Rozdzia� 5. Rzeczywiste laboratorium Myrnina by�o opustosza�ym wrakiem. Czy to by�o przez Bishopa bandzior�w, wandali czy te� szale�stwo Myrnina, by�o bardziej zniszczone ni� wtedy kiedy Clarie widzia�a je ostatnim razem. Praktycznie ca�e szk�o by�o roztrzaskane, przykry�o pod�og� �miertelnym blaskiem. Sto�y zosta�y przewr�cone i roztrzaskane. Ksi��ki rozdarte na strz�py, wypatroszone ze sk�rzanych ok�adek, rzucone na kup� �mieci. Ca�e miejsce pachnia�o okropnie z rozlanymi chemikaliami i ze sple�nia�ym papierem. Myrnin nic nie powiedzia� kiedy chodzili schodami do tego ba�aganu, ale na ostatnim stopniu zatrzyma� si� i usiad� a w rzeczywisto�ci raczej upad�. Clarie nie by�a pewna co ma zrobi� wi�c czeka�a. - Dobrze si� czujesz? �zapyta�a w ko�cu. Powili potrz�sn�� g�ow�. -Mieszka�em tutaj przez d�ugi czas.-powiedzia� Myrnin �G�ownie z wyboru jak to si� zdarza, zawsze wola�em laboratorium od pa�acu, czego Amelie tak naprawd� nigdy nie rozumia�a pomimo, �e pob�a�a�a mi. Wiem, �e to jest tylko miejsce tylko rzecz. Nie spodziewa�em si�, �e b�d� odczuwa� tak�� strat�. Zamilk� ponownie na chwil� po czym westchn�� - B�d� musia� odbudowa� je ponownie. Ale to b�dzie k�opot. - Ale nie teraz, prawda? � poniewa� ostatni� rzecz� kt�r� Clarie chcia�a zrobi� by�o dosta� szczotk� i wywrotk� aby uprz�tn�� to cale szk�o, kiedy los Morganville zale�a� od ich skupienia. -Oczywi�cie, �e nie. � skoczy� na r�wne nogi i ku jej szokowi przeszed� przez rozbite szk�o. W sanda�ach. Nie zatrzyma� si� nawet kiedy rozbite szk�o si�ga�o mu do kostek. Clarie spojrza�a w d� na swoje w�asne buty � wysokie trampki i westchn�a. Potem bardzo ostro�nie pod��y�a za nim wyrzucaj�c szk�o przez drog�, sz�a podczas gdy Myrnin bezmy�lnie zmia�d�y� swoj� drog� ca�kowicie. -Ranisz si�! � zawo�a�a -Dobrze!- odkrzykn�� � �ycie to b�l moje dziecko. Ach! Wspaniale! � Przykucn��, wyczy�ci� do czystego miejsce na pod�odze i podni�s� co� co wygl�da�o jak szkielet myszy. Ogl�da� go z ciekawo�ci� przez kilka sekund, a nast�pnie rzuci� przez rami�. Clarie zrobi�a unik poniewa� przelecia�o to obok niej. -Nie znale�li tego. -Nie znale�li czego? -Wej�cia �powiedzia� � Do maszyny. -Jakiej maszyny? Myrnin u�miechn� si� w jego najlepszy najbardziej zbzikowany spos�b do niej i waln�� pi�ci� w d� w go�� pod�og�, kt�ra ugi�a si� i wyda�a j�k. Zadawa� ciosy pi�ci� na okr�g�o i ca�y sze�ciostopowy odcinek pod�ogi w�a�nie zawali� si� i wpad� do du�ej czarnej dziury. -Przykry�em to �powiedzia� �Sprytne, prawda? Kiedy� by�a tu zapadnia ale wydawa�o si� to by� zbyt �atwe. Clarie zda�a sobie spraw� ze stoi z rozdziawionymi ustami. -Mogliby�my spa�� przez to �powiedzia�a - Nie dramatyzuj, obliczy�em twoj� wag�. By�aby� doskonale bezpieczna tak d�ugo kiedy nie nios�a by� czego� za ci�kiego. Myrnin przywo�a� j� r�k�, aby do niego do��czy�a, ale kiedy by�a ju� w po�owie drogi, skoczy� w d� otworu i znikn��. -Doskonale- westchn�a. Gdy w ko�cu dotar�a do kraw�dzi, spojrza�a w d�, ale by� czarny jak smo�a, a potem us�ysza�a d�wi�k drapania, a p�omie� wr�ci� do �ycia, o�wietlaj�c twarz Myrnina dwana�cie st�p w d�. Zapali� lamp� naftow� i od�o�y� j� na bok. -Gdzie s� schody? -Nie ma �adnych-powiedzia�. �Skacz. -Nie mog�! -Z�api� ci�, skacz. To by� taki poziom zaufania, kt�rego nigdy nie chcia�a mie� do Myrnina, ale� nie by�o �adnych objaw�w ob��du w nim, a on obserwowa� j� z opanowan� koncentracj�. -Je�li mnie nie z�apiesz, absolutnie ci� zabije, wiesz o tym, prawda? Uni�s� sceptycznie brwi, ale nie kwestionowa� tego. -Skacz! Zrobi�a to. Piszcza�a lec�c, a nast�pnie wyl�dowa�a w jego silnych, zimnych ramionach, a z bliska jego oczy by�y szerokie i ciemne i prawie � prawie ludzkie. -Widzisz? �zamrucza� � Nie by�o tak �le, prawda? -O tak. By�o �wietnie. A teraz mo�esz postawi� mnie na d�. -Co? Aa tak. Pozwoli� jej si� ze�lizn�� na ziemi� i podni�s� lamp� naftow�. -T�dy. -Gdzie jeste�my? Poniewa� wygl�da�o to na szerokie tunele przemys�owe, oczywi�cie bardzo stare. Prawdopodobnie oryginalna konstrukcja. -Katakumby �powiedzia�- albo tunele kanalizacyjne. Nie pami�tam co pierwotnie tutaj planowano. Nie ma znaczenia to wszystko zosta�o zamkni�te na wieki. -Przejmuj si� zmar�ym, moja droga. Spu�ci�a wzrok i zobaczy�a, �e nie stoi na jakiej� przypadkowej zapad�ej dziurze, tylko na ko�ciach. Ko�ciach w poszarpanych starych koszulach i spodniach. I by�y te� bia�e czaszki patrz�ce na ni� z bliska. Clarie wrzasn�a i odskoczy�a na bok. -Co do cholery, Myrnin?! -Nieproszeni go�cie- odpowiedzia� �Zdarza si�, och nie martw si�, nie zabi�em go. Nie musia�em. W tym miejscu jest wiele zabezpiecze�. Teraz chod� i przesta� zachowywa� si� jakby� nigdy wcze�niej nie widzia�a trupa. M�wi�em Ci, to jest wa�ne. -Kim on by�? -Czy to ma jakie� znaczenie? On jest py�em , dziecko, a my nie, jak dotychczas cho� w tym tempie mo�emy si� nim sta� zanim dojdziemy tam gdzie zmierzamy. Chod�! Nie chcia�a, ale wola�a pozosta� w o�wietleniu lampy. Ciemne miejsca w Morganville na prawd� by�y pe�ne rzeczy, kt�re chcia�yby Ciebie zje��. Zdyszana, do��czy�a do Myrnina, poniewa� maszerowa� w g��b nieko�czenie d�ugiego tunelu, kt�ry pojawia� si� dziesi�� st�p dalej i znika� dziesi�� st�p za nimi. A� nagle dach znikn�� i pojawi�a si� jaskinia. Wielka. -Potrzymaj to-powiedzia� Myrnin i poda� jej lamp�. Przestawia�a j� ostro�nie, unikaj�c gor�cego szk�a i metalu, a Myrnin otworzy� zardzewia�� szafk� w �cianie tunelu i poci�gn�� za ogromn� d�wigni�. Lampa sta�a si� ca�kowicie zb�dna poniewa� jasne �wiat�o zal�ni�o b�yskaj�c raz za razem w kr�g wok� ogromnej jaskini. P�omienie b�ysn�y ze spl�tanej masy szk�a i metalu. Kiedy Clarie zamruga�a, rzeczy nabra�y ostro�ci. -Co to jest? -M�j mechanizm r�nicowy �powiedzia� Myrnin - W najnowszej wersji, co najmniej. Zbudowa�em rdze� trzysta lat temu, ale powi�kszy�em i upi�ksza�em przez lata. Och, wiem co my�lisz, to nie jest projekt Babbage, ta ograniczona i g�upia rzecz. Nie, to jest w po�owie sztuka w po�owie sztuczka. Z dobr� odrobin� geniuszu, je�li mo�na tak powiedzie�. Wygl�da�o to jak ogromne organy z rz�dami i rz�dkami metalowych talerzy, wszystkie ruchome i stukocz�ce wzajemnie w pionowych kolumnach. Ca�o�� parska�a par� wodn�. Wok� tego by�a pl�tanina jak spaghetti kabli i rur, w niekt�rych przypadkach oklejone kolorow� ta�m� samoprzylepn�. By�y tam te� trzy wielkie szklane kwadraty, zbyt grube na monitory, a w �rodku olbrzymia klawiatura z kluczem ka�dy wielko�ci ca�ej r�ki Clarie. Tylko zamiast liter by�y na niej symbole. Niekt�re z nich � wiele z nich � zna�a z nauk Myrnina o alchemii. Niekt�re z nich by�y symbolami wampir�w. Tylko niekt�re by�y puste jakby kiedy� co� by�o na nich, ale by�o to bardzo dawno. Myrnin czule poklepa� brudny metalowy bok bestii, uwolni�o to syk z kilku dziur w rurach. -To jest Ada. Ona jest tym co nap�dza Morganville �powiedzia� Myrnin � I chcia�bym nauczy� ci� jak z niej korzysta�. Clarie wpatrywa�a si� w to, potem w niego, potem znowu w maszyn�. -�artujesz. A maszyna odpowiedzia�a -Nie, on nie �artuje. Niestety. Clarie widzia�a wiele dziwnych rzeczy odk�d przeprowadzi�a si� do Morganville, ale �ywe urz�dzenie na par�, komputer Frankensteina, zbudowane z drewna i odpadk�w? To po prostu zbyt wiele. Usiad�a nagle na twardych ska�ach, z trudem �api�c oddech i opar�a g�ow� na dr��cych d�oniach. W oddali s�ysza�a komputer -To by�o, to, co by�o, prawda? �zapyta�a � Czy z�ama�e� kolejny, Myrnin? - a Myrnin odpowiedzia�: -Mia�a� si� nie odzywa� dop�ki nie powiem, Ada. Ile razy musz� Ci to powtarza�? Clarie szczerze nie wiedzia�a jak ma zacz�� radzi� sobie z tym. Tylko usiad�a, walcz�c aby utrzyma� si� od ca�kowitego zwariowania, a Myrnin w ko�cu klapn�� obok niej, u�o�y� si� w pozycji p�le��cej z za�o�onymi r�kami za g�ow�, wpatruj�c si� prosto w g�r�. -Co chcia�aby� wiedzie�? �zapyta� -Nie chc�- odpowiedzia�a i otar�a �zy sp�ywaj�ce jej po twarzy � Nie chc� wiedzie� ju� nic wi�cej. My�l�, �e wariuj�. -No, zawsze jest taka mo�liwo�� �wzruszy� ramionami. �Ada jest �yj�cym organizmem w martwej formie. Wspania�a kobieta, w rzeczywisto�ci moja by�a asystentka. To jej najlepiej zachowana cz��. I nigdy nie �a�owa�em podj�cia krok�w w celu zintegrowania technologii i ludzko�ci. -C� z pewno�ci� nie �a�ujesz, tak my�l�- powiedzia�a Ada z nik�d. Clarie drgn�a. By�o co� nie tak z tym g�osem, jakby wydobywa� si� ze starych, tanich g�o�nik�w radia AM, kt�re by�y wyczerpane ju� kilka razy. -Powiedz swojej nowej przyjaci�ce prawd�, Myrnin. To przynajmniej mo�esz zrobi�. Zamkn�� oczy -Ada umar�a poniewa� pope�ni�em b��d. -Innymi s�owy- powiedzia� kwa�no komputer �Zabi� mnie. A potem uwi�zi� wewn�trz tego pud�a. Na zawsze. Fakt, �e tego nie �a�uje dowodzi tylko jak daleko mu do cz�owieka. -Nie zosta�a� uwi�ziona w tym pudle na zawsze �powiedzia� Myrnin �Jak Ci wiadomo. Ale wci�� cie potrzebuj�, wi�c po prostu musisz przesta� wci�� p�aka� i pogodzi� si� z tym. Je�li chcesz ucieczki, poszukuj drogi do wyj�cia. -Albo co zrobisz? Myrnin nagle otworzy� oczy i wyszczerzy� k�y, nie �eby m�g� ugry�� komputer. To w�a�nie reakcja na frustracj� �pomy�la�a Clarie. -Albo od��cz� twoje zbiory puzzli �powiedzia� �i mo�esz czyta� dzie�a Bulwer - Lytton dla rozrywki przez kolejne dwadzie�cia lat , dop�ki si� nad tob� nie zlituj�. Ada milcza�a w odpowiedzi na to, a Myrnin schowa� swoje k�y i u�miechn�� si�. -Teraz �powiedzia� -pozw�l mi wyt�umaczy� Ad� Ona jest si�ami witalnymi nap�dzaj�cymi miasto, oczywi�cie bez niej nie mogliby�my obs�ugiwa� portali, nie mogliby�my utrzyma� niewidzialnych p�l kt�re zapewniaj� mieszka�com Morganville nie wyje�d�a� poza miasto i powoduj� zaniki pami�ci, je�li uda im si� dotrze� poza miasto. Wad� jest to, �e Ada jest istot� �yw�, a istoty �ywe miewaj�� nastroje. Uczucia. Ona jest znana z rosn�cej sympatii do ludzi, a czasem to przeszkadza. Tak samo jak w przypadku twojego przyjaciela Michael�a. -Michael?- Clarie zamruga�a zaintrygowana mim...
TaylorekAndPatinsonek