Żydzi, przestańcie KŁAMAĆ ! ! !
O przestępstwach żydowskich w II Rzeczypospolitej i obecnych planach wobec Polski czyli kto ma płacić za holocaust
Warszawa 1994
Warszawa ul. Nowogrodzka 25/35
00-511 Warszawa tel: 628-5522
I
Jest bardzo pilna potrzeba aby uświadomić polskiemu społeczeństwu, zwłaszcza młodemu pokoleniu, oszukaństwa praktykowanego na wielką skalę w tysiącach artykułów publicystycznych, książek oraz filmów zarówno amerykańskich jak i polskich, gdzie przedstawia się Żydów jako osoby wyłącznie szlachetne i tragiczne. Natomiast Polaków przedstawia się jako ich nieprzejednanych wrogów, nikczemnych zawistników, którzy za okazane im dobro (ciekawe jakie?) odpłacają się zoologiczną wprost nienawiścią.
Nierzadko przedstawia się też Polaków („Malowany ptak”) jako zwyrodniałych zbrodniarzy, gorszych nawet od niemieckich oprawców. Poza tym Polacy to wobec Żydów hołota, biedota, nędza, która potrafi tylko reagować nienawiścią, zamiast zdobyć się na szacunek dla lepszych od siebie, bardziej wykształconych, inteligentniejszych.
Niedawno nawet „Gazeta Wyborcza” wystąpiła z tezą („dowody” zaczerpnięto ze zbiorów Żydowskiego Instytutu Historycznego), jakoby powstańcy warszawscy mordowali w celach rabunkowych Żydów, którzy zdołali przetrwać okupację. Odzew w prasie, na te jawne kalumnie, był zdumiewająco nieśmiały. Czemu dziwić się nie można, gdyż niemal wszystkie polskojęzyczne mass-media znajdujące się pod przemożnym wpływem Żydów.
Podobnie, a właściwie identyczne tendencje reprezentuje ponad wszelki rozsądek nagłaśniany film „Lista Schindlera”, który kręcono w Polsce, przy współudziale polskich (tanich) aktorów, a który ma wyraźną antypolską wymowę. Mimo to przez niby polską krytykę filmową został okrzyczany arcydziełem, jeszcze zanim go ktokolwiek obejrzał.
Taki stosunek do Polaków jest wynikiem jednolitego frontu żydowskiego przeciwko Polakom i Polsce, który został ustalony przez Żydów w Stanach Zjednoczonych i jest narzucany całemu światu, w tym również i naszemu społeczeństwu. Polacy to pokornie i niemal bezkrytycznie przyjmują, ledwie tu i ówdzie pojawiają się jakieś anemiczne słowa sprzeciwu i wołanie o sprawiedliwą ocenę i prawdę. Ten słaby głos protestu jest dla opinii urabianej przez Żydów jeszcze jednym argumentem na to, że sami Polacy tak uważają, skoro nie protestują. Jest to hucpiarskie kłamstwo. Więcej – jest to plucie w twarz zakneblowanemu narodowi, gdyż, jak wspominałem, wszystkie wielkie mass-media w Polsce, gazety, telewizja, rozgłośnie radiowe, zostały wypuszczone w pacht, lub po prostu sprzedane obcemu, najczęściej żydowskiemu kapitałowi.
Co ciekawe: krytyka polska (czy rzeczywiście polska?) już dawno ogłosiła temat wojenny za zużyty. Tymczasem temat ten w odniesieniu do Żydów jest w coraz większym rozkwicie. Pojawia się coraz więcej dzieł literackich i filmowych na ten temat. Pisarze i reżyserzy innych narodowości, w tym także i Polscy, zapominając o historii własnego narodu, w sposób służalczy podejmują go zgodnie z narzuconymi schematami: tragiczni, piękni i szlachetni, oczywiście, niczemu nie winni Żydzi i podli, chciwi polscy antysemici. Przy czym Niemcy, właściwi autorzy i wykonawcy zbrodni holocaustu, nikną gdzieś w rozmywającym sie tle, zastępuje się ich enigmatycznymi „nazistami”, SS-manami, „hitlerowcami”, którzy nierzadko – jak u Spielberga w „Liście Schindlera” mówią po polsku.
Celowe, łajdackie niedopatrzenie.
Wymaga to korekty samo pojęcie antysemityzmu. Żydzi stanowią 8% narodów semickich, które na ogół nie budzą takich emocji jak Żydzi. Żydzi to pojęcie zawłaszczyli do określenia antyżydowskości i ono funkcjonuje pod pojęciem antysemityzmu. Antysemityzm jest zupełnie inaczej rozumiany przez Żydów i nie-Żydów. Na ogół uważamy zgodnie z zasadami logiki, że antysemitą jest ten, kto nienawidzi Żyda tylko dlatego, że jest Żydem, dopuszcza się lżenia i wyśmiewania narodu żydowskiego, jego kultury i tradycji, tylko dlatego, że jest inna i obca mu.
Natomiast Żydzi za antysemitów uważają już tych, którzy krytykują postępowanie Żydów, potępiają ich występki a zwłaszcza gdy opowiadają się za tym, aby naród był w swoim państwie gospodarzem: Rosjanin w Rosji, Polak w Polsce, Niemiec w Niemczech. Cyceron był uważany za antysemitę tylko dlatego, że bronił w sądzie kogoś, kogo Żydzi oskarżali.
Na początku Polski Ludowej wystarczyło rozpoznawać Żyda, aby być antysemitą, a to oznaczało poważne przykrości, nierzadko utratę wolności a czasem i życia.
Jak się zdaje, wiele racji miała Maria Dąbrowska – autorka skądinąd bardzo przychylnie nastawiona do Żydów – która stwierdziła, że „trzeba życie oddać za Żyda, aby nie narazić się na zarzut antysemityzmu”.
W amerykańskich mass-mediach Żydzi zamieszkujący Polskę przed wojną pokazywani są jako prawdziwi dobroczyńcy państwa, zasobni, szlachetni i mądrzy. Oczywiście, jest to bzdura. Żaden film, żadna powieść nie pokazuje Żyda takim, jakim go np., pokazał Szekspir w „Kupcu weneckim”, czy J.I. Kraszewski w powieści „Żyd”.
Pomija się też milczeniem zdecydowanie antypaństwową działalność Żydów-komunistów. Nikt nigdy i nigdzie nie pokazuje Żyda przestępcy, kryminalisty.
Czyżby takich nie było? A może stanowili tak nikły procent, że w ogóle nie warto o tym wspominać?
Oddajmy głos faktom.
II
NIEKOŃCZĄCY SIĘ POTOK AFER I NADUŻYĆ
Polska międzywojenna jest krajem demokratycznym, państwem łagodnego prawa, a co gorsza prawa, które odwołując się do patriotyzmu, wysokiej moralności i poczucia obowiązku obywatelskiego, nie precyzuje wszystkich możliwych przypadków i odmian przestępstwa. Dzisiaj o takim systemie państwowym mówi się, że ma „luki prawne”. Jest to państwo na dorobku, powstałe w wyniku wojny i przemian jakie dokonały się w Europie, państwo to jest wstrząśnięte światowym kryzysem, toczone przez liczne afery. Słowem, wiele analogii do czasów dzisiejszych narzuca się niemal wprost.
Wtedy również, podobnie jak dzisiaj, Polską wstrząsa afera za aferą. Są afery małe i wielkie, prymitywne i wyrafinowane. Zdumiewa mistrzowska wręcz wynalazczość aferalna mniejszości żydowskiej. Powszechność procederu przestępczego wśród Żydów zaczyna kształtować o nich zasłużenie złą opinię, wzbudza potrzebę zorganizowanej walki o los państwa. Ale każdy przejaw takiego sprzeciwu wzbudza krzyk na cały świat o polskim antysemityzmie.
Oczywiście, nikt nie zdaje sobie sprawy z tego – może prawie nikt – że zbliża się czas straszliwej próby dla stosunków polsko-żydowskich, czas zagłady, zarówno dla jednego jak i drugiego narodu, kiedy to najmniejszy odruch ludzkiej życzliwości mógł decydować o przeżyciu lub śmierci.
Po stronie żydowskiej zginie przede wszystkim warstwa najbiedniejsza, cały lumpenproletariat i drobni przedsiębiorcy, geszefciarze bez pieniędzy i bez widoków na pieniądze.
Z okresu holocaustu – brzmi to paradoksalnie, ale jest to prawda – naród żydowski wyjdzie oczyszczony, uwolniony od obciążającej go warstwy biedoty wyjdzie wzmocniony, uzbrojony w potężny argument roszczeń pod adresem niemal wszystkich narodów świata, jako współwinnych wymordowania milionów swoich współbraci, w obronie których sam nie za bardzo się kwapił!
Zyska własne, niezależne państwo, które w pół wieku później zacznie odgrywać rolę światowego destabilizatora. Pół wieku później nie będzie w zasadzie Żyda biednego, Żyda bezrobotnego.
Zupełnie inaczej będą się miały sprawy z narodem polskim. Po stronie polskiej zginą przede wszystkim nalepsi, co poważnie obniży ogólny poziom polskiego społeczeństwa. Zginie większość ludzi wykształconych, inteligencji, duchowieństwa, artystów i kadry przywódczej narodu. Z pożogi wojennej Polska wyjdzie krańcowo osłabiona, pozbawiona najbardziej patriotycznej kierowniczej elity, ze szczątkową warstwą inteligencką, zresztą natychmiast odsuniętą od możliwości działania. Bo na domiar wszystkich nieszczęść, Polska „odrodzona” to państwo wasalskie, zdominowane przez Moskwę. Jednakże na tym nie koniec nieszczęść – władzę w niej sprawować będą z moskiewskiego nadania żydowscy komuniści a właściwie pseudo-komuniści, którzy wykorzystując uprzywilejowaną pozycję, będą konsekwentnie budowali swoją własną elitę polityczną, naukową i kulturalną, spychając wszędzie polski element na margines. Niszcząc w zarodku każde, nawet najdrobniejsze ziarnko jakiejkolwiek myśli narodowej. Niszcząc nawet tradycję polską.
Pół wieku później, po upadku ZSRR, Polska bynajmniej nie odzyskuje pełnej wolności, jak to głoszą wszystkie tuby propagandowe, ale spod jednej hegemonii przechodzi pod inną. A trzon tzw., elity władzy pozostanie ten sam, żydowski. Jednocześnie w tym samym czasie Polska szybko staje się krajem pełnym nędzy, 62% ludzi żyje w ubóstwie, 25% w nędzy, a blisko trzy miliony ludzi w wieku produkcyjnym ze straszliwą szkodą dla gospodarki państwa, pozostanie bez pracy. Jednocześnie najaktywniejszy, najbardziej przedsiębiorczy element narodu, znów po raz kolejny, ruszy na emigrację i tułaczkę. Ale powracający do Polski Żydzi z tzw., emigracji marcowej i późniejszej, zaczną obsadzać prominentne stanowiska w państwie.
Pół wieku później okres eksterminacji Żydów zyska miano holocaustu, okresu zagłady – zdumiewająco długo szukano nazwy – i nadal utrzymywane będą (jak się zdaje wiecznie), pretensje i roszczenia do innych narodów za to, co się stało.
Zupełnie inaczej wyglądają sprawy od strony polskiej, wobec jednego i drugiego okupanta i ich spadkobierców. Pół wieku później już nikt w jednoczącej się pod niemiecką hegemonią Europie nie będzie pamiętał, prócz nas samych, jakie ponieśliśmy wtedy szkody i straty, a o jakichkolwiek roszczeniach wobec innych narodów, nikt nie będzie nawet śmiał wspomnieć. Zresztą, nawet należące Polsce reparacje wojenne, zostały pod naciskiem Kremla wspaniałomyślnie Niemcom darowane…
Powróćmy jednakże do interesujących nas tutaj przedwojennych czasów.
III
W „Małym Przeglądzie” prowadzonym przed wojną przez Janusza Korczaka (Goldschmita), żydowski chłopiec opisuje swoją pierwszą pracę, jest „naganiaczem” jednego z licznych, żydowskich ulicznych graczy-oszustów.
Aparat do gry, skrzynka, w której biega kulka, jest tak urządzony, że nigdy nikt wygrać nie może, gdy mu właściciel na to nie pozwoli. Ale raz po raz ktoś wygrywa czekoladę – to działają naganiacze. Wygraną czekoladę odnoszą przecznicę dalej do innego chłopca, który zbiera od pozostałych naganiaczy, a nazbierawszy większą ilość, odnosi oszustowi oznajmiając głośno:
„-Zamówiona dostawa, prosze pokwitować!!!”
I tak trwa całymi dniami polowanie na głupich i naiwnych.
Mały biznes, podejmowany już w dzieciństwie, zawiera wszelkie elementy składające się na „dobry biznes”. Jego jednym filarem jest brak zasad, co owocuje oszustwem, drugim – organizacja.
W kraju jest bieda i bezrobocie. W roku 1931 jest 322 tys., osób bez zajęcia, corocznie przybywa ich 100 tys. Znalezienie gotowego na wszystko wykonawcy, nawet niebezpiecznych zleceń, nie jest trudne. Są ludzie, którzy potrafią to wykorzystać. Na wszystkich granicach, poza sowiecką, kwitnie przemyt. Nie ma dnia by na granicy nie doszło do strzelaniny. Nie ma tygodnia aby ktoś nie zginął.
Wbrew pozorom, właściwie nie istnieje przemyt lokalny, „chałupniczy”, doraźny – wszystko jest ujęte w ścisłe ramy organizacyjne. Wszystko jest dziełem kilkunastu wielkich syndykatów przestępczych, które obok legalnej, najczęściej pozornej działalności, zajmują się przede wszystkim przemytem. Ich bosowie są wysoko, najczęściej w Warszawie. A tych, których się łapie, którzy padają od kul straży granicznej, należy zaliczyć do szarych, dołowych wykonawców, ci nawet nie znają tych, których pieniądze pomnażają.
Na „chałupniczy” przemyt bezrobotnego czy chłopa z pasa przygranicznego nie stać. Jednorazowo pojedynczy przemytnik przenosi towar wartości od 500 do 1500 złotych. Za taki pieniądz można żyć spokojnie od roku do dwóch lat. Mając taki fundusz zakłada się własny interes, a nie idzie szukać kuli na granicy. Takie pieniądze inwestował oczywiście sponsor, odbiorca towaru i organizator całego przedsięwzięcia, który potrafił również i dosięgnąć tego, kto by się śmiał sprzeniewierzyć. Można mówić więc o mafii przestępczej.
Tak się składa, i mówienie o tym głośno, to żaden antysemityzm, że na czele wielkich syndykatów przemytniczych stoją z reguły Żydzi, przy tym ludzie bardzo majętni, nie z biedy imający się tego procederu. To oni przejmują towar od przemytników i kurierów, do dalszej bardzo korzystnej odsprzedaży. Warszawskie sklepiki żydowskie pełne są w taki sposób sprowadzonego towaru.
Przemyca się kosmetyki, narzędzia, modne długie jedwabne szale męskie, przybory chirurgiczne i dentystyczne, zapalniczki, kamienie do zapalniczek, konserwy, leki, skóry, tytoń i wyroby tytoniowe, zegarki, aparaturę kinową (na zamówienie). Przemyca się również ludzi, przede wszystkim nieświadome niczego dziewczęta do domów publicznych, złoto, waluty, papiery wartościowe. Wszystko, na czym można dobrze zarobić.
IV
W Gdyni i Gdańsku funkcjonują żydowskie szajki przemytu dewiz. Zlikwidowano je po czterech latach działalności, ale szkody jakie wyrządziły Skarbowi Państwa idą w miliony dolarów. Szefem gangu gdyńskiego był Majer Urbach, jego pomocnikami bracia Morgenfeldowie, a także kuzyni Chaja Morgenfeld i Jakub Lerner. W Gdańsku funkcjonuje ich „równoległa” organizacyjnie komórka złożona również z Żydów.
We Lwowie i Wilnie funkcjonują duże szajki złożone z Żydów specjalizujących się w przemycie złota za granicę. Przez Turmonty do Rygi wypływa z Polski ogromny majątek. Nikt chyba nie powie, że nie miało to wpływu na stan gospodarki państwa, na poziom życia materialnego jego obywateli.
W Warszawie przez całe lata funkcjonuje dobrze zorganizowana banda przemytu narkotyków – kokainy, morfiny, eteru. Eter, jako środek odurzający jest już rozpowszechniany we wsiach nadgranicznych. Organizatorami szajki są warszawscy milionerzy żydowscy. Sieć sprzedaży detalicznej zorganizowano we wszystkich większych miastach. Funkcjonują też stałe punkty sprzedaży. Narkomania w Polsce już wtedy była szerzona przez żydowskich „pionierów”.
Towar jest organizowany na terenie Niemiec, przerzut przez granicę następuje w okolicy Sosnowca, gdzie też mieści się główny skład. W Warszawie natomiast jest rozdzielnia detaliczna.
Organizatorem bandy a zarazem jej szefem jest Henoch Marymitz już karany za narko-biznes. Jego wspólnikiem jest Szyja Grynberg, też były pensjonariusz zakładów penitencjarnych. Ponadto w przestępczej spółce czynni są stryjeczni bracia: Mojżesz i Abraham Martymizowie oraz firma motocyklowa niejakiego Mojżesza Nowomiasta, Królewska 27, też oczywiście starozakonna. Jest to zresztą firma-atrapa, doskonała przykrywka tego, na czym robiono rzeczywiście duże pieniądze.
To kurierzy Nowomiasta na motocyklach, nie tylko odbierają towar z Sosnowca, ale dostarczają go do wszystkich miast w Polsce. Na pewno ta przestępcza organizacja ma swoje punkty odbioru w Wilnie, Katowicach, Lublinie, Krakowie, Kielcach, Poznaniu i Lwowie. W firmie motocyklowej też prowadzi się rachunki i nawet księgowość handlu narkotykami.
Oprócz kurierów towar dostarcza też i pocztą w paczkach i listach. Nadawcą zawsze jest nieistniejący Władysław Milewski.
Mojżesz Nowomiast nie działa tylko w Polsce, jest aferzystą międzynarodowym sprzężonym z handlarzami narkotyków w Gdańsku, Prusach Wschodnich, w Niemczech i we Francji. Jest to więc już przestępca grubego kalibru. Nowomiastowie Mojżesz i Abraham to multimilionerzy, w samej Warszawie mają po kilka kamienic. Szyja Nowomiast, również z tego samego interesu, jest posiadaczem olbrzymiej fortuny, uchodzi za najbogatszego Żyda w Warszawie. Majątek Nowomiastów szacuje się na 6 mln., złotych.
V
W Peczyniżnie koło Kołomyi, w rodzinie Leiferów, rabinów-cudotwórców, urodził się syn Izaak. W Polsce ukończył instytut talmudyczny. Ale jego umysł, bardziej niż święte księgi zaprzątał pieniądz.
Już w czasie wojny (pierwszej światowej), uprawia na szeroką skalę przemyt żywności, z zaboru austriackiego do Kongresówki. Ze znacznym majątkiem wyjechał do USA, osiadł na Brooklinie. Kazał sobie wydrukować wizytówkę następującej treści:
Izaak Leifer, grand rabbi, chief of the Union of Grand Rabbis of USA nad Canada inc. 135 So Gth Street, Brooklin NY.
Jego pierwszym wielkim sukcesem handlowym, była koncesja na sprzedaż wina rytualnego, a był to okres prohibicji!
Zrobił na tym olbrzymie pieniądze. Przypomina to sprawę koszernych wódek, którą obecnie w Polsce zajmuje się wielce szlachetna w swych statutowych deklaracjach Fundacja Nissenbaumów. Od każdej butelki idzie odpowiedni haracz do kieszeni Nissenbauma.
Wielki rabin, szef wielkich rabinów USA i Kanady pokazał się na jakiś czas znowu w Kołomyi, gdzie starał się o rękę córki miejscowego rabina, również Leifera, krewniaka. Niestety, nic z tego nie wyszło, dostał kosza. Wobec czego ożenił się z majętną wdową, którą przekonał do wyjazdu za ocean.
Małżonkowie zostali zatrzymani na granicy przez władze polskie. Za przemyt walut różnych krajów Leiferowa musiała odsiedzieć parę miesięcy w więzieniu. Leifer natomiast zwolniony natychmiast zmienił zamiar i zamiast do USA, udał się do Palestyny.
W Palestynie rabin Leifer również nie zajmował się działalością religijną. Wkrótce widzimy go już w Paryżu skąd rozsyłał „prześladowanym” Żydom na całym świecie, święty piasek z Jerozolimy. Do Jerozolimy, dla odmiany, wysyłał święte księgi.
Niestety, zbytnią i nieprzyjemną ciekawość tą działalnością religijną wykazała policja paryska. W świętych księgach wykryto torebki kokainy. Tylko w jednym transporcie znaleziono 18 kilogramów tego specyfiku. Wobec czego zainteresowano się i „świętym piaskiem”, który również okazał się narkotykiem. W tym samym czasie, w Bejrucie zatrzymano jego kuriera z dziesięcioma kilogramami opium. Co gorsza, przy bliższym zbadaniu dokumentów okazało się, że Leifer nie jest rabinem i tytułu tego używa najzupełniej bezprawnie.
VI
POLSKA FLAGA – ICKA HASKIELBERGA
Na Borneo w czasie przeładunku rozbiła się skrzynia z towarem z dalekiej Polski. Miały tam być, według dokumentów przewozowych cukierki, tymczasem ze skrzyni wysypał się żwir.
Konsulat polski jakiś czas czekał na protest miejscowego adresata, a kiedy to nastąpiło, zlecił zbadanie sprawy w kraju. Tak wyszedł na jaw wielki kant, nie na Borneo, ale właśnie w Polsce. Schemat afery, wypisz wymaluj, jak współczesne nam afery alkoholowe.
Warszawska firma należąca do Icka Haskielberga, Aleksego Szrajbera i Mendla Futerko, pod patriotycznie brzmiącą nazwą „Polskie Towarzystwo Eksportu Morskiego”, a i następnie jeszcze patriotyczniejszą „Polską Flagą” (nazwę najbezczelniej ściągnięto z ówczesnej bardzo popularnej pieśni), eksportowała cukierki na Malaje, do Brazylii i innych egzotycznych krajów. Dzięki czemu firma otrzymywała olbrzymie limity cukru po obniżonych cenach, potrzebnego do rzekomej produkcji cukierkow.
W rzeczywistości „eksportowała” żwir, a cukier korzystnie, już po cenach ustalonych dla rynku krajowego, sprzedawała w Polsce zarabiając na tym krocie. Nie dość tego, jako eksporter otrzymywała pozwolenie na lukratywny import herbaty i kawy.
Organizator tego aferowego przedsięwzięcia, Icek Haskielberg, miał już wcześniej na swoim koncie oszustwa podatkowe i podobną aferę eksportową. Od jednej z wielkich firm w Rio de Jenerio miał rzekomo otrzymać zamówienie na olbrzymi transport korundu i karborundu, materiałów używanych w szlifierstwie. Zamówił 125 ton tych materiałów w jednej z fabryk na Śląsku.
Zamówienia jednak nie wykonano, bo zamawiający nie zapłacił nawet przysłowiowego grosza zaliczki. Mimo to w porcie gdyńskim pojawiły się skrzynie z napisem „korund” i „karborund” przesyłane do Rio.
Wewnątrz zamiast karborundu i korundu było mielone wapno, piasek i żwir. Jako wartość przesyłki podano milion złotych.
Na zasadzie kompensaty – chroniono wtedy ustawowo rynek wewnętrzny tak, aby import równał się eksportowi – Haskielberg otrzymał zezwolenie na import, za taką samą kwotę, bananów, towaru bardzo taniego przy zakupie i drogiego przy sprzedaży, a poza tym chodliwego.
W związku z innymi podobnymi przestępstwami, aby bronić dobrego imienia polskich firm eksportowych, zaczęto kontrolować jakość wysyłanych na eksport towarów. W wielu żydowskich firmach wykryto bezwstydne, ordynarne kanty: siano i piasek w ziołach leczniczych aby podnieść ich ogólny ciężar, ziemię w kieszeniach tanich ubrań sprzedawanych na wagę i wręcz już kuriozalne – wciskanie starych łusek karabinowych w korzenie grzybów-prawdziwków żeby „przybrały” na wadze.
VII
LICHWA I OSZUSTWA BANKOWE
Majer Abram Ciuk ma niespełna 50 lat i dwudziestoletni staż w lichwiarskim interesie. Już karany sądownie za machinacje podatkowe. Pochodzi w Włocławka, z ubogiej rodziny żydowskiej. Przy Marszałkowskiej 113 założył w sublokatorskim pokoiku, biuro komisowe i pośrednictwo sprzedaży nieruchomości. Była to jednak tylko przykrywka dla prawdziwego procederu: nachalnej i bezwzględnej lichwy.
W czasie swojej dwudziestoletniej działalności puścił z torbami parę wybitnych rodów polskich. Dzięki manipulacjom lichwiarskim stał się posiadaczem dwóch wielkich majątków ziemskich: Gocławic koło Nieszawy i Witkowa koło Lipna. Posiada także liczne nieruchomości na terenie Warszawy i innych miast polskich. Wszystko przepisane na żonę Ruhlę i synów.
Sam, by nie płacić podatków udaje nędzarza. Jedynie co ma na swoje nazwisko, to wielka luksusowa limuzyna stojąca przed domem. Olbrzymi jego majątek powstał zaledwie w ciągu dwudziestu lat „ciułaczego” życia, pożyczania na wysoki procent i przejmowania majątku dłużnika, kiedy ten nie wywiązywał się w terminie z niewykonalnych zobowiązań, w które najczęściej wciągał go sam zainteresowany Ciuk przez naganiaczy. Ileż takich fortun powstało na łzach i krzywdzie naiwnych, honorowych ziemian?
Przy Miłej 51 mieszka Ćwikler, zajmuje się innym przestępczym procederem – paserstwem. Ale Ćwikler umiera i jego ogromny majątek, od którego będzie trzeba zapłacić podatek spadkowy przejmuje rodzina. Syn Hersz Ćwikler zgłasza kradzież z mieszkania ojca, biżuterii wartości ćwierć miliona złotych, jako podejrzanego wskazuje najmłodszego brata zamieszkałego w Łodzi.
Hersz Ćwikler, wzorem ojca, również był paserem, nie tylko kupował od złodziei ich łupy, ale przede wszystkim finansował z góry planowane wyprawy złodziejskie. Jego majątek, bez spadku po ojcu, szacuje się na milion złotych. Posiada sejf w banku, gdzie przechowuje papiery wartościowe, brylanty, biżuterię. W innym banku ma konto ze stanem 400 tysięcy złotych, no i jeszcze wysoki rachunek oszczędnościowy. Stać go było na zapłacenie podatku spadkowego.
Doniesienie o kradzieży było, oczywiście, fikcją. Wyrodny brat złodziej, został ukryty w jednym z domów uzdrowiskowych na południu Polski, gdzie go aresztowała Policja. Przy okazji wyszły na jaw inne brudne sprawki tej „rodzinki”.
Lichwa była procederem niesłychanie chętnie uprawianym przez Żydów. Tysiąc jej odmian notują kroniki przestępcze. Zwykle z jednej strony jest naiwny, żeby nie powiedzieć głupi, uczciwy, polski dziedzic, honorowy do patologii, z drugiej strony jakiś Ćwikler czy Goldman, który z małego długu robi szybko duży, z dużego wielki i wkrótce staje się właścicielem wszystkiego, co jego klient posiadał. Wykryto tysiące afer tego typu, a ile nie wykryto, może dziesiątki tysięcy? Zrujnowani nigdy nie byli zainteresowani w rozpowszechnianiu wiadomości o swoim upadku.
VIII
BRANDYS I KOMPANIA
Jednym z najbezwzględniejszych a jednocześnie najbardziej zachłannych lichwiarzy Warszawy był Israel vel Henryk Brandys, syn pachciarza spod Łodzi, urodzony w majątku Ordęgów. Już jako chłopiec parał się lichwą pożyczając otrzymane od ojca pieniądze chłopcom, na wysoki procent i krótki termin. (skad my to znamy dzisiaj… Balcerowicz i chłopcy z URSUSA)
Z Łodzi został wypędzony za wyjątkową pazerność przez konkurencyjny lichwiarski syndykat żydowski.
Zajmuje w Warszawie luksusowe mieszkanie wraz z dwoma synami: aplikantem sądowym i studentem prawa. Rozporządza własną siecią pośredników na prowincji. Zajmuje się skupem i przemytem walut oraz przestępczym handlem papierami wartościowymi. Organizuje i finansuje przemyt do Polski.
Jest nieoficjalnym właścicielem jednego z banków. Pieniądze wozi wielkimi walizami, które każe ostentacyjnie nosić przed sobą. Zawsze ma pod kamizelką szeroki pas z naszytymi kieszeniami wypełnionymi różnymi walutami. Jest rekinem pierwszej gildii, niemal oficjalnym królem czarnej giełdy, rozgałęzionego pasożytniczego podziemia finansowego.
Jego wspólnik, drugi tuz czarnej giełdy, Moszek Wajcman króluje na Placu Bankowym. Obydwaj trzęsą finansami Warszawy…To wszystko, jak żywo, istnieje w nieco zmienionej formie i dzisiaj. Świadczą o tym bezsensowne, niewyjaśnione hossy i bessy na naszej gieldzie. Istnieje poza tym cała czarna giełda i cały dział przestępczych transakcji zwanych enigmatycznie „szarą strefą”. Skąd te doświadczenia, tak od razu po mistrzowsku wykorzystywane?
Brandys jest także hersztem bandy, w skład której wchodzą między innymi: Chaim Halpern „Grubasek”, Abraham Frondzist „Parch” i Mojżesz Kirszblum „Kutas”, kaleka o jednej nodze, drugą stracił pod tramwajem w czasie ucieczki przed policją. Banda zajmuje się również skupywaniem od włamywaczy i kasiarzy skradzionych akcji. Płaci za nie symboliczną cenę. Akcje te następnie sprzedaje w zaprzyjaźnionych bankach, sprzedający legitymują się kradzio...
lijon