Opowieść Zimowa.doc

(61 KB) Pobierz

OPOWIEŚĆ ZIMOWA
Piotrek



  Była sobota, a ja, nie mając żadnego innego zajęcia, ślizgałem się po zamarzniętej kałuży koło domu. Czekałem na Weronikę i Rafała, ale nie przychodzili. Mieliśmy ustalić szczegóły dotyczące Sylwestra. Wcześniej planowaliśmy wyjazd w góry we czwórkę, jednak parę dni temu ostro pokłóciłem się z Michałem i wspólny wypad jakoś stracił sens.
  Teraz już wiem, że ślizganie się z rękami w kieszeniach to nie najlepszy pomysł. Przekonałem się o tym w bardzo bolesny sposób. Zanim zdążyłem pomyśleć, zobaczyłem tylko swoje podeszwy. Na chwilę zrobiło mi się ciemno przed oczami, gdy z głuchym jękiem uderzyłem o ziemię. Pewnie standardowo porwałby mnie śmiech z własnej głupoty, gdyby nie coraz bardziej nieprzyjemny, pulsujący ból w prawej ręce. Nie mogłem się ruszyć! Nie mogłem się na niej podeprzeć, nie mogłem wstać!
  Ktoś podszedł do mnie, wziął mnie z tyłu pod ramiona i lekko uniósł, stawiając z powrotem na nogi. Podziękowałem, ale moja ręka została w tej samej dziwnej pozycji, nie mogłem jej wyprostować! Chłopak, który mnie podniósł, spojrzał na mnie, później lekko skinął głową i po prostu powiedział:
  – Oj, chyba się bez gipsu nie obejdzie. Ta ręka nie wygląda ciekawie. Dawaj, zawiozę cię do szpitala. Jadę w tamtym kierunku.
  Nawet nie protestowałem, tym bardziej, że zaczął mi dokuczać coraz intensywniejszy ból.
  Wsiadłem do jego seicento i pojechaliśmy. W samochodzie napisałem Weronice smsa, gdzie mają mnie szukać.
  Dowiedziałem się, że chłopak, który mi pomógł, ma na imię Michał. Na samo brzmienie imienia zrobiło mi się jakoś dziwnie smutno. Dodatkowo myśl, że znam go tylko z widzenia, nie dawała mi spokoju.
  W szpitalu okazało się, że to nie złamanie ani zwichnięcie, że ręka tylko wyskoczyła mi z barku. Lekarz bez żadnych ceregieli nastawił mi ją. Szarpnął, aż pojawiły mi się łzy w oczach. Bolało jak cholera. Później usztywnił mi bark i kazał uważać przy głupich zabawach.
  Gdy Weronika i Rafał pojawili się w szpitalu, Michał gdzieś zniknął. Zanim opowiedziałem przyjaciołom, co się stało, wrócił. Przywitał się z resztą i przeprosił, że musi wracać jak najszybciej do domu, ale chciał się dowiedzieć, co ze mną i czy nie trzeba mnie odwieźć z powrotem. Rafał z Weroniką przyjechali samochodem, więc odpowiedziałem, że spokojnie, poradzimy sobie z transportem i że w ogóle bardzo serdecznie dziękuję mu za pomoc.
  Pożegnałem się z Michałem. I tylko myśl o tym, skąd go znam – nie dawała mi spokoju. Na szczęście Weronika przypomniała mi, kim jest ten chłopak.
  – No co ty?? Przecież to kuzyn Michała! Podobni do siebie jak dwie krople wody! Nie poznałeś? – zaśmiała się, a dla mnie wszystko stało się jasne. Jak mogłem nie skojarzyć tak oczywistej rzeczy! Michał-kuzyn był bardzo podobny do mojego Michała...
  Właśnie, Michał. Dopiero teraz dotarło do mnie, że pomimo tego, że już południe, mój chłopak nie odezwał się do mnie jeszcze. Nagle zrobiło mi się bardzo przykro...
  Wtedy nie wiedziałem, że jeszcze gorsze rzeczy mnie spotkają w dniu dzisiejszym.
  Ale po kolei.
  Weronika i Rafał spóźnili się, ponieważ Weronika rano dostała wiadomość o pogrzebie ciotki. W samego Sylwestra. Totalny pech. Więc z wypadu w góry nici. W ogóle ze wspólnego witania Nowego Roku nici, bo Weronika jedzie na ten pogrzeb z Rafałem, trzysta kilometrów, i wrócą drugiego albo trzeciego stycznia.
  Weronice złożyłem wyrazy współczucia, przeprosiłem ich, że sam też nie bardzo się czuję i poszedłem do domu. Zrobiło mi się przykro. I nie dlatego, że zostaję sam na Sylwestra, bo to przecież nie ich wina, tylko dlatego, że dostałem smsa od Michała: „Musimy pogadać. To bardzo ważne. Będę u Ciebie o piątej. Na razie.” Sucho, lakonicznie, bez uczuć. To do Michała  niepodobne. Dlatego poczułem się zaniepokojony. Coś się dzieje.
  W domu włączyłem muzykę i położyłem się. Do wizyty Michała jeszcze cztery godziny. Przymknąłem oczy. Kojące dźwięki gitary Chrisa Rea uśpiły mnie. Śniłem o wojnie na śnieżki, o wygłupach na śniegu. Chciałem znowu być dzieckiem. Bez problemów, naiwny, wesoły. Uśmiechnięte szelmowsko twarze przyjaciół, kiedy nacierają mnie śniegiem po każdej odsłoniętej części ciała... Przebudziłem się, bo ręka znowu mnie zabolała. Była czwarta. Wstałem, żeby przygotować się do odwiedzin Michała.
  Od kiedy pamiętam, zawsze byłem szczęśliwy. Znamy się z Michałem od szczeniaka, był moim najlepszym przyjacielem. Wszędzie razem. Papużki nierozłączki. Już w podstawówce śmiano się z nas, że chyba z nami coś jest nie tak. Szkoła średnia to czas wyznań i pierwszych doświadczeń w miłości. Pasowaliśmy do siebie, jakby mimochodem zostaliśmy parą. Michał powiedział mi, że chciałby ze mną być. Że myśli o mnie inaczej, w inny sposób niż o chłopakach z naszej klasy. Ja odważyłem się powiedzieć mu, że czuję, że jestem... pedałem. Uśmiechnął się. Ucieszył! Poprawił mnie, że nie pedałem, tylko gejem! Było cudownie.
  Szkoła średnia minęła nam bez większych problemów. Dla wszystkich jasnym było, że ja i Michał stanowimy jedność. Nikomu nie przeszkadzało to, że pewnie jesteśmy homoseksualistami.  
  Studia nie zmieniły stosunku znajomych do nas. Tylko liczba przyjaciół zmalała. Dorosłość, obowiązki, później praca, rodziny. Pozostali tyko Weronika i Rafał. Mieszkamy wszyscy niedaleko siebie.
  Utrzymać przyjaźń nie jest ciężko. Znamy się i rozumiemy nawzajem.
  Skąd u mnie nagle te wspomnienia? Ten strach i niepewność? Sms od Michała wywołał u mnie dreszcze.
  Piąta. Dzwonek do drzwi. Michał nigdy się nie spóźnia.
  Rozmowa, którą odbyliśmy, już na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Michał przeprosił za kłótnię. Nie chciał jej sprowokować, ale jest ostatnio podenerwowany, dlatego nie uważał na swoje zachowanie. Rozumiałem go i nie miałem mu tego za złe. Powód zdenerwowania?...
  Tu zaczynają się moje kłopoty. Michał poznał w pracy pewną dziewczynę. Urocza.  Spotkaliśmy się nawet kilka razy we trójkę. Piękna i mądra. Bardzo ją polubiłem. Okazało się, że Michał również. Za bardzo. Karolina rozchorowała się przed Świętami, Michał odwiedził ją w domu. Zapytała go, czy nie chciałby spróbować być z dziewczyną... Że wie o nim, ale... Kiedy mi o tym opowiadał, miał łzy w oczach. Bał się tej rozmowy. Bał się o mnie, o nas, o naszą przyjaźń. Ostatnie piętnaście lat mojego życia istniał dla mnie tylko on. Był wszystkim i wiedział o tym. Co mam zrobić? Kocham go i tylko jego! Ale dlatego, że go kocham, pozwolę mu odejść. Wiedziałem o tym od początku tej rozmowy.    
  Kiedyś, dawniej, wielokrotnie rozmawialiśmy o takiej sytuacji. Zawsze jednak była ona jedynie teorią. Dziś stało się to, czego bałem się najbardziej na świecie. Bez Michała nie będzie mi się chciało żyć.
  Spędziliśmy razem cały wieczór. Rozmawialiśmy do późnej nocy. Rozmawialiśmy, rozmawialiśmy... Michał został na noc. Nigdy nie doszło między nami do seksu. Michał bał się tego, a ja nie zamierzałem robić niczego wbrew jego woli. Ale pieszczot w pełnej nagości nigdy sobie nie żałowaliśmy. Ta noc również tego nie zmieniła. Za bardzo go kochałem.
  Przy śniadaniu Michał nie wytrzymał. Rozpłakał się. Przeprosił. Te piętnaście lat znaczyło dla niego tyle samo, co dla mnie. Ciężko będzie zapełnić czymś nowym powstałą teraz pustkę. Pożegnaliśmy się z nadzieją, że przyjaźń między nami pozostanie.
  Całą niedzielę przespałem. Wyłączyłem telefon. Przed zrobieniem tego powiedziałem Michałowi i innym, żeby się nie martwili. Że chcę tylko spokoju. Nie jestem okrutny, nie wystawię przyjaciół na niepewność w sprawie tego, co się ze mną dzieje.
  Poniedziałek. Sylwester. Najgorszy dzień w tym roku. Najgorszy dzień w moim życiu. Pustka, smutek. Przerażenie samotnością. Znowu cały dzień w łóżku.
  Koło osiemnastej telefon od Michała. Zaproszenie na Sylwestra. Do jego firmy. Zgodziłem się. Godzina pod prysznicem. Łzy mieszające się z wodą. Klęknąłem. Pochyliłem całe ciało. Oparłem się ramionami o dno kabiny i płakałem. Jak dzieciak. Wyłem bez hamulców. Przez to, co się stało, przez przyjęte zaproszenie na Sylwestra, przez to, co dziać się ze mną będzie później. Spodziewałem się, że tam Michał i Karolina ogłoszą swoje zaręczyny.
  Koło 20:00 zadzwonił Michał. Pytał, jak dojadę do firmy. Zaproponował, że zabierze nas Karolina. Nie protestowałem. Tylko znowu te pieprzone łzy. Może pokazanie się w miejscu publicznym nie jest najlepszym rozwiązaniem. Ale za późno.
  Piętnaście minut później Karolina była już u mnie pod blokiem. Zszedłem. Przywitała się ze mną. Widać było smutek na jej twarzy. Pięknej i mądrej twarzy. Rozumiałem Michała. Jeśli miał być z kobietą, Karolina wydawała się najwłaściwszą do tego osobą.
  Nie wytrzymam napięcia. Zasłabłem. Michał dobiegł do nas kilka chwil później. Podał mi rękę, później objął mnie i bardzo mocno ścisnął. Trzymał mnie w ramionach dłuższą chwilę, aż wróciłem do sił. Podziękował mi i pocałował mnie w policzek.
  – Nic ci nie jest? – pytał zatroskany. – Dasz radę?
  – Dam, na pewno... Nic mi nie jest.
  Wsiedliśmy do samochodu. Michał z przodu, ja z tyłu. Zdziwiłem się, bo nie siedziałem sam. Był tam ten drugi Michał, kuzyn pierwszego. Zdenerwowanie odebrało mi mowę. Przywitałem się i wbity w kąt fotela zamknąłem oczy. Nie chciałem rozmawiać. W samochodzie panowała niezręczna cisza. Wiedziałem, że spowodowana ona była moją obecnością. Michał zerkał co jakiś czas w lusterko. Karolina spoglądała to na mnie, to na Michała. Na jej twarzy nadal nie było uśmiechu.  
  Mogłem się nie zgadzać na wspólne spędzenie Sylwestra. Teraz jestem dla nich tylko dodatkowym kłopotem.
  Dojechaliśmy na miejsce. Ale to nie była firma Michała. Mały, kamienny dworek wtopiony w drzewa, które przy nim rosną. Wszystko w śniegu, lampki na choinkach. Skrzące światło odbijane w śniegu. Sielanka. Bajka.
  – Chciałem cię jakoś przeprosić. Nic innego nie przyszło mi do głowy – Michał odezwał się do mnie, zanim weszliśmy do środka. Wnętrze domku równie sielankowe jak podwórze. Sceneria jak z dziecięcych marzeń. Z tych najpiękniejszych bożonarodzeniowych wspomnień. Zrobiło mi się trochę mniej smutno. Karolina wreszcie się uśmiechnęła. Drugi Michał gdzieś zniknął. To chyba jego specjalność. Jeszcze się dzisiaj nie odezwał.
  Do północy została godzina. Zasiedliśmy do stołu. Rozmowa, z początku dość niezdecydowana, nabierała rozpędu.
Wrócił Michał. Okazało się, że to jego dom. Dwa tygodnie temu zostawiła go dziewczyna i nie chciał Sylwestra spędzać sam. Zaprosił Michała z osobą towarzyszącą. Michał zabrał mnie i Karolinę. Towarzystwo iście wybuchowe. Dwie osoby ze złamanym sercem i dwie, które dopiero zaczynały się cieszyć sobą. Osoby, które dodatkowo nie mogły tego robić zbyt otwarcie, ponieważ raniłyby mnie. Noc zapowiadała się więc ciekawie.
  „Mój” Michał dzielił czas na trzy osoby. I trzeba przyznać, że udawało mu się to. Karolina rozmawiała z nim, bądź ze mną. Michała drugiego nie znała, więc nie bardzo wiedziała, jak zagaić rozmowę. Zresztą Michał często znikał w kuchni i w innych domowych pomieszczeniach.
  Przy noworocznym szampanie siedzieliśmy już wszyscy tak, jakbyśmy znali się już od dawna. I trochę prawdy w tym było. Michał wcześniej opowiadał o mnie Michałowi drugiemu i Karolinie. Ja poznałem Michała przedwczoraj, Karolinę znałem już wcześniej.
  Atmosfera była coraz przyjemniejsza. Koło pierwszej zadzwoniła Weronika, życząc mi wszystkiego dobrego. Wiedziała, że Sylwestra spędzam z Michałem i resztą. Ucieszyła się, że nie siedzę w domu sam i zapowiedziała się na jutro z Rafałem, ponieważ będą wracać z rana.
  Koło trzeciej poczułem się nagle bardzo samotny. Wyszedłem na dwór. Michał chyba coś zauważył, bo przeprosił Karolinę i wyszedł za mną. Staliśmy na ganku, przyglądając się śniegowi, który właśnie zaczął padać, tworząc w powietrzu migający balet. Michał objął mnie ramieniem i jeszcze raz podziękował za moją obecność.
  – Zaczynam się źle czuć - powiedziałem. – Chyba wolałbym wrócić do domu. Nie chcę sprawiać wam wszystkim kłopotu.
  – Rozumiem cię. A Karolina i Michał podziwiają cię, że tak dzielnie się trzymasz. Znają naszą całą historię. Nie wstydzę się niczego z tego, co działo się między nami, dlatego mogłem im to opowiedzieć.
  Aha... To dlatego Karolina jest taka smutna. Nie chce być moim wrogiem. Przeciwnie, chciałaby mojej przyjaźni. Wie, że daleka droga przed nią.
  Nie odpowiedziałem. Zrobiło mi się jeszcze bardziej smutno. Zszedłem z ganku. Śnieg topniejący na mojej twarzy ukrywał łzy. Chyba jednak nie dość dokładnie, bo zza pleców usłyszałem cichutkie: – Nie płacz... Mnie też jest ciężko...
  Cofnąłem się pod dach i mocno przytuliłem do Michała.
  – Będzie mi bardzo ciężko. Tak mocno cię kocham... Zostań jak najbliżej. Będę cię potrzebował.
  – Zostanę. Zostanę. Pozwalasz mi być szczęśliwym u boku kogoś innego niż ty. Wiem, że mnie kochasz. Wiedziałem o tym od zawsze.
  Skinąłem głową, co miało oznaczać: dziękuję. Wróciliśmy do środka. Michał uśmiechnął się do Karoliny, delikatnie pocałował ją w szyję. Zrobiło mi się gorąco. Nie jestem jeszcze gotowy na takie sytuacje. Będzie mi naprawdę ciężko.
  Karolina chciała mnie odwieźć do domu. Nie chciałem zabierać jej więcej czasu, dlatego poprosiłem o transport Michała drugiego. Który bez wahania się zgodził. Przez cały wieczór wypił tylko lampkę szampana.
  Pożegnałem Karolinę i Michała, życząc im spokojnej i przyjemnej nocy.
  Pod blokiem podziękowałem Michałowi za wieczór i transport do domu. Chciałem się pożegnać, on jednak zapytał, czy zaproszę go na filiżankę gorącej herbaty. Nie mogłem odmówić. Czwarta w nocy to przecież w Nowy Rok doskonała pora na dobrą, mocną, gorącą herbatę. U mnie oczywiście earl grey. Z sokiem z limonki i z cukrem. Nieprzesłodzona.
  Usiedliśmy i zaczęliśmy rozmawiać. Szybko okazało się, że Michał faktycznie wie o mnie i o Michale wszystko. Nawet to, że choć tyle lat byliśmy ze sobą, nigdy nie było miedzy nami prawdziwego seksu. Dziwnie mi się z nim rozmawiało, bo chociaż mój homoseksualizm nigdy nie stanowił dla mnie problemu, to jednak nie chwalę się nim na prawo i lewo. W którymś momencie Michał zapytał, czy mógłbym go poczęstować lampką wina, oczywiście pod warunkiem, że mógłby u mnie zostać do rana. Oczywiście. Zgodziłem się. Dwa pokoje, kanapy i wersalki, miejsca do spania dostatek. Napisał tylko smsa do Michała, żeby się o niego nie martwili, bo zostaje u mnie.
  Otworzyłem wino, później kolejne. Rozmawialiśmy o różnych rzeczach. Tematy powoli zaczęły dotykać spraw coraz bardziej intymnych. Zaskakiwało mnie to, że w ogóle chcę o tym rozmawiać. Chyba potrzebowałem takiej rozmowy. Z Michałem dawno nie rozmawialiśmy w ten sposób. Nie było takiej potrzeby. Przecież wiedzieliśmy o sobie wszystko. Drugi Michał chłonął każdy wyraz, każdą frazę, każde zdanie. Widać było, jak bardzo go ta dyskusja wciąga i że sprawia mu ona przyjemność.
  Dowiedziałem się, jak poznał Agnieszkę. Że byli razem sześć lat. Że od pewnego czasu już im się nie układało, a rozstanie było tylko kwestią tygodni lub dni. Dlatego Michał za bardzo tego nie przeżywa. Był na to przygotowany.
  Rozmawialiśmy do białego świtu. Siódma rano. Nasza rozmowa znowu zeszła na temat mojego bycia z Michałem. Czy można się tak kochać, żeby być ze sobą razem, w jednym łóżku, odzianym tylko we własną skórę – i nie mieć ze sobą seksu? Można... I znowu trudno mi było powstrzymać łzy. Michał drugi przytulił mnie i zapewnił, że jeszcze wszystko mi się w życiu ułoży. Że jestem wspaniałym, wartościowym człowiekiem. Poza tym on zna Michała i wie, że on mnie nie zostawi samemu sobie.
  Przygotowałem mu pościel. Potem poszedłem się kąpać. Michał wymógł to na mnie, żebym poszedł pierwszy, że jestem bardziej zmęczony. Poszedłem. W tym czasie on odnalazł moją sypialnię, przygotował mi łóżko i zrobił nam jeszcze po filiżance gorącej herbaty. Jego uprzejmość zaskakiwała mnie raz po raz. Rzadko spotyka się teraz tak życzliwe i przyjacielskie osoby. Podziękowałem serdecznie i położyłem się. Zanim wyszedł do łazienki, powiedział, że mogę położyć się koło niego, jeśli chcę, jeżeli nie chcę być sam... Zrobiło mi się głupio. Nie chciałem spać sam, to prawda, a prosić o to Michała nie umiałem. Nic nie odpowiedziałem. Michał jedynie uśmiechnął się i poszedł pod natrysk.
  Zasypiałem już, kiedy wyszedł z łazienki. Poszedł na chwilę do drugiego pokoju. Wrócił z kocem. Położył się przy mnie. Nie wszedł pod kołdrę, tylko odsunął ją i przykrył się kocem.
Ręką poczochrał mnie po głowie, uśmiechnął się na dobranoc i zasnął. Gdy się przebudziłem, otuliłem go kołdrą, a on przez sen przytulił się do mnie. Spałem jak dawniej...
  Obudziło mnie głośne stukanie do drzwi. Michał prosił, żebym otworzył, bo ma zajęte ręce! A z kuchni cudownie pachniało jajecznicą i kakao. Poczłapałem półprzytomny do drzwi. Przywitały mnie... piski Weroniki oraz uśmiechy Rafała, Karoliny i Michała! O kurde, takiej świty się nie spodziewałem! Dobrze, że zwlekając się z łóżka, przyrzuciłem na plecy koc. Teraz szczelniej się nim owinąłem. Głupio by mi było stanąć przed nimi wszystkimi w samych slipkach.
  Kiedy wróciliśmy do pokoju, na stole stało już sześć talerzy i sześć kubków z parującym kakao. Michał drugi uśmiechał się.
  – Postanowiliśmy zrobić ci noworoczną niespodziankę.
  I rzeczywiście zrobili. Zaskoczyli mnie. Ich promienne uśmiechy i radość z udanego zaskoczenia poprawiły mi nastrój. Ubrałem się szybko i zasiadłem z nimi do stołu.
  Przyglądałem się ich wesołym twarzom. Słuchałem tego, co mówią. Na chwilę zapomniałem, że jestem sam. Zapomniałem, że parę dni temu usłyszałem najgorszą dla siebie wiadomość. Zapomniałem o tym, że pierwszy raz od piętnastu lat przywitałem Nowy Rok samotnie. Bez swojej drugiej połowy: bez Michała. Wiedziałem również, że przyjaźni Michała nigdy nie stracę. Wiedziałem, że zawsze przy mnie będą Weronika i Rafał. I czułem, że przy mnie pojawiają się kolejne dwie osoby: Karolina, którą bardzo lubię i Michał drugi, który szybko stał się dla mnie kimś ważnym.
  Czy jestem samotny? Nie wiem. Obecność tych pięciu osób pozwala mi o tym nie myśleć.
                                                                                                                     Piotrek

Zgłoś jeśli naruszono regulamin