Smolińska_Lucyna,_Sroka_Mieczysław_-_Wielcy_znani_i_nieznani.doc

(1745 KB) Pobierz

WIELCY

ZNANI I NIEZNANI

 

 

 

LUCYNA SMOLIŃSKA MIECZYSŁAW SROKA

.

WIELCY

ZNANI I NIEZNANI

 

 

 

¦

 

 

Opracowanie graficzne Władysław Brykczyński

Reprodukcje zdjęć Maciej Brzozowski

Redaktor techniczny Iwona Łukasiewicz

 

 

Korekta Grażyna Henel

¦

 

 

Copyright by Lucyna Smolińska, Mieczysław Sroka, Warszawa 1988.

Wydawnictwa Radia i Telewizji

Warszawa 1988

Wydanie I. Nakład 9740 t 260 egz. Objętość ark. wyd. 24,03

ark. druk. 23. Papier offset ? ki. 70 g. Oddano do składania

w maju 1986 r. Skład wykonały Białostockie Zakłady Graficzne.

Podpisano do druku i druk ukończono w lutym 1988 r.

Druk i oprawę wykonały Zakłady Fotopołigraficzne,

Ruda Śląska ul. Lenina 36 zam. 1056/86 K-49

ISBN 83-212-0463-5

Cena 650 zł,-

Wstęp

 

Rodowód tej książki jest co najmniej nietypowy — powstała jako produkt wtórny cyklu telewizyjnych filmów dokumentalnych zainaugurowanego przez Lucynę Smolińską i Mieczysława Srokę w końcu lat sześćdziesiątych (1968) i realizowanego przez następne dziesięciolecia dla Telewizji Polskiej. Zatem nie słowo pisane, literatura piękna, eseistyka historyczna czy oryginalny scenariusz stały się impulsem powstania widowiska, lecz widowisko — skomentowany obraz filmowy — przyniosło efekt w postaci zbioru esejów. Przypomnę, że cykl „Wielcy znani i nieznani" był w tamtym dziesięcioleciu pozycją bardzo popularną, cenioną i docenioną. Przede wszystkim doceniono nowatorstwo pomysłu. Autorzy przedstawili wizerunki wybitnych Polaków, którzy pracując w różnych dziedzinach i w różnych miejscach naszego globu, wykazali się talentami nieprzeciętnymi, tworząc wszędzie tam, gdzie los ich na placówce postawił, podwaliny nowoczesnej cywilizacji i myśli społecznej.

Za „Wielkich znanych i nieznanych" Lucyna Smolińska i Mieczysław Sroka otrzymali kilka poważnych nagród, m.in. trzykrotnie nagrodę tygodnika „Ekran" — Złoty Ekran 1972, 1979, 1986, dwukrotnie nagrodę prezesa Komitetu do Spraw Radia i Telewizji, pięciokrotnie nagrodę „Kuriera Polskiego" w konkursie „Wiedza — Technika — Postęp".

Przedstawiony czytelnikowi cykl esejów historycznych jest więc refleksem tamtego przedsięwzięcia i choć pozbawiony podstawowej atrakcyjności — obrazu filmowego, którego braku nie mogą zrekompensować publikowane ilustracje — stanowi przecież wartość osobną, uzasadniającą się w lekturze.

Dwadzieścia osiem szkiców poświęconych zostało uczonym różnych dziedzin, badaczom, podróżnikom, reformatorom społecznym, kulturalnym i oświatowym, którzy swoim życiem, działalnością, pracą i pomysłami wzbogacili naukę i kulturę polską, a często i światową, o trwałe wartości. Wartości, które i dziś się weryfikuje. Książka szczegółowo przedstawia ten dorobek.  Niekiedy są to pionierskie odkrycia torujące

5

nowe drogi poznania, prace naukowe, przedsięwzięcia inżynierskie niespotykanej śmiałości (np. kolej żelazna zbudowana w Peru przez Ernesta Malinowskiego na wysokości pięciu tysięcy metrów), wybitnie postępowa działalność społeczna i pedagogiczna (Jagwiga Dziubińska, Irena Kosmowska, Ignacy Solarz). W ten sposób kiedyś telewizja, za sprawą twórców cyklu programów, ocaliła od niepamięci kilkudziesięciu, a obecnie — dzięki inicjatywie Wydawnictw Radia i Telewizji — ocali dwudziestu ośmiu wielkich, niesłusznie zapomnianych lub nieznanych ludzi minionej doby. A jeśli nawet znanych — to zazwyczaj jednostronnie. Pierwszy prezydent Rzeczypospolitej Gabriel Narutowicz to także światowej sławy uczony, specjalista w dziedzinie hydrotechniki. Tytus Chałubiński, odkrywca Zakopanego, był także wybitnym lekarzem, może najwybitniejszym w Polsce w XIX wieku, działaczem politycznym i społecznikiem. Do wszystkich można odnieść sentencję, która znajduje się na jednej z rycin zdobiących pracę wielkiego astronoma — Jana Heweliusza: „Nie słowa, lecz dzieło świadczy o tym, co zostało dokonane".

Niech więc się sławi dzieło. Dzieło zaś w tym wypadku to praca. Poczet wielkich polskich inteligentów minionej doby jest jakby kwintesencją osiągnięć wielu ludzi, którzy właśnie pracą, nie orężem — co tradycyjnie było u nas w cenie — zawsze wiernie służyli Polsce, najlepiej jak mogli i najlepiej, jak tę służbę rozumieli. W Szwajcarii i Australii, na wyspach Oceanii, pod szczytami Andów, nad Bajkałem i w lodach Antarktydy zawsze byli przede wszystkim Polakami i tej polskości — trudnej wówczas, niepopularnej — nigdy się nie wyrzekli. Wracali do ojczyzny przy pierwszej sposobności, na każdy sygnał, jeśli to tylko było możliwe, czasem narażając się na śmiertelne niebezpieczeństwo. Byli patriotami. Nie tylko ci, zamęczeni przez hitlerowców, jak profesor Stefan Bryła czy prezydent Warszawy Stefan Starzyński, lecz także Benedykt Dybowski — badacz Bajkału, Ignacy Domeyko — geolog zasłużony dla Chile, sławny etnograf Bronisław Malinowski i tylu, tylu innych. Ten rodzaj partiotyz-mu opartego na twórczym działaniu z pewnością wart jest utrwalenia. Był przecież zawsze mniej u nas popularny niż czyn zbrojny i zapewne dlatego wiedza społeczna na ten temat wydaje się wciąż jeszcze nikła.

Walorem tej książki jest bezpretensjonalna forma i sposób opracowania materiału, rzetelny a przecież interesujący, zaspokajający ciekawość czytelnika.

Istnieją różne sposoby prezentacji osób wybitnych w historii — w oprawie kostiumowych gigantów i w kameralnych portretach, na podstawie zapisu historycznego bądź w formie dowolnie zbeletryzowanej. Niektó-

6

rzy autorzy ukazują postać na tle epoki, inni poprzez dramatyzm losów wybitnej jednostki szkicują jej działalność czy twórczość. Najciekawsze, najbardziej plastyczne są zawsze sylwetki ludzi o powikłanych życiorysach, o pewnym spiętrzeniu dramatyzmu losów, tak często ukazywanych potem przez historyków i pisarzy jako jednowymiarowe, jednoznacznie pozytywne. Chyba znacznie mniej frapujące, bo pozbawione z zasady barwnego sztafażu, bywają dzieje wielkich myślicieli, uczonych, twórców. Może dlatego, że ich biografie, zamknięte, ocenione, wyważone, najczęściej upodobniają się do encyklopedycznych haseł.

Autorom udała się rzecz godna podkreślenia — ożywienie tych starych portretów, tych zamkniętych biografii. Udało się, przedstawiając sylwetki bohaterów na tle epoki, wspomagając opracowany materiał wszelkiego rodzaju dostępną dokumentacją, relacjami spisanymi, a nawet ustnymi (sylwetki Ireny Kosmowskiej i Jadwigi Dziubińskiej powstały m.in. dzięki pomocy osób prywatnych), oddać klimat ludzkich zmagań — zmagań z materią, z okolicznościami historycznymi i społecznymi, z inercją wielu osób, wreszcie z własną słabością. Nadaje to książce pewien emocjonalny walor i powoduje, że niektóre szkice mogą nas, ludzi przypisanych przecież innym czasom, poruszyć i wzruszyć. Autorzy, nie stroniąc od aspek-. tów życia prywatnego (choć może tego typu informacji, nawet anegdotycznych, chciałoby się więcej), wystrzegają się ukazywania małostkowości, stronią od plotki, nigdy nie formułują zarzutów pod adresem bohaterów, których działania mogłyby się wydać nie dość konsekwentne czy poglądy nie dość radykalne. Bilansują przede wszystkim pracę pozytywną, wydobywają wartości niepodważalne — talent, pracowitość, patriotyzm, konsekwencję, uczciwość, walory etyczne, humanistyczny stosunek do otaczającego świata, choćby nawet był to świat tak dziwny, jak wyspy Oceanii, które odwiedził Jan Stanisław Kubary w drugiej połowie XIX wieku.

Książka rejestruje osiągnięcia niepodważalne, sukcesy na skalę światową, które już zweryfikował czas. Jest to także rodowód współczesnej nauki polskiej, jej żywa i bogata tradycja. Przypomnienie tego godnego „wczoraj", przypomnienie nieprzerwanego ciągu ludzkiego zaangażowania w sprawy Polski i Polaków, a także ciągłości naszej tradycji kulturalnej wydaje się najcenniejszą myślą tegoż zbioru. Zubożonego — z konieczności — w stosunku do swego pierwowzoru, a przecież jeszcze daleko nieubogiego.

Barbara Kaźmierczak

7

Drugi po Koperniku

JAN HEWELIUSZ (1611—1687)

Gdańsk druga połowa XVII wieku. Daty wydarzenia, o którym będzie mowa, bliżej nie znamy.

Pewnego dnia miasto poruszyła wieść, iż na przedmieściu za Bramą Oliwską dzieją się rzeczy niezwykłe. Najbardziej ciekawscy porzucili pilne zajęcia i pobiegli na podmiejskie błonia, by na własne oczy zobaczyć owe dziwy. Wznoszono jakąś niezwykłą machinę. Do potężnego słupa o wysokości na oko 90 stóp przytwierdzono jakąś olbrzymią rurę zbitą z desek, długą około 150 stóp, i za pomocą grubych, przemyślnie powiązanych lin podnoszono ją do góry.

Ciekawość przybyłych wkrótce została zaspokojona. Wznoszeniem owej tajemniczej machiny kierował sam rajca Starego Miasta Gdańska, chluba grodu gdańskiego — Jan Heweliusz, słynny już w owym czasie w całej Europie astronom. Tajemnicza machina okazała się skonstruowanym przez niego teleskopem do obserwacji astronomicznych. Sądził, że za jego pomocą będzie mógł dokonywać dokładniejszych obserwacji ciał niebieskich, niż to czynił w swoim obserwatorium w mieście.

Jan Heweliusz urodził się w Gdańsku 28 stycznia 1611 roku, w rodzinie zamożnego kupca zbożowego i piwowara Abrahama Hewelke. Wzorem uczonych tego okresu w pracy i działalności naukowej używał nazwiska zlatynizowanego — Hevelius. Miał pójść w ślady ojca i zostać kupcem. Pierwsze nauki pobierał (od 1618 roku) w Gdańskim Gimnazjum Akademickim, uczelni o charakterze półwyższym, gdzie duży wpływ na jego zainteresowania wywarł znany matematyk i astronom Piotr Kruger. Kilka lat później Jan wysłany został na naukę języka polskiego do miejscowości Gondecz koło Bydgoszczy.

W roku 1630 Jan Heweliusz wyjeżdża na studia za granicę. Studiuje przez rok prawo i nauki administracyjne na słynnym uniwersytecie holenderskim w Lejdzie, następnie przenosi się do Londynu, a później do

8

Paryża. Poznaje wielu znakomitych uczonych, m.in. fizyka i astronoma Piotra Gassendiego, matematyka i astronoma Ismaela Bouillauda, poli-histora Atanazego Kirchera. Zaprzyjaźnia się z nimi.

Na życzenie rodziców Heweliusz porzuca plany dalszych podróży naukowych i w 1634 roku powraca do Gdańska. Przebywa w nim do końca życia. Pomaga ojcu w prowadzeniu browaru, zostaje członkiem cechu piwowarów. Bierze udział w życiu politycznym rodzinnego miasta. Przez 10 lat pełni funkcję ławnika Starego Miasta Gdańska, a następnie rajcy Starego Miasta. Przez 36 lat — aż do śmierci — piastuje godność rajcy Starego Miasta w Radzie Miejskiej Głównego Miasta Gdańska.

Wiek XVII, a szczególnie pierwsza jego połowa, to złoty wiek w historii tego miasta. Największy port na Bałtyku wywoził olbrzymie ilości produktów rolno-leśnych Rzeczypospolitej, która przywilejami jeszcze w XV wieku zagwarantowała kupcom gdańskim monopol na handel z cudzoziemcami. Wtedy do Gdańska wpływało rocznie ponad 2 000 statków różnych bander: francuskich, angielskich, a głównie holenderskich.

Rosło bogactwo miasta, liczącego na przełomie XVI—XVII wieku około 50 000 mieszkańców. Bogactwo to uwidaczniało się w pięknych barokowych budowlach, w zasobności mieszczan. Rozwijała się kultura i nauka. Gdańskie gimnazjum potraja liczbę uczniów, skupia luminarzy nauki; poziom nauczania odpowiada w gimnazjum poziomowi uniwersyteckiemu. W 1596 roku powstaje Biblioteka Rady Miejskiej Gdańska i wkrótce gromadzi pokaźny księgozbiór, który staje się „chlubą gimnazjum i szkół gdańskich, ozdobą miasta i zachętą dla studiujących". W 1614 roku założono tu Collegium Medicum, pierwszą na ziemiach polskich izbę lekarską, i pierwsze w Polsce towarzystwo naukowe. Miasto tętni życiem.

Wedle biografów uczonego chwilą przełomową w jego życiu był dzień 1 czerwca 1639 roku. W dniu tym, zgodnie z przewidywaniami nauczyciela Heweliusza, Piotra Krugera, miało nastąpić zaćmienie Słońca. Kruger, będąc już na łożu śmierci — zmarł bowiem w kilka dni później — zwrócił się do swego ucznia z następującymi słowami: „Zaklinam Cię na miłość moją ku Tobie, abyś tę obserwację zrobił i astronomii potem się staranniej poświęcił, nie będziesz tego nigdy żałował, bo to nie tylko nauka czcigodna sama przez się, ale wyjdzie to na pożytek umiejętności i na sławę Twego miasta rodzinnego". Heweliusz ostatnie życzenie swego mistrza spełnił, obserwację przeprowadził i poświęcił się astronomii.

Dwa lata później na dachu trzech swoich kamieniczek przy ulicy Ko-

9

rzennej Heweliusz z własnych środków zakłada obserwatorium astronomiczne. Oto relacja Des Noyersa, sekretarza Ludwiki Marii Gonzaga, z wizyty królowej u astronoma gdańskiego w końcu 1659 roku:

„Byłem u Heweliusza pozawczoraj, gdy przybyła królowa z paniami swego dworu [...] pokazał on królowej rzadkości swego gabinetu, sztychy, cyrkle, rylce, książki, których ma bardzo wiele.

Później wprowadził królową na dwie terasy nad dachem domu, skąd widać było nie tylko znaczną część miasta, ale port i morze, znajdujące się o milę. Nastawił doskonałą lunetę, którą sprowadził z Augsburga, kosztującą 500 franków, i widzieliśmy przez nią bardzo wyraźnie nie tylko co się działo na brzegach morza, ale i ruch wody na horyzoncie. Potem zchodzącemu przypatrywaliśmy się słońcu i przyznaję, że nigdy plam jego nie widziałem tak wyraźnych.

Na jednej i drugiej terasie blisko siebie ułożpne są narzędzia jego, większe i dokładniejsze od tych, które miał Tycho de Brahe: tamte po większej części były z drewna, a Heweliusza z mosiądzu wzmocnionego żelazem i tak wielkie, że zgięcia ich nie ma się co lękać. Kwadrant jego na ośm stóp promienia i mierzy ściśle łuki co do minut i sekund. Drugie narzędzie, zwane sextansem, którego promień prawie dwa razy jest większy niż u kwadranta, ma dwie skazówki do robienia postrzeżeń nad odległością gwiazd we dwóch. Jest to praca, którą się właśnie zajmuje, wielka i trudna.

Oznaczył on 75 gwiazd w konstelacji, w której Tycho naliczył ich tylko 35. Co osobliwsze i rzadko widzieć, to łatwość, z jaką czyni obserwacje, jak urządzenie machin i narzędzi jest cudowne, jak w najciemniejsze noce, bez świecy, ustawia je do południka. Jednym słowem, rzecz to godna zobaczenia".

Obserwatorium Jana Heweliusza przy ul. Korzennej w Gdańsku było jednym z pierwszych obserwatoriów astronomicznych w Europie. Obserwatorium paryskie powstało 26 lat później, w Greenwich — 35 lat po założeniu gdańskiego, w owym czasie największego i najlepiej wyposażonego. Narzędzia astronomiczne Heweliusz częściowo sprowadzał z zagranicy, częściowo sam je konstruował, mając od lat młodzieńczych — dzięki Krugerowi — dużą biegłość w tokarstwie i szlifowaniu soczewek, a także zamiłowanie do prac rysowniczo-rytowniczych.

Obserwacje przyhoryzontalne, zwłaszcza zaćmień, prowadził z wieży kościoła Św. Katarzyny. Dla teleskopów o większych rozmiarach — nie mieszczących się na tarasach Własnych kamieniczek — budował przemyślne konstrukcje i ustawiał je na błoniach podmiejskich.

10

Dzieła swe Heweliusz początkowo drukował w najlepszych gdańskich oficynach. Sam uczestniczył w przygotowaniu ich przepysznej szaty ilustracyjnej.

Nim przyszła sława, a z nią pomoc materialna możnych protektorów, zdany był na własne, zresztą niemałe środki. Po rodzicach odziedziczył spory majątek składający się z browaru, siedmiu domów i stadniny, którą utrzymywał w podmiejskim dworku położonym za Bramą Oliwską. W ciągu wielu lat pobierał też wynagrodzenie za pełnienie funkcji publicznych.

Ale przy budowie obserwatorium nie tylko o środki chodziło. Zadanie podjął trudne, zdany wyłącznie na własne siły. Zabrakło doświadczonego Krugera, nie miał wokół siebie ludzi rozumiejących wagę przedsięwzięcia, poznani za granicą przyjaciele przebywali daleko, nie istniało w sąsiedztwie obserwatorium, które mogłoby za wzór posłużyć, a miejscowi mechanicy i optycy nie mieli doświadczenia w wyrobie narzędzi, jakich potrzebował. Na barki brał spuściznę niemałą i zobowiązującą — miał kontynuować dzieło trzech wielkich poprzedników: Kopernika, Tycho de Brahe i Keplera. Był rzecznikiem heliocentrycznego systemu swego rodaka i chciał zasłużyć na miano jego następcy.

Głównym obiektem pierwszych stałych obserwacji gdańskiego astronoma był Księżyc. Postanowił opracować dokładną topografię jego powierzchni. Dowiedziawszy się, iż nad tym samym zagadnieniem pracuje Piotr Gassendi, zwrócił się do niego o radę i ocenę kilku gotowych już rysunków Księżyca. Rysunki te były tak dokładne, że Gassendi zrezygnował z pracy nad tym zagadnieniem i gorąco zachęcał swego przyjaciela do kontynuowania badań.

Heweliusz podjął więc dalsze obserwacje: doszedł do wniosku, że nie wystarczy opracowanie tylko pełni Księżyca, ale trzeba szczegółowo opisać wszystkie jego fazy. Faz tych wydzielił 40 i nadał im nazwy. Podział ten i nazwy nie utrzymały się w nomenklaturze astronomicznej.

Ukształtowanie powierzchni satelity ziemskiego opracowywał w sposób następujący: skierowana na Księżyc luneta umieszczona w ciemni rzucała na białą tablicę lub naoliwiony papier obraz planety z konturami plam, które obrysowywał, a następnie powiększał. Dokonywał też pomiarów wysokości gór. Mapa powierzchni Księżyca, jaka powstała w rezultacie tych obserwacji, wszystkich zadziwiła swą dokładnością. Jak się później okazało, nikt przez następne 150 lat — do chwili opracowania mapy Księżyca przez Tobiasza Mayera — nie był w stanie wykonać dokładniejszej.

11

Obiekty na powierzchni Księżyca Heweliusz miał zamiar nazwać imionami uczonych, zrezygnował jednak z tego pomysłu obawiając się wzbudzenia zadrażnień i ostatecznie oznaczył je nazwami przejętymi z geografii ziemskiej.

Próbował też wyjaśnić zjawisko libracji, czyli kołysania się Księżyca. Był przekonany i uzasadniał to, iż satelita ziemski, prócz odbijania światła słonecznego, świeci własnym, aczkolwiek bardzo słabym światłem,

Podobnie jak Galileusz był zdania, że nasz satelita jest zamieszkany przez Selenitów, istoty od nas całkiem różne, a zarazem odmienne na każdej z obu półkul księżycowych.

W 1647 roku ukazuje się Selenografia — dzieło zawierające wszystkie te obserwacje i spostrzeżenia — rezultat 6 lat żmudnej pracy. Dedykuje je swojemu rodzinnemu miastu. Prócz wyników badań nad Księżycem Heweliusz włączył do swego dzieła pierwsze rezultaty obserwacji, którymi równolegle się zajmował: obserwacji plam na Słońcu i jego zaćmień, obserwacji Wenery, Marsa, Jowisza i Saturna.

Selenografia przyniosła gdańskiemu astronomowi sławę. Wzbudziła zachwyt uczonych Europy, profesorów uniwersytetów, królów i książąt — ówczesnych mecenasów kultury i nauki —- m.in. królowej szwedzkiej Krystyny. W 1649 roku Heweliusz napisał do niej taki list:

„Do Najjaśniejszej i Najpotężniejszej Królowej i Pani, Krystyny, z łaski Bożej Królowej Szwedów etc, Pani Najłaskawszej.

W czasie pokoju coraz to śmielej zajmują Waszą Królewską Wysokość nauki; jeśli przeto studia wszelkich innych, nader chwalebnych sztuk pewne są Twej królewskiej przychylności, tegoż samego zgoła spodziewają się nauki niebieskie. Mnie zaś, skromnemu ich miłośnikowi, bardzo szczęśliwie przydarzyło się słyszeć, że legat Waszej Wysokości, w drodze do Królestwa Polskiego tędy przejeżdżając, opowiadał, iż do rąk Waszej Królewskiej Mości dotarła Selenographia moja, która dzięki najwyższemu zapałowi Waszej Królewskiej Mości dla wszelkich umysłu ludzkiego świadectw okazała się godna ściągnąć na siebie Jej najłaskawsze spojrzenie.

Przekonany przeto jestem, że teleskop przeze mnie wykonany, a którym też ja owe niebieskie widoki z nieba na karty sprowadziłem, nie będzie Waszej Królewskiej Mości niemiłym. Bowiem, niewątpliwie, dalece zwiększy to podziw Waszej Królewskiej Mości, jeśli dzieła boskie oglądać będziesz raczej w naturze niż z ich rysunku, nieporadnie nakreślonego moją skromną ręką. Niech zatem daru tego — zbyt nędznego dla Królowej, lecz większy od skromnego człowieka być nie może — z najbardziej posłusznego

12

i oddanego serca ofiarowanego łaskawie przyjąć Wasza Królewska Mość nie wzgardzi, najuniżeniej o to proszę.

Oby wiecznie trwała szczęśliwość sławy jak w bojach, tak i przez nauk poważne uprawianie zdobytej — szczerze z duszy życzy Waszej Królewskiej Mości najpokorniej oddany Jan Heweliusz".

W uznaniu zasług Heweliusza, trzy lata po ukazaniu się Selenografii, astronom włoski Jan Babtysta Riccioli nazywa jeden z kraterów na Księżycu imieniem gdańskiego astronoma.

Obserwatorium gdańskie staje się przedmiotem zainteresowania uczonych i możnych tego świata. W końcu 1659 roku odwiedza je przebywający w Gdańsku z okazji zawarcia pokoju ze Szwedami w Oliwie król Jan Kazimierz oraz jego małżonka Ludwika Maria Gonzaga. Relację z tych odwiedzin już znamy.

Koszty wydawania skomplikowanych edytorsko dzieł Heweliusza wzrastają. Oficyny wydawnicze nie są w stanie sprostać wielkim wymaganiom uczonego artysty. Rozważa on możliwość założenia własnej drukarni. Zwraca się o radę do sekretarza królowej Ludwiki Marii, żony Jana Kazimierza.

„Do Pana Des Noyers w Krakowie. Najjaśniejszy Panie (...) Muszę nie tylko wyposażyć całą typografię i zatrudnić czterech lub pięciu drukarzy, rysownika, rytownika, mechanika, współobserwatorów, kalkulatorów, że nie wymienię innych, należałoby zakupić papier oraz inne niezbędne rzeczy za znaczne sumy, tak iż wydaje mi się, że sprawa ta całkiem przekracza moje możliwości.

Będzie to kosztowało nie setki, lecz tysiące, nie jest to wydatek na miarę zwykłego mieszczanina, ale księcia. (...) Cóż mi więc radzisz, przyjacielu, czy zaniechać tego zamiaru, czy też szukać pomocy? I gdzie jej szukać? Czy na rodzinnej polskiej ziemi, czy u obcych? (...) Wierz mi, że najbardziej bym pragnął, aby przyszła ona z naszego Królestwa. A jeżeli pomoc nadeszłaby z innej ziemi? Nie wiem, czy nie byłaby to w pewnej mierze zniewaga wyrządzona naszej ojczyźnie. Czy chwiejące się muzy polskie winny być podpierane siłami cudzoziemców? Napisz, co myślisz o tym wszystkim. W Gdańsku, 18 grudnia 1660 roku".

Heweliusz otrzymuje od Jana Kazimierza przywilej chroniący na ziemiach polskich prawa autorskie swych dzieł. Podobny przywilej, obejmujący kraje niemieckie, daje mu cesarz Leopold I. Astronom zakłada własną drukarnię i pracownię miedziorytniczą. Angażuje najlepszych fachowców w Gdańsku, a także sprowadza ich z zagranicy. Dzieła jego ilu-

13

strują tacy znakomici malarze i miedziorytnicy, jak Andrzej Stech, Jeremiasz Falck, Adolf Boy, Izaak Saal.

W latach potopu szwedzkiego Jan Kazimierz nie jest w stanie udzielać artyście-wydawcy wystarczającej pomocy finansowej.

W 1663 roku minister Colbert — przyszły założyciel Obserwatorium Paryskiego — na polecenie Ludwika XIV wpisuje Heweliusza na listę osób pobierających stypendium rządu francuskiego: „Ponieważ sława Wielmożnego Pana doszła aż do Jego Królewskiej Mości i znanym Mu jest postęp, jaki uczyniłeś w astronomii, Jego Wysokość rozkazał mi wysłać Wielmożnemu Panu kwit dołączony do tego listu i zapewnić zarazem o swej opiece i łaskawości".

Rok później „sławetny pan Heweliusz, najdostojniejszy rajca słynnego miasta Gdańska, za swe wybitne zasługi dla nauki, a szczególnie filozofii pomnożenia i uświetnienia (...), za jednomyślnym głosowaniem na zebraniu ogólnym wpisany został w album członków Royal Society w Londynie". Prace swe publikuje w organie tego Towarzystwa „Philosophical Transaction". Współpracuje też z wychodzącym w Lipsku czasopismem naukowym „Acta Euditorum". Jan Kazimierz nadaje Heweliuszowi polskie szlachectwo. Pochodzący z mieszczańskiej rodziny niemieckiej, gdańszczanin przez całe życie wykazywał wielkie przywiązanie do królów polskich i Polski. Sam nazywał siebie „obywatelem świata polskiego", który —jak pisał — „publikacją swych dzieł przysporzyć chce mu sławy".

Gdański astronom otrzymuje nęcące propozycje przeniesienia się do innych krajów; z taką propozycją zwraca się królowa szwedzka Krystyna i kurfirst Fryderyk Wilhelm.

Sławny już uczony prowadzi rozległą korespondencję ze znakomitymi umysłami swej epoki, m.in. z filozofem i matematykiem niemieckim Leibnizem, pedagogiem i reformatorem szkolnictwa Janem Amosem Ko-menskim, matematykiem Adamem Adamandym Kochańskim, astronomem Bouillaudem, który tak pisał:

„Do Czcigodnego i Sławhego Męża Pana Jana Heweliusza, Rajcy Starego Miasta Gdańska, Księcia astronomów naszego wieku, Najlepszego Przyjaciela — Izmael Bouillaud.

Przyjaźni Twej, która się między nami zrodziła z czystej i wzajemnej wymiany listów, wiele mi dałeś dowodów; później zaś przypadło mi szczęśliwie w udziale najmilsze z Tobą obcowanie, dyskursy wspólnie prowadzone w domu Twoim, gdzie tak uprzejmie i z honorami byłem przez Ciebie,  przed dwoma laty,  podejmowany,  tak i przyjaźń nasza

14

silniejszymi węzłami i trwalszymi sprawami została związana i umocniona (...).

Dziś wszyscy orzekli, że siedziba astronomii, która z duńskiego Urani-burga, dokąd przeniósł ją Tycho, nigdy nie dość chwalony, za życia Kopernika, toruńćzyka, astronoma o cudownym umyśle i bystrości, przeniesiona została do Fromborka — teraz przypadła Gdańskowi, słynnemu w Europie emporium z uprzejmości i innych miejskich zalet; erudycji i w licznych sprawach biegłości znanemu miastu, a to, z racji uznania i świetności Twej sławy, przez Ciebie teraz w twej ojczyźnie pomieszczonych.

Twoja chwała i wielkość, świetnymi dziełami już teraz zdobyte,, jeśliby nawet zamarły wszystkie blaski Słońca, Księżyca, gwiazd i wszyscy ich obserwatorzy, nigdy nie będzie śmiertelna [...].

Zegnaj, Czcigodny Przyjacielu, i mnie Twojego kochaj zawsze. Pisałem w Paryżu, 6.kwietnia 1663".

W pracy swej, wielce czasochłonnej, wymagającej wielkiej wytrwałości i dokładności, zyskuje Heweliusz nieocenionego pomocnika. Jest nim jego druga żona — gdańszczanka Elżbieta Koopmann, jedna z pierwszych kobiet poświęcających się tej niecodziennej dziedzinie nauki.

Uwagę astronoma przyciągały też komety, zagadkowe obiekty budzące postrach ludu, uważane wtedy za zapowiedź bożego gniewu i kary. Wytrwale prowadzi obserwacje komet odkrytych przez innych astronomów, m.in. Halłeya. Sam w latach 1652, 1661, 1665, 1683 odkrył 4 nowe. Określa także położenie komet, bada ich drogę, dokonuje pomiarów głowy, długości warkocza, odnotowuje niezwykłe szczegóły budowy. Zarys teorii komet zawiera jego drugie wielkie dzieło Cotnetographia, dedykowane Ludwikowi XIV; jednakże nie wytrzymało ono próby czasu. Z historycznego punktu widzenia godną uwagi jest myśl wypowiedziana w tym dziele, że komety biegną dookoła Słońca po drogach zwróconych ku niemu wklęsłością, prawdopodobnie po paraboli. Spostrzeżenie to rozwinął później jego uczeń Jerzy Samuel Dórffeł.

Jak stwierdzają historycy astronomii, ujemną stroną działalności Heweliusza było trzymanie się przestarzałych metod, obserwacja gołym okiem, stosowanie w skonstruowanych przez niego instrumentach pomiarowych przeziernic zamiast lunet, których w owym czasie używali inni astronomowie do wyznaczania pozycji ciał niebieskich. Metodami swymi osiągał jednak dokładności znacznie większe niż np. Tycho de Brahe podobnymi instrumentami.

Heweliusza   uznać   trzeba   za   antenata   polskich   badaczy    gwiazd

15

zmiennych. Przez wiele lat bowiem obserwował zmiany jasności gwiazdy Omikron Ceti. Nadana przez niego nazwa Mira Ceti — Cudowna Wieloryba — utrzymuje się dotąd w literaturze naukowej. Prowadził też badania w dziedzinie optyki atmosferycznej, pierwszy przedstawił obserwacje białego pierścienia hallo o promieniu 90°. Pierścień ten dotąd nazywany jest w międzynarodowej literaturze meteorologicznej pierścieniem Heweliusza.

W 1673 roku Heweliusz wydaje kapitalne, bogato ilustrowane dzieło — pierwszą część pracy Machina coelestis. Dedykuje je również Ludwikowi XIV. Zawiera ono obszernie opracowaną historię astronomii (jest zatem Heweliusz pierwszym naszym historykiem tej dziedziny nauki), biografię naukową autora oraz szczegółowy opis obserwatorium gdańskiego, a także znajdujących się w nim narzędzi i stosowanych metod obserwacji.

Astronom gdański pierwszy wynalazł peryskop, zwany przez niego polemoskopem, oraz śrubę mikrometryczną, która po raz pierwszy w historii instrumentów naukowych zamontowana została przez niego do mikroskopu. W jednym z rozdziałów Machina coelestis Heweliusz przedstawia wyniki pomiarów deklinacji magnetycznej w Gdańsku, prowadzonych z wielką dokładnością od lat młodzieńczych. Stwierdza — przed innymi badaczami — występowanie powolnych systematycznych jej zmian. Odkrycie to miało duże znaczenie dla miasta portowego.

W 1677 roku spotyka Heweliusza nowy zaszczyt. Obserwatorium gdańskie odwiedza król Jan III Sobieski. Astronom nasz zyskuje nowego hojnego protektora.

„Jan III, z Bożej łaski król Polski, Wielki Książę Litewski, Ruski, Pruski, Mazowiecki, Żmudzki etc, etc.

Wiadomym czynimy tym listem naszym, wszystkim razem i każdemu z osobna, komu o tym wiedzieć należy, szczególnie zaś komisarzowi patowemu naszemu w Gdańsku, natenczas władzę sprawującemu, obwieszczamy. Najsławniejszy naszego wieku astronom i matematyk, którego poważa cały świat europejski, a nawet zawiść sama przyznać musi, że nie ma jemu równego, mąż znamienity, Jan Heweliusz, tak dalece sobie serce Nasze królewskie zniewolił wybornej wiedzy i najwyższej eksperiencji zaletami, iż sądzimy, że należny mu jest Naszej królewskiej szczodrobliwości dowód, z własnej woli dany, aby poważanie i cenę u Nas Boskiej jego sztuki poznał i doświadczył. Wyznaczamy mu tedy, z dochodów naszych od palowego gdańskiego, roczną pensję tysiąca florenów srebrem, którą to jemu komisarz nasz palowy,  obecnie władzę sprawujący,  do

16

końca życia jego, co roku przy dniu 1 maja odliczy i wypłaci, od przyszłego miesiąca maja następnego roku poczynając. Na tej to rzeczy świadectwo niniejsze własnoręcznie podpisawszy, rozkazaliśmy opatrzyć pieczęcią skarbca naszego. Dan dnia 21 miesiąca października roku 1677, w czwartym roku panowania naszego. Jan król".

Drugą część dzieła Machina coelestis, wydaną w 1679 roku, w której zebrał swe obserwacje zaćmień Słońca, Księżyca oraz obliczenia odległości gwiazd, opatrzył Heweliusz taką dedykacją:

„Najjaśniejszy i Najpotężniejszy Królu, Najwyższego Twego Majestatu niezrównana wobec wszystkich dobroć i łaskawość, a także względem nauk, sztuk i ich miłośników wielce przychylna skłonność odwagi mi przydała, by do najwyższego Twego tronu, na którym Cię męstwo w całej Europie powszechnie święcone i wielka sławnych czynów chwała wyniosły, najpokorniej i najuniżeniej przystąpić. Tym przede wszystkim ośmielony, że Ty, Przesławny Królu, moim w studiach astronomicznych próbom ponad całą nadzieję i oczekiwanie moje miłościwie sprzyjałeś, a mnie samego, nad wszelką moją zasługę, królewskiej Twojej łaski, opieki, jak też* wspaniałej hojności godnym osądziłeś i do dalszego Uranii uprawiania i sławienia, wedle miary mojej od Boga mi danej, często mnie zachęcałeś i rozpalałeś. A nawet, ilekroć odwiedzałeś Gdańsk nasz, tyle-kroć nie tylko skromne moje muzeum, lecz i ciemne moje obserwatoria i sprzęt astronomiczny najłaskawszym okiem obejrzeć i Twego królewskiego majestatu najwspanialszym blaskiem uświetnić i ozdobić najłaska-wiej nie pogardziłeś.

Nieraz przecie Ty sam, Najdostojniejszy Królu, przy ciał niebieskich dostrzeżeniach i kontemplacjach, zarówno perspektywami, jak innymi narzędziami czynionych, nie tylko godziny całe przepędzałeś, lecz swymi królewskimi oczyma cudowne planet formy, ich plamy, smugi i księżyce obserwować i o różnych rzeczach niebieskich ze mną rozprawiać najłaska-wiej upodobałeś sobie.

Owe znamienite i nader zaszczytne łaski i przychylności królewskiej względem skromnych studiów moich dowody tym większą mnie napełniły odwagą, aby do kolan Waszej Królewskiej Mości upaść i przy tronie Jego jak najpokorniej i najuniżeniej złożyć to oto dziełko niebieskie. Dziełko owo — świadectwo wielce oddanego, wdzięcznego i najposłusz-niejszego serca mego za tyle tak wspaniałych oznak bezgranicznej łaskawości królewskiej — w najwyższym czci hołdzie Najjaśniejszemu Imieniu Twego Majestatu, najlepszym prawem przypisuję i poświęcam.

Nadal, przez resztę mego życia, chcę się wszystek poświęcić i ofiaro-

2 — Wielcy znani...

 

17

wać dla opisywania niezmierzonych i najwyższego podziwu godnych dzieł Boga, ku czci Króla i Pana mego Miłościwego, a także by coraz to lepiej zaświadczać o mojej najpokorniejszej i najuleglejszej weneracji królewskiemu majestatowi należnej, i dopełniwszy wszystkich powinności na dobrą pamięć najsłodszej ojczyzny zasłużyć".

Za hojność króla astronom zrewanżował się też zaprojektowaniem zegara słonecznego, który umieszczony został na ścianie pałacu w Wilanowie.

Niewiele egzemplarzy Machinae coelestis pars posterior dotarło do czytelników. W tymże samym 1679 roku spada na sędziwego już uczonego wielki cios. Płomienie pochłaniają obserwatorium wraz z całym wyposażeniem. Wedle jednych źródeł ogień dostał się do domów Heweliusza z dalszych części palącego się Starego Miasta, według innych — podłożył go z zemsty zwolniony przez astronoma służący. Załamanemu stratą prawie nie do powetowania uczonemu z pomocą pospieszają przede wszystkim protektorowie: Jan III Sobieski i Ludwik XIV.

Trzy lata później w odbudowanych kamieniczkach przy ulicy Korzennej powstaje znacznie już skromniejsze obserwatorium, w którym Heweliusz podjął dalsze badania, jednocześnie pracując nad ukończeniem katalogu gwiazd stałych i nieba. To monumentalne dzieło w części pierwszej zawiera różnego rodzaju obserwacje, w części drugiej — katalog położeń 1 888 gwiazd, w tym 603 gwiazd, których przed Heweliuszem nikt nie obserwował. Ponadto w katalogu jako pierwszy podaje współrzędne gwiazd w układzie równikowym, co później zostało przyjęte przez wszystkich astronomów. Gwiazdy te zostały podzielone przez gdańskiego astronoma na 79 gwiazdozbiorów. Dwanaście z tych gwiazdozbiorów utworzył sam. Nazwy ośmiu z nich utrzymały się do dnia dzisiejszego. Są to m.in. następujące gwiazdozbiory: Jaszczurka, Psy Gończe,' Lew Mały, Sextans oraz Tarcza Sobieskiego.

Gwiazdozbiór Tarcza Sobieskiego widoczny jest w naszej szerokości geograficznej w miesiącach czerwiec — sierpień, nisko nad południowym horyzontem. Utworzył go Heweliusz na pamiątkę zwycięskiej odsieczy Wiednia, „na chwałę Boga, Królestwa Polskiego, na szczęście rodziny królewskiej i poddanych oraz na wieczną pociechę świata naukowego". Część III Prodromus astronomiae pt. Firmamentutn Sobiescianum sive Urano-graphia zawiera 54 przepysznie wykonane mapy poszczególnych gwiazdozbiorów oraz dwie wielkie mapy przedstawiające obie półkule nieba. Ukazania się tego monumentalnego dzieła niestrudzony astronom już nie doczekał. Wydała je wdowa, dedykując Janowi III Sobieskiemu.

18

Jan Heweliusz zmarł w Gdańsku 28 stycznia 1687 roku i został pochowany w kościele Św. Katarzyny.

Na jednej z pięknych rycin zdobiących prace gdańskiego astronoma widzimy boginię Uranię w otoczeniu sześciu astronomów, z wyrytymi nad głowami sentencjami, przyświecającymi ich życiu. Nad głową Heweliusza widnieje napis: „Nie sława, lecz dzieło świadczy o tym, co zostało dokonane".

Jego dzieło zasłużenie przyniosło mu u potomnych miano drugiego Kopernika ojca nowożytnej selenografii. W Science Museum w Londynie popiersie Heweliusza stoi między popiersiami Kopernika i Newtona.

W ostatnich latach obserwuje się żywsze zainteresowanie postacią gdańskiego astronoma. W Taszkiencie ukazało się wydanie Atlasu nieba. W Lipsku wydano ponownie Selenografię i Machinae coelestis. Biblioteka Gdańska Polskiej Akademii Nauk podjęła dwujęzyczną edycję szczególnie rzadkiej rozprawki o komecie obserwowanej w Gdańsku w roku 1677. Biblioteka ta ma w planach dalsze publikacje, m.in. opracowanie olbrzymiej, liczącej kilka tysięcy listów, korespondencji Heweliusza, której mikrofilmy uzyskano z bibliotek paryskich.

Miasto rodzinne Jana Heweliusza ma do spełnienia jeszcze jedno zadanie: zrekonstruowanie na dawnym miejscu przed Ratuszem Staromiejskim obserwatorium astronomicznego. Pełne materiały do takiej rekonstrukcji istnieją wszak na pięknych sztychach jego dzieł. Na spełnienie tego zadania czekamy wszyscy.

(1970)

              ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin