Rozdział 3 - Trop.pdf

(76 KB) Pobierz
Rozdział 3 - Trop
Rozdział 3 – Trop
Następnego ranka świat wyglądał zupełnie inaczej. Ptaki za oknem śpiewały swoje trele,
po niebie delikatnie przemykały niczym zbłąkane owieczki białe chmury. Słońce świeciło
dając jednocześnie ciepłe uczucie błogości. Lato zbliŜało się wielkimi krokami. Byłam tego
dnia radosna, plecy juŜ nie bolały mnie tak jak wczoraj i mogłam podnieść się z łóŜka.
Narzuciłam na siebie szlafrok i podeszłam do lustra. Widziałam potarganą ciemnowłosą
dziewczynę z uśmiechem na ustach i iskrą w oku. Paroma szybkimi ruchami przeczesałam
włosy i dałam nura do swojej szafy w poszukiwaniu jakiegoś wygodnego ubrania. Nigdy nie
lubiłam się specjalnie kreować, zawsze wolałam luźne i swobodne stroje. Między innymi tym
róŜniłam się od swoich rówieśniczek, które wprost uwielbiały zakupy i modne ciuszki.
Przerzucając sterty ubrań na samym dnie szafy dostrzegłam mała torebeczkę. Dobrze
wiedziałam co się w niej znajduje. Letnia sukienka od Alice. Nie wiem co mnie podkusiło ale
nie wiele myśląc wyciągnęłam ja z tobołka i przyłoŜyłam do siebie.
„ Ślicznie wyglądasz Bello” pomyślałam spontanicznie lecz potem się zawahałam. Niby
dlaczego mam ją zakładać, przecieŜ ja nawet nie lubię sukienek. „ChociaŜ z drugiej strony
sprawiłabym tym Alice przyjemność” próbowałam tłumaczyć się sama przed sobą. W końcu
stanęło na tym, Ŝe na śniadanie zeszłam w chabrowej, krótkiej miniówce z dość duŜym
dekoltem, a na nogach miałam tego samego koloru wiązane sandałki.
- Cześć Charlie – krzyknęłam juŜ z dołu schodów do ojca siedzącego przy stole. Nasza
kuchnia była o wiele mniejsza niŜ ta w domu Cullenów do której juŜ zresztą zdąŜyłam się
przyzwyczaić, ale za to taka przytulna i pełna niepotrzebnych gratów z których i tak bardzo
rzadko ktokolwiek korzystał. Tata nie umiał gotować, ale przynajmniej starał się dbać o
porządek, ja za to gotowałam mu obiady i starałam się z dnia na dzień poprawiać nasze
relacje.
- Widzę, Ŝe juŜ się dobrze czujesz Bello – powiedział Charlie odwracając się w moim
kierunku. – Wow a cóŜ to za zmiana – spojrzał się na mnie od góry do dołu – wybierasz się na
randkę z tym swoim Cullenem?
- Ach nie tato to, to sukienka od Alice – nie wiedziałam co powiedzieć, gdyŜ nie
spodziewałam się po nim takiej reakcji. – Pomyślałam, Ŝe kiedyś i tak trzeba będzie ja
załoŜyć a dziś jest tak ciepło, więc to chyba odpowiedni moment.
- W sumie do twarzy Ci w niebieskim – skwitował ojciec. Nie czepiał się tego, Ŝe jest za
krótka jak to zwykła by robić Rene.
- Dzięki tato, na jakie śniadanie masz ochotę? Jajka na bekonie, czy grzanki?
- Sam nie wiem w końcu to ja powinienem Cię dzisiaj nakarmić, według mnie powinnaś
poleŜeć jeszcze jeden dzień w łóŜku.
- Oj juŜ nie przesadzaj świetnie się czuje, naprawdę.
264471927.001.png
- No niech Ci będzie, ale jak znowu Cię zacznie boleć to marsz do łóŜka a i proszę
następnym razem uwaŜaj jak chodzisz i patrz pod nogi, kamienie w sekundę same nie
wyrastają z ziemi.
- Wiem, wiem to przez tę moja niezdarność tak cierpię, ale co ja na to poradzę, Ŝe juŜ
się taka urodziłam? – zachciało mi się śmiać gdy przypomniałam sobie wszystkie swoje
głupie małe wpadki.
- Okay. Wiesz co? Mam jednak ochotę na grzanki. – skwitował ojciec.
- JuŜ się robi szeryfie. – Byłam dziś w naprawdę świetnym nastroju. Pomimo tego, Ŝe
Edward wyjechał na polowanie nic nie było w stanie zepsuć mi humoru. Zabrałam się za
robienie ojcu grzanek. Według opinii Charliego byłam dobrą kucharką i smakował mu kaŜdy
przyrządzony przeze mnie posiłek. Pamiętam kiedyś jak jeszcze był razem z moja mamą,
Rene sam zabrał się za gotowanie. Matka kazała mu zrobić rosół, biedak załamał się bo zupa
smakowała jak woda, gdyŜ zapomniał dodać warzyw i przypraw. Od tamtej pory kiedy tylko
zamieszkałam w Forks zawsze mu cos pichciłam, bo jedyne to co umiał sam ugotować to
były to mroŜonki, które po prostu wkładał do mikrofalówki.
- Śniadanie podano – powiedziałam i postawiłam przed ojcem talerz z grzankami. –
Tato masz na dziś jakieś specjalne plany? – spytałam
- Nie, nie mam, a dlaczego pytasz? – odpowiedział z ustami pełnymi pieczonego chleba
- Chciałabym spotkać się ze znajomymi
- W porządku moŜesz iść tylko pamiętaj bądź ostroŜna – pouczył mnie. Ojciec zawsze
się o mnie troszczył jak mógł najlepiej, pomimo, Ŝe nasze relacje nie zawsze były dobre, gdyŜ
nie mogliśmy znaleźć wspólnego języka. W tym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi i
zanim zdąŜyłam cokolwiek odpowiedzieć wpadła jak burza do domu niewysoka brunetka z
krótkimi włosami i zawadiackim spojrzeniem.
- O Alice, nie spodziewałam się Ciebie – powiedziałam do dziewczyny zaskoczona
- Wiem, ja sama teŜ się tego nie spodziewałam ale muszę Ci powiedzieć coś bardzo
waŜnego. O cześć Charlie. – skierowała się w stronę mojego taty.
- Witaj Alice co u Ciebie? Dawno Cię nie widziałem.
- Miałam duŜo nauki – skłamała. – Czy mogę porwać Belle na parę godzin?
- Jasne o ile nie ona nie ma nic przeciwko to ja się zgadzam. – Charlie uwielbiał Alice.
Poza doktorem Carlisem była jego ulubionym członkiem rodziny Cullenów w
przeciwieństwie do Edwarda.
- Tato to ja będę w domu wieczorem – powiedziałam do ojca i ucałowałam go w
policzek na poŜegnanie.
- Cześć Charlie – powiedziała młoda wampirzyca. W sumie to nie taka młoda bo była
ode mnie co najmniej pięć razy starsza, ale tego oczywiście nikt postronny poza mną nie
wiedział. Tata machnął nam ręką na poŜegnanie i wyszłyśmy z domu.
- O widzę, Ŝe załoŜyłaś tę sukienkę co Ci dałam dwa lata temu? Ślicznie w niej
wyglądasz wszystko pięknie wyeksponowane i o to chodzi. – uśmiechnęła się a mnie zalał
czerwony rumieniec.
- Daj spokój załoŜyłam bo dziś taka ładna pogoda i tyle. Powiedz mi lepiej co się stało,
nie wyglądasz najlepiej.
- Wiesz to trochę dziwna sytuacja, nigdy wcześniej tego nie robiłam ale coś mi nie
dawało spokoju i musiałam sprawdzić. – na twarzy malowało się jej skrępowanie i wstyd.
- Wiesz, Ŝe mnie moŜesz wszystko powiedzieć. – odparłam kiedy szłyśmy w stronę łąki
- Wiem, ale mimo wszystko strasznie się wstydzę. Wiesz jak bardzo kocham Jaspera? –
spytała
- Tak widać to na kaŜdym kroku, ale powiedz mi w końcu do czego zmierzasz.
- Więc to było tak. Jak wiesz Jasper, Emmet i Edward pojechali na polowanie, wszystko
byłoby okay ale ja nagle miałam wizję, Ŝe mój chłopak się oddala. Widzenie nie dawało mi
spokoju wiec zadzwoniłam do Edwarda i spytałam się co się stało. On mi odpowiedział, Ŝe
Jasper stwierdził nagle, Ŝe musi jechać gdzieś załatwić jakaś sprawę i to w środku polowania!
A potem odwrócił się i pobiegł na północ. Próbowałam się skoncentrować i zobaczyć gdzie
on biegnie ale nic nie widziałam zupełnie zablokował moje wizje, tak jakby nie chciał, Ŝebym
wiedziała gdzie jest i co robi… Och Bello jestem taka skołowana, boję się o niego.
- To naprawdę dziwne, - powiedziałam kiedy skończyła mówić – ale myślę, Ŝe nie
musisz się o niego martwić, jest najsilniejszy z was wszystkich nic mu się nie stanie.
- A jeśli on, on – Oczy Alice zaczerwieniły się i mała stróŜka łzy pociekła po jej
policzku. – Jeśli on mnie zdradza?
- Nie to niemoŜliwe – pocieszyłam przyjaciółkę
- Bello posłuchaj od jakiś dwóch tygodni Jasper zachowuje się bardzo dziwnie, cały
czas szpera w Internecie, albo zamyka się w pokoju. Poprosiłam Edwarda Ŝeby posłuchał jego
myśli ale Jasper jakby wiedział, Ŝe coś wyczuwam przestawał całymi dniami myśleć! To nie
jest normalne zachowanie, och Bello wiem , Ŝe nie powinnam tego robić ale z rozpaczy
zaczęłam grzebać w jego rzeczach i znalazłam na małej kartce numer telefonu, zadzwoniłam,
odebrała jakaś kobieta i natychmiast się rozłączyłam. Najgorsze myśli zaczęły mi przelatywać
przez głowę, ale ja jestem prawie na sto procent pewna, Ŝe Jasper mnie zdradza. On ma inna
kobietę!!!
Stałam jak wryta słuchając jej długiego wywodu i patrząc jak co chwila pochlipuje.
Byłam w szoku. Jasper z jakąś inna kobietą? To się nie trzymało kupy, przecieŜ razem z Alice
tworzyli taką piękną parę.
- Alice, spróbujmy się skoncentrować i przemyśleć wszystko od początku –
powiedziałam, gdy dotarłyśmy na łąkę – MoŜe w cale nie jest tak jak myślisz moŜe po prostu
załatwia jakieś interesy czy coś w tym stylu.
- Nie, ja czuję, Ŝe dzieje się coś złego Bello ja to po prostu czuję! – Alice płakała juŜ
rzewnymi łzami. – nie wiedziałam co jej odpowiedzieć
- Zobaczysz wszystko się wyjaśni prędzej niŜ myślisz. – pocieszałam dziewczynę i
wręczyłam jej zerwaną przed chwilą mała czterolistną koniczynkę. Wampirzyca popatrzyła
się na nią i spontanicznie przytuliła mnie do siebie tak mocno, Ŝe zabrakło mi tchu.
- Och jesteś moją najlepszą przyjaciółką Bello zawsze mnie pocieszasz co ja bym bez
Ciebie zrobiła.
- Nie wiem co byś zrobiła – powiedziałam kiedy rozluźniła uścisk – ale mam pomysł.
Nie moŜe ktoś go po prostu śledzić?
- To nie takie proste, pamiętaj, Ŝe Jasper ma bardzo wyczulony węch zresztą jak kaŜdy z
nas no i jest oczywiście bardzo szybki. – no tak pomyślałam. Nagle oczy Alice stanęły w słup
i siedziała jak zahipnotyzowana. Miała jedną ze swoich wizji. Dziewczyna była nietypową
wampirzycą, posiadała dar widzenia przyszłości. Choć jej zdolność była wspaniała przyszłość
i tak moŜna było zmienić w zaleŜności od podejmowanych decyzji. Nagle dziewczyna
obudziła się z letargu i przeraŜonymi oczyma spojrzała na mnie.
- Wrócił, Jasper dołączył znowu do chłopaków na polowaniu.
- Widzisz, nie mógł w tak krótkim czasie niczego zrobić. Ile go nie było? Trzy godziny?
- Dokładnie dwie i pół. Jak tylko zadzwoniłam do Edwarda od razu przybiegłam do
Ciebie. – mówiła ocierając łzy.
- Musisz z nim porozmawiać Alice bo inaczej do niczego nie dojdziecie. Kiedy chłopaki
zamierzają wrócić? – spytałam i tutaj krótkowłosa piękność zwróciła wzrok w kierunku
ziemi.
- Powinni dzisiaj tak przynajmniej sądzę, ale zobaczyłam coś jeszcze w swojej wizji.
- Co takiego?
- Edward… teraz on gdzieś zniknął
- Jak to?! – krzyknęłam przeraŜona robiło się coraz dziwniej
-Poczekaj – powiedziała Alice- coś widzę on nie ukrywa swoich myśli.
- Co takiego widzisz? – dziewczyna milczała przez moment po czym odparła z
uśmiechem – Wybacz ale nie mogę Ci powiedzieć, wiedz tylko, Ŝe nie musisz się o niego
martwić.
- Jak to nie moŜesz mi powiedzieć? Zabronił Ci?
- Tak – powiedziała Alice – powiedział, Ŝe zabije mnie jeśli pisnę Ci choć słówko, ale
wieŜ mi to będzie dla Ciebie mały szok.
- O nie wiesz, Ŝe nie lubię być zaskakiwana – powiedziałam ze zdenerwowaniem. Co
ten Edward sobie wyobraŜa tak znikać i nic nie mówić, faktem jest, Ŝe na polowaniu był ale
prawdy do końca mi nie powiedział. Co mu chodzi po głowie? Gdzie moŜe teraz być?
- Mam tego dosyć – powiedziałam stanowczo
- O co Ci chodzi?- spytała Alice
- Mam dosyć tego, Ŝe nigdy nie wiem co się dzieje. Proszę Cię zrobisz coś dla mnie?
- Co takiego?
- Zmień mnie.
- Co? – wampirzyca spojrzała się na mnie z niedowierzaniem. – Nie, nie ma takiej opcji
Bello, dobrze wiesz, Ŝe Edward zabije mnie za to i to dosłownie. To on ma to zrobić kiedy
przyjdzie odpowiedni moment
- Mam to gdzieś – powiedziałam wkurzona i wzięłam z ziemi mały ostry kamień. – Jeśli
nie chcesz po dobroci to zrobisz to z potrzeby.
- Co ty robisz Bello uspokój się natychmiast co w Ciebie dzisiaj wstąpiło?
Nie wiele myśląc wyciągnęłam rękę przed siebie i ostrą stroną kamienia nacięłam sobie
skórę na nadgarstku uwaŜając aby nie natrafić na Ŝyłę. Mała stróŜka krwi delikatnie popłynęła
po moim ręku. Spojrzałam na Alice jej oczy natychmiast zmieniły barwę na czarne i nabrały
blasku, który oznaczał tylko jedno – głód.
- Ja, ja nie mogę tego zrobić Bello – dziewczyna odwróciła się ode mnie, lecz
wiedziałam, Ŝe zapach mojej krwi pieści jej podniebienie niczym gorąca pochodnia.
- Zrób to, przecieŜ widzę jaka jesteś głodna, pragniesz tego, pragniesz mojej krwi –
podjudzałam wampirzycę.
- Proszę Cię przestań, nie chcę tego – mówiła z rozpaczą w głosie
- AleŜ chcesz, zobacz tylko jak wspaniała jest moja krew, poczuj ją, poczuj jej smak w
swych ustach. - Dziewczyna odwróciła się powoli w moją stronę. Wiedziałam, ze jest słaba i,
Ŝe zaraz się skusi, w końcu taka była jej natura, natura drapieŜnika.
- Ale Edward… - próbowała kontratakować mnie tymi argumentami lecz ja byłam
nieugięta
- Nie obchodzi mnie jego zdanie, prędzej czy później i tak się to stanie obydwie to
wiemy jego złość powoli przejdzie, ale ty nie odmawiaj sobie tej przyjemności.
- A co będzie jeśli się nie zdołam powstrzymać? – widać było, Ŝe cała aŜ drŜy z Ŝądzy
mojej krwi.
- Poradzisz sobie, wierze w Ciebie, w końcu jesteśmy przyjaciółkami – chyba to zdanie
przesądziło o tym co miało zaraz się stać. Alice popatrzyła mi w oczy. Jej czarne źrenice
trochę mnie przeraziły ale gotowa byłam się poświecić by w końcu stać się częścią ich
rodziny, by stać się nieśmiertelnym wampirem. Dziewczyna delikatnie ujęła moją rękę i
zaczęła zlizywać mi krew z dłoni, która ciągle płynęła.
- Na pewno jesteś na to gotowa? – spytała z niepewnością w głosie
- Na pewno – odpowiedziałam. Alice otworzyła usta i ukazały moim oczom ukazały się
jej piękne błyszczące kły, które zbliŜały się powoli do mojego nadgarstka. Zamknęłam mocno
powieki by nie czuć bólu, który miał nastąpić. Nagle usłyszałam dzikie wycie. Otworzyłam
oczy i ujrzałam wielkiego rudego wilka biegnącego w naszą stronę w zastraszająco szybkim
tempie.
- Szybko Alice pospiesz się to Jacob! – krzyknęłam do przyjaciółki lecz było juŜ za
późno. PotęŜna bestia skoczyła na drobną dziewczynę i odepchnęła ją ode mnie.
Wyszczerzyła ostrzegawczo zęby i warczała. Wampirzyca jednym szybkim susem podniosła
się z ziemi i przybrała postawę obronną.
- Uspokójcie się obydwoje! Jacob zmień się w człowieka. – wydałam polecenie.
Wilkołak skulił uszy i potulnie zrobił to co mu powiedziałam. Zatopił się w głębokiej trawie i
wstał z załoŜonymi na sobie spodniami.
- O co tutaj chodzi? – skierował pytanie w mim kierunku
- Nic się nie stało właśnie dzięki Tobie. Poprosiłam Alice Ŝeby mnie przemieniła ale ty
oczywiście musiałeś się zjawić i wszystko popsuć. – Jake wytrzeszczył na mnie swoje oczy
- Co? Nie pozwolę, Ŝeby jakaś pijawka Cię gryzła! – popatrzył się w stronę wampirzycy
- Jeszcze raz tak na mnie powiesz a nie ręczę za siebie- odgryzła się dziewczyna
- Uspokójcie się. Słuchaj Jake, dobrze wiesz, Ŝe nic nie zmieni mojej decyzji więc
przeproś Alice. Dla Twojej wiadomości sama tego chciałam i poprosiłam ja Ŝeby to zrobiła i
tu się zdziwisz bo wcale tego nie chciała.
- JuŜ nic z tego nie rozumiem
- To prawda wilku. Zostałam przyparta do muru, Bella specjalnie się zraniła bo wie jak
krew na nas działa. Tak naprawdę to dziękuję Ci, Ŝe mi przeszkodziłeś Jacob, nie chciałam
tego zrobić. Wybacz mi Bello – powiedziała Alice
- To wszystko jest porąbane ale przyjmuję przeprosiny skoro są szczere.
- Przykro mi ale lepiej będzie jak juŜ sobie pójdę. – powiedziała dziewczyna i pobiegła
przez łąkę prosto do lasu. Widać było, Ŝe ta sytuacja trochę ja przerosła, nie powinnam prosić
jej o takie poświęcenie, teraz biedna musi zapolować na coś by nie czuła głodu. Tym czasem
Jacob patrzył się na mnie spode łba wyraźnie zły. Kiedy Alice zniknęła nam z widoku
odezwał się do mnie zimnym tonem.
- Wiesz, Ŝe tego nie pochwalam, ale cóŜ rozkazywać takŜe Ci nie mogę to Twoje Ŝycie i
na własne Ŝyczenie chcesz je sobie zmarnować.
- Proszę Cię skończ juŜ z tymi wywodami mam ich dosyć – Ŝachnęłam. Jake spuścił
wzrok i dostrzegł moja niewielką ranę.
- BoŜe Bella coś ty sobie najlepszego zrobiła? – wyjął z kieszeni spodni chustkę z
materiału i obwiązał mi rękę. – Wstań – powiedział podając mi dłoń – chodźmy nad strumyk
trzeba to przemyć wodą. – krew juŜ zaczęła powoli krzepnąć, ale rana nie wyglądała za
ciekawie. Pomimo, Ŝe była mała to była dość głęboka nie miałam pojęcia jak ostry był ten
kamień. Kiedy wstałam i otrzepałam się z ziemi i drobnych kwiatków wilkołak patrzył na
mnie swoimi wielkimi oczyma jak zahipnotyzowany.
- Hej Jake – pstryknęłam mu palcami tuŜ przed nosem Ŝeby się otrząsnął
- Wow Bells wyglądasz oszałamiająco! – dopiero teraz zrozumiałam czemu tak mi się
przyglądał. PrzecieŜ miałam na sobie tę krótką niebieską sukienkę która ledwo co zakrywała
moje atuty. Zarumieniłam się.
- Czemu się wstydzisz? PrzecieŜ wyglądasz extra, nigdy nie widziałem Cię tak ubranej!
Wyglądasz tak, tak seksownie.
- Och daj spokój Jake, jest ciepło… – na moment zaniemówiłam, dopiero po jego
słowach uświadomiłam sobie dlaczego załoŜyłam tę sukienkę. Nie, próbowałam nie
dopuszczać tej myśli do siebie. Ja przecieŜ nie chciałam tego, nie mogłam. To nie było do
mnie podobne. Nie miałam przecieŜ zamiaru uwodzić Jacoba, był tylko moim przyjacielem, a
ja kocham Edwarda! A jednak… oszukiwałam samą siebie. Coś ciągnęło mnie do Jaka, jakaś
jego cząstka sprawiała, Ŝe zaczęłam go poŜądać. Musiałam jak najszybciej wybić to sobie z
głowy.
- Chodźmy juŜ nad strumyk, trzeba Ci przemyć tę ranę – z zamyślenia wyrwał mnie
głos wilkołaka.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin