By�a tam ukryta drabina w d� do zaskakuj�co du�ego, dobrze o�wietlonego tunelu pod Common Grounds. Mia� on fa�szywe �ciany z cegie�, prowadz�ce do jednego z labiryntu tuneli, kt�re by�y wystarczaj�co du�e dla samochod�w � i tam w�a�nie czeka�a, du�a limuzyna na ja�owym biegu. Jeden z wampirzych porywaczy Claire otwar� drzwi i pchn�� j� wewn�trz. Drugi siedzia� na przednim siedzeniu, i zanim min�o kilka sekund jechali�my w ukryty �wiat pod Morganville. �Hej!� powiedzia�a Claire. Wampir siedz�cy obok niej si� na ni� spojrza�, a nast�pnie odwr�ci� wzrok. By� dwa razy od niej wi�kszy, i mia�a uczucie, �e m�g�by j� z�ama� w p� u�ywaj�c szorstkich s��w i ma�ego paluszka. �Co si� z nimi stanie?� Wzruszy� ramionami, ale nie tak jakby nie wiedzia� � raczej tak, jakby nie dba� o to, �eby jej powiedzie�. Goldmanowie nie znaczyli dla niego zbyt wiele. To znaczy, �e Claire jeszcze mniej. �Jak masz na imi�?� zapyta�a, i zaskoczy�a sam� siebie. Ale z jakiego� powodu chcia�a wiedzie�. Brat Dean�a � nie m�g� by� jakim� bezimiennym Z�ym Facetem Numer Cztery. Ten wampir nie by�. On mia� imi�, histori�, mo�e nawet ludzi, kt�rzy martwi� si� o to co si� z nim dzieje. �Moje imi� to nie Twoja sprawa.� Powiedzia�, i dalej gapi� si� w okno, mimo, �e nie by�o na zewn�trz niczego poza mglistymi ceg�ami. �Czy mog� do Ciebie nie oddzwania�?� to by� �art Eve, ale Claire nie wiedzia�a czy zaprezentowa�a go dobrze, bo wampir nawet nie drgn��. Po prostu j� zatka�. Skoncentrowa�a si�, aby nie my�le� o tym co mog�o przydarzy� si� Shane�owi. Samoch�d wypali� z tunelu z du�� pr�dko�ci�, i wynurzyli si� z tego, co wygl�da�o, jak budynek przemys�owy � inn� sekretn� drog� Morganville. Skr�cili na mieszkalne ulice, niedaleko domu rodzic�w Claire � pozna�a ona dwa spalone domy i starannie przycinany zwierz�cy �ywop�ot z przodu ��tego domu z tablic� w rogu. Zawsze uwa�a�a, �e wiewi�rki wygl�daj� jak szalone. Nie zwolnili, kiedy limuzyna p�dzi�a ulic�. Ludzie schodzili z drogi � rowery, samochody, a nawet jeden czy dw�ch przechodni�w �piesz�cych si� do domu przed zachodem s�o�ca. Wampirzy kierowca mia� zas�oni�te szyby, ale wci�� nosi� okulary przeciws�oneczne, r�kawiczki i wi�kszo�� jego twarzy te� by�a zakryta. M�ody, pomy�la�a Claire. Starsze wampiry nie dba�y tak bardzo o s�o�ce. Bola�o ich to, ale nie mog�o zabi�. Wi�c mo�e Bishop zatrudni� kilku nowych facet�w. Zanim mog�a pomy�le� o czym� innym ni� o tym, �e chc� j� zabi�, limuzyna jecha�a zacienion� strona ulicy. Na ko�cu Claire zobaczy�a znajome budynki i du�� zielon� przestrze� na Placu Za�o�ycielki. Oni zabrali j� do Bishop�a. �lizgn�a si� na druga stron�, co zaj�o jej troch� czasu, i kiedy samoch�d zwolni� przy nast�pnym zakr�cie pr�bowa�a otworzy� drzwi i rzuci� si� na zewn�trz. Zamkni�te. Oczywi�cie. Wampir z ty�u nawet na ni� nie spojrza�. Inna droga, ta prowadzi�a w d� na ulice i za jakie� trzydzie�ci sekund parkowali pod ziemi�. Claire pr�bowa�a wymy�li� jaki� plan, ale szczerze m�wi�c nie mia�a za wiele. Straci�a kom�rk�, gdy Theo si� z ni� zderzy�, a i tak nie mia�a poj�cia do kogo mog�aby zadzwoni�. Jedyne zagro�enie dla nich by�o schowane na dnie plecaka, kt�re by� mo�e mog�aby u�y� � ale tylko, gdyby byli jeden na jeden, i ten jeden by�by du�o mniej przera�aj�cy ni� tych dw�ch obecnie j� eskortuj�cych. �Wyjd�.� Powiedzia� wampir z ty�u, kiedy zamek si� otworzy� �Nie pr�buj ucieka�.� Nie chcia�a. Chcia�a oszcz�dza� si�y na co� bardziej u�ytecznego. Niewa�ne, jakie to by�y rzeczy, to nie by�o jasne do momentu a� weszli do zat�oczonej windy. Drzwi otworzy�y si� na du�y pok�j, gdzie ona im Myrnin biegali wko�o w swoich kostiumach przed przyj�ciem powitalnym Bishop�a, kt�re by�o pocz�tkiem wszystkiego z�ego w Morganville. Drzwi do Sali bankietowej zosta�y zamkni�te, a jej wampirzy stra�nik prowadzi� j� do biura Bishop�a. Michael otwar� drzwi. Zawaha� si� i prawie straci� �cool�, a potem kiwn�� g�ow� i cofn�� si� w bok, �eby ich wpu�ci� do �rodka. W pokoju nie by�o nikogo wi�cej. Nawet Bishop�a. �Co si� dzieje?� zapyta�a Claire �My�la�am� Gdzie on jest?� �Usi�d� i zamknij si�.� Warkn�� jej wampirzy stra�nik z tylnego siedzenia i pchn�� ja na krzes�o. Michael wygl�da�, jakby by� sk�onny j� broni�, ale ona wstrz�sn�a g�ow�. Nie warto. Jeszcze nie, w ka�dym razie. Drzwi biura si� otworzy�y i wszed� Bishop, ubrany w czarny kostium i bia�y podkoszulek, co wygl�da�o, jakby ubra� to samo co dzie� wcze�niej. Mia�, jakie� dzikie spojrzenie, ale nie zatrzyma� si�; podszed� do swojego biurka i usiad�. Nigdy tak nie robi�. I nie mog�a sobie wyobrazi�, �eby to by� dobry znak. �Chod� tu.� Powiedzia�. Claire nie chcia�a tego, ale czu�a moc tatua�u na swoim ramieniu. To by�a odpowied� na g�os Bishop�a � tylko jego � a im bardziej pr�bowa� si� z tego wyrwa�, tym bardziej bola�o. Ale Patience Goldman mia�a racj� � to bola�o mniej ni� przedtem. Mo�e to rzeczywi�cie blakn�o. Lepiej nie walczy� i nie powiadamia� go, je�eli tak naprawd� by�o. Wzi�a g��boki oddech i pozwoli�a mu przyci�gn�� si� bli�ej, tu� przed biurko. Bishop pochyli� si� nad ni�, patrz�c na ni� zimnym, pustym wzrokiem i opieraj�c �okcie o polerowan� powierzchni� drewna. �Czy wiesz co Goldman zamierza� zrobi�?� zapyta� �Czy namawia�a� go do tego?� �Nie.� Powiedzia�a. Nie by�a pewna czy pomo�e Theo je�li we�mie win� na siebie. Bishop spojrza� na ni�, po czym usiad� z powrotem i przymkn�� oczy. �to nie ma znaczenia.� Powiedzia�. �Wiedzia�em, �e nie mog� ufa� tym ludziom przez d�u�szy czas. Obserwowa�em ich. I ty� Wiem, �e nie mog� ufa� tobie ma�a dziewczynko. Uwi�zi�em ci�, ale nie mog� ci� okie�zna�. Jeste� twardsza ni� wygl�dasz, jak moja c�rka, Amelie. Nic dziwnego, �e wzi�a ci� pod opiek�.� �Co zamierzasz zrobi� Goldman�om?� Bishop uderzy� d�oni� w biurko, wystarczaj�co mocno, aby zrobi� odcisk na p� cala w g��bi drewna. �Nie b�d� si� powstrzymywa�. To miasto dowie si�, �e nie b�d� si� z wami dra�ni�, ani bawi�, aby nie by� wy�mianym. Ty si� dowiesz.� Claire chcia�a zwr�ci� jego uwag� nazywaj�c go os�em, ale widzia�a w nim b��dny gniew, i wiedzia�a, �e tylko czeka, aby j� dopa��. Sta�a tam w ciszy, patrz�c na niego, a on stopniowo si� relaksowa�. Kiedy zacz�a si� cofa�, powiedzia�: �Zosta� tam. Mam co� dla ciebie.� Pstrykn�� palcami, i kiedy drzwi si� otworzy�y, wszed� Shane. Nie dostrzeg�a tego w celi, ale by� chudszy ni� kilka miesi�cy temu i mia� te� siniaki i dusi� si� ze w�ciek�o�ci. Kiedy zobaczy� Bishop�a, rzuci� si� na niego. �Nie!� krzykn�a Claire �Shane przesta�!� Nie zrobi� tego, ale te� nie musia�. Michael �mign�� w poprzek pokoju na sw�j spos�b, opakowa� Shane�a w nied�wiedzi u�cisk, i postawi� go. �Pu��!� G�os Shane�a by� obdarty, podzielony i rozdarty w ramach wyt�ania swojego gniewu. Stara� si� uwolni�. Michael go nie pu�ci�. Pchn�� go z powrotem, a� do �ciany i trzyma� go tam. Claire nie mog�a zobaczy� twarzy Michael�a, ale widzia�a cz�� twarzy Shane�a, i widzia�a, �e si� zmienia. Shane przesta� walczy�, jak gdyby odczyta� wiadomo��, kt�rej ona nie widzia�a. �Jestem dobrym panem.� Powiedzia� Bishop, jakby nic si� nie sta�o. �Prosi�a� mnie o urodzinow� przys�ug�, Claire. I pozwoli�am ci go odwiedzi�. Dzisiaj stwierdzi�em, �e by� to biedny prezent. Dam ci to co chcesz. Shane b�dzie wolny.� Claire nie �mia�a oddycha�, mruga� czy rusza� si�. Wiedzia�a, �e to by� podst�p, okrutny spos�b, aby zniszczy� nadziej� jej i Shane�a. �Dlaczego?� powiedzia�a w ko�cu. Usta mia�a zdr�twia�e. �Dlaczego teraz?� �Bo mam zamiar nauczy� was oboje, co to znaczy prowokowa� mnie, raz na zawsze, i pozwoli� ci prowadzi� opowie�� o mnie.� Powiedzia� Bishop. �Michael. Trzymaj ich, ale upewnij si�, �e tych dw�ch zobaczy wszystko. Nie chc� zawie�� moich student�w t� lekcj�.� Kontrola Bishop�a pu�ci�a i Claire potkn�a si� w stron� Michaela. Obj�� j� w tali i poczu�a jego usta blisko swojego ucha. �Nie ruszaj si�.� Szepn�� �Bez wzgl�du na to co si� stanie. Po prostu si� nie ruszaj. Ochroni� ci�.� Na drugiej stronie Michael�a Shane by� bardzo, bardzo cicho. Nie patrzy� si� na Bishop�a. Patrzy� na Claire i by� przera�ony � przera�ony, �e co� jej si� stanie, wywnioskowa�a. Pr�bowa�a si� u�miechn��, ale nie by� pewna, jak jej to wysz�o. Shane otworzy� usta by cos powiedzie�, ale zanim zd��y�, wampirzy stra�nik wszed�, nios�c chudego cz�owieka z ba�aganem siwych, poskr�canych w�os�w i paskudnymi bliznami na twarzy. Ojciec Shane�a. Wygl�da�, jakby by� starszy i chudszy, nawet bardziej kiedy wr�ci� do celi � nie tak jak du�y, straszliwy potw�r, kt�ry przera�a� j�, kiedy go pozna�a. �Patrzysz Shane?� powiedzia� Bishop. �Chc�, �eby� si� nauczy�, nie pope�nia� tych samych b��d�w ponownie.� �Tato?� powiedzia� Shane �Tato?� Frank Collins podni�s� r�k�, pr�buj�c powstrzyma� Shane�a, kt�ry si� wyrywa�. �Wszystko w porz�dku. Nic nie mo�esz dla mnie teraz zrobi�.� Stan�� na wprost Bishop�a.�Zr�b to, nie boj� si� niczego, pieprzony krwiopijco. Wi�c po prostu zabij mnie i sko�cz z tym.� Bishop powoli podni�s� si� z krzes�a za biurkiem. �Ale� panie Collins, myli si� pan. Nie zamierzam ci� zabi�. Nie mia�em tego na my�li. Jeste� zbyt cenny dla mnie.� Jego blade r�ce b�ysn�y, chwyci� tat� Shane�a i i szarpn�� nim nad biurkiem. Claire zamkn�a oczy, k�y Bishop�a wysz�y, a czerwone oczy b�ysn�y. Nie widzia�a ugryzienia, ale us�ysza�a krzyk Shane�a. To trwa�o oko�o 30 sekund. Shane nie przestawa� walczy�, aby uwolni� si� z u�cisku Michael�a. Claire nie walczy�a. Ona po prostu nie mog�a. Us�ysza�a �oskot, jak cia�o pana Collins�a uderza o pod�og�, a kiedy otworzy�a oczy zrozumia�a, �e jest �le. Bardzo �le. Bishop nie sko�czy�. On ugryz� swoj� r�k�, pr�buj�c otworzy� usta Frank�owi Collins�owi, krew prys�a, kiedy trzyma� g�ow� drug� r�k�. Claire widzia�a to ju� przedtem � Amelie zrobi�a to Michael�owi � ale Amelie wiedzia�a, �e zrobienie nowego wampira jest m�cz�ce i trudne. Dla Bishop�a wydawa�o si� by� proste. �Nie.� Powiedzia� Shane. �Nie, przesta�.� Tu� prze...
TaylorekAndPatinsonek