Neggers Carla - Huragan na wyspie (z Na krawędzi).pdf

(811 KB) Pobierz
Microsoft Word - Neggers Carla - Na krawędzi 02 - Huragan na wyspie.doc
Carla Neggers
Huragan na wyspie
Tłumaczyła
Monika Chilewicz
221363483.002.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Antonia...
Antonia Winter zatrzymała się w pół kroku. Wy-
dało jej się, że słyszy, jak ktoś woła ją po imieniu.
Rozejrzała się po niemal pustym parkingu, ale nie
dostrzegła nikogo. Ruszyła ponownie, stukając ob-
casami po betonowej podłodze. Wybierała się właś-
nie na kolację w „Back Bay", więc miękkie, płaskie
buty szpitalne zamieniła na wysokie czarne szpilki,
które idealnie komponowały się z małą czarną su-
kienką.
To pewnie zmęczenie, doszła do wniosku. Cóż
innego mogłoby sprawić, że zwyczajne na parkingu
dźwięki pomyliła z własnym imieniem.
- Antonia Winter... Doktor Antonia Winter...
Nabrała głęboko powietrza i przebiegła kilka ostat-
nich metrów, jakie dzieliły ją od auta. Trzęsącymi się
rękami przycisnęła guzik pilota, by odblokować drzwi.
Otworzyła je i błyskawicznie usiadła na fotelu kierow-
cy. Od razu też zablokowała wszystkie zamki.
To niemożliwe, myślała. To chyba jakiś koszmarny
221363483.003.png
160 Carla Neggers
sen! A przecież coś takiego zdarzyło jej się nie po raz
pierwszy...
Było tuż po siódmej wieczorem, zakończyła właśnie
dwunastogodzinny dyżur, nic więc dziwnego, iż czuła
się zmęczona. Pracując jako chirurg urazowy w jed-
nym z bostońskich szpitali, miała do czynienia z wielo-
ma trudnymi przypadkami, a miniony dzień nie byL
pod tym względem wyjątkowy. Była jednak profe-
sjonalistką i umiała sobie radzić ze stresem, jaki niósł
ze sobą ten zawód. Nie przytrafiło jej się dotąd, by
słyszała tajemnicze głosy, czy też widziała nierzeczy-
wiste postaci. Nie wyciągała też pochopnie dramatycz-
nych wniosków ze zwyczajnych wydarzeń. Może
jednak w końcu przedobrzyła z pracą i przestała sobie
radzić z własnymi emocjami? Miała ostatnio dużo na
głowie, zarówno w życiu zawodowym, jak i prywat-
nym. Od paru miesięcy była zakochana w Hanku
Callahanie, z którym miała się za chwilę spotkać. Była
to jednak trudna, pełna komplikacji znajomość. Wpraw-
dzie byli sobie szalenie bliscy, ale jednocześnie wiele ich
różniło - praca, rodzina, przeszłość... Nie miała jednak
prawa obwiniać Hanka za obecną sytuację. Była roz-
sądną, trzeźwo stąpającą po ziemi kobietą. Skoro
wydawało jej się, że ktoś ją zawołał po imieniu, to
zapewne tak właśnie się stało.
Przekręciła kluczyk w stacyjce, a gdy silnik urucho-
mił się, ruszyła powoli, raz po raz spoglądając w luster-
ko wsteczne, czy nie pojawi się w nim jakaś podejrzana
postać. Przez moment chciała nawet zapytać straż-
nika, czy nie słyszał czegoś dziwnego, ale ostatecznie
zrezygnowała. Doszła do wniosku, że głos był na tyle
221363483.004.png
Huragan na wyspie 161
cichy, iż nie mógł dotrzeć do budki, znajdującej się przy
wjeździe na parking. Gdy wreszcie znalazła się na
ulicy, zjechała na moment na pobocze, by wziąć kilka
głębszych oddechów.
Poprzedniego dnia otrzymała dziwną wiadomość
pocztą elektroniczną. Trzecią z kolei. „Pacjenci ufają
pani. A co, jeśli zawiodła pani to zaufanie?-" Wszystkie
traktowały o tym samym, dotyczyły relacji pacjent -
lekarz oraz zdrady. Antonia skonsultowała się z lepiej
od niej zorientowanym w komputerach znajomym,
który oznajmił, że wytropienie autora anonimowych
wiadomości elektronicznych jest praktycznie niemożli-
we, jeśli osoba ta nie chce zostać zidentyfikowana.
Teksty te nie stanowiły bezpośrednich pogróżek, nie
wspominały też ani słowem o Hanku Callahanie,
kandydacie do senatu ze stanu Massachusetts. Wybory
miały się odbyć w pierwszy wtorek listopada, a więc za
niespełna dwa miesiące. Gdyby w poczcie do niej poja-
wiło się jego nazwisko, musiałaby go o tym poinformo-
wać, ale jak na razie uznała, że lepiej będzie go nie
niepokoić. Poza tym trudno było jej uwierzyć, że ktoś
mógłby chcieć ją zastraszyć. Niby dlaczego ktoś miałby
ją prześladować? Niemożliwe. Musiała to sobie ubzdu-
rać. Była zmęczona i spięta, co pewnie miało wpływ na
jej zdolność kojarzenia faktów. Może tak naprawdę
nikt nie wołał jej po imieniu, tylko powietrze zasyczało
w rurze wydechowej?- A wiadomości przychodziły od
kogoś znajomego, kogo numeru nie rozpoznałaś- Może
ktoś z jej przyjaciół czy współpracowników pracował
nad artykułem o etyce w medycynie i z braku świeżych
pomysłów zarzucał ją retorycznymi pytaniami?
221363483.005.png
162 Carla Neggers
Mimo iż powinna się czuć spokojniejsza, gdy już
podjechała przed wejście do restauracji, to jednak
wolała oddać kluczyki do auta parkingowemu, by
uniknąć kręcenia się po kolejnym garażu. Nim weszła
do restauracji, postała parę minut na zewnątrz, aby
zaczerpnąć świeżego powietrza.
Hank już czekał przy ich ulubionym stoliku. Gdy
zbliżała się, podniósł się z krzesła, więc pomachała mu
wesoło. Niewątpliwie był najprzystojniejszym męż-
czyzną, jakiego kiedykolwiek spotkała. Miał czter-
dzieści jeden lat, szpakowate włosy, kwadratową,
silnie zarysowaną dolną szczękę, a do tego niewiarygo-
dnie niebieskie oczy. Poznała go w listopadzie ubieg-
łego roku w rodzinnym Cold Ridge, niewielkim mias-
teczku z stanie Nrw Hampshire. Właśnie rozpoczynał
kampanię do senatu i przyjechał w góry White Moun-
tains, by odpocząć, wędrując w towarzystwie daw-
nych kolegów z wojska - Tylera Northa i Manny'ego
Carrerya.
Hank pochodził z Callahanów z Massachusetts,
rodziny od niepamiętnych czasów aktywnej politycz-
nie i społecznie, wychowującej kolejne pokolenia do
służby krajowi i narodowi. Gdy przed dwoma laty
kończył karierę wojskową w stopniu majora lotnic-
twa, jego ostatnią misją była niebezpieczna wyprawa
na ratunek pięciu rybakom, których kuter wywrócił się
podczas sztormu. Choć wcześniej wiele razy brał
udział jako pilot helikoptera w podobnych akcjach,
tym razem wiadomość o ich pełnej poświęcenia po-
stawie znalazła się na pierwszych stronach wszystkich
gazet w kraju. Antonia nie miała wątpliwości, że Hank
221363483.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin