Kiedyś czytałem w karpiowym czasopiśmie artykuł o przyponach. Autor opisywał tyle różnych rodzajów, że aż się przeraziłem. Chyba nawet nie dokończyłem czytać tej publikacji, tyle tego było. Mając do wyboru kilkadziesiąt rodzajów przyponów można doznać załamania nerwowego, zanim się któryś wybierze, a nie po to jedziemy na karpie, żeby się stresować. Szkoda czasu na rozmyślania, którego z 20 rodzajów właśnie użyć. Skończy się na tym, że nasze zestawy będą spędzać więcej czasu na brzegu niż w wodzie. Ja wolę sprawy upraszczać jak tylko jest to możliwe.
Niby rzecz oczywista. Prezentacja przynęty, zapięcie biorącej ryby i utrzymanie jej do końca holu. Przypon zbudowany jest z haka i krętlika połączonych plecionką, bądź innym materiałem przyponowym. Tak to wygląda w uproszczeniu. O hakach już napisałem i nie będę się powtarzał. Plecionki i materiały przyponowe to dość obszerny temat, ale mogę potraktować go skrótowo i tak też uczynię. Będzie o przyponach i tyle. Grubas z mułu
Krętlik ma po prostu pasować do elementu bezpiecznego zestaw ewentualnie łoża w ciężarku centrycznym i ma być wytrzymały. Musi być o wiele wytrzymalszy niż sugerowała by to wytrzymałość linki głównej czy plecionki. Weźmy pod uwagę fakt, że krętlika używamy zazwyczaj wielokrotnie. Tępy hak czy plecionkę ze starego przyponu wyrzucamy, a krętlika możemy użyć ponownie. Poza tym, uszkodzenia krętlika, prócz urwania uszka, trudno stwierdzić. Stąd potrzebny zapas mocy. Zazwyczaj krętliki o nominalniej wytrzymałości 28-32kg dają poczucie bezpieczeństwa. Starczy. Kwestia czy uszko ma mieć okrągłe czy inne oraz czy jego powierzchnia ma być jodełkowana, zostawiam każdemu do wyboru.
PLECIONKI – OBALONE MITYMiękka?
Na wstępie pragnę zaznaczyć, że każdą teorię weryfikuje rzeczywistość, najczęściej zaś praktyka. Najgłupszym przysłowiem, jakie słyszałem jest: wyjątek potwierdza regułę. Co za bzdet. Jak dla mnie, każdy wyjątek wyklucza regułę. Jak raz się ją złamie, to przestaje obowiązywać, bo nie jest już pewna. To prawa logiki i nic innego. (Jak ktoś ma wątpliwości polecam pozycję Ziębińskiego: Logika dla prawników. )Kiedyś w publikacjach można było wyczytać, że plecionka użyta do wykonania przyponu musi być miękka. A najlepiej super miękka. Może z wrodzonej dociekliwości a może z przekory lubię łowić inaczej niż przyjęte kanony i testować różne rzeczy. A ponieważ zazwyczaj są to, powielane dziesiątki razy tzw. prawdy objawione, które każdy powtarza a nikt nie pokusi się ich sprawdzić. Szczególnie te, które są nielogiczne. Aby zapewnić totalną miękkość wymyślono nawet plecionki składające się z tysięcy mikrowłókien, które w wodzie rozdzielały się i tworzyły coś na podobieństwo glonu. Jedyne, z czym kojarzy mi się ten typ tzw. plecionki, to problemy z wiązaniem. Próbowałem, a jakże! Np. Snake Skin Krystona. (Snake Bite, czy Mantis, gdzie w otulinie znajduje się plecionka to zupełnie co innego). Jako plecionka w otulinie petarda, natomiast, jak zdejmiemy otulinę, w środku znajdziemy setki mikrowłókien. Ciężko to zawiązać a włókienka trzaskają jedno po drugim w zetknięciu z kamykami, trzciną a nawet gałązkami. Podobnie ma się sprawa z White Satin Pelzera. Znam ludzi, którzy robili z tego przypony! Po zetknięciu się z wodą ten materiał jest miękki jak namoczona wata i pięknie rozwarstwia się, przypominając glon. Tyle, że biały. Ale można go zafarbować mułem, zielskiem czy flamastrem, jak kogoś razi kolor. Jednakże, jakby koledzy doczytali, to znaleźli by w opisie, że to materiał na włos a nie przypon...
Jednakże mit miękkiej plecionki został ostatecznie obalony przez, coraz bardziej popularne sztywne przypony, czyli wykonane z żyłki mono, najczęściej z fluorocarbonu. Czy chcę przez to powiedzieć, że plecionka przyponowa nie może być miękka? NIE! Może być, ale nie musi.
Cienka i niewidoczna?
Kolejny mit. Po co ma być cienka? Żeby karp jej nie zauważył i nie wyczuł – piszą znawcy. Pozwolę sobie wyśmiać tę oklepaną tezę. Karp to tylko ryba i przypisywanie jej nadnaturalnej inteligencji i umiejętności abstrakcyjnego myślenia, jest tak trafione, jak teoria kreacjonizmu i opowieści o smokach profesora Giertycha. Karp jest bardzo ostrożny i płochliwy, kieruje się instynktem i swoimi zmysłami, ale nie potrafi myśleć abstrakcyjnie. Taka umiejętność wyróżnia nas, ludzi. Karpie nie przechodzą szkoleń ani nie czytają podręczników czy katalogów wędkarskich i pewnie nawet nie mają świadomości, że łamiemy sobie głowy nad ich zachowaniami. Na szczęście są wolne od tego typu problemów. Wracając do plecionki, nawet, w przypadku dotknięcia plecionki wąsikami czuciowymi, karp nie jest w stanie odróżnić jej od wiązki glonów czy łodygi rośliny. Skąd ryba ma mieć świadomość, że człowiek wprowadził coś obcego do środowiska? Zalane płoty i domy w zaporówkach a także koparki i części konstrukcji w żwirowniach jakoś karpiom nie przeszkadzają. Mało tego! Bezpośrednie okolice tych dziwnych przedmiotów są ich ulubionymi. Jak więc plecionka może płoszyć karpia??!! Jest to tak głupia teoria jak ta, że płoszy go naprężona żyłka. I najlepiej, żeby była niewidoczna w wodzie! W tym celu, przewrażliwieni karpiarze zatapiają żyłkę stosując back leady, żeby tylko karp nie dotknął żyłki, bo wtedy nici z brań. Każdy ma prawo do łowienia jak chce i to szanuję ale sądzę, że niektórzy przesadzają. Ktoś powiedział, że widział karpie czy amury, które po dotknięciu żyłki uciekały w popłochu. Wydaje mi się, że skoro on je widział, to one jego również. I jego sylwetka spłoszyła ryby a nie żyłka. Poza tym, jak mógł zobaczyć moment dotknięcia żyłki, skoro używa niewidocznej w wodzie?? Idąc tym tokiem rozumowania, karpie przebywały by stłoczone w toni, na środku zbiornika, drżąc przed dotknięciem łodygi rośliny czy trzciny. W efekcie, ciągle zestresowane obecnością w wodzie różnych przedmiotów, których mogą dotknąć pewnie zdechłyby z głodu. Na szczęście karpie nie czytają periodyków, w których ludzie wypisują takie bzdety. Bardzo chętnie przebywają wśród roślin i z upodobaniem przeciskają się przez kępy trzcin i innych badyli w poszukiwaniu ślimaków i larw owadów. To kilka moich uwag do przemyślenia.
W zeszłym roku postanowiłem przeprowadzić eksperyment. Przez jakiś czas używałem jako plecionki przyponowej Marker Line Pelzera. Dlaczego akurat tej? A dlatego, że nie znam bardziej bijącego w oczy materiału. Nic nie może się równać z tym wściekle fluo-żółtym kolorem. Po złowieniu kilkunastu karpi i jednego sporego amura, łowiąc na różnych łowiskach i o różnych porach doszedłem do wniosku, że kolor jest dla karpia rzeczą wtórną. Mam kolegę, który wiązał sztywniaki z żyłki fluo (nie miał innej) i łowił karpie. Ujaranee te karpie były czy co ?J
Owszem, nie twierdzę, że w super przejrzystych zbiornikach może mieć to jakiś wpływ, tego nie wiem na pewno, dlatego, nie będę przekonywał do stosowania żyłek fluo zawsze i wszędzie. Dla spokoju sumienia karpiarz może użyć mniej krzykliwej linki. Ja osobiście używam żyłki koloru białego. Dzięki jej kolorowi idealnie widzę, co się dzieje z rybą podczas holu. Szczególnie w nocy. Gdyby robili tę żyłkę w kolorze żółtym, czerwonym bądź pomarańczowym fluo, to pewnie bym takiej właśnie używał. Czyli plecionka nie musi być ani cienka ani miękka. Niewidzialna? Niekoniecznie. Chociaż nie będę przekonywał do żarówiastych materiałów przyponowych. To był tylko eksperyment i poza nim stosuję standardowe plecionki. Jaka zatem powinna być plecionka do wykonania przyponów? Uważam, że ważne są przede wszystkim dwie cechy: odporność na urazy i wytrzymałość. Tym musi się charakteryzować każdy materiał przyponowy.
Tonąca, pływająca czy neutralna?
Ta część artykułu będzie chyba najobszerniejsza, ponieważ temat dna uważam za bardzo istotny. Rozpoznanie dna to w zasadzie mój konik i podkreślam to bardzo często. Jeżeli źle określimy parametry dna, to przypony dobierane na <widzi mi się> możemy sobie powpinać w spodnie! Tutaj wszystko zależy od łowiska, a konkretnie od tego kawałka dna, na którym mamy zamiar umieścić zestaw. Celowo użyłem słowa umieścić. Bo można zestaw zarzucić albo położyć w przypadku łowienia z wywózki. To, co zastaniemy na dnie warunkuje rodzaj przynęty i zestawu. Innego przyponu użyję do łowienia mulistym dnie na bałwanka czy pływającą kulkę a innego do kulki tonącej. Kwestię skomponowania całego zestawu przedstawię w innym artykule, podając przykłady zastosowań adekwatnych do konkretnych rodzajów dna. Rozpoznając dno i okolice potencjalnego łowiska możemy wyobrazić sobie jego obraz. (kamera podwodna, której jeszcze nie używałem, ale na pewno się a takową zaopatrzę, bardzo ułatwiłaby sprawę). Jest kilka zagadnień, na które należy zwrócić uwagę.
Głębokość, roślinność nad dnem, roślinność na dnie, rodzaj dna, roślinność i zaczepy i niebezpieczeństwa w bezpośrednim pobliżu. Załóżmy, że mamy do dyspozycji ponton albo łódkę, ponieważ takie rozpoznanie oraz położenie zestawu z wywózki jest rozwiązaniem optymalnym.
Głębokość
Rzecz w sumie trywialna, wystarczy echosonda, cykadełko czy 200g ołowiu na karpiówce. Ale czy na pewno? Echosonda jest bardzo przydatna, ale tylko w początkowej fazie rozpoznania. Informuje nas o głębokości i ukształtowaniu dna. Ale to tylko maszynka, która przekazuje dane. Często pełne zakłóceń. Właściwa interpretacja jej obrazów wymaga wiedzy i wielkiej praktyki. Osobiście, używam echosondy tylko w początkowej fazie rozpoznania zbiornika. Łowisko rozpoznaje metodami prostszymi. Od tzw. cykdełka wolę użyć karpiówki, której używam do markera. Dzięki znanej długości wędki łatwo nam będzie określić głębokość. Znam mój kij od markera i wiem, jak zachowuje się w momencie zetknięcia z gałęziami, mułem czy roślinami. Do głębokości 2-3m wystarczy ciężarek 120-150g. Na głębszej wodzie lepiej użyć 200g. Idealnym kształtem będzie kula.
Roślinność nad dnem i na dnie
Kula jest idealna nie tylko ze względu na skupioną masę. Przede wszystkim na kształt. Nie wbija się jak pocisk w muł, a co uważam za najważniejsze – idealnie klinuje się w różnego rodzaju zielsku. Dzięki niej mogę dokładnie zbadać dno a nawet wyrwać kawałki roślin, żeby określić z czym mam do czynienia. Często na roślinach znajdziemy różne żyjątka a resztki mułu na korzeniach pozwolą nam powąchać dno. Takie rozpoznanie dostarczy nam wielu, bardzo istotnych informacji. Po wyrwanych łodygach wywłócznika możemy dokładnie określić wysokość do jakiej pokrywa w tym miejscu dno. Przeciągając kulą po dnie możemy znaleźć miejsca wolne od roślinności oraz określić jak gęsto rośliny dno porastają. Takie szukanie wolnych przestrzeni w łące wywłócznika jest bardzo mozolne ale efekty mogą przejść oczekiwania. Takie korytarze czy place wolne od zielska to nie przypadek. Jeżeli nie mamy do czynienia z ingerencją człowieka i pokazują się w tym miejscu karpie, bądź widzimy ślady żerowania, to możemy być prawie pewni, że sprawcami braku roślin są właśnie karpie. Warto pogłębić swoją wiedzę na temat roślin porastających dno zbiorników. Rozpoznając na dnie rdestnicę kędzierzawą czy przeszytą czy połyskującą to jest to dla nas sygnał, że jest tam twarde dno. To zielsko (prócz rdestnicy pływającej) porasta głównie twarde obszary dna i wolne od innego zielska place między kępami (rosnąc często na wysokość ponad 3 metrów od dna zasłaniają innym roślinom światło i najczęściej dno wokół nich jest czyste) rdestnicy są idealnym miejsce na położenie zestawu.
Rodzaj dna
Tego również dowiemy się dzięki ołowianej kuli na końcu wędziska. Idealnie wyczujemy to na dolniku wędziska. Uderzając w dno zorientujemy się czy jest twarde czy muliste. Jeżeli muliste, to jaką konsystencję ma muł. Możemy, opuszczając a luźnej żyłce ciężarek a później bardzo wolno go wyjmując z wody, sprawdzić odrobiny mułu, które osadzą się na kuli. Przeciągając po dnie możemy wyczuć czy są tam kamienie, patyki czy natrafić na zatopione konary. Takie badanie da nam dość dokładny obraz dna. Im będzie dłuższe i bardziej dokładne, tym lepszy będzie wynik. I nie będzie to czas stracony.
W roku 2004 trafiłem na dzikie jeziorko w środku lasu. Dziś to mój ulubiony zakątek. Barduta.Wiedzieliśmy, że są tam karpie. I to nie małe. Niemniej jednak, woda jest praktycznie niedostępna z brzegu. Sporo zatopionych krzaków i drzew, mnóstwo grążeli, trzciny oraz prawie całe dno zarośnięte wywłócznikiem. Największy karp złowiony tam wtedy na wędkę miał ok. 6kg. A kilkanaście lat temu, podczas podlodowego odłowu (na szczęście jedynego) trafiły się duże karpie. Największe miały 21 i 25kg. Więc był o co walczyć. Kilka osób siedziało już od kilku dni na Barducie ale bez efektów. Dojechałem w piątek po południu. Do wieczora pływałem z muchówką łowiąc wzdręgi i oglądając wodę. W sobotę rano wyjąłem karpiówkę uzbrojoną w 150g kulę. Pływałem i obstukiwałem dno do ok. 15-tej. Gdy znalazłem interesujące do wywózki miejsce, spłynąłem i przyszykowałem sprzęt. Zestawy wywiozłem po godz. 16-tej. Była końcówka sierpnia.Ok. godziny 3 w nocy miałem branie i wyholowałem pięknego lustrzenia o wadze 10,90kg. Wczesną jesienią 2006 roku złowiłem go ponownie. Miał dokładnie 14,00kg. Warto było poświęcić ten piątkowy wieczór i sobotnie południe by dobrze wybrać łowisko. Dodam, że było to nasze jedyne branie. W niedzielę, koło południa pojechałem do domu.Roślinność, zaczepy i inne niebezpieczeństwa w bezpośrednim pobliżu.
To bezpośrednie pobliże, to obszar, na jakim może rozegrać się ewentualny hol. Niebezpieczeństwa to wszelkiego rodzaju zaczepy, o które może zaczepić żyłka lub karp może nam zaparkować. Zatopione drzewa, gałęzie, kępy roślinności, grążele i tego typu rzeczy. Rozpoznając pobliże łowiska zakładam zawsze tzw. najgorszy scenariusz. To taki mój termin. Jeżeli ryb może uciekać w uproszczeniu w czterech kierunkach, i na jednym z nich ma drzewo, na drugim miękkie kępy wywłócznika, na trzeciej grążele a na czwartej otwartą wodę to najgorszym będzie zatopione drzewo. Nigdy nie zakładam, że karp odbije mi na otwartą wodę. Zawsze przygotowuję się na najgorszy scenariusz. Jeżeli będę na niego przygotowany, to również w każdym innym przypadku sobie poradzę. Dlatego ważne jest, żebyśmy wiedzieli, że kilka metrów w lewo od zestawu mamy wredne gałęzie w wodzie i nie możemy tam karpia wpuścić. Jak ktoś ich nie znajdzie w czasie rozpoznania, zrobi to za niego karp. Tego możecie być pewni. Ktoś powie: po co to wszystko, dawaj facet konkretne przypony i cześć pieśni! Dzięki temu całemu pieprzeniu się z rozpoznaniem, zazwyczaj wyjmuję blisko 100% zapiętych ryb. Nawet z bardzo ekstremalnych miejsc. Aczkolwiek, ostatniej zasiadki straciłem karpia, który wjechał mi ok. 8m pod pływającą wyspę. Ale to z winy wrodzonego lenistwa a nie błędnej taktyki. Nie chciało mi się w nocy sprawdzać zestawu po opuszczeniu swingera, bo sądziłem, że przyczepił się lin, których jest w łowisku sporo. Rano okazało się, że spod pływającej, ok. hektarowej wyspy pływającej, wystaje tylko ok. 2 m przyponu strzałowego a karp siedzi głęboko pod wyspą. Jakby tego był mało okazało się, że w zaparkował tam dlatego, że w kierunku środka wyspy leży sobie spokojnie jakaś brzózka... Nie wytrzymała 25lsb plecionka na przyponie....Błogie lenistwo. Generalnie używam tonących plecionek a na dnie pokrytym małżami i mułem neutralnych i unoszących się nad dnem. Wolnotonące na muł i kobierce roślin.
ILE RODZAJÓW PRZYPONÓW POTRZEBUJE KARPIARZ?
Jeżeli ktoś sądzi, że podam tu wiele rodzajów przyponów na każdą okazję, szczerze się zawiedzie. Osobiście używam tylko kilku rodzajów przyponów w różnych mutacjach. Często wykonuję przypony pod konkretne łowienie, nie tworzę ich dla sztuki, tylko po to, żeby łowić karpie. Nie trzymam się żadnych sztywnych zasad. Zarówno długość przyponu, jak i użyte materiały przystosowuję do rodzaju dna i przynęty jakiej zamierzam użyć.
JAKI DŁUGI?
Generalnie używam dość krótkich przyponów. Standardowo mają od ok. 10 do 20cm. W wyjątkowych przypadkach np. d metody używam 3-7cm a na muliste dno czy pokryte gęstym zielskiem 25cm. Pewnie jest możliwe złowienie karpia używając przyponu 50cm ale ja ni widzę takiej potrzeby. Jak mi się taka trafi, to pewnie nawet taki wykonam. Jednak, w 90% przypadków 10-20cm wystarczy.
MOJE ULUBIONE
Jak już wspomniałem, tylko kilka w różnych mutacjach, w zależności od potrzeb.
Sztywniaki.
Z miękkim włosem i z kółkiem typu D. Używam wyłącznie łamanych. Nie mam przekonania do przyponów w jednego kawałka sztywnego materiału i dlatego ich nie używam. (może poza wykonanymi z metalowej plecionki bądź drutu dental na ekstremalne małże). Możliwe, że są bardzo skuteczne ale ja jakoś nie mogę się przełamać i nie używamJ.
Czyli wykonane z połączenia różnych materiałów. Najczęściej to część sztywna przy haku i reszta z miękkiej plecionki. To moje ulubione, tzw. rewersy.
Choć średnio się nadają do dalekich rzutów, bo lubią się czasami splątać. Używam ich do każdego rodzaju dna, kombinując tylko z długością poszczególnych elementów. Bardzo ładnie wpinają, (nawet amury) zarówno przy użyciu kulek tonących jak i pop up czy bałwanków.
Wykonane z jednego kawałka plecionki. Miękkiej albo w otulinie. Żadne czary z mleka W przypadku plecionek w otulinie zazwyczaj ściągam kawałek otuliny i robię przegub, tak jak w sztywniakach.
NA KONIEC O WĘZŁACH ITP.
W sumie wsio. Jedna uwaga. Od dłuższego czasu nie używam węzła bez węzła. Szczególnie do plecionek o małej średnicy i śliskich. Plecionka potrafi wysunąć się przez niedokładnie zagięte uszko haka i good bye karpiu. Używam węzła owijkowego czy jak kto woli obrotowego.
W jego przypadku, nawet jeśli plecionka się wysunie, to nie stracę ryby, bo sploty pozostaną na trzonku haka. Do wiązania krętlika używam węzła Griner, który mnie jeszcze nie zawiódł. Griner Nie używam żadnych klejów do węzłów. Nigdy nie wiem, jak pleiconka na nie zareaguje. W sztucznych przypalam ostatnie kilka mm, w naturalnych zostawiam pół centymetra.
PORADNIK-WEDKARSKI.PL