Rozdział 5 Zakład.doc

(181 KB) Pobierz
Rozdział 5 : Zakład

Rozdział 5 : Zakład

 

 

Bella
 



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Obudziły mnie ostre promienie słońca, wdzierające się do pokoju, przez otwarte okno. Taka pogoda to zupełna normalka w Forks, tutaj nigdy nie padało i wszyscy ludzie pałali radością. Istny zakątek  szczęśliwości… Chwilami to aż się chciało rzygać od tych ciągłe uśmiechniętych buzi, wołających na każdym kroku: „Dzień Dobry Bello, może czegoś potrzebujesz? W czym mógłbym Ci pomóc?” Taaa… forksańscy mieszkańcy zawsze bardzo chętnie wyciągali pomocną dłoń…czasem aż za bardzo.
Nie powiem, jako dziecko dobrze się tu czułam, wśród tylu przyjaznych i życzliwych ludzi, ale z czasem stało się to irytujące.

Nigdy nie lubiłam, kiedy ktoś za bardzo ingerował w moją prywatność i właził z butami w życie (to dziwne zwarzywszy, że jestem tym kim jestem). Owszem byłam otwarta i towarzyska, ale nie pozwalałam podejść do siebie zbyt blisko. Nikt (nawet ja sama) nie wiedział o mnie wszystkiego.
Myślicie pewnie teraz, że jestem obłudna albo niezdolna do prawdziwej przyjaźni skoro nie zwierzam się swoim przyjaciołom z każdego kroku… to nie tak. Alce, Emmett i cała reszta są mi bardzo bliscy i kocham ich jak rodzeństwo ( którego nie posiadam), ale  nie wszystkiego muszą być świadomi, prawda? W myśl starego porzekadła „im mniej wiesz, tym spokojniej śpisz”, czasem staram się uchronić ich przed niepotrzebnymi problemami.
Ale dość już tych rozmyślań czas wstawać. Zaraz… co się właściwie wczoraj wydarzyło?? Ach tak… moja nieudana eskapada na skuterze… Koszmar. Że też musiałam z niego spaść i tym samym zrobić z siebie kompletną idiotkę przed Edwardem.

No tak Swan, przecież Ty nie potrafisz usiedzieć pionowo na niczym co nie jest przyśrubowane do podłoża w pozycji statycznej.

Edward….czy to on mnie wczoraj uratował?

Otworzyłam powoli oczy i aż jęknęłam z wrażenia, nie mogąc uwierzyć w to co zobaczyłam. Przede mną stał Edward we własnej osobie…Edward w samych slipkach…
- Co Ty tu robisz do cholery?!?!?! Wynocha z mojego pokoju!!! – wrzasnęłam na całe gardło, a on tylko uśmiechnął się łobuzersko i powrócił do czesana swoich ciemnokasztanowych włosów.
Bello… uspokój się, to tylko jakiś sen, ten facet wcale tu nie stoi (NAGO!) i nie śmieje się z Ciebie.  Zaraz się zbudzisz i wszystko będzie dobrze… zobaczysz – pocieszałam sama siebie.

Jezusieńku kochany, jakie on ma piękne ciało!!!

Masywne ramiona zarysowywały się gładko, przechodząc w umięśnione ręce a brzuch przyozdobiony był najbardziej wyrzeźbionym „kaloryferem” jaki w życiu widziałam. Nie należał do grona mięśniaków jak Em, ale z całą pewnością można było powiedzieć, że jest dobrze zbudowany (a nawet  bardzo dobrze, jak na mój gustJ). 
Boże, dlaczego jesteś tak okrutny?? Ja chcę, Chcę CHCĘ!!
Poniosłam lekko głowę, żeby polepszyć sobie widoczność. Nic z tego. Moje ciało wciąż jeszcze pamiętało niedawną przygodę i najwyraźniej nie miało ochoty nigdzie się ruszać.
- Radziłbym nie zmieniać pozycji – powiedział Edward, widząc grymas bólu jaki odczuwałam.
Że co?! Nie będzie mi tu żadem facet rozkazywał! A właśnie, że zmienię…i to zaraz. Odbiłam się na łokciach i niechybnie tego pożałowałam.

Brawo Swan! Tylko pozazdrościć GŁUPOTY!!!

- O Kurwa! – jęknęłam a oczy zaszły mgłą.
Nie wiem jakim cudem brat Alice, tak szybko przemierzył dzielący nas dystans, ale stał teraz przy łóżku i podtrzymywał moje plecy.
- Zostaw! Poradzę sobie sama! – próbowałam się wyszarpnąć, ale byłam stanowczo za słaba.
- Tak jasne… tak jak wczoraj, co nie? – prychnął sarkastycznie i odszedł w kierunku szafy.

Chryste, więc jednak ma zamiar coś na siebie założyć. Świetnie!
- Nie mówmy o tym! – ofuknęłam go – powiedz lepiej, co do ciężkiej cholery robisz w moim pokoju i jak się tu dostałeś?!
- O nie Bello, to Ty jesteś w MOIM  pokoju i na dodatek zajmujesz MOJE wyrko – odrzekł ze spokojem, kładąc większy nacisk na różne formy słowa „mój” – ale muszę przyznać, że prezentujesz się w nim zajebiście.
Jak to, w JEGO pokoju? – rozejrzałam się spiesznie, badając otoczenie. Wszędzie  porozrzucane były męskie spodnie i koszulki. Ogólnie rzecz biorąc całe pomieszczenie przypominało jeden wielki chlew.
Czy ten facet kiedykolwiek tu sprzątał?!
- Chyba sprzątanie nie należy do twoich ulubionych zajęć domowych?? – nie mogłam się powstrzymać.
- Eee, tak muszę trochę ogarnąć – mina mu trochę zrzedła ale nadal nie przestawał się tak jakoś dziwnie uśmiechać… To strasznie irytujące.
 

- Edward?
- Hmm?
- Chciałabym Cię przeprosić. Naprawdę nie wiedziałam gdzie jestem. Inaczej bym tak nie krzyczała… Przepraszam.
- Spoko mala, miałaś prawo się wkurzyć. W końcu nie co dzień obcy facet zaciąga cię półprzytomną to swojego łóżka.
Ostatnie wypowiedziane przez Edda zdanie, sprawiło, że musiałam o coś zapytać:
- Ed, Czy my?…- kompletna dezorientacja. Boże, nie mogłam TEGO zrobić… Nie, to niemożliwe!
- Hehehhehhhehehhheheh – kulił się ze śmiechu na podłodze pod biurkiem.

- No i czego się rżysz do kurwy nędzy?!!! – nie wytrzymałam – BAŁWAN!!
- Hmm…. jeszcze żadna kobieta w życiu nie nazwała mnie „bałwanem” – powiedział powstrzymując histeryczny napad śmiechu – mów do mnie jeszcze skarbie.
Zaraz mu autentycznie czymś przywalę! Za kogo ten dupek się uważa?! Myśli że wszystko może?! Otóż nie Cullen! Ze mną nie będziesz tak pogrywał.
- SŁUCHAJ NO TY PIEPSZONY DUPKU! Chciałam się tylko dowiedzieć czy coś miedzy nami zaszło, ale najwyraźniej nie, skoro tego nie pamiętam. Albo byłeś za słaby…- wypaliłam. Tak, wiem to cios poniżej pasa dla każdego mężczyzny i uznacie że nie mam serca, ale wkurzył mnie niemiłosiernie tym swoim durnym śmiechem. Musiałam się odgryź.

Podniosłam się z łóżka (a co tam, że boli…trzeba być twardym no nie?) i skierowałam do łazienki. Na środku minęłam Edwarda, który całkowicie stracił już pewność siebie.

Ha! 1: 0 dla mnie Cullen. Uważaj w kim zadzierasz!

- A Ty gdzie ? – warknął pokonany.
- Idę wykonać poranną toaletę. Nie wiem jak Ty, ale ja mam w zwyczaju robić to codziennie rano – uśmiechnęłam się najpiękniej jak umiałam i weszłam do pomieszczenia
- Ale to moja… - nie pozwoliłam Edd’owi dokończyć zdania, zamykając mu drzwi przed nosem.
Słyszałam jeszcze jak coś klnie i odchodzi. Miałam go z głowy. Przynajmniej przez jakiś czas.
 

Puściłam wodę do wanny zdjęłam w siebie niesamowicie seksowną koszulkę, którą najprawdopodobniej wczoraj pożyczyła mi Alice (Ona miewa szalone pomysły. Niby po co była mi wtedy ta koszulka?.. No cóż przynajmniej Ed miał radochęJ) Zerknęłam na materiał i uśmiechnęłam się delikatnie. Taaa... Rzuciłam niebieską, kłusom satynę w kąt. Podniosłam twarz to lustra i…

Oooożesz cholera!!!!!


Edward stał w wejściu i bacznie obserwował każdy mój ruch.
Co teraz??? Chwila zastanowienia. Czy mam odrywać przestraszą dziewice, czy też kogoś zupełnie innego?...

Bella! Pamiętasz, nie dalej jak wczoraj mówiłam, że koniec z facetami, a teraz co? Podejdziesz do niego, taka i co mu powiesz? Hej Edi, czy mógłbyś się przesunąć, bo chcę wziąć ręcznik - moja cudowna podświadomość starała się coś zdziałać, ale ja już tego nie
słuchałam.

Bez cienia wstydu, czy choćby strachu, kroczyłam dumnie w stronę chłopaka.
Kto mieczem wojuje ten od miecza ginie, szanowny Panie Cullen! Teraz ja z Tobą pogram, zobaczymy co zrobisz…

- Co się tak patrzysz? Nigdy nie widziałeś nagiej kobiety? – wymruczałam to pytanie wprost do jego ucha.
Zareagował instynktownie. Jego ciało zesztywniało jak struna, chwycił mnie w pół i mocno do siebie przyciągnął.
Kurcze! „Houston mamy problem”. Tego się nie spodziewałam, liczyłam raczej na lekką dezorganizację… Ale nie kuźwa, On musiał pokazać jaki z niego macho!
Jezu, ten piękny zapach odbiera mi rozum. POMOCY!!
Chyba wpadłaś we własne sidła, Swan. Jak się powiedziało „A” to trzeba powiedzieć „B”…
Zajebiście! Czyli w takich sytuacjach nie mogłam liczyć nawet na własny instynkt.
- Chciałem Ci tylko powiedzieć, że nie powinnaś oceniać czy ktoś jest słaby, póki go nie wypróbujesz. To jedna z podstawowych zasad „Czystej Gry”- odrzekł wyraźnie zadowolony z siebie – A poza tym, chyba coś zgubiłaś.
Dopiero teraz spostrzegłam, że Edward trzyma w dłoni nocną koszulkę. Tą samą, której niedawno się pozbyłam. Musiał podnieść ją z podłogi.
- Jest piękna… - przytknął satynę to nosa i mocno się zaciągnął – pachnie Tobą.
Chryste! Czy on zamierza mieć mnie na sumieniu? Umierałam od samego patrzenia, ale była powolna i przyjemna śmierć.
- Po co tu przyszedłeś? Żeby się napatrzeć? – szepnęłam ledwo opanowując drżenie w głosie. Dłużej nie wytrzymam. Jego oczy,  teraz wpatrzone materiał i ręce mące go w taką zawziętością . To wszystko oddziaływało zbyt silnie.
Wygrałeś Cullen! Masz mnie i korzystaj póki możesz.
- Nie chce tylko patrzeć Bello. Gdyby tak było uderzyłbym do klubu ze striptizem. Chcę Ci udowodnić, że nigdy nie było ci jeszcze tak dobrze – odpowiedział, szczerząc się zabójczo i począł gładzić moje włosy.
Wystarczył jeden dotyk jego męskich dłoni a zapomniałam jak się nazywam.

Musze przyznać, że odkąd poznałam tego przystojnego bruneta o brązowych oczach, odczuwałam jakiś dziwny niepokój. Jakby to co dzieje się w Forks od paru dni, miało zmienić diametralnie moje życie. Nie mogę jednoznacznie określić na czym ta zmiana będzie polegała, ale wydaje mi się, że Edward Cullen na długo zapisze się w mojej pamięci.
Dosyć! Bredzę jak Alice. Koniec z tym!
- Bell, coś się stało? – rozmyślania przerwał Anielski głos chłopaka.
- Eee… nie... A gdybym powiedziała, że nie chcę? – przypomniałam sobie szybko czego dotyczyła nasz rozmowa – Gdybym Ci odmówiła?
- Wtedy ja odszedłbym bez słowa. Nie jestem takim skurwysynem za jakiego mnie uważasz.

- Wcale nie myślę o Tobie jak o skurwysynie, Edward. Skąd ten pomysł? – zaciekawiłam się. Dlaczego tak założył, przecież to kompletna niedorzeczność!
- Nie? To dlaczego wtedy na imprezie… no wiesz, uciekłaś?
- Ed, to nie tak! Nie o Ciebie wtedy chodziło… i…ja…za to też bym chciała przeprosić.
- Ja się nie gniewam maleńka – posłał mi uśmiech i przyciągnął jeszcze mocniej. Teraz czułam wręcz rosnące podniecenie jakie nas otaczało. Otarłam się delikatnie o krocze Edwarda, a jego penis skał już niczym żołnierz na posterunku gotowy na wszystko.


Ohooo, chyba ktoś tu nie potrafi zapanować nad emocjami…


- Czy Ty masz jakiś problem kolego? – spojrzałam wymownie na małego Eddiego.

- Jego największym problemem jesteś Ty – sapnął przyciskając gorące wargi do moich ust. Złożył pojedynczy pocałunek, ale nic poza tym. Wyglądało na to, że czeka na pozwolenie. Rozchyliłam lekko usta a Edward wsunął w nie język. Zataczał delikatne kółka , ocierając swój narząd smaku o moje gardło.
Cholera! Jak on sprawnie włada tym swoim jęzorkiem. Żaden mężczyzna jeszcze tak mnie nie całował. Przy nim Jacob to zaledwie uczniak.

Kiedy nasze języki po raz kolejny splotły się w uścisku, Ed przerwał na chwilkę, chcąc zaczerpnąć powietrza. Wykorzystałam sytuacje aby jeszcze bardziej pobudzić męskie zmysły.
- Słuchaj, stoję tu całkiem naga a nie ukrywam, jest trochę zimno, więc czy mógłbyś coś na to poradzić? – zrobiłam minkę a’la kot ze Shreka i wtuliłam zimny policzek w jego tors. 
- Maruda – mruknął, ale wziąwszy mnie na ręce, zaczął wycofywać się w stronę sypialni.
- Cullen, Ty lepiej nic nie mów, bo zostawię Cię tu samego w takim stanie – złapałam chłopaka za jajka, w odpowiedzi na co, tylko jęknął przeciągle i opadł na łóżko. W oczach płonęły mu iskierki pożądania.

Wiedziałam, że nie trzeba niczego więcej. Nic nie było w stanie nam dzisiaj przeszkodzić…

Kuźwa! Po co on tak szybko się ubierał?! Nie mógł poczekać kilku minut, albo chociaż spytać o pozwolenie? Teraz cholera muszę z tym wojować! Bawiłam się guzikami koszuli, próbując je rozpiąć jedną ręką. Druga wciąż spoczywała na zamku spodni.
- Daj, pomogę Ci słoneczko, bo widzę, że sobie nie radzisz – chwycił moją dłoń i zaczął nią przesuwać w dół po całej długości zapięcia. Następnie to samo uczynił z ręką spoczywającą na koszuli, zatrzymując się na chwilę przy każdym z guzików.
- Poradzę sobie! – warknęłam.
- Oh, ja wiem, że Ty wszystko sama, ale mała pomoc nie zaszkodzi – pocałował czubek mojej głowy i znowu pogłaskał po włosach. Zerknęłam na niego. Cały czas się uśmiechał, spędziliśmy tak ładnych kilka minut, kiedy Edward nagle szepnął:
- Bello, Muszę Cię mieć! Tu i teraz! To jest absolutnie bezapelacyjne, rozumiesz?

Widać było, że znajduje się na granicy wytrzymałości. Nie mogłam już dużej tak się nad nim pastwić (w końcu to tylko facet z ogromną potrzebą, którą trzeba spełnić).

Kiedy już pozbył się odzieży, przywarłam mocno do jego ramion, pozwalając, aby wydarzenia potoczyły się własnym torem. Raz kozie śmierć, niech się dzieje co chce. Ed prędko załapał co mam na myśli i położył mi ręce na pośladkach, powoli je dociskając. To było niesamowite! Ani na moment nie oberwał wzroku od mojej twarzy, bacznie obserwując, każdą reakcje

Pamiętacie jak mówiłam, że „nic nam nie może przeszkodzić”? Byłaby to może i prawda, gdybym nie zapomniała o jednej ważnej rzeczy…
Drzwi do pokoju otworzyły się z hukiem i stanęła w nich rozłoszczona Alice.
- Ed, tata przyjechał i chciałby się z Tobą… - urwała wpół zdania. Najwyraźniej dotarło do mniej, że nie powinna nam teraz przeszkadzać – Ehm.. to ja przyjdę później.
Leżałam tak z twarzą wtuloną w klatkę Edwarda i nie byłam w stanie opanować śmiechu. Na samo wspomnienie jej zaskoczonej miny, aż się dławiłam.
- Taaa, dziś już nic z tego Panie Cullen – wykonałam zgrabny obrót na plecy i już zmierzałam w stronę łazienki, kiedy on nagle się odezwał.
- Mogę się założyć, że tak czy siak jestem najlepszym kochankiem, z którym miałabyś szanse być – wyszczerzył te swoje równiuteńkie, białe zęby w wyzywający pół księżyc i położył dłoń na penisie.
Litości! Przecież ja za chwilę nie wyrobie. Ten facet mnie prowokuje i robi to kurwa mać jawnie! Takie zachowanie powinno być karalne.
- Tak? Jesteś tego taki pewien? – wykrztusiłam czując, że jak słowa więzną mi w gardle od nadmiaru podniecenia.
-Yhmmm – zamruczał niczym spragniony kocur, nie przerywając swoich „robótek ręcznych”.
- A więc załóżmy się! – palnęłam bez zastanowienia. Kurczę, że też nie mogłam trzymać gęby w ryzach.
Pożałujesz tego Swan, oj pożałujesz…
- A o co chcesz się zakładać? – spytał z nieskrywanym zainteresowaniem.
- Prześpię się z Tobą i jeśli zdołasz mnie zaspokoić, przyznam przed całą naszą paczką, że jesteś najlepszy… Jeśli zaś nie będę usatysfakcjonowana (czego jestem więcej niż pewna), przez cały miesiąc będziesz robił wszystko czego zażądam.
- Wszystko? – upewnił się
-  Tak. Wszystko bez wyjątków.
- Hmm – myślał kilka sekund – Ok., umowa stoi.
- Swiętnie! – klasnęłam w dłonie i weszłam do łazienki.

Kiedy skończyłam Edwarda już nie było. Usiadłam na łóżku i zatopiłam się w myślach. Zostałam tutaj sama, owinięta jedynie w ręcznik i słodko – gorzki zapach męskich perfum na pościeli.     

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin