DROGA TWOJEGO KRZYŻA.doc

(135 KB) Pobierz
DROGA TWOJEGO KRZYŻA



DROGA TWOJEGO KRZYŻA

Zapraszam Cię na Drogę Krzyża. Czternaście momentów z drogi na Golgotę. Czternaście obrazów z ostatnich chwil życia Jezusa z Nazaretu.

Nie chcę Ci pokazywać makabrycznych, przerażających scen, nie chcę malować ckliwych i wzruszających obrazków.
Chcę Ci pokazać, że tylko na Drodze Krzyżowej możesz odnaleźć siebie. Chcę Ci pokazać, że Droga Krzyża może stać się dla Ciebie Drogą Nadziei.
Nie wierzysz?
Nie szkodzi.
Choć ze mną i zobacz.

Znajdź sobie kilka chwil prawdziwej ciszy i spokoju, by w skupieniu przejść z Chrystusem tę drogę. Nie śpiesz się. Boisz się iść dalej, potrzebujesz czasu? Wróć później. Jezus na Ciebie poczeka.
 

 

Jeśli możesz, to weź do ręki krzyż, taki duży ze ściany, taki babciny „na kolędę”, czy taki mały, wiszący na szyi. Ściśnij go w dłoni, przyciśnij do serca. Lepiej wtedy zrozumiesz sens tych prostych dwóch belek w Twoim życiu.

Ruszamy.

+ W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.

Dobry Jezu, poprowadź nas królewską Drogą Krzyża!


+ Stacja I – SĄD (Jezus skazany na śmierć)

„Jezus więc wyszedł na zewnątrz, w koronie cierniowej i płaszczu purpurowym. Piłat rzekł do nich: «Oto Człowiek».” (J 19, 5)

Ubiczowany, w koronie z cierni, opluty, sponiewierany, upokorzony...
Tak wyglądał stojąc przed swoim sędzią – Piłatem.
Jeśli się dobrze przyjrzysz tej twarzy, to zauważysz, że dziwnie znajoma...

Popatrz.
Skatowany nienawiścią do siebie.
Ukoronowany cierpieniem, które boli i doskwiera.
Opluty odrazą do siebie samego.
Sponiewierany i pozbawiony poczucia własnej wartości.
Upokorzony swoją słabością, bezradnością, upadkiem moralnym.
Teraz poznajesz?
Na pewno.

To ta twarz, którą „wtedy” widzisz w lustrze. Twoja twarz...
Nie masz odwagi spojrzeć w te oczy. Brzydzisz się, czujesz wstręt, odrazę do siebie.
Patrzysz na tę twarz i zastanawiasz się, czy to ty, czy ktoś inny, kto jest w Tobie. Ktoś, kogo nienawidzisz i chcesz mu wykrzyczeć wszystkie przekleństwa, jakie tylko znasz.

Nie bądź Piłatem dla samego siebie. Nie skazuj siebie na jeszcze większy ból i cierpienie.

Odnajdź w sobie to Oblicze Chrystusa: cierpiące, obolałe, zmęczone.
Nawet jeśli Ty nie możesz samemu sobie spojrzeć w oczy, to wiedz, że On nigdy nie patrzy na Ciebie z pogardą, z odrazą.
On patrzy z miłosierdziem i mówi: „Kocham Cię. Mimo wszystko...”


+ Stacja II – KRZYŻ (Jezus bierze krzyż na swoje ramiona)

Pobożna opowieść mówi, że gdy mu podano krzyż, to najpierw go z czułością przytulił i ucałował.
Dziwne.
Przytulił i ucałował narzędzie swojego cierpienia i śmierci.

Powiedział kiedyś: „Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje!” (Łk 9, 23)

Ty też masz swój krzyż.
To był zły wybór, błąd, głupota i nierozważność. Pogubiłeś się kiedyś i wziąłeś ten krzyż przez pomyłkę – za ciężki, zbyt trudny, zbyt bolesny.
A może to ktoś Cię skrzywdził i wrzucił kiedyś ten krzyż na ramiona, poranił serce i duszę...

Masz swój krzyż.
Odrażający, upokarzający, wstrętny. Nie da się go tak po prostu odłożyć, wyrzucić, oddać, powiedzieć: „Dziękuję”.

Masz jednak dwa wyjścia.
Możesz stać i trzymać ten swój krzyż, ubolewać nad sobą, oskarżać cały świat i padać coraz bardziej ze zmęczenia, chwiać się i załamywać, aż ten krzyż Cię końcu przygniecie.

Możesz iść. Ciągnąć nieporadnie to swoje brzemię, próbować stawiać kroki. Może słabe, niepewne, potykać się, ale zawsze iść do przodu.

Chcesz iść? Nie wiesz w którym kierunku?
On zostawił Ci na ziemi ślady wyryte swoim krzyżem. Idź tą drogą, a nie zabłądzisz.

Masz swój krzyż.
Po co?
Żeby być bliżej Niego...

„Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje!”


+ Stacja III – UPADEK (Jezus po raz pierwszy upada pod krzyżem)

Niedaleko uszedł. Ledwie parę kroków postawił i upadł na ziemię pod ciężarem swojego krzyża. Był słaby, zmęczony.
Nikt nie wyciągnął pomocnej dłoni. Jeszcze mu się dostały razy od katów, kopniaki, uderzenia batem. Jeszcze ktoś go wyśmiał, opluł. Zapadał się coraz bardziej w uliczne błoto przygniatany krzyżem.

To też dziwnie znajome?
Twoje upadki.

Ciągle to samo pytanie: „Dlaczego?! Dlaczego?! Dlaczego?!”
Kopiesz siebie samego leżącego w błocie, bijesz po twarzy i krzyczysz i plujesz w tę znienawidzoną twarz: „Znów okazałeś się słaby! Znowu zawiodłeś! Znowu nie dałeś rady! Jesteś beznadziejny! Nienawidzę Cię!”

Nie stawaj się katem dla samego siebie.


+ Stacja IV – MATKA (Jezus spotyka swoją Matkę)

Nie mogło Jej tu nie być. Chciała towarzyszyć Mu do samego końca.
Spotkali się na tej drodze. Chyba nic sobie nie powiedzieli.
Spotkały się tylko ich spojrzenia – Syna na Matkę i Matki na Syna.
Spojrzenia pełne miłości.

Jakie są Twoje spojrzenia?
Czego szukasz swoimi oczyma?
Otacza Cię mnóstwo obrazów. Niektóre same się narzucają na ulicy, w mediach, w agresywnej reklamie.
Innych sam szukasz.
Masz oczy, więc patrzysz.

Co jest wtedy w Twoich oczach? Miłość, czy pożądanie?

Co dostrzegasz w nim, w niej?
Czy tylko atrakcyjne kształty, sexowne ciuchy, podniecające ruchy?

Co dostrzegasz? Osobę, czy przedmiot?
Co jest wtedy w Twoich oczach? Miłość, czy pożądanie?


+ Stacja V – SZYMON Z CYRENY (Szymon Cyrenejczyk pomaga nieść krzyż Jezusowi)

Sam nie dałby rady, był zbyt słaby.
Wtedy pojawił się Szymon. Szedł tędy przypadkiem. Zmusili go. Z pewnością na początku nie chciał, bał się tego ciężaru.
Mocno chwycił Jego krzyż i pomógł Mu ponieść go dalej.

Krzyż pozostał tym samym krzyżem, ale stał się lżejszy.
Ból pozostał tym samym bólem, ale stał się bardziej znośny.
Samotność pozostała tą samą samotnością, ale stała się o połowę mniej dokuczliwa.

Ciężar podzielony na dwóch, staje się o połowę lżejszy.
Spójrz, ile wokół Ciebie Szymonów z Cyreny!
Pozwól im pomóc nieść Twój krzyż. Nie odganiaj ich od siebie. Nie odtrącaj rąk wyciągających się, by Ci pomóc. Sam nie dasz rady.
Nie bój się poprosić: „Pomóż mi...”

„Jeden drugiego brzemiona noście i tak wypełniajcie prawo Chrystusowe.” (Ga 6, 2)

Ciężar podzielony na dwóch, staje się o połowę lżejszy.


+ Stacja VI – WERONIKA (Weronika ociera twarz Jezusowi)

Nie znamy jej prawdziwego imienia. Nazwano ją Weronika – vera icona, czyli prawdziwy obraz.
Nie obawiała się nikogo, nie brzydziła się Nim.
Otarła Jego zmasakrowaną, zakrwawioną, spoconą, pochlapaną błotem, brudną i oplutą twarz.
Dostrzegła w Nim człowieka.
On pozostawił na chuście Swoje odbicie – Swój prawdziwy obraz.

Tylu ludzi chce Ci pomóc, chce otrzeć Twoją obolałą twarz, chce widzieć w Tobie człowieka.
Nie bój się im pokazać swoją twarz. Nie bój się pokazać swój prawdziwy obraz.


+ Stacja VII – UPADEK (Jezus po raz drugi upada pod krzyżem)

Przecież wszystko miało być już dobrze...
Dzięki Szymonowi na chwilę odzyskał siły, złapał oddech. A mimo to znowu leżał w cuchnącym rynsztoku. Znów upadł...

Przecież uważałeś...
Przecież wszystko miało być już dobrze...
Wstyd. Znów leżysz w błocie.
Wstyd przed samym sobą.

On też upadł.
Upadł, ale wstał.
Nie użalał się nad sobą, nie rozpaczał, ale podniósł się i poszedł dalej.

„Kochać, to znaczy powstawać...”


+ Stacja VIII – WSPÓŁCZUCIE (Jezus spotyka płaczące niewiasty)

Owe płaczki chciały Jezusowi okazać swoje współczucie i żal. Użalały się więc nad nim, współczuły, rozpaczały, zawodziły.

„Lecz Jezus zwrócił się do nich i rzekł: «Córki jerozolimskie, nie płaczcie nade Mną; płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi!»” (Łk 23, 28)

Nie płacz nad sobą!
Nie wmawiaj sobie, że jesteś najbardziej pokrzywdzony na świecie!
Popatrz wokół siebie. Rozejrzyj się czasem.

Tylu wokół Ciebie ludzi, którzy cierpią bardziej niż Ty.
Popatrz na ludzi obłożnie chorych, na niepełnosprawnych, na nieuleczalnie chorych, na samotnych, opuszczonych.
Tylu wokół Ciebie ludzi, których los doświadczył bardziej niż Ciebie.

Nie stawiaj się w pozycji biednej ofiary i nie oczekuj litości i współczucia, ale naucz się współczuć innym, a zobaczysz siebie i swoją sytuację z zupełnie nowej perspektywy. Porównaj swój krzyż z krzyżami, jakie niosą inni ludzie, a zobaczysz, że Twój wcale nie jest największy i najcięższy na świecie.


+ Stacja IX – UPADEK (Jezus po raz trzeci upada pod krzyżem)

Znów upadł. Znowu leży w błocie. Może już nie miał siły wstawać. Może wolałby, żeby Go już tutaj dobili.
Po co wstawać?
Po to, żeby znów upaść?

Może tu, na ziemi, nie jest znowu tak źle?
Przynajmniej nie muszę targać tego wstrętnego krzyża. Leży sobie obok, a mnie tak tu wygodnie, tak dobrze poleżeć sobie na ziemi, zrelaksować się. Nie, nie podnoście mnie!
Że błoto?
Co z tego. Takie miłe błotko...

Wstawaj!
I co z tego, że znów upadasz?
Upadki są po to, żeby nauczyć się chodzić.
Po to, żeby nauczyć się, jak stawiać kroki i gdzie czyhają pułapki.
Po to, żeby poznać swoje możliwości i swoje słabości.

Bo życie to suma upadków i powstań.
Najważniejsze, żeby tych drugich było więcej niż tych pierwszych.


+ Stacja X – NAGI (Jezus z szat obnażony)

Nagość skazańca była elementem kary. Nie dość, że ubiczowany, nie dość, że upodlony, wyszydzony, sponiewierany, nie dość, że ginął najbardziej haniebną karą, to jeszcze nagi.
Dla Żydów obnażenie było najgorszym upokorzeniem.
Skazańców krzyżowano więc nagich.

Jest taka opowieść, że to ktoś z tłumu chustą przepasał nagiego Jezusa, by okryć to, co w nim najbardziej intymne.

Zdarto z niego szaty. Na widok publiczny wystawiono jego ciało – poranione, zakrwawione, brudne, oplute, posiniaczone.
Na widok publiczny wystawiono jego intymność, sprzedano ją za cenę ubrań, które żołnierze podzielili między siebie...

Stał tam nagi, upokorzony, odarty nie tylko z ubrań, ale przede wszystkim z godności.

„Ciało Chrystusa...”

Wstydliwość i skromność strzegą nie tylko naszej nagości, ale zwłaszcza naszej ludzkiej godności.
Nie tylko ubraniem, ale skromnością skrywamy przed światem swoją intymność, by dać ją jako skarb ukochanej osobie w małżeńskiej jedności dusz i ciał.
Dzisiejszy świat zapomina o wstydzie i skromności i sprzedaje intymność za bezcen.
Kiedyś nagość była okrutną i upokarzającą karą. A dziś?

Wolisz widzieć Chrystusa w pięknych szatach, czy nagiego i zbezczeszczonego?
Strzeż swojej intymności, by kiedyś ten skarb stał się darem dla tej jedynej osoby na świecie.

Nie szukaj nagości. Popatrz na ludzi i na siebie samego przez obraz Chrystusa.
Chciałbyś w nich i w sobie widzieć Chrystusa obnażonego i upokorzonego?

„Ciało Chrystusa...”


+ Stacja XI – RĘCE (Jezus do krzyża przybity)

Jego ręce. Jego dłonie.
Uczynił nimi tak wiele dobrego.
Dotykał chorych, ślepych, głuchych, trędowatych, a oni odzyskiwali zdrowie.
Dotykał zmarłych, a oni powracali do życia.
Brał w nie chleb i cudownie rozmnażał, by nimi nakarmić głodnych.
W te Swoje „święte i czcigodne ręce” wziął chleb i kielich z winem, aby stały się Jego prawdziwym Ciałem i prawdziwą Krwią.

Te Swoje ręce wyciągnął w końcu wzdłuż belki krzyża, by ktoś je przebił gwoździem, zadając niewyobrażalny ból.

Jego ręce. Jego dłonie.
Twoje ręce. Twoje dłonie...

Patrzysz na swoje ręce.
Brudne, choć starannie umyte.
Odrażające, chociaż nienagannie wypielęgnowane.
Cuchnące, mimo że pachnące dobrymi perfumami.

Jego ręce – twoje ręce...

Może czasem wolałbyś nie mieć rąk? Może chciałbyś je odciąć, odrzucić precz od siebie? Może chciałabyś, by je ktoś przybił, nawet i do krzyża, by nie były już narzędziem grzechu i upadku.
Nienawidzisz swoich rąk?

Zacznij patrzeć na swoje ręce, jak na narzędzia dobra i miłości.
Podaj pomocną dłoń, starszej pani na ulicy.
Podaj chleb głodnemu.
Podaj rękę ubogiemu.

Wypuść z dłoni nóż, a weź do niej chleb.

Niech Twoje ręce staną się dla innych rękoma Chrystusa.


+ Stacja XII – ŚMIERĆ (Jezus umiera na krzyżu)

Dla Ciebie.
Po co?
Abyś mógł powstać i żyć.
Dlaczego?
Bo Cię kocha.

Teraz zrozumiałeś swój krzyż?
Nie jest tylko narzędziem tortur i okrutnej śmierci.
Jest narzędziem wyzwolenia.

Oprzyj swój krzyż o Jego krzyż. Niech po nim spłyną strugi jego Najdroższej Krwi, które obmywają z grzechu.

Teraz zrozumiałeś swój krzyż?

„A ci, którzy należą do Chrystusa Jezusa, ukrzyżowali ciało swoje z jego namiętnościami i pożądaniami.” (Ga 5, 24)


+ Stacja XIII – ZWĄTPIENIE (Jezus zdjęty z krzyża)

Co wtedy myśleli uczniowie?
Nie tak miało być! Wszystko jest nie tak! Miało być już pięknie i cudownie, miał być królem, wszystko miało być inaczej!...

Rozczarowanie. Zawód. Zwątpienie.
Poszli swoimi drogami. Wrócili do swoich zajęć. Dali sobie spokój.

Tak, jak czasem z Tobą.

Miało być już wszystko w porządku. Miało być czysto i idealnie.
Miało być już inaczej...
I nie jest.

Wątpisz w siebie. Po raz kolejny. Znasz siebie, swoją słabość, nieporadność.
Czy jeszcze jest sens walczyć?
Ciało Jezus zdjęto z krzyża. Miał być królem, mesjaszem i zbawicielem, a teraz jego zmasakrowane zwłoki leżą na ziemi...

Leżysz na ziemi. Nie ma sensu.

Jeśli Mu nie wierzysz, to zostań tutaj.
Jeśli mu jednak ufasz choć trochę, to daj mu szansę działać.
Jeżeli Mu ufasz choć trochę, to uwierz Mu, jeśli w siebie już nie wierzysz.

To jeszcze nie koniec drogi.


+ Stacja XIV – GRÓB (Jezus złożony do grobu)

Zdjęli ciało, obmyli, namaścili wonnościami, zawinęli w całun i złożyli w grobie. Po sprawie.

Po co jest grób?
Po to, aby schować i ukryć przed światem rozkładające się i cuchnące ciało.
Umyte, namaszczone wonnościami, w śnieżnobiałych płótnach, ale gnijące...

Czasem sam w sobie urządzasz grób.
Z pozoru wszystko ładnie: czysto, pachnąco i miło, a wewnątrz fetor, zgnilizna, robactwo.

Nie chowaj swojego grzechu i upadku do grobu swojego świata.
Nie chowaj swojej zranionej grzechem duszy do grobu.
Możesz się umyć, wypachnić i ubrać, a wewnątrz nosić odrażający ciężar...

Pozwól Jezusowi dotknąć swojej rany, wskrzesić i uleczyć ją balsamem Miłosierdzia.

Grób Chrystusa nie jest symbolem śmierci, ale znakiem życia.


+ Stacja XV – PUSTY GRÓB (Zmartwychwstanie)

Jest taki jeden, pusty grób. Wszystko prowadziło do tego miejsca.
Nie byłoby Zmartwychwstania, gdyby nie sąd, ciężki krzyż, upadki i powstania, gdyby nie te szczególne spotkania po drodze, gdyby nie upokarzające obnażenie, gwoździe i śmierć...

Cała historia Twojego życia prowadzi do domu Ojca.
Cała historia Twojego życia jest drogą krzyża, który nie jest znakiem cierpienia, bólu i rozpaczy, ale znakiem nadziei wypływającej z pustego grobu Jezusa.

„I was, umarłych na skutek występków i nieobrzezania waszego /grzesznego/ ciała, razem z Nim przywrócił do życia. Darował nam wszystkie występki, skreślił zapis dłużny obciążający nas nakazami. To właśnie, co było naszym przeciwnikiem, usunął z drogi, przygwoździwszy do krzyża.” (Kol 2, 13-14)



+ Znalazłeś siebie?

„Zastanawiajcie się więc nad Tym, który ze strony grzeszników taką wielką wycierpiał wrogość przeciw sobie, abyście nie ustawali, złamani na duchu.
Jeszcze nie opieraliście się aż do przelewu krwi, walcząc przeciw grzechowi, a zapomnieliście o upomnieniu, z jakim się zwraca do was, jako do synów: «Synu mój, nie lekceważ karania Pana, nie upadaj na duchu, gdy On cię doświadcza.Bo kogo miłuje Pan, tego karze, chłoszcze zaś każdego, którego za syna przyjmuje»”. (Hbr 12, 3-6)

+ + +

„Temu zaś, który może was ustrzec od upadku i stawić nienagannymi i rozradowanymi wobec swej chwały, jedynemu Bogu, Zbawcy naszemu przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego, chwała, majestat, moc i władza przed wszystkimi wiekami i teraz, i na wszystkie wieki! Amen.” (Jd 1, 24-25)

http://mrmom.amaonli...pg/forgiven.jpg

DROGA TWOJEGO KRZYŻA

Zapraszam Cię na Drogę Krzyża. Czternaście momentów z drogi na Golgotę. Czternaście obrazów z ostatnich chwil życia Jezusa z Nazaretu.

Nie chcę Ci pokazywać makabrycznych, przerażających scen, nie chcę malować ckliwych i wzruszających obrazków.
Chcę Ci pokazać, że tylko na Drodze Krzyżowej możesz odnaleźć siebie. Chcę Ci pokazać, że Droga Krzyża może stać się dla Ciebie Drogą Nadziei.
Nie wierzysz?
Nie szkodzi.
Choć ze mną i zobacz.

Znajdź sobie kilka chwil prawdziwej ciszy i spokoju, by w skupieniu przejść z Chrystusem tę drogę. Nie śpiesz się. Boisz się iść dalej, potrzebujesz czasu? Wróć później. Jezus na Ciebie poczeka.
Jeśli możesz, to weź do ręki krzyż, taki duży ze ściany, taki babciny „na kolędę”, czy taki mały, wiszący na szyi. Ściśnij go w dłoni, przyciśnij do serca. Lepiej wtedy zrozumiesz sens tych prostych dwóch belek w Twoim życiu.

Ruszamy.

+ W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.

Dobry Jezu, poprowadź nas królewską Drogą Krzyża!


+ Stacja I – SĄD (Jezus skazany na śmierć)

„Jezus więc wyszedł na zewnątrz, w koronie cierniowej i płaszczu purpurowym. Piłat rzekł do nich: «Oto Człowiek».” (J 19, 5)

Ubiczowany, w koronie z cierni, opluty, sponiewierany, upokorzony...
Tak wyglądał stojąc przed swoim sędzią – Piłatem.
Jeśli się dobrze przyjrzysz tej twarzy, to zauważysz, że dziwnie znajoma...

Popatrz.
Skatowany nienawiścią do siebie.
Ukoronowany cierpieniem, które boli i doskwiera.
Opluty odrazą do siebie samego.
Sponiewierany i pozbawiony poczucia własnej wartości.
Upokorzony swoją słabością, bezradnością, upadkiem moralnym.
Teraz poznajesz?
Na pewno.

To ta twarz, którą „wtedy” widzisz w lustrze. Twoja twarz...
Nie masz odwagi spojrzeć w te oczy. Brzydzisz się, czujesz wstręt, odrazę do siebie.
Patrzysz na tę twarz i zastanawiasz się, czy to ty, czy ktoś inny, kto jest w Tobie. Ktoś, kogo nienawidzisz i chcesz mu wykrzyczeć wszystkie przekleństwa, jakie tylko znasz.

Nie bądź Piłatem dla samego siebie. Nie skazuj siebie na jeszcze większy ból i cierpienie.

Odnajdź w sobie to Oblicze Chrystusa: cierpiące, obolałe, zmęczone.
Nawet jeśli Ty nie możesz samemu sobie spojrzeć w oczy, to wiedz, że On nigdy nie patrzy na Ciebie z pogardą, z odrazą.
On patrzy z miłosierdziem i mówi: „Kocham Cię. Mimo wszystko...”


+ Stacja II – KRZYŻ (Jezus bierze krzyż na swoje ramiona)

Pobożna opowieść mówi, że gdy mu podano krzyż, to najpierw go z czułością przytulił i ucałował.
Dziwne.
Przytulił i ucałował narzędzie swojego cierpienia i śmierci.

Powiedział kiedyś: „Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje!” (Łk 9, 23)

Ty też masz swój krzyż.
To był zły wybór, błąd, głupota i nierozważność. Pogubiłeś się kiedyś i wziąłeś ten krzyż przez pomyłkę – za ciężki, zbyt trudny, zbyt bolesny.
A może to ktoś Cię skrzywdził i wrzucił kiedyś ten krzyż na ramiona, poranił serce i duszę...

Masz swój krzyż.
Odrażający, upokarzający, wstrętny. Nie da się go tak po prostu odłożyć, wyrzucić, oddać, powiedzieć: „Dziękuję”.

Masz jednak dwa wyjścia.
Możesz stać i trzymać ten swój krzyż, ubolewać nad sobą, oskarżać cały świat i padać coraz bardziej ze zmęczenia, chwiać się i załamywać, aż ten krzyż Cię końcu przygniecie.

Możesz iść. Ciągnąć nieporadnie to swoje brzemię, próbować stawiać kroki. Może słabe, niepewne, potykać się, ale zawsze iść do przodu.

Chcesz iść? Nie wiesz w którym kierunku?
On zostawił Ci na ziemi ślady wyryte swoim krzyżem. Idź tą drogą, a nie zabłądzisz.

Masz swój krzyż.
Po co?
Żeby być bliżej Niego...

„Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje!”


+ Stacja III – UPADEK (Jezus po raz pierwszy upada pod krzyżem)

Niedaleko uszedł. Ledwie parę kroków postawił i upadł na ziemię pod ciężarem swojego krzyża. Był słaby, zmęczony.
Nikt nie wyciągnął pomocnej dłoni. Jeszcze mu się dostały razy od katów, kopniaki, uderzenia batem. Jeszcze ktoś go wyśmiał, opluł. Zapadał się coraz bardziej w uliczne błoto przygniatany krzyżem.

To też dziwnie znajome?
Twoje upadki.

Ciągle to samo pytanie: „Dlaczego?! Dlaczego?! Dlaczego?!”
Kopiesz siebie samego leżącego w błocie, bijesz po twarzy i krzyczysz i plujesz w tę znienawidzoną twarz: „Znów okazałeś się słaby! Znowu zawiodłeś! Znowu nie dałeś rady! Jesteś beznadziejny! Nienawidzę Cię!”

Nie stawaj się katem dla samego siebie.


+ Stacja IV – MATKA (Jezus spotyka swoją Matkę)

Nie mogło Jej tu nie być. Chciała towarzyszyć Mu do samego końca.
Spotkali się na tej drodze. Chyba nic sobie nie powiedzieli.
Spotkały się tylko ich spojrzenia – Syna na Matkę i Matki na Syna.
Spojrzenia pełne miłości.

Jakie są Twoje spojrzenia?
Czego szukasz swoimi oczyma?
Otacza Cię mnóstwo obrazów. Niektóre same się narzucają na ulicy, w mediach, w agresywnej reklamie.
Innych sam szukasz.
Masz oczy, więc patrzysz.

Co jest wtedy w Twoich oczach? Miłość, czy pożądanie?

Co dostrzegasz w nim, w niej?
Czy tylko atrakcyjne kształty, sexowne ciuchy, podniecające ruchy?

Co dostrzegasz? Osobę, czy przedmiot?
Co jest wtedy w Twoich oczach? Miłość, czy pożądanie?


+ Stacja V – SZYMON Z CYRENY (Szymon Cyrenejczyk pomaga nieść krzyż Jezusowi)

Sam nie dałby rady, był zbyt słaby.
Wtedy pojawił się Szymon. Szedł tędy przypadkiem. Zmusili go. Z pewnością na początku nie chciał, bał się tego ciężaru.
Mocno chwycił Jego krzyż i pomógł Mu ponieść go dalej.

Krzyż pozostał tym samym krzyżem, ale stał się lżejszy.
Ból pozostał tym samym bólem, ale stał się bardziej znośny.
Samotność pozostała tą samą samotnością, ale stała się o połowę mniej dokuczliwa.

Ciężar podzielony na dwóch, staje się o połowę lżejszy.
Spójrz, ile wokół Ciebie Szymonów z Cyreny!
Pozwól im pomóc nieść Twój krzyż. Nie odganiaj ich od siebie. Nie odtrącaj rąk wyciągających się, by Ci pomóc. Sam nie dasz rady.
Nie bój się poprosić: „Pomóż mi...”

„Jeden drugiego brzemiona noście i tak wypełniajcie prawo Chrystusowe.” (Ga 6, 2)

Ciężar podzielony na dwóch, staje się o połowę lżejszy.


+ Stacja VI – WERONIKA (Weronika ociera twarz Jezusowi)

Nie znamy jej prawdziwego imienia. Nazwano ją Weronika – vera icona, czyli prawdziwy obraz.
Nie obawiała się nikogo, nie brzydziła się Nim.
Otarła Jego zmasakrowaną, zakrwawioną, spoconą, pochlapaną błotem, brudną i oplutą twarz.
Dostrzegła w Nim człowieka.
On pozostawił na chuście Swoje odbicie – Swój prawdziwy obraz.

Tylu ludzi chce Ci pomóc, chce otrzeć Twoją obolałą twarz, chce widzieć w Tobie człowieka.
Nie bój się im pokazać swoją twarz. Nie bój się pokazać swój prawdziwy obraz.


...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin