Tranceformations.doc

(925 KB) Pobierz
[Tekst pochodzi z – http://www

[Tekst pochodzi z – http://www.hypnozona.com/]

 

 

 

 

 

Tranceformations

 

 

 

 

Ponieważ  "Trance-formations" Bandlera i Grindera, jedna z najbardziej fascynujących pozycji na temat hipnozy (w mojej opinii) ma znikome szanse na ukazanie się po polsku a caly naklad angielskojęzyczny został dawno wyczerpany, postanowiłem trochę napisać o ty co zawiera i przytoczyć obszerne cytaty.

 

 

 

Jest to prawie dosłowny zapis kilku dniowej sesji warsztatowej, w czasie której Badler i Grinder wprowadzają uczestników w arkana hipnozy ericksonowskie. Szegolny styl, jakim jestnapisana ta książka sprawia, że  czytelnik ma wrażenie uczestniczenia w tym szkoleniu. Już w pierwszym rozdziale

 

autorzy dają popis znajomości hipnozy oraz umiejętności prowadzenia warsztatu.

 

 

 

"Zajmujemy się tutaj hipnozą. Moglibyśmy zacząć się z miejsca spierać czy coś takiego w ogóle istnieje a jeśli tak, to co z tego wynika. Jednakże, skoro już wydaliście swoje pieniądze i przyszliście tutaj, żeby uczestniczyć w seminarium na temat hipnozy, nie będę się tym więcej zajmował.

 

 

 

Żywię nadzieję, że przez trzy dni, które spędzimy tutaj razem, zrozumiecie powody dla których taka dyskusja mogłaby być bardzo owocna. Mam nadzieję, że odkryjecie jak wiele już o hipnozie wiecie, choć nazywacie ją zupełnie inaczej, bądź nie nazywacie jej wcale. Będziecie mogli stwierdzić, że wiele z obecnych tu osób doświadczyło już czegoś, co mogłoby być doskonałym przykładem odmiennych stanów świadomości. W ciągu tych trzech dni poproszę was wszystkich, abyście dobrze się bawili i uczyli tego, co się będzie tutaj działo.

 

Zakładam, że wszyscy macie w umysłach przynajmniej dwa powody, dla których tu się znaleźliście. Jednym jest chęć poznania mechanizmów, dzięki którym będziecie efektywnie i z korzyścią dla siebie stosować wzorowanie hipnotyczne, bez względu na to czy zajmujecie się psychoterapią, zarządzaniem, edukacją, opieką społeczną, handlem czy czymkolwiek innym. Zakładam, że jesteście ciekawi, jakie nowe perspektywy otwierają się dzięki wzorowaniu hipnotycznemu i jak będziecie je mogli wykorzystać, aby jeszcze lepiej wykonywać wasz zawód. Ponadto jestem przekonany, że wiele obecnych tu osób chce przy okazji dokonać zmian w życiu prywatnym, korzystając z nabytych tutaj doświadczeń.

 

Zapraszam was do uczestnictwa dla osiągnięcia obu wymienionych celów. Zapoznamy się z materiałem poprzez demonstrację, po czym będziemy dyskutować o tym, czego byliśmy świadkami i na koniec poprosimy was o wykonanie ćwiczeń pod naszą kontrolą po uprzednim wyjaśnieniu, czego od was oczekujemy.

 

 

 

Wzorowanie hipnotyczne jest taką samą umiejętnością, jak każda inna, której można się nauczyć. Aby się nauczyć, trzeba ćwiczyć. Zakładam, że większość uczestników prowadzi samochód. Ci z was, którzy nie potrafią kierować samochodem, mogą pomyśleć o innej podobnej i dobrze opanowanej umiejętności. Może to być jazda na rowerze, ekwilibrystyka na deskorolkach czy dyscyplina lekkoatletyczna. Przypomnijcie sobie ten pierwszy raz, kiedy próbowaliście pokierować samochodem. Ile zadań naraz zaprzątało waszą uwagę. Ręce wykonywały kilka czynności. Przypuszczalnie przynajmniej jedna trzymała kierownicę, a druga walczyła ze skrzynią biegów. Jednocześnie musieliście koncentrować się na pracy nóg. Wasze stopy miały trzy rzeczy do zrobienia tam na dole, a niektóre elementy musiały być nieźle zgrane. Może pamiętacie opłakane skutki niewciśnięcia na raz sprzęgła i hamulca. Musieliście cały czas świadomie myśleć o tych wszystkich czynnościach i jednocześnie zwracać uwagę na to, co dzieje się na zewnątrz.

 

 

 

Z każdą skomplikowaną umiejętnością psychomotoryczną postępuje się podobnie. Należy podzielić zadanie na małe części, które trenuje się aż do osiągnięcia mistrzostwa. Kiedy już osiągniecie poziom, na którym nabyta umiejętność staje się w pełni zautomatyzowana , nieświadoma i efektywna, możecie swobodnie zająć się nowymi możliwościami, czyli innymi fragmentami zadania. Możecie je następnie ćwiczyć, aż i one w końcu staną się w tym samym stopniu automatyczne, efektywne i jako wzór psychomotoryczny, pozostające poza obszarem świadomej uwagi.

 

 

 

Najłatwiejszym sposobem osiągnięcia biegłości w hipnozie jest ćwiczenie jej fragmentami, drobnymi całostkami na raz, dokładnie tak samo jak przy nabieraniu wprawy w prowadzeniu samochodu. Zakładam, że ostatecznym sprawdzianem waszych umiejętności hipnotycznych będzie sytuacja, w której wkraczacie i potraficie nawiązać taki kontakt, dzięki któremu wywołacie w drugiej osobie hipnotyczną reakcję, o jaką tej osobie chodziło - bez potrzeby świadomego analizowania i obmyślania strategii. Trzy dni to - moim zdaniem - za krótki czas, aby osiągnąć poziom pełen harmonii, systematyczności i nieświadomości, na którym funkcjonuje naprawdę dobry hipnotyzer. Jednakże naszym celem w najbliższych trzech dniach będzie podzielenie całościowego opisu hipnozy na fragmenty, które będą materiałem do ćwiczeń. Nasze zadanie polegać będzie na zrównoważeniu czasu poświęconego poszczególnym ćwiczeniom i czasu spędzonego na upewnianiu się, że pracujemy wewnątrz zwartej i spójnej całości, jaką jest strategia hipnozy. Wierzę głęboko, że kiedy seminarium dobiegnie końca, wy, a w szczególności wasz nieświadomy umysł będzie ćwiczył nabyte tutaj umiejętności. Mam także nadzieję, że repertuar umiejętności, których nauczycie się tutaj, będziecie wciąż powiększać o nowe, alternatywne sposoby, dzięki którym uzyskacie takie same rezultaty.

 

 

 

Zarabiamy na życie bardzo niejasną rzeczą zwaną modelowaniem. Czyli staramy się stworzyć odpowiadający rzeczywistości opis, jak coś się robi. Jako specjaliści od modelowania zainteresowani jesteśmy dwiema sprawami : po pierwsze zadajemy odpowiednie pytania, aby poznać konieczne w danym przypadku fakty, a po drugie tworzymy opis tych technik, które się sprawdzają w działaniu. Coś jak pisanie książki kucharskiej.

 

W ciągu trzech kolejnych dni chcemy nauczyć was modelu stosowania hipnozy. Która nie jest prawdą. Nie jest odpowiedzią. Nie jest rzeczywista. Jeśli uważacie, że wiecie` co „naprawdę” się dzieje i chcecie ze mną dyskutować, to ja muszę oddać wam pola, bo ja nie wiem. Są takie rzeczy, o których wiem na pewno; rozumiem jak zastosować zjawisko hipnozy, ale dlaczego działa, nie wiem. Wiem, że hipnoza działa na tej samej zasadzie, która rządzi procesem uczenia się, zapamiętywania i tak dalej. Działa z tego samego powodu, dla którego rozumiecie język.

 

 

 

Jednakże, choć hipnoza nie wyróżnia się niczym specjalnym, w konfiguracji, w której chcemy was jej nauczyć, staje się potężnym narzędziem. I chciałbym, żebyście zdali sobie sprawę, że jest to narzędzie do osiągania czegoś wyjątkowego. Pomyślcie o hipnozie jak o wzmacniaczu. Bez względu na to czym się zajmujecie na co dzień: sprzedajecie samochody, prowadzicie psychoterapię, czy przekonujecie ławę przysięgłych, możecie to robić nadal, wywołując głębsze i mocniejsze reakcje w ludziach. Dzięki hipnozie wszystko, co robicie, nabierze większej mocy. Sama dla siebie hipnoza jest niczym.

 

 

 

Chciałbym również podkreślić, że hipnoza to nie panaceum. Choć stosuję ją od siedmiu lat, nadal czasami budzę się zmęczony. Ponieważ nie jestem kawoszem, po wypiciu porannej filiżanki kawy, czuję jak moje ciało się trzęsie. Jeśli się przewrócę, to robią mi się siniaki. Jeśli nawet wyeliminuję dzięki hipnozie ból z zepsutego zęba i tak muszę iść do dentysty, żeby coś z nim zrobił. Sądzę, że są to raczej moje osobiste ograniczenia niż hipnozy jako narzędzia. Obecnie i hipnoza i ogólnie nauka o sztuce porozumiewania się przeżywają okres niemowlęcy.

 

Uczenie się hipnozy jest procesem nieco niezwykłym, jako że w odróżnieniu od innych rzeczy, których się uczyliście, hipnozę już znacie i potraficie ją wykorzystywać. Problem polega na tym, żeby to zauważyć. Więc zamiast długich i szczegółowych opisów i definicji, dziś rano poproszę was, żebyście coś zrobili, po czym przyjrzeli się efektom swojego działania.

 

 

 

Ćwiczenie 1

 

Poproszę was teraz o utworzenie grup trzyosobowych. Chcę, żeby jedna osoba, nazwijmy ją A, pomyślała o czymś, co odpowiada następującemu opisowi: aktywność, w którą się głęboko angażujesz, nie skupiając na niej specjalnie uwagi. Dla niektórych taką sytuacją będzie jogging; innym przyjdzie do głowy czytanie książki. Może to być pisanie, oglądanie telewizji, pójście do kina, może prowadzenie samochodu w długiej trasie - cokolwiek, co pasuje do opisu.

 

Chcę, żeby osoba A powiedziała pozostałym w swojej grupie osobom B i C, co to za aktywność. Podajcie im tylko nazwę; jogging, żeglowanie - jedno słowo, nic więcej. Więcej szczegółów ułatwiłoby im zbytnio zadanie. Rzućcie tylko nazwę, oprzyjcie się wygodnie, zamknijcie oczy i udawajcie, że jesteście zahipnotyzowani - to przecież zawsze polega na udawaniu. Pozostałe dwie osoby mają opisywać wrażenia zmysłowe, które według nich muszą się w takiej sytuacji pojawić. Kluczem tutaj jest magiczne słowo „musi”, bo, jeśli ktoś właśnie biega, a wy mówicie o słońcu padającym na twarz, to wcale tak nie musi być. Można biegać w nocy, albo w pochmurny deszczowy dzień, natomiast na pewno musi się odczuwać jakąś temperaturę ciała. Tak więc musicie być mistrzowsko ogólnikowi. Niech B i C na zmianę wypowiadają po dwa zdania. Jeden powie „ czujesz temperaturę powietrza na ciele i miejsca gdzie stopa dotyka ziemi.” Drugi może pociągnąć „ zauważasz bicie serca. Czujesz temperaturę skóry.” Takie doświadczenia z pewnością są udziałem biegacza.

 

Nic więcej na ten temat nie powiem, na początek wystarczy. Niech każdy odegra każdą z ról, przyglądając się dokładnie reakcjom osoby „zahipnotyzowanej” na wasze słowa. Kiedy będziecie siedzieć z zamkniętymi oczami, chcę, żebyście zwrócili uwagę, co wzmaga wasze doznania, a co sprawia, że jest wam trudniej się zagłębić w doświadczanie sytuacji. Zostawiam was teraz sam na sam z waszym doświadczeniem i niech wasza wiedza będzie dla was nauczycielem. Zaczynamy. Na każdego uczestnika przypada około pięciu minut.

 

 

 

* * * * *

 

Nie chciałem się rozgadywać na samym początku, ponieważ ilekroć zaczynam kurs hipnozy, ciężko mi powstrzymać się przed obszernym demonstrowaniem wszystkiego, co się da. Poprosiłem was o zwrócenie uwagi na rzeczy, które z jednej strony ułatwiają wam wejście w stan świadomości, w którym z reguły się znajdujecie w nazwanej przez was sytuacji, a z drugiej na te, które stanowiły utrudnienie. Co w waszym odczuciu was irytowało, a co sprawiało, że płynnie i bez wysiłku wchodziliście w stan relaksacji? Jakie rzeczy nie pasowały za bardzo do całości, a które pozwalały wam choć trochę zapomnieć, gdzie naprawdę jesteście?

 

Kobieta: Wszystko, co odnosiło się do mojego ciała, pogłębiało mój stan, wszystko, co odwoływało się do umysłu, jak na przykład to o czym myślę czy opisywanie moich reakcji, trochę mnie z niego wytrącało.

 

Chcę dokładnie wiedzieć, co konkretnie robiła druga osoba. Daj mi jakiś przykład.

 

Kobieta: OK. Grałam na fortepianie. Kiedy człowiek powiedział: „Czujesz dotyk klawiszy na palcach”, wchodziłam głębiej, a kiedy usłyszałam coś w rodzaju: „Myślisz, że muzyka i ty to jedno” wracałam.

 

Mężczyzna: łatwiej mi było, kiedy mówił w tempie mojego oddechu.

 

A co utrudniało sprawę?

 

Mężczyzna: Hm, kiedy na przykład mówił coś, co nie współgrało z tym, co akurat myślałem. Widziałem siebie na krytym lodowisku i wytrącała mnie każda wzmianka, odnosząca się do czegokolwiek na zewnątrz.

 

Taak, jeździsz sobie spokojnie pod dachem na łyżwach, a tu nagle ktoś ci mówi, że podnosisz głowę i widzisz piękne niebo.

 

Kobieta: mój partner powiedział do mnie: „Słyszysz i czujesz swój oddech”, co mnie bardzo wytrąciło, bo nie byłam w stanie zrobić obu tych rzeczy jednocześnie. Pomyślałam sobie wtedy: „Chwila, moment. Nie potrafię tego zrobić”.

 

OK. A co ci pomagało?

 

Kobieta: Kiedy mówili mi, żeby robiła jedną konkretną rzecz na raz, na przykład: „Słyszysz swój oddech.”

 

Mężczyzna: Nurkowałem pod wodą, kiedy partner powiedział: „Słyszysz plusk wody, kiedy twoja ręka w nią uderza.” Pomyślałem sobie: „Jestem pod wodą, to niemożliwe, nie mogę tego zrobić”.

 

Kobieta: Rozmawialiśmy o muzyce i w pewnym momencie mój partner powiedział coś takiego, że jesteśmy w harmonii ze światem i bardzo głęboko wtedy weszłam.

 

A co ci przeszkadzało?

 

Kobieta: Nie zrobił nic, co by mnie wytrąciło.

 

OK., możesz chłopie iść do domu.

 

Kobieta: Była jedna rzecz. Jak jedna osoba zwalniała tempo mówienia, a druga przyspieszała, to wychodziłam z transu.

 

Na przykład ktoś mówił (powoli) : „i czujesz...jak bardzo...odprężasz się”, a drugi za chwilę dodawał (szybko) : „i jesteś coraz bardziej i bardziej odprężona.”

 

Mężczyzna: Zauważyłem, że moi partnerzy używają tylko wyrażeń dotyczących wrażeń dotykowych i na początku bardzo mi to pomagało, bo wszystko działo się w obrębie jednego rodzaju zmysłów, ale po chwili usłyszałem sam siebie, jak mówię do nich: „Hej, chcę coś zobaczyć”, bo nic nie widziałem.

 

Tak więc odczuwałeś brak. Po pewnym czasie instrukcje stały się............

 

Mężczyzna: Jedna rzecz naprawdę mnie rozproszyła i wytrąciła zupełnie ze stanu, w którym się znajdowałem. To była fraza: „i inne wrażenia zanikają”. Kiedy to usłyszałem, nagle - ciach - i byłem z powrotem tutaj.

 

Żeby te wrażenia mogły zaniknąć, musiałeś najpierw stwierdzić o jakie doznania chodzi. A co ułatwiało sprawę?

 

Mężczyzna: Doznania zmysłowe, dotyk gitary, poczucie ruszających się palców, patrzenie na nuty.

 

Kobieta: Pominięcie czegoś bardzo oczywistego sprawiło, że było mi trudniej. Malowałam obraz, a żaden z partnerów nie wspomniał o odczuwaniu pędzla trzymanego w ręku.

 

W jakim sensie to stanowiło utrudnienie? W jaki sposób przyszło ci do głowy, że nic o tym nie mówią?

 

Kobieta: czułam, że czegoś bardzo mi brakuje, że muszę to jakoś uzupełnić. Mówili o mieszaniu farby i patrzeniu na krajobraz, i o tym, że praca pięknie posuwa się do przodu.

 

A ty nie to robiłaś?

 

Cóż, musiałam oderwać się od tego mieszania i wziąć do ręki pędzel i najpierw coś namalować, żeby móc to podziwiać.

 

No tak. Czyli nie było to dla ciebie naturalne przejście. Coś jak: „Stoisz na plaży i czujesz gorące słonce na skórze i odwracasz się za siebie i widzisz jak daleko odpłynąłeś od brzegu.”

 

Tak więc mam nadzieję, że przez te trzy najbliższe dni zrozumiecie, iż wiele odpowiedzi na pytanie, co wprowadza człowieka w odmienny stan świadomości, właśnie sobie opisaliśmy. Trudności, na jakie ludzie natykają się przy próbach poddania się hipnozie nie mają podłoża genetycznego. Nieprawdą jest, że niektórzy ludzie po prostu nie mogą. Tak naprawdę każdy człowiek robi to nieustająco. Problem polega na tym, że tego nie zauważamy. Hipnoza jest procesem całkowicie naturalnym, a pod słowem „hipnoza” kryją się narzędzia, którymi się posługujecie, żeby metodycznie wprowadzić kogoś w odmienny stan świadomości. Ludzie wchodzą w odmienne stany nieustannie. Możecie spróbować w porze lunchu przejechać się windą na najwyższe piętro tego hotelu z przypadkowymi ludźmi, których nie znacie i przyjrzeć się im. Ludzie wchodzą do windy i nie zachowują się normalnie i typowo. W pewnym sensie wpadają w stan „zawieszenia” i patrzą, jak mija piętro za piętrem. Zauważcie, że często ktoś wysiada, a przynajmniej próbuje wysiąść na innym piętrze niż to, które wybrał. Ilu z was kiedykolwiek wysiadło na niewłaściwym piętrze? Jest to bardzo powszechne doświadczenie. Znajdowanie uniwersalnych doświadczeń w ludzkich przeżyciach jest kluczem do wywoływania i stosowania hipnozy w życiu, bez względu na to, co chcecie osiągnąć.

 

Inną sprawą pierwszorzędnej wagi jest stosowanie naturalnej sekwencji. Jeśli ktoś wam mówi: „No i jechałem tą drogą, miałem sprawy do załatwienia w Teksasie, gapiłem się przez okno na mijane samochody, to był piękny słoneczny dzień i pomyślałem sobie ‘Kurczę, ale leje.’” to ostatnie zdanie sprawi, że gwałtownie przestaniecie słuchać. Z reguły w takim momencie słuchacz zacznie zadawać pytania albo dyskutować czy kłócić się. Naturalne przejścia prowadzą ludzi w głąb odmiennych stanów świadomości łagodnie i bez przeszkód.

 

Istnieją także sposoby wprowadzania w odmienny stan świadomości poprzez wytrącenie. Oba style komunikacji są przydatne przy indukcji. Ludzie często stosują coś, co nazywa się techniką wywoływania zaskoczenia, kiedy chcą kogoś indukować. W takim przypadku nie wprowadza się sensownych przejść. Sprawia się, że ludzie czują się lekko zaskoczeni, skonfundowani i dopiero od tego momentu wykorzystuje się naturalne przejścia. Zajmiemy się tym później.

 

 

 

Jeśli uważnie słuchaliście, co ludzi wytrąca i irytuje, to zauważyliście, że z reguły były to rzeczy, które albo nie dotyczyły bezpośrednio wrażeń zmysłowych, albo nie miały charakteru doświadczenia uniwersalnego, powszechnego. Kiedy gracie na fortepianie, dotykacie palcami klawiatury, ale niekoniecznie waszym udziałem będzie wrażenie, że muzyka i wy to jedno. Gdybyście na przykład grali „Chińskie pałeczki” czy czulibyście się pałeczkami? To niekoniecznie tak musi działać.

 

 

 

Ćwiczenie 2

 

Za chwilę poproszę was o zrobienie takiego samego ćwiczenia, tyle że tym razem chcę, żebyście ograniczyli się do opisów rzeczy, które muszą się pojawić jako wrażenia zmysłowe i proszę was, abyście byli jak najmniej szczegółowi, jak najbardziej ogólni. Jeśli powiecie: „Słyszysz plusk wody”, a człowiek jest pod wodą, to jak ma to zadziałać? Ale możecie powiedzieć: „Słyszysz dźwięk otaczającej wody”, bo jakieś dźwięki na pewno się słyszy w takiej sytuacji.

 

Chcę, żebyście zwrócili uwagę na jeszcze jedną bardzo ważną rzecz. Chcę, żeby rytm waszych wypowiedzi był stały. Wykorzystajcie oddech drugiej osoby jako wzór dla prędkości ...i tempa ...i rytmu ...waszej . . .wypowiedzi. Umiejętność dostosowania się  w czymkolwiek, co robicie - czy to będzie wasz oddech, rytm wypowiedzi czy cokolwiek innego - do oddechu drugiej osoby jest bardzo potężnym narzędziem. Wypróbujcie to zjawisko i obserwujcie reakcje. Wykorzystajcie te same sytuacje i pozostańcie w tych samych grupach. Dla każdego przeznaczcie po dwie minuty i nie rozmawiajcie w trakcie ćwiczenia. Osiem, dziesięć minut powinno wystarczyć, żeby każdy w grupie odegrał wszystkie role. Zauważcie jak inne będą wasze wrażenia tym razem.

 

* * * * *

 

Chciałbym was zapytać, czy zauważyliście jakąkolwiek różnicę w doznaniach, pomimo tak małej ilości instrukcji z mojej strony. Czy było choć trochę inaczej? Część osób kiwa głowami, że tak. Czy dla kogokolwiek nie ma żadnej różnicy między obiema sytuacjami? ...Dla jednej. Mimo to, że poleciłem wam wprowadzić tylko jedną drobną zmianę, wszyscy oprócz jednej osoby odczuli różnicę. Jest to dla mnie fakt o głębokim znaczeniu, ponieważ pokazałem wam tylko drobną cząstkę tego, co można zrobić.

 

Hipnoza jako taka, przynajmniej moim zdaniem, to nic więcej jak proste wykorzystanie siebie samego jako biologicznego mechanizmu do sprzężenia zwrotnego. Właśnie to robiliście, kiedy dostosowywaliście tempo wypowiedzi do rytmu oddechu drugiej osoby. Wasze zachowanie polegające na dostosowaniu się do zachowań drugiej osoby było wspomnianym przed chwilą mechanizmem w działaniu. Bez względu na to czy macie zamiar wykorzystać stan transu do zaindukowania zmian osobowości, dla celów medycznych, po to żeby się zrelaksować czy też jako formę medytacji, mechanizmy, dzięki którym potraficie zareagować na drugiego człowieka poprzez wejście w stan transu nie są uwarunkowane genetycznie. Są to po prostu  mechanizmy komunikacji.

 

 

 

Jeśli powiem wam, że chcę abyście o tym pomyśleli (mówi szybko) „bardzo - powoli - i - dokładnie”, to w wyniku niezgodności pomiędzy przekazem i jego formą otrzymujecie dwie sprzeczne instrukcje. Ale jeśli wam mówię, że chcę, abyście się zatrzymali ...i pomyśleli ...bardzo ...uważnie ...jakiej dokładnie ...zmiany ...doświadczyliście ...to wtedy ...tempo ...rytm mojej wypowiedzi ...ruchy ciała (kołysze się w rytm wypowiadanych słów) nie stanowią kontrastu z treścią moich słów. Raczej wzbogacają ją dodatkowo i przez to wzmacniają jej efekt.

 

Słyszałem, jak ktoś wypowiadał polecenie „w górę” zniżając przy tym głos. To jest właśnie niezgodność. Te dwa komunikaty nie współgrają ze sobą. To tak, jakby monotonnym głosem mówić, jak bardzo jest się podnieconym. Czasami specjaliści od hipnozy tak robią. To stara szkoła mówiąca, że wprowadzając w hipnozę należy mówić monotonnym głosem. A przecież dużo lepszy efekt przyniesie, jeśli zabierając kogoś w ekscytujące przeżycie wasz głos jest głosem osoby podekscytowanej. Przebywanie w transie wcale nie oznacza, że jest się trupem. Wielu ludzi mówi mi „No cóż, nie sądzę, żebym był naprawdę w transie, bo słyszałem wszystko i czułem różne rzeczy”. Jeśli niczego się nie słyszy, nie czuje i nie widzi to znak, że się nie żyje. W hipnozie w dużym stopniu to co się słyszy i widzi ulega po prostu wzmocnieniu.

 

Sądzę, że ludzie poddani hipnozie mają dużo większą kontrolę nad sobą, niż im się wydaje. Hipnoza nie polega na przejmowaniu nad ludźmi kontroli. Hipnoza to proces oddawania im kontroli nad samymi sobą poprzez zapewnienie im sprzężenia zwrotnego, którego normalnie nie byliby w stanie osiągnąć.

 

 

 

Wiem, że wszystkie obecne tutaj osoby potrafią doświadczyć każdego odmiennego stanu świadomości - mimo że Nauka „dowiodła”, iż to nieprawda.. Biorąc pod uwagę metody, jakimi posłużyli się badacze, żeby to udowodnić, to można im przyznać rację. Jeśli stosuje się tę

 

samą indukcję hipnotyczną w odniesieniu do całej badanej grupy ludzi, to tylko część wejdzie w trans. W taki sposób pracują tradycyjni hipnotyzerzy. Ale my nie będziemy tu studiować tradycyjnej hipnozy, lecz coś co nazywa się hipnozą Ericksonowską, od imienia Miltona H. Ericksona, a co oznacza taki rozwój umiejętności hipnotyzera, dzięki którym można wprowadzić w trans człowieka w trakcie rozmowy, w której nawet nie padło słowo hipnoza.

 

Przekonałem się już wiele lat temu, że istotne jest nie tyle to, co się mówi, lecz sposób, w jaki się to robi. Jeśli próbujecie kogoś przekonać wywierając na nim nacisk na świadomym poziomie, to wywołaną przez was reakcją będzie opór. Niektórzy ludzie nie opierają się, kiedy się ich naciska i wchodzą w trans, ale zarówno opór jak i współpraca nie są niczym innym, jak tylko przykładem na to, że ludzie posiadają umiejętność reagowania. Każda żywa istota reaguje. Pytanie brzmi jak i na co? Waszym zadaniem w trakcie indukowania hipnozy jest dostrzeżenie, na co ludzie naturalnie reagują.

 

 

 

Czasami ludzie wchodzą do mojego gabinetu i mówią „Próbowano mnie zahipnotyzować miliony razy, ale to nigdy nie działa”. Siadają w fotelu i ciągną swoją opowieść „Dobra, teraz niech pan spróbuje.” Mówię wtedy „Nie potrafię. Nic nie jestem w stanie zrobić. Gdybym postanowił zmusić pana, żeby miał pan cały czas otwarte oczy, to miałby pan cały czas otwarte oczy. Spróbuję. Proszę mieć oczy cały czas otwarte. Masz pozostać całkowicie świadomy. Wszystko co robisz pomaga ci pozostać tu i teraz.” Po czym - opierając mi się - od razu wchodzą w trans. Zasada, którą się posłużyłem, brzmi, że należy dostrzec reakcję osoby, która siedzi przede mną i zapewnić jej kontekst, w którym odpowiednio zareaguje w naturalny dla siebie sposób. Większość ludzi nie jest oczywiście aż tak oporna. Choć od czasu do czasu się na taką trafia. Jeśli zdacie sobie sprawę, co taki ktoś robi i zmienicie swoje zachowanie, wszystko stanie się proste.

 

 

 

Hipnotyzer występujący na scenie z reguły wyciąga z widowni dwadzieścia osób i wydaje im serię poleceń. Po czym odrzuca wszystkich nawet bardzo podatnych na hipnozę, pozostawiając sobie parę po prostu posłusznych osób. Nie dostrzegam w tym wysokich umiejętności; to zwykłe podejście statystyczne do hipnozy. Ja chcę nauczyć was umiejętności dostrzegania cudzych reakcji, abyście byli w stanie tak różnicować swoje zachowanie, by dostarczyć kontekst, w którym osoba zareaguje odpowiednio. Jeśli tego się nauczycie, będziecie mogli wprowadzić w stan transu każdego i nauczyć go wszystkiego, czego chcecie, żeby się nauczył.

 

Zauważyłem, że ludzie reagują z większą łatwością, kiedy znajdują się w stanie, określanym przez hipnotyzerów jako raport. Raport zdaje się być zbudowany na dopasowaniu zachowania. Nie zgadzając się z kimś, nie zbudujecie raportu. Mówienie szybciej, niż inni potrafią słuchać nie zbuduje raportu. Mówienie o uczuciach, kiedy ludzie zajęci są wytwarzaniem obrazów nie zbuduje raportu. Ale jeśli dostosujecie tempo wypowiedzi do rytmu ich oddechu, jeśli będziecie mrugać z taką samą częstotliwością, jeśli będziecie kiwać głową w tym samym rytmie i jeśli mówicie o rzeczach, które są niepodważalne, lub o rzeczach, które - jak dostrzegacie - dzieją się naprawdę, wtedy zbudujecie raport. Jeśli mówicie „Możesz uświadomić sobie temperaturę własnej dłoni, dźwięki w pokoju, ruch ciała przy oddechu” wasze słowa będą zgodne z doświadczeniem drugiej osoby, ponieważ wszystkie te rzeczy istnieją w danym momencie. Ten rodzaj dopasowania nazywamy „pacingiem”.

 

 

 

Uświadomienie sobie, że ktoś obok was jedzie tak samo jak wy, jest powszechnym doświadczeniem Amerykanina na autostradzie. Wy przyspieszacie, ten ktoś przyspiesza, wy zwalniacie, ten drugi też zwalnia w razem z nami. Kiedy zaczynacie dopasowywać się do kogoś, budujecie coś na kształt nieświadomej pętli, mechanizmu biologicznego sprzężenia zwrotnego i druga osoba zaczyna mieć tendencję do naśladowania was, bądź tego, o czym mówicie. Jeśli dostosujecie rytm, tempo i szybkość waszej mowy do czyjegoś oddechu, po czym powoli będziecie zwalniać szybkość z jaką się wypowiadacie, to druga osoba zwolni tempo oddechu. Jeśli nagle ...przerwiecie na chwilę, oni także wstrzymają oddech. Więc jeśli zaczynacie od dostosowania się do zachowania drugiej osoby, werbalnie lub pozawerbalnie, to stawiacie się w pozycji osoby, która jest w stanie różnicować swoje zachowanie i w ten sposób wywoływać zmianę u innych.

 

 

 

Następnym razem, kiedy będziecie wykonywać to ćwiczenie, chcę, żebyście zaczęli od dostosowania się do obecnego doświadczenia drugiej osoby. Poprzednio opisywaliście to, co musiało mieć miejsce w jakimś doświadczeniu z przeszłości. Tym razem zaczniecie od opisania doświadczeń partnera teraz. Gdybym robił to z Charliem, powiedziałbym coś w tym rodzaju „I słuchasz brzmienia mojego głosu ...i czujesz ciepło tam, gdzie twoja lewa ręka spoczywa na udzie . . .”

 

 

 

Sztuką jest odpowiednie dobieranie takich stwierdzeń. „Dopóki nie wypowiem tego zdania, nie będziecie świadomi temperatury ani czucia w lewym uchu” i nagle sobie to uświadamiacie. Jeśli odezwę się do Anny „Możesz uświadomić sobie uczucie ciepła w miejscu, gdzie twoja doń dotyka policzka”  prawdopodobnie nie była tego świadoma, dopóki o tym nie powiedziałem. Ale kiedy już to wypowiedziałem, mogła natychmiast zweryfikować moje stwierdzenie jako werbalizację, odpowiadającą jej doświadczeniu. W ten sposób zdobywam zaufanie i jednocześnie wzmacniam dziejące się naprawdę, choć do tej pory nie uświadamiane przez nią rzeczy.

 

 

 

Jeśli kontynuuję wypowiadanie stwierdzeń kinestetycznych, po czym mówię „I możesz zdać sobie sprawę z dźwięku szeleszczących w pokoju papierów” ona podąży świadomością w tym kierunku, żeby stwierdzić czy moja werbalizacja odpowiada jej doświadczeniu i jest prawdziwa. Zapewniam informację zwrotną dotyczącą rzeczy, które stanowią część jej doświadczenia, ale z reguły znajdują się poza obszarem świadomej uwagi. Tak więc buduję raport i jednocześnie właśnie zmieniam jej świadomość przy pomocy tego manewru. 

 

Dzisiaj zajmiemy się jedynie badaniem zasad rządzących indukowaniem stanu transu. Utylizacja transu, kiedy już go wywołacie stanowi odrębny temat, którym zajmiemy się jutro.

 

Przez wiele lat hipnotyzerzy niepokoili się pytaniem o „głębię” osoby, z którą pracują. Głębia miała być oznaką możliwości, tego co można zrobić a czego nie. Jeśli chodzi o mnie, sądzę, że nie ma sensu myśleć o głębi w przypadku transu; w niektórych stanach pewne rzeczy są osiągalne a inne nie. Ale zjawiska towarzyszące hipnozie same w sobie nie są specjalnie wartościowe. Umiejętność wywoływania w sobie pozytywnych lub negatywnych halucynacji samo w sobie nie niesie specjalnych wartości. Halucynacje mogą natomiast być użyte jako środki do osiągnięcia innych celów, ale same nie mają większego znaczenia.

 

Odkryłem, że można nauczyć ludzi stosować zjawiska hipnotyczne - pozytywne i negatywne halucynacje, kontrola bólu itp.  - nawet na jawie. Ktoś w tym pomieszczeniu, kto jest tu wśród nas potrafi robić te rzeczy na jawie. Czy jest tu ktoś, ktokolwiek kto potrafi przywołać obraz przyjaciela lub zwierzęcia, jakie mieliście jako dzieci? Nikt? Możecie podnieść ręce, nie aresztujemy was. (Ktoś podnosi rękę). OK., potrafisz oddać się halucynacjom na jawie. To jest halucynacja. Mam nadzieję, że zdajecie sobie z tego sprawę. Jeśli nie, na zewnątrz czeka psychiatra z maszyną do elektrowstrząsów.

 

 

 

Wielu z was zna się na negatywnej halucynacji; to znaczy, patrzycie na kogoś i go nie widzicie. Wiele osób przeglądało w popłochu biurko w poszukiwaniu czegoś, patrzyliście wszędzie i nic. A to coś cały czas leżało sobie na wierzchu. Nie różni się to niczym specjalnym od rzeczy, które ludzie robią w głębokim transie. Dzieci cały czas negatywnie halucynują mówiących do nich rodziców! Ilu z tu obecnych czuło zapach róży choć żadnej w pobliżu nie było? Ile osób potrafiłoby wziąć teraz głęboki oddech i poczuć zapach róży? Na skali hipnotycznej oznaczałoby to, że znajdujecie się już w trzech czwartych drogi do najgłębszego z możliwych transów! Wszystko to oznaczać może jedynie, że albo nigdy nie byliście na jawie, albo że ludzie układający skalę nie wiedzą, o czym mówią.

 

 

 

Głębia nie ma tu nic do rzeczy; gdyby ktoś z was siedzących tutaj miał doświadczyć stanu świadomośc...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin