie, gardziłam wszelkimi
konwenansami. Dlaczego nie mieliby Ļ my odezwa ę si ħ do siebie, zanim nas sobie przedstawiono? Niecierpliwiły
mnie takie staro Ļ wieckie formalno Ļ ci. Sama potrafiłam si ħ zaprezentowa ę .
- Panna Daniels.
Sp ħ dzili Ļ my wspólnie cały ranek, a kiedy si ħ rozstawali Ļ my, dał mi do zrozumienia, Ň e nast ħ pnego dnia
przyszedłby równie Ň łowi ę ryby, gdybym ja te Ň tu była. W jego oczach wyczytałam „przyjd Ņ , prosz ħ ” oraz Ň e miły
jest mu mój widok. Od Ļ mierci mamy był pierwsz Ģ osob Ģ , która traktowała mnie jak kogo Ļ wa Ň nego.
Nie w Ģ tpiłam w jego podziw ani szczero Ļę . Nie mówiłam nikomu o naszych spotkaniach. Wkrótce si ħ
zakochałam. Dokładnie pami ħ tam t ħ chwil ħ . Siedzieli Ļ my na trawie. Stephen plótł wianek ze stokrotek, a ja
rzucałam kamyki do wody. Rozmawiali Ļ my o jakich Ļ głupstwach. Czułam si ħ szcz ħĻ liwa, tego ranka Ļ wiat miał
szczególny urok. Obrócił si ħ i wło Ň ył mi wianek na głow ħ . Nasze oczy si ħ spotkały. Cały wszech Ļ wiat zamarł.
Zalała mnie fala gor Ģ ca, zabrakło mi tchu. Stephen u Ļ miechał si ħ łagodnie. Odwróciłam głow ħ i nadal wrzucałam
kamyki do rzeki. Nie do ko ı ca wiedziałam, co si ħ wydarzyło, ale byłam pewna, Ň e wszystko uległo zmianie.
Spotykali Ļ my si ħ nadal, kiedy wróciłam do domu, do Tranters Court. Pan Beresford, nie podejrzewaj Ģ c zdrady,
polecił Stephena mojemu ojcu, który z kolei zaprosił go do łowienia ryb w naszej posiadło Ļ ci. Tutaj Stephen
przestał nawet udawa ę , Ň e łowi. Spacerowali Ļ my nad rzek Ģ , pod osłon Ģ drzew, i rozmawiali Ļ my, trzymaj Ģ c si ħ za
3
r ħ ce. Zwierzyłam mu si ħ ze wszystkich swoich trosk.
- Nie b ħ dziesz przynajmniej musiała boryka ę si ħ z brakiem pieni ħ dzy - powiedział Stephen.
Wiedziałam ju Ň , Ň e z trudem zdobywa pieni Ģ dze, aby móc rozwin Ģę skrzydła w wybranym przez siebie zawodzie.
Z niekłaman Ģ pasj Ģ roztaczał przede mn Ģ projekty czynienia ludziom dobra.
- Dostan ħ po matce osiem tysi ħ cy funtów - powiedziałam - ale wolałabym by ę biedna.
Kiedy Stephen po raz pierwszy mnie pocałował, my Ļ lałam, Ň e umr ħ z zachwytu. Do dzi Ļ pami ħ tam ten rozkoszny
dreszcz.
A kiedy spytał: „Czy po Ļ lubisz mnie, Emmy?”, nie zastanawiałam si ħ ani chwili.
- Tak! Tak! - zawołałam, zarzucaj Ģ c mu r ħ ce na szyj ħ .
- Taka jeste Ļ kochana! Ale, jak wiesz, nie jeste Ļ pełnoletnia. B ħ dziemy musieli uciec. Czy wystarczaj Ģ co mnie
kochasz, aby si ħ na to zdecydowa ę ?
- Jak mo Ň esz o to pyta ę ?
Nie przyszło mi nawet do głowy, Ň e m ħŇ czyzna, który miał Jakiekolwiek poczucie honoru, powinien był najpierw
zwróci ę si ħ o pozwolenie do mojego ojca. Ja nie cierpiałam zwraca ę si ħ z czymkolwiek do ojca, wydawało mi si ħ
wi ħ c naturalne, Ň e mój przyszły m ĢŇ te Ň wolałby tego unikn Ģę . A zreszt Ģ , po co nam było pozwolenie? Stephen
mnie kochał. Wkrótce odniesie sukces w swoim zawodzie. B ħ d ħ pani Ģ samej siebie, b ħ d ħ Ň yła z ukochanym
m ħŇ czyzn Ģ i uciekn ħ od domowej tyranii. Jak bohaterki moich opowiada ı .
Zapomniałam jednak o jednej rzeczy. W prawdziwej powie Ļ ci gotyckiej bohater musi udowodni ę swoj Ģ warto Ļę
na przestrzeni trzech tomów - nie bałamuci niedo Ļ wiadczonej dziewczyny w przeci Ģ gu miesi Ģ ca. Niestety,
rozs Ģ dek nie miał z tym nic wspólnego. Rozkoszowałam si ħ t Ģ sytuacj Ģ . Bałam si ħ , Ň e Stephen mo Ň e opu Ļ ci ę mnie
pod koniec wakacji i zostawi ę ze złamanym sercem. Musz ħ przyzna ę , Ň e to wszystko miało dla mnie pewien urok.
Nie chc ħ by ę niesprawiedliwa. My Ļ l ħ , Ň e Stephen szczerze mnie polubił. Miał swoje słabo Ļ ci, ale nie był złym
człowiekiem. Problem polegał na tym, Ň e nie potrafił rozdzieli ę dwóch rzeczy: lu Ņ nej obietnicy pracy, otrzymanej
od przypadkowo napotkanego człowieka, od oszałamiaj Ģ cego sukcesu, w jaki potrafiła to przekształci ę jego
wyobra Ņ nia. On sam tak silnie w to wierzył, Ň e mógł ka Ň dego przekona ę . Dopiero po wielu latach nauczyłam si ħ
odsiewa ę te czarowne urojenia od faktów, na których si ħ opierały.
Dowodem mojej ogromnej niech ħ ci do macochy mo Ň e by ę fakt, Ň e moj Ģ pierwsz Ģ my Ļ l Ģ , kiedy Stephen
zaproponował ucieczk ħ , było: „To b ħ dzie dla niej nauczka”. Stephen wiedział, Ň e otrzymam maj Ģ tek matki, osiem
tysi ħ cy funtów. Był zrozpaczony z powodu swojej obecnej sytuacji finansowej i obiecał, Ň e zwróci mi pieni Ģ dze,
kiedy jego sytuacja ulegnie poprawie. ņ adne z nas nie w Ģ tpiło, Ň e nast Ģ pi to szybko.
Wyruszyli Ļ my do Edynburga wynaj ħ tym jednokonnym po- wozikiem, kiedy cała rodzina była w ko Ļ ciele.
Przygotowania do ucieczki były szalenie ekscytuj Ģ ce. Chciałam by ę sam na sam ze Stephenem, cieszyłam si ħ , Ň e
b ħ d ħ mogła do Ļ wiadczy ę intymnych prze Ň y ę , o czym marzyłam, a jednocze Ļ nie bałam si ħ , Ň e zostan ħ przyłapana.
Wzi ħ łam tylko jedn Ģ mał Ģ walizk ħ i bi Ň uteri ħ mojej matki. Moje przyszłe Ň ycie miało by ę , oczywi Ļ cie,
nieustaj Ģ cym pasmem szcz ħĻ cia. Nie miałam poj ħ cia, za jak Ģ cen ħ wynajmuje si ħ powozy, i nigdy nie
zastanawiałam si ħ nad tym, sk Ģ d si ħ bierze pieni Ģ dze.
Podczas ucieczki na północ Stephen zachowywał si ħ nienagannie. Jego pow Ļ ci Ģ gliwo Ļę wzmagała tylko mój
zapał. Starałam si ħ wykorzysta ę ka Ň d Ģ okazj ħ , aby go całowa ę i obsypywa ę pieszczotami, ale on tylko u Ļ miechał
si ħ i delikatnie mnie odsuwał.
- Jeste Ļ nami ħ tn Ģ dziewczyn Ģ - powiedział, obdarzaj Ģ c mnie lekkim pocałunkiem - ale musisz jeszcze zaczeka ę .
Zgodnie z wszelkimi wymogami etykiety, umie Ļ cił mnie u pewnej szacownej wdowy na czas, kiedy szukał dla
nas mieszkania i czynił przygotowania do Ļ lubu.
- My Ļ lałam, Ň e masz dom - powiedziałam.
Byłam zdziwiona, poniewa Ň mówił mi o nowoczesnym domu w nowej dzielnicy miasta.
- Ten dom nale Ň y do przyjaciela - odparł, marszcz Ģ c brwi. - Zreszt Ģ i tak nie byłby dla nas odpowiedni.
Och, pomy Ļ lałam tylko. Mówił, jakby to był jego dom, ale pewnie Ņ le go zrozumiałam.
- Znalazłem dla nas mieszkanie na Cant’s Close. Jest mniejsze ni Ň to, w jakim chciałbym z tob Ģ zamieszka ę ,
Emmy, ale kiedy tylko stan ħ na nogi, mo Ň emy si ħ przeprowadzi ę . To nie potrwa długo. B ħ dzie ci si ħ tam podoba ę ,
w pokojach jest d ħ bowa boazeria.
- Na pewno je polubi ħ .
Zacz ħ łam w to pow Ģ tpiewa ę ju Ň w chwili, kiedy zobaczyłam ulic ħ . Cant’s Close był w Ģ skim, ciemnym, brudnym
zaułkiem pomi ħ dzy High Street a Cowgate, którego Ļ rodkiem płyn Ģ ł cuchn Ģ cy rynsztok. Domy były pochylone ze
staro Ļ ci. W powietrzu unosił si ħ zapach moczu, piwa i zepsutego mi ħ sa. Z otwartych okien zwisało na dr Ģ gach
przybrudzone sadz Ģ pranie. Nie Ļ miałam spojrze ę na Stephena. Czy to tutaj miał by ę nasz dom?
W połowie zaułka znajdował si ħ wi ħ kszy dom, z wej Ļ ciem ozdobionym kolumnami, na których stały du Ň e
kamienne urny. Nad drzwiami wyryty był herb. Szerokie, kr ħ cone schody prowadziły na pierwsze pi ħ tro, gdzie
mieli Ļ my mieszka ę . Tak jak mówił Stephen, pokoje były wyło Ň one d ħ bow Ģ boazeri Ģ i niegdy Ļ musiały by ę bardzo
ładne. Pami ħ tam jeszcze skurcz Ň Ģ dka, jaki odczuwałam, kiedy byli Ļ my oprowadzani przez wła Ļ cicielk ħ , ale nic
nie mówiłam. Nie wiedziałam, co powiedzie ę , i nie chciałam zbyt wiele my Ļ le ę . To tylko tymczasowe mieszkanie,
4
przypominałam sobie. Wkrótce si ħ st Ģ d wyprowadzimy.
Wzi ħ li Ļ my Ļ lub w kaplicy katedry St. Giles 13 wrze Ļ nia 1805 roku.
Moja noc po Ļ lubna była koszmarem. Kiedy nadszedł ten moment, byłam spi ħ ta i przera Ň ona, uleciała cała moja
poprzednia skwapliwo Ļę . Stephen wydał mi si ħ nagle obcym m ħŇ czyzn Ģ .
- Rozsu ı nogi, Emmy - powiedział rozkazuj Ģ cym tonem.
- Czy nie mo Ň emy jeszcze troch ħ zaczeka ę ? - szepn ħ łam, szukaj Ģ c u niego otuchy.
- Daj spokój. Przecie Ň chcesz by ę kobiet Ģ .
Oddychał ci ħŇ ko i coraz silniej mnie trzymał.
To wszystko trwało tak długo. Nie zwracał uwagi na to, Ň e płakałam z bólu i strachu, a kiedy ju Ň było po
wszystkim, osun Ģ ł si ħ na mnie i zasn Ģ ł. Nast ħ pnego ranka zbudziłam si ħ z uczuciem smutku i rozczarowania tak
silnym, jakiego nigdy przedtem nie doznałam. Stephen przeprosił mnie. Mówił, Ň e poniosła go nami ħ tno Ļę .
Wybaczyłam mu. Ale chocia Ň bardzo si ħ starałam wmówi ę sobie, Ň e wszystko jest w porz Ģ dku, wiele si ħ zmieniło.
Rano napisałam do ojca, aby go zawiadomi ę , jak bardzo jestem szcz ħĻ liwa.
Ojciec nie pozwolił nam skorzysta ę nawet z odsetek, jakie przynosił mój maj Ģ tek. Napisał mi, Ň e moje pieni Ģ dze
s Ģ w zarz Ģ dzie powierniczym i tam pozostan Ģ , dopóki nie sko ı cz ħ dwudziestu pi ħ ciu lat. Sytuacja byłaby inna,
gdybym wyszła za m ĢŇ za jego zgod Ģ . Poniewa Ň tego nie zrobiłam, on nie ma zamiaru udost ħ pni ę moich pieni ħ dzy
mojemu m ħŇ owi nawet na dzie ı wcze Ļ niej, ni Ň b ħ dzie musiał to zrobi ę . Reszta listu była przepojona wrog Ģ
dezaprobat Ģ i lodowatym dystansem. Odczuwałam fizyczne cierpienie, czytaj Ģ c te słowa. Ten list zapisał si ħ w
moim umy Ļ le jak koszmar senny.
- Dwadzie Ļ cia pi ħę ! - zawołał Stephen, kiedy odczytałam mu t ħ cz ħĻę listu, która dotyczyła mojego maj Ģ tku. -
Nic mi o tym nie mówiła Ļ .
Zacz Ģ ł chodzi ę po pokoju, zaciskaj Ģ c na przemian dłonie. Wyra Ņ nie zbladł.
- Nic o tym nie wiedziałam - usprawiedliwiałam si ħ . - Ale czy to ma jakie Ļ znaczenie, Stephen? Przecie Ň masz
obiecan Ģ prac ħ . Damy sobie rad ħ , prawda? Zobaczysz, jak Ģ b ħ d ħ dobr Ģ gospodyni Ģ .
- To si ħ nie spodoba Balquidderowi.
Nie mog ħ ju Ň unikn Ģę tematu Archibalda Balquiddera. Trudno mi oddzieli ę to, co wiem teraz, od tego, co
wiedziałam wtedy. Ale od samego pocz Ģ tku nie lubiłam go i wzbudzał we mnie strach. Był najlepszym
przyjacielem mojego m ħŇ a. Stephen miał w stosunku do niego zobowi Ģ zania, których nie rozumiałam, jednak z
tego, co mówił, wynikało, Ň e były one powa Ň ne.
Pierwsza rzecz, jaka si ħ rzucała w oczy, to to, Ň e pan Balquidder był bardzo gruby. Miał okr Ģ Ģ , Ļ wiec Ģ c Ģ twarz,
a w Ļ ród fałdów tłuszczu błyszczały niebieskie, Ļ wi ı skie oczka. Miał te Ň bardzo małe usta, czego osobi Ļ cie nie
lubi ħ u m ħŇ czyzn, i rozsiewał zapach pomady ró Ň anej. Wła Ļ ciwie mo Ň na powiedzie ę , Ň e Ļ mierdział t Ģ pomad Ģ .
Wydawało mi si ħ czasem, Ň e chce w ten sposób zabi ę swój okropny zapach.
Ubierał si ħ bardzo niechlujnie. Ubranie miał zwykle poplamione tłuszczem i resztkami jedzenia. Nic dziwnego,
bior Ģ c pod uwag ħ jego maniery przy stole. Wchodził do naszego mieszkania z min Ģ wła Ļ ciciela i stawał tyłem do
kominka, podnosz Ģ c do góry marynark ħ , aby ogrza ę siedzenie.
- Dobry Bo Ň e, człowieku, nie mogłe Ļ sobie znale Ņę dziewuchy troch ħ bardziej przy ko Ļ ci, zamiast tego
chudzielca? - zapytał Stephena, kiedy po raz pierwszy mnie zobaczył.
Niby miało to zosta ę powiedziane na osobno Ļ ci, ale przeznaczone było równie Ň dla moich uszu. Sposób, w jaki
si ħ Ļ miał, dał mi do my Ļ lenia. Zacz ħ łam si ħ zastanawia ę , czy Stephen nie mówił mu o moich niezadowalaj Ģ cych
post ħ pach łó Ň kowych.
Uwa Ň ałam, Ň e jest odra Ň aj Ģ cy. To jeszcze nie wszystko. Serce podchodziło mi do gardła, kiedy znajdowali Ļ my si ħ
w jednym pokoju. Bałam si ħ go, chocia Ň nie chciałam si ħ do tego przyzna ę . Jak mogłam czu ę strach przed
człowiekiem, który był najbli Ň szym przyjacielem mojego m ħŇ a? Starałam si ħ widzie ę w nim po prostu
ekscentryka, ale to mnie nie uspokajało.
My Ļ l ħ , Ň e od razu wyczułam w nim człowieka, który jest gotów usun Ģę ka Ň dego, kto stanie mu na drodze.
Wyra Ņ nie nie lubił kobiet, a ja nie mogłam zrozumie ę dlaczego. W jego obecno Ļ ci wydarzały si ħ przedziwne
rzeczy. Kiedy Ļ , przez przypadek, wylał mi na r ħ k ħ wrz Ģ c Ģ herbat ħ . Innym razem stan Ģ ł mi na stop ħ tak mocno, Ň e
przez tydzie ı nie mogłam chodzi ę . Nigdy mnie nie przeprosił.
- Jestem mu winien pi ħę tysi ħ cy funtów, Emmy - wyznał mi Stephen pewnego wieczoru, w kilka dni po
otrzymaniu przeze mnie listu od ojca.
Pi ħę tysi ħ cy funtów! To była olbrzymia suma pieni ħ dzy. Co on z nimi zrobił?
- Oczywi Ļ cie, wszystko mu oddam. Pracujemy teraz z Jamiem Kinrossem nad tym nowym projektem. Ale w tej
chwili sprawy nie wygl Ģ daj Ģ dobrze.
Jaki projekt? Nie miałam poj ħ cia..
- Pan Balquidder po Ň yczył ci pi ħę tysi ħ cy funtów?
Byłam młoda i niedo Ļ wiadczona, ale nawet ja wiedziałam, Ň e na tak Ģ sum ħ musiał ŇĢ da ę jakiego Ļ zabezpieczenia.
Ponownie odczułam skurcz Ň Ģ dka.
- Czy po Ň yczyłe Ļ te pieni Ģ dze pod zastaw mojego maj Ģ tku?
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin