GODZINA KONANIA.doc

(49 KB) Pobierz

GODZINA KONANIA

 

 

 

 

     Panie Jezu Chryste, Zbawco i Odkupicielu stoję przed Twym..................... Pragnę otworzyć swoje serce na rozpamiętywanie Twojej świętej męki. Pragnę postawić Twój krzyż przed mą duszą, aby lepiej pojąć to, co uczyniłeś

i wycierpiałeś, oraz zrozumieć dla kogo ta męka. Niech mnie wesprze Twoja łaska, abym strząsnęła z serca otępienie i obojętność, aby moja miłość, skrucha i wdzięczność spoczęły u Twoich stóp. Niech Twoja ukrzyżowana miłość ogarnie mnie. Obudzi we mnie to, czego mi brak -współodczuwanie z Tobą, miłość do Ciebie, pobożność i wierność w rozpamiętywaniu Twojej męki i śmierci.

 

 

                    Pragnę rozpamiętywać 7 Twoich ostatnich słów, które Ty, Odwieczne Słowo wyrzekłeś na krzyżu, zanim na tej ziemi zamilkłeś w ramionach śmierci.

Wypowiedziałeś spragnionymi wargami, z głębi udręczonego serca, owe słowa serdeczne u kresu wszystkiego. Powiedziałeś je do wszystkich. Powiedziałeś je także do mnie. Spraw , aby wniknęły w moje serce jak najgłębiej. Spraw, abym je pojęła i żeby nigdy nie uległy zapomnieniu. Niech ożyją i staną się mocą na moje dni. Sam zechciej je wyrzec do mnie, bym usłyszała Twój głos. W chwili mojej śmierci niech staną się słowami Twego zmiłowania i Twojej miłości. Aby się to stało, spraw niechaj teraz ochoczym sercem przyjmę Twoje ostatnie na krzyżu wypowiedziane słowa. Pozwól mi je zrozumieć i według nich żyć.

 

 

                     (pieśń lub cisza)

 

 

Panie, długo milczałeś na krzyżu. Znosiłeś straszne męki w ciele, bolały Cię szyderstwa i bluźnierstwa Twych wrogów, lecz z ust Twoich nie wyszło ani jedno słowo złorzeczenia, przekleństwa czy skargi. Gdyś wreszcie z trudem przemówił, były to słowa dobroci, miłości, przebaczenia i pociechy. Pierwsze słowa, tak zdumiewające: „ Ojcze  odpuść im, bo nie wiedzą co czynią”- rozumiem Cię Chryste, jesteś tak bardzo dobry, jak tylko dobry Bóg być może.

Podziwiam Twoją dobroć.

Podziwiam Twoją wyrozumiałość.

Podziwiam Twoje miłosierdzie.

Rozumiem Cię Chryste i podziwiam, naśladować nie zawsze potrafię.

 

Przebaczasz Jezu tym, którzy zadali Ci wielki ból. Słabym głosem, ostatkiem sił usprawiedliwiasz z krzyża tych, którzy skazali Cię na śmierć. W tych słowach objawiasz, że w świecie- mimo wszystko- obecna jest miłość. Jest ona potężniejsza niż jakiekolwiek zło. Mówisz Jezu:

„ Ojcze przebacz im, bo nie wiedzą co czynią”.

W Twojej umęczonej, pooranej bólem duszy jest jeszcze takie miejsce, na którym mogło rozkwitnąć to słowo.

Darzysz miłością swoich nieprzyjaciół. Nie tylko przebaczasz, nie tylko Ojca o to prosisz, lecz nadto tłumaczysz- „ nie wiedzą co czynią”.

Jezu, wypowiedz także nad moim grzechem przebaczające słowo swej niepojętej miłości. Przemów także za mną do Ojca:

„ Przebacz jej, bo nie wie co uczyniła”.

Spraw też, abym pomyślała o Twoim pierwszym słowie na krzyżu, kiedy bezmyślnie mówię, że odpuszczam swoim prześladowcom.

O Boże mój na krzyżu miłości, tak potrzeba Twojej siły, aby przebaczyć- z serca przebaczyć- tym, którzy moją pychę i mój egoizm odczuwają wrogo.

Czy ja też wybaczam mnie krzyżującym?

Czy ja też ich rozumiem?

Czy tłumaczę przed sobą?

Czy tłumaczę przed Bogiem?

Jezu, naucz i mnie miłości przebaczającej.

 

 

Pieśń: „Krzyżu Święty”       (1 i 5 zwrotka)

 

 

Jezu, tak wiele bólu fizycznego i duchowego doznałeś na krzyżu. Jednak sam możesz zerwać pierwszy owoc swej ofiary. Oto z Tobą ukrzyżowano dwóch złoczyńców. Jeden z nich zrozumiał, co dzieje się na Kalwarii. Zobaczył jasno swe życie, zrozumiał swą przegraną... Okazał skruchę. Tak mało potrzeba do otrzymania przebaczenia. Żądasz tylko, by grzesznik przyznał się do winy, wyraził żal i zaufał Twej nieskończonej dobroci.

Jaki Jesteś dobry Boże!

Nikim nie gardzisz, nikogo precz nie oddalasz. Nikomu łaski nie odmawiasz. Każdemu serce okazujesz, każdego do serca przytulisz. Jedno westchnienie, jeden akt żalu, iskierka miłości...

i niebo otwarte.

 

Panie, nie jestem złoczyńcą, lecz mój grzech przylgnął do mnie. Pragnę dobra ze wszystkich sił, za nim tęsknię. I z tym pragnieniem staję przed Tobą Panie i wiem, że mnie nie odrzucisz, nie wzgardzisz mną, że Ty mnie zrozumiesz i przebaczysz.

Z miłością spojrzałeś na łotra, który okazał skruchę, obiecałeś mu niebo. Dla niego pierwszego otwierasz bramy raju. Dziś ja staję pod krzyżem Twoim Panie i proszę Cię spraw, aby u mego śmiertelnego łoża  stanął Twój krzyż.

I niech usta Twoje również do mnie wyrzekną te słowa: „ Zaprawdę powiadam Ci: dziś jeszcze                            

              będziesz ze mną w raju”.

Niechaj samo to słowo uczyni mnie godną, abym całkowicie uświęcona i uwolniona od brzemienia grzechów przez oczyszczająca moc śmierci, z Tobą i w Tobie weszła do Królestwa Ojca Twego. Wspomnij na mnie Panie.

 

 

Pieśń: „Zawitaj Ukrzyżowany”  (1,10,11 zwrotka)

 

 

          Pod krzyżem Panie zrobiło się ciszej. Umilkł gwar. Została Matka...

Ona cierpi z Tobą, cierpi Twoją boleścią, Twój ból jest jej bólem. Teraz, gdy zbliża się koniec Twojego życia chcesz jeszcze raz rozmawiać z Tą, która dała Ci ludzkie ciało. Nie chcesz zostawić Jej bez opieki. Pocieszyłeś Ją i oddałeś pod opiekę swojemu drogiemu uczniowi. Ale dzisiaj mówisz także do mnie: „Córko oto Matka Twoja”. Stojąc u stóp Twojego krzyża ten tylko może nosić miano umiłowanego ucznia, kto od tej godziny przyjmie do siebie Twoją Matkę. Udziel mi zatem łaski, bym miłowała Twoją Matkę i czciła Ją.

I patrząc na mnie biedną, powiedz do Niej:

„ Niewiasto, oto córka Twoja”.

 

 

Ona rzeczywiście jest mi Matką, moją Matką, Matką wedle ducha. Dla mnie godzi się na Wcielenie, mnie w boleści rodzi pod krzyżem, pochyla się nad moją życia kolebką, czuwa nad moim życiem wewnętrznym. Ona  za mnie cierpi, Ona ze mną się raduje, Ona mnie miłuje, poucza jak kochać Boga.

Gdy Go utracę- odnaleźć pomaga

gdy Go obrażę- uprasza przebaczenie

gdy upadnę- pragnie mnie podźwignąć

gdy w grzechu cierpię- wychodzi spotkać

gdy błądzę- na drogę wprowadza

gdy jestem bezradna- dobrze radzi

gdy wątpię-staje się ucieczką

gdy płaczę-czułością pociesza.

 

„Oto Syn Twój”- „Oto Matka Twoja”

Jestem Jej córką i chce mnie mieć do Jezusa podobną- kształtuje wiec mą duszę na obraz Syna swojego.

Jestem Jej córką. Czy jestem do Niej podobna?

Czy taka wierna?

Czy tak pełna łaski?

Czy tak kochająca?

Czy taka czysta?

Czy tak blisko Boga?

Czy tak Jemu oddana?

Czy tak zdana na Niego?

 

           Chrystus umierający pamięta o mnie. Nie chce mnie pozostawić samej.

Dzięki Ci Chryste za Matkę!

 

 

Pieśń: „A pod krzyżem...”

 

 

Ostatnie słowo dla tego świata skierowałeś Jezu do Matki. po tym synowskim spojrzeniu na Maryję rozmawiasz już tylko z Ojcem.

Z Twoich ust wypływają słowa bolesnej skargi:

„ Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?”

Inne słowa wypowiadasz słabnącym głosem, ale te wołasz donośnie. Jest to „krzyk Boga, którego opuścił Bóg”. W wołaniu tym mieści się Twój ból, samotność, opuszczenie jak głęboka noc, rozpacz i paradoksalnie-nadzieja. Wołasz Jezu z otchłani cierpienia. Ta skarga jest streszczeniem wszystkich ludzkich skarg. W tej nocy ducha i zmysłów, w tej pustce serca, w której wszystko jest wypalone, Twoja dusza ciągle jeszcze się modli.

O modlitwo boleści, opuszczenia, otchłannej bezsiły, modlitwo opuszczonego Boga; bądź ty sama przedmiotem uwielbienia.

Jeśli Ty, Jezu modlisz się na tym dnie nędzy, to gdzie jest taka otchłań, z której nie można byłoby wołać do Twego Ojca? Gdzie jest taka rozpacz, która znajdując ucieczkę w Twym opuszczeniu, nie mogłaby się sama stać modlitwą?

 

Aby wypowiedzieć swoją nędzę, aby wymówić modlitwę swego bezgranicznego opuszczenia, począłeś się modlić słowami psalmu: „Boże mój, Boże mój czemuś mnie opuścił”, które Twój Święty Duch sam włożył kiedyś w serce człowieka. Naucz i mnie modlić się słowami Twego Kościoła tak , aby stały się one słowami mojego serca.

 

 

Pieśń: „ Jezu Chryste z trwogi konający”

                         (1,2,5 zwrotka)

 

 

Godziny upływają, a męka Twoja Panie Jezu wzmaga się coraz bardziej. Rany zadane podczas biczowania, wkładania korony z ciernia i drogi krzyżowej szarpią zbolałe ręce i nogi Twoje. Oddech staje się trudniejszy, a serce coraz słabiej bije. Nie skarżysz się jednak na żadne z tych cierpień. Na ostatku przychodzi pragnienie. Pragniesz Jezu, jak każdy człowiek, nie wstydzisz się tego wyrazić. Po prostu wołasz-„Pragnę”.

Prosisz człowieka o kroplę wody. Ale w tym wołaniu kryje się coś więcej, inne Twoje pragnienie. Mówiłeś o tym w naszych czasach do świętej siostry Faustyny:

 

„ Pragnę dusz, pragnę byś poznała głębiej miłość, jaką pała moje serce ku ludziom, a zrozumiesz to, kiedy będziesz rozważać moją mękę. Wzywaj mojego Miłosierdzia dla grzeszników. Pragnę ich zbawić... Pragnę, aby serce Twoje było zawsze na wzór Mego Miłosiernego Serca... Pragnę, aby kapłani głosili moje wielkie Miłosierdzie względem grzeszników. Palą mnie promienie Miłosierdzia, chcę je wylać na ludzi.”

 

Panie, Twoje „Pragnę” znaczy: pozwól Mi wejść

w Twoje życie, abym mógł je przeniknąć, przez nie oddziaływać na braci i na świat.

Pragniesz Panie, bym zrozumiała, że uczyniona jestem z miłości i do miłości.

Moim powołaniem jest miłość.

Pragniesz mojego dobra.

Pragniesz mojej miłości.

Pragniesz mojej wzajemności.

Pragniesz mnie sobą obdarzyć.

Pragniesz mnie.

Jak wiele zawiera się w tym jednym Twoim słowie, jak wiele chcesz mi przez nie powiedzieć. Stoję teraz pod krzyżem i wsłuchuję się w Twoje wołanie „Pragnę”. Daj mi poznać Jezu, czego ode mnie najbardziej pragniesz.

 

 

Pieśń: „Wisi na krzyżu”  ( 1 i 3 zwrotka)

 

 

         Cierpiący Jezu, jedna sprawa kierowała Twoim życiem: chwała, królestwo i wola Twego Ojca. Jej wypełnienie nie było łatwe dla Twojej ludzkiej natury. Ale teraz, gdy skosztowałeś octu, mówisz: „Wykonało się”.

 

Spełniło się. Tak, Panie, nadszedł Twój kres. Kres Twojego życia. Kres Twojej chwały, Twojej ludzkiej nadziei, kres Twoich zmagań i Twojej pracy. Wszystko skończyło się i przemknęło.

A twoje życie poszło wniwecz...

Ale ten kres jest Twoim spełnieniem, bo kres w wierności i miłości jest spełnieniem. A Twoja zagłada jest Twoim zwycięstwem.

Chryste! Zginąłeś, abyśmy byli uratowani. Umarłeś, abyśmy żyli. Pragnąłeś, aby nam było dane orzeźwić się u źródeł życia. Paliło Cię pragnienie po to, aby z Twego przebitego boku wytrysnął z Serca zdrój żywej wody, niosąc zbawienie.

 

 

              Tak spełniłeś się- „Wykonało się”. Spełniona jest misja dana Ci przez Ojca. Wypity jest kielich, który nie miał Ci być odjęty. Dokonane zbawienie świata.

 

Czy i ja będę mogła kiedyś u schyłku mego życia powiedzieć; ‘Wykonało się”, wypełniłam zadanie, które mi dałeś?

Czy i ja, kiedy cień śmierci mnie okryje, będę mogła powtórzyć za Tobą słowa Twojej modlitwy arcykapłańskiej:

„ Ojcze nadeszła godzina... Ja Ciebie otoczyłem chwałą na ziemi przez to, że wypełniłem dzieło, które mi dałeś do wykonania. A teraz Ty, Ojcze, otocz mnie u siebie tą chwałą”.

 

                 Jakiekolwiek byłoby zadanie dane mi przez Ojca- wielkie czy małe, słodkie czy gorzkie- daj Jezu, bym je spełniła, jak Ty i nie zmarnowała zbawienia wysłużonego przez Ciebie.

 

 

Pieśń: „Najdroższy Jezu”   ( 1, 5 i 6 zwrotka)

 

 

       Cierpiący Jezu, Godzina Odkupienia jest bliska. Chcesz powiedzieć jeszcze jedno słowo do Ojca, zanim pożegnasz się z tym światem. To ostatnie słowo w którym się zawarła Twoja dziecięca  miłość do Ojca:

„ Ojcze w ręce Twoje powierzam ducha mojego”.

Oddajesz się z ufnością w owe niewidzialne, czułe dłonie. Wszystko oddajesz Temu, który dał Ci wszystko.

Czy i moją duszę, moje życie złożysz kiedyś także

Jezu w dłonie Ojca?

Pocieszyłeś nas Jezu, tym ostatnim słowem i pouczyłeś, jak powinniśmy się w życiu i przy śmierci poddać świętej woli Bożej i wszystkie nasze troski powierzyć Ojcu w niebie.

 

 

Dobry Panie, oddajemy się ze wszystkim w Twoje ręce i modlimy się ze świętym Franciszkiem:

 

„ Panie mój Boże dałem Ci moje serce i ciało, i gdybym mógł jeszcze co Ci ofiarować, chętnie bym to zrobił z miłości do Ciebie.

Najwyższy, chwalebny Boże, rozjaśnij ciemności mojego serca i daj mi, Panie, prawdziwą wiarę, niezachwianą ufność i doskonałą miłość, jak również zrozumienie i poznanie, abym mógł wypełniać Twą świętą i prawdziwą wolę. Amen”.

 

 

Pieśń: „ Cierniami uwieńczoną”

 

 

           Gdy człowiek czuje zbliżającą się śmierć, pozostawia testament dla tych, których kocha.

Ty, Panie Jezu, pozostawiłeś na krzyżu testament dla mnie. W siedmiu słowach zawarłeś to, co powinno przenikać całe me życie. Objawiłeś całą swą miłość. Pragniesz bym i ja szła z Tobą na Golgotę, bym pozwoliła się z Tobą przybić do krzyża.

 

Dziękuję Ci, Jezu, za Twą miłość.

Dziękuję za Twój krzyż.

Dziękuję za Twój testament.

 

 

( na zakończenie może być np. jakaś pieśń)

 

 

                  KONIEC

 

 

 

 

 

 

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin