MrJedi - Japonia oczami fana 01.pdf

(18903 KB) Pobierz
PAWEŁ „MRJEDI” MUSIAŁOWSKI
JAPONIA OCZAMI FANA :: THE BOOK 01
ZOSTAWIŁEM SERCE W TOKIO
929565741.463.png 929565741.474.png
D ramatyczny prolog z jakuzą w tle…
Tokio . Środek nocy. Szóstek ,
godzina 27:78 . Za oknami mojego ty-
powego, dwudziestometrowego miesz-
kanka, lekki wiosenny wiaterek niesie
zapach płatków wiśni, rozrzucanych
delikatnie niczym magiczny pył w
skąpanych w mroku, tajemniczych
uliczkach tego niezwykłego miasta.
Spoglądam na mojego przerażonego
kolegę, który trzymając przed oczami
wirtualną klamkę drzwi wyjściowych,
właśnie mi oznajmił, że po drugiej stro-
nie czeka na nas uzbrojony w okulary
przeciwsłoneczne, prawdziwy jakuza.
To koniec. Jesteśmy w pułapce. Jaku-
za w okularach przeciwsłonecznych w
samym środku nocy może oznaczać ty-
lko jedno - kłopoty.
Nie mam pojęcia, jak do tego
doszło . Wszystko zaczęło się przecież tak
niewinnie, od radosnego, wieczornego
przyjęcia pod drzewami kwitnącej wiśni.
To był taki miły wieczór, lecz potem
nagle wszystko wyrwało się spod kon-
troli. Teraz czeka nas starcie z rządnym
krwi przedstawicielem japońskiego
półświatka. Nie ma rady. Muszę stawić
czoła wyzwaniu, w końcu mimo że
jestem tylko gajdzinem, to jestem
również mężczyzną, a mężczyzna musi
ponosić konsekwencje swoich nieod-
powiedzialnych czynów.
Jestem gotowy . Zbieram się do
kupy, wymierzam sobie dwa klapsy w
twarz dla rozluźnienia i zdecydowa-
nym ruchem otwieram drzwi… To,
co następuje potem, to prawdziwa
katastrofa…
Ale chwileczkę , nie tak prędko.
Zacznijmy od początku, od głównej bo-
haterki tej opowieści, czyli samej Japo-
nii. I jej stolicy…
2
929565741.485.png 929565741.496.png 929565741.001.png
Rozdział 1 (bez palca w barze sushi)
(…)
Było to trzech bardzo ciekawych
osobników , z których jeden, wyraźnie
ich „szef”, wyglądał jak skrzyżowanie
muzułmanina z samurajem, lecz mimo
tego dosyć dziwnego połączenia,
emanował dostojeństwem i sympa-
tycznym ciepłem. Jego lekko siwiejące
włosy, oliwkowa karnacja, toczek
na głowie i długa szata przepasana
owiniętym kilkukrotnie pasem materiału,
sprawiały że odnosiliśmy wrażenie,
iż mamy do czynienia z człowiekiem
światłym i życzliwym, co zdawało się
potwierdzać podczas rozwijającej się
rozmowy. Jego najmniejszy towarzysz
operował biegle językiem angielskim i
postanowił (i była to propozycja nie do
odrzucenia) pełnić rolę tłumacza, zaś
trzeci z nich milczał jak grób, od czasu
do czasu pomrukując tylko wyraziście,
aby podkreślić, iż również bierze udział
w tej ożywionej konwersacji. I zaiste,
brał udział, gdyż japońska sztuka
posługiwania się onomatopejami i
zniewolonymi skrajnym minimalizmem
grymasami, została opanowana przez
mieszkańców kraju ryczącej Godzilli w
stopniu perfekcyjnym.
Ciekawe to rzeczy wychodzą na
światło dzienne , gdy spotyka się przy-
godnych Japończyków, którzy będąc
przekonani, iż więcej nie spotkają
swoich gajdzińskich rozmówców (oj,
żeby się nie zdziwili!), nagle otwierają
się i są zdolni powierzyć im sekrety,
jakie w każdych innych warunkach
prawdopodobnie nie ujrzałyby światła
dziennego. No, chyba że po dużej
ilości alkoholu. Po krótkiej rozmowie,
nasz samozwańczy tłumacz, zupełnie
na trzeźwo, również siedzący na
wysokim stołku przy tym samym barze,
między innymi oznajmił nam z radosnym
uśmiechem, że należał kiedyś do jakuzy.
Ot, tak po prostu, jak by mówił nam,
że dzisiaj jadł na śniadanie jajecznicę.
Na poparcie swoich słów radośnie
zaprezentował nam jeden ze swoich
palców, którego nie było. No, może
niezupełnie nie było, ale nagle i bez
uprzedzenia kończył się w połowie. Po
wstępnym oglądzie wszystkie pozostałe
palce u rąk naszego tłumacza-jakuzy
wydawały się być na miejscu w całości,
choć z ledwością powstrzymałem się z
pytaniem, czy na pewno żaden nie jest
doszywany, bo i takie idee krążyły swego
Nocne Tokio zalane ciepłym
morzem świateł, to świat w którym
każdy żądny przygód podróżnik
odnajdzie to, czego szuka...
3
929565741.012.png 929565741.023.png
czasu po Japonii. Pominąłem też kwestię
palców u nóg, bo dałbym głowę, że te
również by nam zaprezentował. W tym
samym czasie nasz podręczny kucharz,
szalejący za barem niczym sam Musashi
Miyamoto(r), dziwnie łypnął na niego
spod oka, wciąż pewnie machając
swoim spiczastym ostrzem, błyskającym
w świetle jarzeniówki.
W ogóle okazało się , że cała
trójca należy do jakiejś wspólnoty religi-
jnej z południa Japonii, co tłumaczyło
ich nietypowy strój i parę innych de-
tali. Muszę przyznać, że nasze rozmowy
przyjmowały chwilami dosyć dziwne
formy i zahaczały o niecodzienne
tematy. Przyzwyczajeni do standar-
dowego wycofania tokijczyków, byliśmy
zaskoczeni takim obrotem spraw. Ileż to
można się dowiedzieć intrygujących
rzeczy w takich sytuacjach, nie sposób
zliczyć! Duchowy szef naszej trójki znajo-
mych, wykazał między innymi zaintereso-
wanie polskim piwem i z entuzjazmem
przyjął wiadomość, że generalnie
(przemilczając różnicę jakości) jest za-
zwyczaj silniejsze od japońskiego. Choć
to rzecz jasna sprawa dyskusyjna,
szef trójcy podkreślił ten fakt wy-
razistym gestem zaciśniętej pięści
oraz siarczystym „strong!” na dokładkę.
To było słodkie. Oczywiście mówiliśmy o
popularnych, komercyjnych gatunkach
piwa, bo i w Japonii piwo niejedno ma
imię. Natomiast jego tłumaczącemu
wszystko koledze, na dźwięk słowa
„Polska”, dziwnie zabłysły oczęta
i nagle zaczął gorliwie czegoś
szukać za pazuchą, a czynił to
z takim zaangażowaniem, że
stracił równowagę i zniknął nam z
oczu, katapultowany ze swojego
wysokiego stołeczka za rufę. Gdy się
podniósł (nie stracił przy tym żadnego
dodatkowego palca), trzymał w ręce
obrazek… Matki Boskiej, oznajmiając
nam z radosnym wyszczerzem, że „też
jest katolikiem!”. Katolik-jakuza?!! Ręce
nam ze świstem opadły do samej ziemi
i pacnęły z hukiem. (…)
Paweł Musiałowski , lepiej znany pod
swoim dziennikarskim
pseudonimem jako
„MrJedi”, to niezwykły
podróżnik i miłośnik
Japonii, który ukazuje
nam ten kraj z zupełnie
innego punktu widze -
nia, zarówno w licznych tekstach, jak i il -
mach. Znany z łamów magazynu kom -
puterowego „CD - Action”, twórca i redaktor
naczelny „Kawaii”, pierwszego polskiego
magazynu dla miłośników japońskiej pop -
kultury, miesięcznika „MANGAzyn” oraz
oddziału japońskiej kinematograii Anime -
Gate. Dziennikarz, felietonista, podróżnik,
reporter, wydawca, wielki miłośnik i znaw -
ca japońskiej popkultury oraz najbardziej
znany w kraju propagator Japonii, to tylko
niektóre z obliczy jego bogatej działalności.
„Japonia oczami fana”, tom 1, frag-
ment rozdziału 1: „Nippon: zrozumieć
nie rozumiejąc”
4
929565741.034.png 929565741.045.png 929565741.056.png 929565741.067.png 929565741.078.png 929565741.089.png 929565741.100.png 929565741.111.png 929565741.122.png 929565741.133.png 929565741.144.png 929565741.155.png 929565741.166.png 929565741.177.png 929565741.188.png 929565741.199.png 929565741.210.png 929565741.221.png 929565741.232.png 929565741.243.png 929565741.254.png 929565741.265.png 929565741.276.png 929565741.287.png 929565741.298.png 929565741.309.png 929565741.320.png 929565741.331.png 929565741.342.png 929565741.353.png 929565741.364.png 929565741.375.png 929565741.386.png 929565741.397.png 929565741.408.png 929565741.419.png 929565741.430.png 929565741.441.png 929565741.452.png 929565741.455.png 929565741.456.png 929565741.457.png 929565741.458.png 929565741.459.png 929565741.460.png 929565741.461.png 929565741.462.png 929565741.464.png 929565741.465.png 929565741.466.png 929565741.467.png 929565741.468.png 929565741.469.png 929565741.470.png 929565741.471.png 929565741.472.png 929565741.473.png 929565741.475.png 929565741.476.png 929565741.477.png 929565741.478.png 929565741.479.png 929565741.480.png 929565741.481.png 929565741.482.png 929565741.483.png 929565741.484.png 929565741.486.png 929565741.487.png 929565741.488.png 929565741.489.png 929565741.490.png 929565741.491.png 929565741.492.png 929565741.493.png 929565741.494.png 929565741.495.png 929565741.497.png 929565741.498.png 929565741.499.png 929565741.500.png 929565741.501.png 929565741.502.png 929565741.503.png 929565741.504.png 929565741.505.png 929565741.506.png 929565741.002.png 929565741.003.png 929565741.004.png 929565741.005.png 929565741.006.png 929565741.007.png 929565741.008.png 929565741.009.png 929565741.010.png 929565741.011.png 929565741.013.png 929565741.014.png 929565741.015.png 929565741.016.png 929565741.017.png 929565741.018.png 929565741.019.png 929565741.020.png 929565741.021.png 929565741.022.png 929565741.024.png 929565741.025.png 929565741.026.png 929565741.027.png 929565741.028.png 929565741.029.png 929565741.030.png 929565741.031.png 929565741.032.png 929565741.033.png 929565741.035.png 929565741.036.png 929565741.037.png 929565741.038.png 929565741.039.png 929565741.040.png 929565741.041.png 929565741.042.png 929565741.043.png 929565741.044.png 929565741.046.png 929565741.047.png 929565741.048.png 929565741.049.png 929565741.050.png 929565741.051.png 929565741.052.png 929565741.053.png 929565741.054.png 929565741.055.png 929565741.057.png 929565741.058.png 929565741.059.png 929565741.060.png 929565741.061.png 929565741.062.png 929565741.063.png 929565741.064.png 929565741.065.png 929565741.066.png 929565741.068.png 929565741.069.png 929565741.070.png 929565741.071.png 929565741.072.png 929565741.073.png 929565741.074.png 929565741.075.png 929565741.076.png 929565741.077.png 929565741.079.png 929565741.080.png 929565741.081.png 929565741.082.png 929565741.083.png 929565741.084.png 929565741.085.png 929565741.086.png 929565741.087.png 929565741.088.png 929565741.090.png 929565741.091.png 929565741.092.png 929565741.093.png 929565741.094.png 929565741.095.png 929565741.096.png 929565741.097.png 929565741.098.png 929565741.099.png 929565741.101.png 929565741.102.png 929565741.103.png 929565741.104.png 929565741.105.png 929565741.106.png 929565741.107.png 929565741.108.png 929565741.109.png 929565741.110.png 929565741.112.png 929565741.113.png 929565741.114.png 929565741.115.png 929565741.116.png 929565741.117.png 929565741.118.png 929565741.119.png 929565741.120.png 929565741.121.png 929565741.123.png 929565741.124.png 929565741.125.png 929565741.126.png 929565741.127.png 929565741.128.png 929565741.129.png 929565741.130.png 929565741.131.png 929565741.132.png 929565741.134.png 929565741.135.png 929565741.136.png 929565741.137.png 929565741.138.png 929565741.139.png 929565741.140.png 929565741.141.png 929565741.142.png 929565741.143.png 929565741.145.png 929565741.146.png 929565741.147.png 929565741.148.png 929565741.149.png 929565741.150.png 929565741.151.png 929565741.152.png 929565741.153.png 929565741.154.png 929565741.156.png 929565741.157.png 929565741.158.png 929565741.159.png 929565741.160.png 929565741.161.png 929565741.162.png 929565741.163.png 929565741.164.png 929565741.165.png 929565741.167.png 929565741.168.png 929565741.169.png 929565741.170.png 929565741.171.png 929565741.172.png 929565741.173.png 929565741.174.png 929565741.175.png 929565741.176.png 929565741.178.png 929565741.179.png 929565741.180.png 929565741.181.png 929565741.182.png 929565741.183.png 929565741.184.png 929565741.185.png 929565741.186.png 929565741.187.png 929565741.189.png 929565741.190.png 929565741.191.png 929565741.192.png 929565741.193.png 929565741.194.png 929565741.195.png 929565741.196.png 929565741.197.png 929565741.198.png 929565741.200.png 929565741.201.png 929565741.202.png 929565741.203.png 929565741.204.png 929565741.205.png 929565741.206.png 929565741.207.png 929565741.208.png 929565741.209.png 929565741.211.png 929565741.212.png 929565741.213.png 929565741.214.png 929565741.215.png 929565741.216.png 929565741.217.png 929565741.218.png 929565741.219.png 929565741.220.png 929565741.222.png 929565741.223.png 929565741.224.png 929565741.225.png 929565741.226.png 929565741.227.png 929565741.228.png 929565741.229.png 929565741.230.png 929565741.231.png 929565741.233.png 929565741.234.png 929565741.235.png 929565741.236.png 929565741.237.png 929565741.238.png 929565741.239.png 929565741.240.png 929565741.241.png 929565741.242.png 929565741.244.png 929565741.245.png 929565741.246.png 929565741.247.png 929565741.248.png 929565741.249.png 929565741.250.png 929565741.251.png 929565741.252.png 929565741.253.png 929565741.255.png 929565741.256.png 929565741.257.png 929565741.258.png 929565741.259.png 929565741.260.png 929565741.261.png 929565741.262.png 929565741.263.png 929565741.264.png 929565741.266.png 929565741.267.png 929565741.268.png 929565741.269.png 929565741.270.png 929565741.271.png 929565741.272.png 929565741.273.png 929565741.274.png 929565741.275.png 929565741.277.png 929565741.278.png 929565741.279.png 929565741.280.png 929565741.281.png 929565741.282.png 929565741.283.png 929565741.284.png 929565741.285.png 929565741.286.png 929565741.288.png 929565741.289.png 929565741.290.png 929565741.291.png 929565741.292.png 929565741.293.png 929565741.294.png 929565741.295.png 929565741.296.png 929565741.297.png 929565741.299.png 929565741.300.png 929565741.301.png 929565741.302.png 929565741.303.png 929565741.304.png 929565741.305.png 929565741.306.png 929565741.307.png 929565741.308.png 929565741.310.png 929565741.311.png 929565741.312.png 929565741.313.png 929565741.314.png 929565741.315.png 929565741.316.png 929565741.317.png 929565741.318.png 929565741.319.png 929565741.321.png 929565741.322.png 929565741.323.png 929565741.324.png 929565741.325.png 929565741.326.png 929565741.327.png 929565741.328.png 929565741.329.png 929565741.330.png 929565741.332.png 929565741.333.png 929565741.334.png 929565741.335.png 929565741.336.png 929565741.337.png 929565741.338.png 929565741.339.png 929565741.340.png 929565741.341.png 929565741.343.png 929565741.344.png 929565741.345.png 929565741.346.png 929565741.347.png 929565741.348.png 929565741.349.png 929565741.350.png 929565741.351.png 929565741.352.png 929565741.354.png 929565741.355.png 929565741.356.png 929565741.357.png 929565741.358.png 929565741.359.png 929565741.360.png 929565741.361.png 929565741.362.png 929565741.363.png 929565741.365.png 929565741.366.png 929565741.367.png 929565741.368.png 929565741.369.png 929565741.370.png 929565741.371.png 929565741.372.png 929565741.373.png 929565741.374.png 929565741.376.png 929565741.377.png 929565741.378.png 929565741.379.png 929565741.380.png 929565741.381.png 929565741.382.png 929565741.383.png 929565741.384.png 929565741.385.png 929565741.387.png 929565741.388.png 929565741.389.png 929565741.390.png 929565741.391.png 929565741.392.png 929565741.393.png 929565741.394.png 929565741.395.png 929565741.396.png 929565741.398.png 929565741.399.png 929565741.400.png 929565741.401.png 929565741.402.png 929565741.403.png 929565741.404.png 929565741.405.png 929565741.406.png 929565741.407.png 929565741.409.png 929565741.410.png 929565741.411.png 929565741.412.png 929565741.413.png 929565741.414.png 929565741.415.png 929565741.416.png 929565741.417.png 929565741.418.png 929565741.420.png 929565741.421.png 929565741.422.png 929565741.423.png 929565741.424.png 929565741.425.png 929565741.426.png 929565741.427.png 929565741.428.png 929565741.429.png 929565741.431.png 929565741.432.png 929565741.433.png 929565741.434.png 929565741.435.png 929565741.436.png 929565741.437.png 929565741.438.png 929565741.439.png 929565741.440.png 929565741.442.png 929565741.443.png 929565741.444.png 929565741.445.png 929565741.446.png 929565741.447.png 929565741.448.png 929565741.449.png 929565741.450.png 929565741.451.png
Rozdział 6 (wizyta w wytwórni ilmów erotycznych)
(…)
Biurowiec wymiata elegancją
na każdym kroku. Wszystko wokół lśni
marmurem, stalą i czystością, a każdy
centymetr kwadratowy naszpikowano
tu elektroniką w ilościach chwilami
przekraczających zdrowy rozsądek.
Sprawdzam koordynaty i po chwili już
jadę wielką, elegancką windą, oszkloną
od strony miasta i próbującą ze mną
dyskutować po japońsku. Nie daję się
jednak wciągnąć w takie jałowe gadki.
Na jednym z pięter dosiada się pew-
na dziewoja z paskiem zamiast spód-
niczki. A nie, zaraz, to jest spódniczka.
A właściwie, jej symulacja. Boże, dobrze
że ma bieliznę. Zaraz… ma? Jak daję
słowo, zwariować tutaj można.
W końcu dojeżdżamy . Oboje
wysiadamy na tym samym piętrze i...
wkraczamy w wielki świat japońskich
wytwórni ilmów erotycznych, zarów-
no tych animowanych, jak i aktor-
skich. Szybkie parę słówek po angiel-
sku z siedzącą za biurkiem panią sek(s)
retarką i już jestem w snobistycznym biurze
kierownika tego całego zamieszania. Po
zwyczajowym przywitaniu, czyli kilku
machnięciach w przód i temu podob-
nych zabiegach, rozsiadam się na wiel-
kiej, skórzanej kanapie. Szef bardzo
łamaną angielszczyzną pyta mnie, czy
mam ochotę na kawę lub herbatę.
Grzecznie dziękuję za obie opcje, bo w
takim miejscu jak to dopalacze zdecy-
dowanie nie są mi potrzebne. Po chwili
dostaję kawę. – Genialnie! – myślę so-
bie. – A ja tu przyszedłem porozmawiać
o interesach i poprosić o próbki produk-
tów. Teraz aż boję się pomyśleć, co w
takiej sytuacji mogę dostać.
Rozmowa jakoś nam się nie klei ,
bo ja nie mówię wystarczająco do-
brze po japońsku, a on po angielsku.
Łapie więc za telefon i wzywa pomoc.
Po paru chwilach pomoc wchodzi do
pokoju. Mrugam subtelnie oczami ze
zdziwienia. Pomoc odstawiona jest tak,
jak gdyby właśnie zeszła z planu il-
mowego. Japonka z idealnie prostymi
blond włosami, twarzą anioła, równą
opalenizną, idealnie krągłym sztucz-
nym biustem, tak ściśle opiętym lśniącą
bluzeczką, że zdaje się, iż zaraz ją rozer-
wie. Spod opiętej wokół kształtnych
pośladków skórzanej spódniczki ukazują
się dwie ślicznie zarysowane mięśniami
nogi, zakończone sięgającymi aż do
kolan, cienkimi, skórzanymi kozaczka-
mi. Nie daję się w to wciągnąć. Non-
szalancko z wielkim zamachem zarzucam
nogę na nogę i obserwując przelatujący
mi przed oczami mój własny but, jak
gdyby nigdy nic, siorbię nieświadomie
swoją kawę. Jeszcze jeden łyk i odlecę
przez najbliższe okno.
Wyobrażam sobie przeciętnego,
japońskiego biznesmena z popularnych
anegdot, który potrai zaczerwienić się
na myśl o wejściu na stoisko z damską
bielizną i który przyszedł załatwiać in-
teresy w takie miejsce. Efekt musi być
piorunujący! Wystarczy podsunąć mu
tylko umowę i podpisze wszystko. Chy-
ba, że wcześniej zemdleje.
– To nasza pomoc oralna – mówi do
mnie szef swoją totalnie połamaną
angielszczyzną. – Boże! – myślę sobie – za
5
929565741.453.png 929565741.454.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin