GRA DLA BOHATERÓW.txt

(369 KB) Pobierz
JACK HIGGINS uchodzi za najpopularniejszego brytyjskiego twórcę literatury sensacyjno-przygodowej. Jego powieci ukazujš się w prawie 30 językach wiata, a ich łšczny nakład przekroczył 150 milionów egzemplarzy. Naprawdę nazywa się Harty Patterson. Sławę przyniosła mu powieć Orzeł wylšdował" (1975) wydana pod pseudonimem Jack Higgins  jednym z kilku, których używał w trakcie kariery pisarskiej. Napisał ponad 60 ksišżek. Najbardziej znane to: Konfesjonał" (1985), Orzeł odleciał" (1991), Skała Wichrów" (1993), Córka prezydenta" (1997), Lot orłów" (1998), Zdrajca w Białym Domu" (1999) i Odwet" (2000). Najnowszy bestseller nosi tytuł Niebezpieczna gra" (2001). W 2002 roku ukaże się Midnight Runner. Ksišżki Higginsa doczekały się licznych ekranizacji. Należš do nich filmy pełnometrażowe Modlitwa za konajšcych" i Orzeł wylšdował" oraz kilkugodzinne seriale telewizyjne zrealizowane na podstawie Konfesjonału", Nocy Lisa", Cold Harbour" i innych powieci.
Wychowany w Irlandii Północnej pisarz ukończył socjologię i psychologię społecznš na London University. Przez kilka lat pracował jako nauczyciel, następnie powięcił się całkowicie twórczoci literackiej. Obecnie mieszka na wyspie Jersey.
'AlhMr-       : LICO
 
Powieci Jacka Higginsa w wydawnictwach Albatros/AA.Kuryłowicz
W sprzedaży
ZDRAJCA W BIAŁYM DOMU
ODWET
NIEBEZPIECZNA GRA 
GRA DLA BOHATERÓW
ODPŁAĆ DIABŁU
ORZEŁ WYLĽDOWAŁ
ORZEŁ ODLECIAŁ

W przygotowaniu
NA GODZINĘ PRZED PÓŁNOCĽ
NOCNY EKSPRES
COLD HARBOUR
KRYPTONIM VALHALLA"
SABA
 
JACK HIGGINS
GRA DLA
BOHATERÓW
Z angielskiego przełożył JULIUSZ GARZTECKI
WARSZAWA 2001
 
,?	Tytuł oryginału:
A GAME FOR HEROES
Copyright Š James Graham 1970
Copyright Š for the Polish edition by Wydawnictwo Albatros A. Kury łowicz 2001
Copyright Š for the Polish translation by Juliusz Garztecki 1992
Redakcja: Barbara Nowak
Ilustracja na okładce: David Scutt/HarperCollins Publishers 
Opracowanie graficzne okładki: Andrzej Kuryłowicz
Pierwsze polskie wydanie ksišżki ukazało się nakładem Wydawnictwa Prima
ISBN 83-88087-79-7
 
 
Mojej żonie i dzieciom,
które dobrze znajš
Plażę Steinera
Zwykle mężczyni umierajš na wojnie,
gdy nic na to nie mogš poradzić i zostajš pokonani
przez niekorzystnš sytuację.


Od Autora

Okupacja niemiecka Wysp Normandzkich w latach 1944-1945 jest faktem historycznym, ale wiem z całš pewnociš, że na mapie tego obszaru nie znajduje się wyspa St-Pierre. Dzięki temu nie muszę chyba zapewniać, że wszystkie postacie i wydarzenia w tej opowieci sš fikcyjne. Nie ma więc ona zwišzku z osobami żyjšcymi.
J.H.


Prolog
Piękny poranek na umieranie

O wicie wraz z przypływem zaczęły pojawiać się ciała - splštane, wynurzajšce się z fal przyboju na plażę, która leżała o jakie sto stóp poniżej mojej kryjówki.
Z oczywistych przyczyn zatoczka zwana była Podkowš. Jako chłopak pływałem w niej więcej razy, niż potrafiłbym spamiętać, a podczas odpływu była tam znakomita plaża. Ale teraz wybrzeże było nadzwyczaj niegocinne, usiane minami dusiło się pod zwałami drutu kolczastego, napiętego na pordzewiałych, stalowych lancach. W ten zimny kwietniowy poranek nie było to stosowne miejsce pobytu ani dla żywych, ani dla umarłych.
Padał drobny deszczyk, a przy porannej mgiełce widzialnoć była tak kiepska, że nawet Fort Victoria, położony na skalistym przylšdku o ćwierć mili stšd, był ledwie widoczny.
Z wodoszczelnej puszki wycišgnšłem papierosa, zapaliłem i siedziałem na miejscu, obserwujšc, jak do zatoczki wpływa coraz więcej ciał. Nie robiłem tego, aby zaspokoić jakš niezdrowš ciekawoć. Przed zapadnięciem ciemnoci nie mogłem tak po prostu opucić schronienia wród ciernistych krzaków janowca. Na tak
9 

maleńkiej wysepce schwytano by mnie z pewnociš, gdybym poruszał się w wietle dziennym, a już szczególnie teraz, kiedy było wiadomo, że tu przebywam.
W cišgu pięciu lat wojny zobojętniałem na mierć, nawet najpaskudniej wyglšdajšcš. Dawno minšł czas, gdy widok zwłok wywoływał we mnie jakiekolwiek uczucia. Zbyt wiele ich widziałem. Jedynym istotnym faktem była tylko sama mierć. Pode mnš Brytyjczycy i Niemcy pływali razem, i z takiej odległoci nie można było ich odróżnić, a to już czego dowodziło.
Rozprysnęła się kolejna fala, ciskajšc jakie ciało wysoko w powietrze i zanoszšc je na plażę, dalej niż inne. Gdy wylšdowało, wybuchła mina i ciało znów zostało rzucone w górę z dzikim wymachem ršk, jak gdyby zachowało się w nim jeszcze nieco życia. To za, co z niego pozostało, wybuch przerzucił na druty, gdzie zawisło niczym kawał surowego mięsa.
W mniej więcej dziesięć minut póniej napłynęły następne zwłoki, podtrzymywane żółtš kamizelkš ratunkowš. Morze cofnęło się z rozgłonym mlanięciem, pozostawiajšc ciało leżšce twarzš w dół. Wyglšdało, jakby poruszało się odrobinę. Z poczštku mylałem, że ulegam złudzeniu. Mógł to być efekt gry wiatła albo choćby tego, że ciało w nadmuchanej kamizelce ratunkowej w płytkiej wodzie poruszało się inaczej niż inne.
Ale pomyliłem się. Gdy znów na plażę opadła kurtyna zielonej piany, uniosło się ramię, a dłoń jak gdyby chwytała palcami powietrze, mnie za wydało się, że słyszę, jak człowiek popychany ku drutom wydaje słabe krzyki.
Przez następne dwie, może trzy minuty nie dosięgały go kolejne fale. Leżał zupełnie wyczerpany, lecz gdy nadpłynšł wielki grzywacz i przydusił go do piasku, próbował się podnieć. Po cofnięciu się fali, człowiek jeszcze żył. Ale to przedstawienie w dole mogło mieć tylko jedno zakończenie.
10
 
Przycupnšłem, osłonięty krzakami janowca, czekajšc, co nastšpi. Cokolwiek by się stało, nie chciałem, aby pozwoliło mi grać bohatera. To, co się potem zdarzyło, nadeszło z zupełnie nieoczekiwanej strony: od załamania w klifie, na prawo ode mnie, gdzie ku plaży opadała wšska cieżyna.
Najpierw usłyszałem podniecone, wołajšce głosy, a potem ukazało się i zatrzymało na szczycie pagórka, o jakie pięćdziesišt stóp powyżej morza, pół tuzina ludzi. Byli to robotnicy z Organizacji Todta *, garstka nieszczęników przywiezionych tu z Francji do pracy nad fortyfikacjami wyspy. Ci wyglšdali na brygadę budujšcš drogi, gdyż nieli kilofy i łopaty. Nie było przy nich straży, co zresztš nie dziwiło. Przecież wyspa stanowiła więzienie tak dobrze strzeżone, jak każde inne.
Wyglšdało, że się kłócš. Następnie jeden z nich ruszył przed siebie i zaczšł zsuwać się po zboczu w kierunku plaży. Gdy do końca brakowało mu dziesięciu, może piętnastu stóp, zeskoczył na miękki piasek, podniósł się i zbliżył do drutów. Był to dzielny człowiek, ale teraz znalazł się bliżej mierci, niż mógł zdawać sobie sprawę.
Znów nadpłynęła wielka fala, wyrzucajšc kolejne zwłoki na pole minowe. Nastšpił nagły wybuch i przez chwilę morze wrzało. Gdy się cofnęło, zauważyłem ze zdumieniem, że człowiek w żółtej kamizelce ratunkowej jeszcze żyje.
Ale wiele czasu mu nie pozostało. Teraz potrzebował już
* Organizacja Todta - niem. Organisation Todt - zmilitaryzowane, a wpół ochotnicze oddziały robocze, pracujšce na rzecz Wehrmachtu, a rekrutowane z ludnoci krajów okupowanych. Ponieważ organizacja zapewniała swym pracownikom umundurowanie, wyżywienie i żołd, praca w OT uchodziła za korzystniejszš niż przymusowa wywózka na roboty do Niemiec. Dla pewnej liczby Polaków zapisanie się do OT było sposobem na przedostanie się do partyzantki francuskiej, włoskiej czy jugosłowiańskiej. Również pod pokrywkš OT działały niektóre oddziały ..Wachlarza" AK na wschód od granic Polski.
11
 
cudu, a wszystko wskazywało, że cudem okaże się Owen Morgan. Gdy pracownik Todta, który przed chwilš padł na twarz, podniósł się i zatrzymał z wahaniem, uwiadomiłem to sobie wyranie. Ten człowiek wiedział już o minach i tylko głupiec mógłby się zapędzić w takš miertelnš pułapkę - głupiec lub kto, komu specjalnie nie zależało ani na życiu, ani na mierci.
Z uchwytu przy pasku na plecach wydobyłem mauzera z cebulastym esesmańskim tłumikiem i wsunšłem do kieszeni mego krótkiego, dwurzędowego płaszcza. Następnie zdjšłem płaszcz i wepchnšłem do szczeliny w głębi nawisu skalnego, pod którym się ukrywałem. Nóż przełożyłem do prawej kieszeni. Był to sprężynowiec, otwierany jednš rękš, co mogło się okazać przydatne w wodzie.
Cóż jeszcze? Moje wojskowe znaczki tożsamoci. Sprawdziłem, że spoczywajš spokojnie w sekretnej kieszonce pasa, choć tam, gdzie się wybierałem, niewiele mogłem mieć z nich pożytku. To samo dotyczyło czarnej łaty, przykrywajšcej to, co pozostało z mego prawego oka; prawie o niej zapomniałem. W takim przyboju wštpliwe, czy utrzymałaby się na miejscu. cišgnšłem jš i zawiesiłem na szyi na elastycznej tamie.
W krainie lepców jednooki jest królem. Bóg jeden wie, czemu ten cytat przyszedł mi na myl, gdy zszedłem dwadziecia, może trzydzieci stóp w dół wšskš szczelinš i wynurzyłem się na półce skalnej. Robotnicy Todta na zboczu pagórka natychmiast dostrzegli mnie, ale człowiek na plaży był znów koło drutów, szukajšc przejcia.
- Niedobrze... za wiele min! - wrzasnšłem po francusku. - Zostaw to mnie!
Odwrócił się zaskoczony i podniósł głowę, gapišc się tępym wzrokiem. Wobec tego, na wszelki wypadek, powtórzyłem mu to po angielsku i niemiecku. Tuż pode mnš była skałka wysunięta o jakie trzydzieci stóp nad głębokš wodš. Gdy miałem dwanacie lat, skoczyłem stamtšd, by
12
 
zrobić wrażenie na Simone. Tak się przestraszyła, że przez cały tydzień nie chciała ze mnš rozmawiać. Przypomniałem to sobie tak wyrazicie, że zatrzymałem się na chwilę.
Ładny poranek... piękny poranek na umieranie. Szybko zaczerpnšłem powietrza i skoczyłem.
Było zimno; tak zimna potrafi być tylko Cienina Kaletańska, gdy Atlantyk wpływa do niej prosto z Nowej Fundlandii. Zanurzyłem się głęboko, a kiedy porwał mnie pršd, zaczšłem kopać z całej siły.
Byłem ubrany w drelichowe spodnie i rybacki sweter z Guernsey, a na nogach m...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin