Tihamer Toth MLODZIENIEC Z CHARAKTEREM.doc

(838 KB) Pobierz

2

 

Dr Tihamer Toth

MŁODZIENIEC Z CHARAKTEREM

 

SPIS RZECZY:

Przedmowa tłumaczki   3

Słowo wstępne              4

Regulus w Kartaginie  5

Kto jest młodzieńcem z charakterem?   7

Wychowuj sam siebie!    9

Szlachetne i odważne serce    9

Słowa Epikteta     10

Potęga wielkiego celu    11

Moc czynu     12

Wolność              13

Wielkoduszna młodzież    14

Jaki z ciebie samolub!    15

Czy potrafisz powiedzieć „nie"?   16

Wyjątek z dzienniczka    17

Latawiec w drutach telegraficznych   19

Contra torrentem (Przeciw prądowi)    20

Pojedynek                21

„Victor hostium et sui!" „Zwycięzca wroga i siebie!"    24

Wieża zamkowa, czy chorągiewka na dachu?              25

Niewolnik sumienia   26

Przeszkody do wyrobienia charakteru    27

Spadające liście    28

Krzyż zasługi              29

Osty w zasiewach    30

Walka duszy    30

Bez ofiar    31

Mnich pogromca zwierząt    33

„Wstał lewą nogą"    34

„Nie mam szczęścia!"              35

„Próbowałem, a nie udało się!"    36

Valde velle! Bardzo chcieć!     37

Staw czoło losowi!     38

Słynna trzynastka     39

Niebezpieczeństwo powodzenia     41

Gdzie jest Azja?    41

„Pożycz mi proszę!"    42

Szatan pieniądza    43

Jak chwytają małpy?      45

Wedle stawu grobla    46

Radość pracy   48

„Przepraszam, głowa mnie bolała" 49

Pszczoła i truteń    50

Żuraw bez ogona     51

Chwiejny płomień świecy     52

Ślimak i zając    53

Geniusz czy pilność?     54

W rowach strzeleckich     56

Wychowanie woli     57

Chcę!    58

„Potrafiłbym gdybym chciał!"      59

Młodzieniec o silnej woli      60

Demostenes     61

Godzina wielkiej gimnastyki      63

Czerwonoskóry chłopiec przed zwierzyną     64

„Trudno! nie mam woli!"     65

Abstine!     66

Winne grono pustelnika    67

Diem perdidi     68

Kogut japońskiego malarza     69

Sustine!              71

Cierpieć bez skargi      72

Radosne posłuszeństwo     74

Wytrwać bez kłamstwa     75

Dlaczego chłopcy kłamią?     76

Czy warto kłamać?     77

Słowo dzielnego człowieka    78

„Daję Ci słowo"     80

Aggredere! Bierz się do rzeczy!    82

Potęga drobnostek    83

Skrępowany Guliwer     84

Zepsuty zamek od drzwi      85

Włosy Absaloma              86

Lampka wieczna w katedrze pizańskiej     87

Praca z zapałem              88

Obowiązek    90

„Nie jestem dziś w dobrym usposobie­niu"      91                            

Ten, który się za późno urodził      92

Spóźnił mi się zegarek     94

Ubogi student              95

Ubodzy chłopcy — wielcy ludzie     96

Ile jest wart czas?                  97

20 minut — 12.000,000 dolarów      99

Transeunt et imputantur      100

Gdy przyszłość zmienia się w teraźniej­szość      100

Non numerantur, sed ponderantur!     102

Ars longa, vita brevis       103   

Quieti non otio   104

Co jest najtrudniejsze na świecie?   106

All right!     107   

U stóp Pana     110

Gaudeamus igitur    111

Młodości moja, wróć na jedno słówko     113

Kim chcesz zostać    114    

Smutna noc sylwestrowa    115

PRZEDMOWA TŁUMACZKI.

W wigilie mojego ślubu, który życie moje oddawał w służbę narodu wę­gierskiego, ojciec mój, ś. p. Stanisław hr. Tarnowski, dwukrotny Rektor Uni­wersytetu Jagiellońskiego i długoletni Prezes Akademii Umiejętności w Kra­kowie, przyniósł mi mały odlew dzwonu Zygmuntowskiego ze sło­wami: „Nie zapomnij nigdy, co je­steś winna Twojej dawnej Ojczyźnie." W sercu, w duszy, w całej mej istocie żyło zawsze to uczucie pełnym życiem, nie nadarzyła mi się jednak sposobność oddania Polsce jakiejś rzeczywistej, prawdziwej usługi. Dziś nadarza się ona. Umożliwienie pol­skiej młodzieży poznania znakomi­tego wychowawczego dzieła księdza Dra Tihamera Tóth`a, Rektora Du­chownego Seminarium Centralnego w Budapeszcie, a dawnego profesora, oraz przywódcy harcerzy, które tej młodzieży może przynieść prawdziwą duchową korzyść. Może jej być wielką pomocą w wykształceniu, wyrobieniu się na „Młodzieńców z charakterem”, ilości których, zależeć będą przy­szłe losy zmartwychwstałej Ojczyzny.

Dając ten drogowskaz w ręce pol­skiej młodzieży, korzystam ze spo­sobności, by przypomnieć jej postaci tego najidealniejszego Katolika, Po­laka, patrioty, polityka, uczonego, a w życiu domowym syna, brata, męża i ojca rodziny, jakim był ś. p. mój Ojciec.

Był On właśnie tym charakterem, którego żąda od młodzieży ks. Tóth. Był jedną z tych szlachetnych po­staci, jedną z tych najczystszych, peł­nych zaparcia się siebie chwał narodu, które przez cały ciąg naszych dzie­jów, w złej i dobrej doli, świeciły przykładem, przekazując coraz to młodszym pokoleniom, skarby du­chowe i moralne znojnie nagroma­dzone w ciągu wieków. Czterdzieści lat życia spędził w pracy nad naucza­niem młodzieży żywym słowem wy­kładów, piórem w swych dziełach, a przede wszystkim przykładem swo­jego kryształowego, niezłomnego, nie­skazitelnego charakteru. Uczył ją ko­chać Boga i Kościół katolicki, uczył kochać Ojczyznę dobrze i mądrze, uczył kochać Prawdę, Dobro i Piękno zawarte w nieśmiertelnych utworach piśmiennictwa polskiego. Niech więc świetlana postać Ojca mojego będzie młodzieży polskiej przewodnikiem i wzorem na drodze tego wyrobienia, do którego wzywają ją podniosłe karty niniejszej książki.

Choć nauki poniższe nie z mojej wypływają duszy, choć są dziełem syna mojej nowej Ojczyzny, który także życie swe poświęca wychowaniu świeckiej i duchownej młodzieży, niech otworzą, — na wzór legendy o św. Kindze, — nową kopalnię soli, soli mądrości przeniesionej tym razem z za Karpat, niech wzmacniają mię­dzy obydwoma narodami pamięć tra­dycji Królowej Jadwigi, Władysława Warneńczyka, Stefana Batorego, niech w duszach polskiej młodzieży potwier­dzą prawdziwość staropolskiego przy­słowia, że wtedy dopiero naprawdę dobrem staje się szlachetne wino tokajskie, gdy się do Polski dostanie. Hungariae natum, Poloniae educatum!

Niech więc ten z Węgier dziś po­dany kordiał, „dla pokrzepienia serc" i wzmocnienia sił mających wykuwać przyszłość narodu, w młodych pol­skich duszach tysiąckrotny przynosi plon, niech podejmie i do dalszego świetnego rozwoju wiedzie zbożną myśl Autora, niech w dziedzinie du­cha sprawdzi się stare przysłowie o doskonałości tego, co jest: Hunga­riae natum, Poloniae educatum!

Ze względu na czytelników polskich przeważną część cytatów z węgier­skich i niemieckich pisarzy, bądź opuszczono, bądz też zastąpiono wy­jątkami z polskich autorów i gdzie­niegdzie nadano polski koloryt obcymi barwami namalowanym obraz­kom.

Kończę zaś jednym życzeniem dla całej polskiej młodzieży.

Gdy mój Ojciec schodził z pola czterdziestoletniej pracy, na uroczy­stości jubileuszowej w Auli Almae Matris Jagiellońskiej, między innymi Henryk Sienkiewicz składał mu dzięki imieniem Warszawy, Królestwa Pol­skiego, Wołynia, Podola, Ukrainy, za to, ze: „Przez całe życie strzegł czystości piór Orła Białego!"

Niech do każdego z młodych czy­telników, u końca znojnej jego pracy, zwróci się Ojczyzna z tym zaszczytnym uznaniem. Ale jeżeli tak górnej chwili dożyć chcecie, musicie naj­przód: Strzec czystości skrzydeł wła­snej białej duszy!

Nitraujlak, w dzień Przemienienia Pańskiego. Hr. Elżbieta z Tarnowskich Janosława Esterhazy.

 

Słowo wstępne.

Drogi mój chłopcze!

Przy moim biurku często zasia­dają u mnie studenci. Ledwo roz­począł się rok szkolny, a już zaczy­nają się odwiedziny moich chłopców. Nowi pukają nieśmiało, starzy zna­jomi z tym śmielszą radością.

Siadają przy moim stole i w ciszy skromnego pokoju otwierają się zam­knięte na tysiąc kłódek podwoje skarbca młodej duszy.

Gdy przedstawiają mi swoje tro­ski, — wydają im się one niesłycha­nie przygnębiające, — gdy wypłakują swój ból, — uważają go za cierń śmier­telnie raniący, — gdy kładą mi na dłonie swe młode dusze z ich wielkimi burzami, głębokimi zagadnie­niami, a następnie gdy spragnionymi pociechy, szeroko rozwartymi oczyma mówią mi: „Radź! Co mam robić?" — wtedy to, w tych podniosłych chwilach, doszedłem do zrozumienia, że dusza każdego z tych chłopców jest kopalnią diamentów o niezmier­nej wartości, obietnicą kryjącą w so­bie nieobliczone możliwości na przy­szłość, do dobrego rozwoju których się przyczynić, nietylko jest świę­tym naszym obowiązkiem, ale także wielkim dla nas dorosłych za­szczytem.

Kto młodzieżą się nie zajmuje, ten nie przypuszcza nawet, ile zagadnień, udręczeń, poślizgnięć, mogących do­prowadzić do ostatecznego nawet upadku, — pociąga za sobą rozwój, budzenie się życia, a wskutek tego, jak bardzo potrzebuje wątłe czółenko dusz Waszych pewnej, silnej, sterują­cej dłoni.

Gdy wtedy usiłowałem wzmacniać Was w walkach, o których mi się uskarżając zwierzacie, gdy starałem się ukoić wzburzone dusze, pomóc radą w zwątpieniu, podać silną dłoń do wydobycia się z oplątujących Was zasadzek i trudności, wydawało mi się, że nie jeden tylko student sie­dzi tu u mnie, lecz miałem wrażenie, jakby przenikliwy wzrok tysięcy i ty­sięcy chłopców rozproszonych po całym kraju, wpijał się w mą duszę, wzrok chłopców borykających się z równie poważnymi zagadnieniami, a nie mających do kogo zwrócić się o odpowiedź, radę i pociechę. Sa­motni i opuszczeni, staczać muszą o własnej sile walki krytycznych lat młodości.

Z tej myśli zrodziły się: „LISTY DO MOICH STUDENTÓW". Z niej wyłonił się plan tej książki.

Wiem dobrze, że martwa druko­wana litera traci wiele z siły żywego słowa; może jednak nie będzie zu­pełnie bezpożyteczne, jeżeli te myśli, które zwykłem z moimi studentami omawiać, zbiorę w tę książkę.

Nie wiem jak się nazywasz, ko­chany Chłopcze! Nie wiem do jakiej uczęszczasz szkoły: do gimnazjum, do realnego gimnazjum, do realnej, do seminarium nauczycielskiego, do handlowej, do sześcioklasowej miej­skiej, do zawodowej, a może już cho­dzisz na uniwersytet. Jedno tylko o Tobie wiem. To, że jesteś studen­tem, który nosi w duszy przyszłość narodu, który stoi wobec nader waż­nych zagadnień, a którego wątpliwo­ści powinny od nas otrzymać po­ważną, wyczerpującą odpowiedź. Nie­ma bowiem wyższego w życiu zada­nia, nad zaspakajanie spragnionych dusz, przez podawanie im prawdy z wiekuistych źródeł. Zakładanie państw nie może być większą za­sługą w oczach ludzkości, budowanie kościołów nie może być milszem Bogu, niż uchronienie przez nasze rady od zepsucia, choćby jednej je­dynej duszy, tego „Żyjącego Ko­ścioła Bożego”.

Każdą literę tej książki skreśliła wielka miłość ku Tobie, oraz prze­konanie, że wieczną wartość zawiera w sobie rozniecenie choćby w jed­nej duszy wzniosłych ideałów. Ta miłość zasługuje, byś ze swej strony poważnie wziął pod uwagę, to co w tej książce wyczytasz. Następnie zaś, gdy czego dobrze nie zrozumia­łeś, gdy niezbędnym ci jest objaśnie­nie, gdybyś miał jakąś uwagę do zrobienia, a szczególnie, jeżeli za­warte tu myśli dopomogły Ci do po­wzięcia dobrych postanowień — pomów o tych rzeczach z jakimś ro­zumnym kapłanem albo i poważnym świeckim człowiekiem, a potem sta­raj się wyciągnąć praktyczną kon­kluzję i jej w życiu się trzymać. Naj­większą bowiem nagrodą za moje usiłowania będzie, jeżeli choć jeden jedyny chłopiec rozpozna przez tę książkę dobry kierunek i potrafi utrzymać się na prostej drodze.

 

Regulus w Kartaginie.

Kartagina wysłała do Rzymu po­selstwo z prośbą o pokój. Na czele poselstwa wysłano Regulusa, jeńca wojennego rzymskiego, od którego zażądano przysięgi, iż w razie gdyby wysłannictwo jego nie odniosło po­myślnego skutku, wróci do niewoli. Wystawiasz sobie duchową rozterkę Regulusa, gdy znalazł się znów w domu, w ukochanym Rzymie! Gdyby pokój nastał, mógłby w nim pozostać na zawsze. A wiesz co on uczynił? Oto on najusilniej namawiał do dalszej wojny, a gdy mu Senat do­radzał, żeby pozostał mimo wojny w Rzymie, gdyż wymuszona przy­sięga obowiązywać nie może, rzekł: „Czyż chcecie koniecznie, bym się shańbił? Wiem dobrze że czekają mnie męki i śmierć, lecz jakie to drobnostki w porównaniu ze wsty­dem bezecnego czynu, w porównaniu z ranami grzesznej duszy! Choć je­stem jeńcem Kartaginy, chcę zacho­wać nieskazitelny charakter Rzymia­nina. Przysiągłem, że wrócę. Muszę spełnić mój obowiązek. Resztę pole­cajcie bogom". Wrócił do Kartaginy gdzie wśród okrutnych mąk został stracony.

To był charakter rzymski!

A więc, wobec tego, jakim powi­nien być charakter chrześcijański!

Niepodobna żądać, żeby każdy był bogatym, ani też żeby był mędrcem, lub w jakikolwiek sposób okryty sławą: lecz tego jednego od każdego wyma­gać można: żeby miał charakter!

Nie każdemu dano podbijać kraje. Na mało czyjej głowie lśni królewska korona, Lecz zdobycie bogatej w skarby krainy ducha, oraz ozdobienie swej skroni koroną męskiego charakteru, oto zadanie, które czeka każdego bez wyjątku. Wielu go nie spełnia. Lecz Ty, mój Chłopcze, wszak prawda, Ty go spełnisz!

Tylko że charakter to nie wielki los, który wygrać można przypad­kiem, bez zasługi. Charakter to nie z urodzenia, bez pracy odziedziczone świetne nazwisko. Charakter to wy­...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin