Czyściec (pisma Marii Valtorty).txt

(48 KB) Pobierz
Z pism Marii Valtorty I Quaderni del 1943

DUSZE CZYŚĆCOWE CIERPIĄ Z MIŁOŚCI I WYNAGRADZAJĄ MIŁOŚCIĄ

21 października 1943. Jezus mówi:

Wrócę do tematu dusz przyjmowanych do Czyśćca. To, czy ty już pojęłaś całkowity sens moich słów, nie ma znaczenia. Te stronice są dla wszystkich, gdyż wszyscy mają w Czyśćcu osoby drogie i prawie wszystkim, z powodu życia, jakie prowadzą, jest przeznaczone zatrzymanie się w tym miejscu. Kontynuuję więc dla jednych i dla drugich.

Powiedziałem, że dusze czyśćcowe cierpią tylko z miłości i wynagradzają miłością.

Oto są powody tego systemu pokuty.

Gdybyście wy, ludzie nierozważni, zastanowili się uważnie nad moim Prawem, jego radami i nakazami, zobaczylibyście, że ono całe oparte jest na miłości. Miłości ku Bogu, miłości ku bliźniemu.

W pierwszym przykazaniu Ja, Bóg, narzucam się waszej miłości pełnej czci, w sposób tak uroczysty, jak tego jest godna moja Natura wobec waszej nicości:

„Jam jest Pan, Bóg twój”.

Zbyt często zapominacie o tym, o ludzie, uważający się za bogów. A przecież gdybyście nie mieli w sobie ducha ożywionego łaską, bylibyście tylko prochem i zgnilizną, zwierzętami, które ze zwierzęcością łączą przebiegłość umysłu, posiadaną przez zwierzę, co sprawia, iż popełniacie uczynki zwierzęce i gorzej jeszcze, bo diabelskie.

Mówcie sobie rano i wieczorem, mówcie w południe i o północy, mówcie to sobie, jedząc, pijąc, idąc spać, budząc się, pracując, odpoczywając, mówcie to sobie, kiedy kochacie, mówcie, kiedy zawieracie przyjaźnie, mówcie to sobie, kiedy nakazujecie innym i kiedy jesteście innym posłuszni, mówcie to sobie zawsze: „Ja nie jestem Bogiem. Pokarm, napój, sen nie są Bogiem. Praca, odpoczynek, zajęcia nie są Bogiem. Działania umysłu nie są Bogiem. Kobieta – lub gorzej: kobiety – nie są Bogiem. Przyjaźnie nie są Bogiem. Przełożeni nie są Bogiem. Jeden tylko jest Bogiem: to Pan mój, który mi dał to życie, abym przez nie zasłużył na Życie, które nie umiera, który mi dał odzież, pokarm i mieszkanie, który mi dał pracę, żebym zarobił na życie, zdolności, aby świadczyły, że ja jestem królem tej ziemi, który mi dał zdolność kochania oraz osoby do miłowania ‘ze świętością’, a nie ‘z żądzą’, który mi dał władzę, autorytet, abym uczynił je środkiem do uświęcenia, a nie do potępienia.

Mogę stać się podobnym Jemu, bo On powiedział: ‘Jesteście bogami’, ale tylko wtedy, gdy żyję Jego Życiem, czyli Jego Prawem, ale tylko wtedy, gdy żyję Jego Życiem, czyli Jego Miłością. Jeden jest tylko Bóg: On. Ja jestem Jego synem i poddanym, dziedzicem Jego Królestwa. Lecz jeśli odstąpię i zdradzę, i stworzę sobie królestwo własne, w którym chciałbym po ludzku być królem i bogiem, wtedy stracę Królestwo prawdziwe, a mój los syna Boga upada i zamienia się w los syna szatana, bo nie można jednocześnie służyć egoizmowi i miłości, a kto służy pierwszemu, ten służy nieprzyjacielowi Boga, traci Miłość, czyli traci Boga.”

Usuńcie z waszego umysłu i z waszego serca tych wszystkich kłamliwych bogów, jakich tam umieściliście, począwszy od boga brudu, jakim stajecie się sami, gdy nie żyjecie we Mnie. Przypomnijcie sobie, co jesteście mi dłużni za wszystko, co wam dałem – a byłbym dał wam więcej, gdybyście swoim stylem życia nie związali rąk swemu Bogu – co wam dałem na codzienne życie i na życie wieczne.

A mianowicie, Bóg dał wam swego Syna, by został ofiarowany jak baranek bez skazy i zmył swą Krwią wasze długi i żeby już nie spadały, jak w czasach mojżeszowych, nieprawości ojców na ich synów, aż do czwartego pokolenia grzeszników. Są nimi ci, którzy mnie nienawidzą. Grzech bowiem jest zniewagą Boga, a kto znieważa – nienawidzi.

Nie wznoście innych ołtarzy bogom nieprawdziwym. Miejcie – i nie tyle na ołtarzach kamiennych, ale i na ołtarzu żywym waszego serca – jedynie i jedynego Pana Boga waszego. Służcie Jemu i składajcie prawdziwy kult miłości, miłości, miłości, o, dzieci, które nie umieją kochać, a wypowiadają, wypowiadają, wypowiadają słowa modlitwy, jedynie słowa, a nie czynią miłości waszą modlitwą, jedyną, którą Bóg przyjmuje z upodobaniem.

Pamiętajcie, że prawdziwe tchnienie miłości, które wznosi się jak obłok kadzidła z płomieni waszego serca kochającego Mnie, ma dla Mnie wartość nieskończenie większą niż tysiące modlitw i ceremonii, podejmowanych z sercem letnim lub zimnym. Przyciągajcie moje Miłosierdzie swoją miłością. Gdybyście wiedzieli, jak jest skuteczne i wielkie moje Miłosierdzie dla kochających Mnie! Jest falą, która przychodzi i zmywa to, co w was tworzy plamę. Daje wam ono śnieżnobiałą szatę na wejście do Nieba, gdzie jaśnieje jak słońce Miłość Baranka, który ofiarował się za was.

Nie używajcie Imienia Świętego z przyzwyczajenia lub dla przydania mocy waszemu gniewowi, dla dania upustu waszej niecierpliwości, dla wzmocnienia waszych przekleństw. A nade wszystko nie stosujcie nazwy „bóg” do stworzenia ludzkiego, które kochacie z powodu głodu zmysłów lub przez kult umysłu. To Imię należy się tylko Jednemu. Mnie. I Mnie należy je mówić z miłością, z wiarą, z nadzieją. Wtedy to Imię będzie waszą mocą i waszą obroną. Cześć dla tego Imienia usprawiedliwi was, bo kto działa kładąc pieczęć Imienia mego na swoich czynach, nie może popełniać złych czynów.

Mówię o tych, którzy działają ze szczerością, a nie o kłamcach, którzy usiłują okryć samych siebie lub swe czyny oślepiającym blaskiem mojego trzykroć świętego Imienia. A kogo chcą oszukać? Mnie nie można zmylić, a sami ludzie przez porównanie dzieł kłamców z ich słowami, pojmują – chyba że są chorzy umysłowo – że są fałszywe i odczują pogardę i wstręt.

Wy, którzy nie umiecie kochać nikogo poza sobą i waszym pieniądzem i zdaje się wam zmarnowana każda godzina nie poświęcona zadowoleniu ciała lub napełnianiu sakiewki, umiejcie – w waszym doznawaniu przyjemności lub w pracy jak zwierzęta lub chciwi – zatrzymać się na chwilę, co da wam sposobność pomyśleć o Bogu, o jego dobroci, o jego cierpliwości, o jego miłości. Powinniście, powtarzam to, mieć zawsze Mnie obecnego, cokolwiek czynicie. A ponieważ nie umiecie pracować z duchem skierowanym na Boga, przerwijcie, jeden raz w tygodniu, działanie, aby myśleć wyłącznie o Bogu.

To, co może się wam wydawać niewolniczym prawem jest w istocie próbą, jak kochacie Boga. Wasz dobry Pasterz wie, że jesteście wrażliwymi mechanizmami, które się zużywają z powodu stałego działania i zabezpieczył potrzeby waszego ciała, nawet jego, gdyż jest ono jego dziełem, dając wam przykazanie dania mu odpoczynku przez jeden dzień na siedem, aby mu dać słuszne pokrzepienie.

Bóg nie chce waszych chorób. Gdybyście pozostali jego dziećmi, naprawdę jego, począwszy od Adama, nie poznalibyście chorób. Wraz z bólem i śmiercią są one owocem waszego nieposłuszeństwa Bogu. Jak grzyby zrodziły się i rodzą się na korzeniach pierwszego nieposłuszeństwa: Adamowego i kiełkują jeden na drugim, tragiczny łańcuch, z kiełka, jaki wam pozostał w sercu, z trucizny piekielnego Węża, który wzbudza w was gorączkę zmysłowości, skąpstwa, łakomstwa, lenistwa i zawinionych nieroztropności.

Zawinioną nieroztropnością jest chęć zmuszenia swej istoty do stałej pracy dla zarobku. Jest nią również chęć nadmiernego zaspokajania gardła lub zmysłów, a nie poprzestanie na pokarmie koniecznym do życia i na towarzyszce koniecznej dla kontynuowania rodzaju ludzkiego, lecz sycenie się ponad miarę, jak zwierzęta w bagnie. Jest [nieroztropnością] wyczerpywanie się i poniżanie się jak zwierzęta – a nawet bardziej niż one, wam podobne, lecz wyższe od was w małżeństwie, w którym poddają się posłusznie prawu natury – poniżanie się bardziej od zwierząt: jak demony, które są nieposłuszne świętym prawom prostego instynktu, rozsądku i Bogu.

Wasz instynkt zepsuliście i odtąd on prowadzi was do wybierania pokarmów popsutych, utworzonych z rozwiązłości, którą profanujecie swe ciało: moje dzieło; waszą duszę: moje arcydzieło. Zabijacie zarodki życia zabraniając im żyć, gdyż likwidujecie je dobrowolnie przed czasem lub [giną] przez wasze zarazy, będące śmiertelną trucizną dla rodzącego się życia.

Ileż dusz wasz zmysłowy apetyt woła z Nieba, a potem zamykacie przed nimi drzwi do życia? A ileż takich, które ledwie przychodzą na świat, a umierają lub już są umarłe, którym uniemożliwiacie wejście do Nieba? Ileż takich, którym nakładacie ciężar bólu, który nie zawsze mogą unieść, wraz z życiem zepsutym, naznaczonym chorobami bolesnymi i wstydliwymi? Ileż takich, które nie umieją stawić czoła takiemu niechcianemu męczeństwu, które wy im przyłożyliście jak ogniste piętno do ciała, które zrodziliście bez zastanowienia się nad tym, że kiedy jest się zepsutym jak groby pełne zgnilizny, nie ma się już prawa rodzić dzieci, by je skazywać na ból i odrazę u społeczeństwa? Iluż, nie mogąc znieść takiego losu, odbiera sobie życie?

Jak się wam zdaje? Czy Ja ich potępię za tę ich zbrodnię przeciw Bogu i przeciw sobie samym? Nie, przed nimi, którzy grzeszą przeciw dwóm, jesteście wy, którzy grzeszycie przeciw trzem: przeciw Bogu, przeciw samym sobie i przeciw niewinnym, których rodzicie, aby ich doprowadzić do rozpaczy. Zastanówcie się nad tym. Pomyślcie nad tym dobrze. Bóg jest sprawiedliwy i jeśli waży winę, to waży także przyczyny winy. A w tym wypadku przyczyny zmniejszają ciężar potępienia za samobójstwo, lecz zwiększają wasze potępienie, prawdziwi zabójcy waszych zrozpaczonych dzieci.

W tym dniu odpoczynku, który Bóg umieścił w tygodniu i dał wam jako przykład Swój odpoczynek – pomyślcie, On: nieskończony Sprawca, Rodzący, który Sam z siebie stale się rodzi, ukazał wam potrzebę odpoczynku, dla was to uczynił, aby być waszym Nauczycielem życia. A wy, tak słabi, nie chcecie na to zważać, jakbyście byli mocniejsi od Boga! W tym dniu odpoczynku dla waszego ciała, które się załamuje pod nadmiernym ciężarem, umiejcie zająć się prawami i powinnościami waszej duszy. Prawa: do prawdziwego Życia. Dusza umiera, gdy jest trzymana w oddaleniu od Boga. Niedzielę dajcie swej duszy – ponieważ nie umiecie tego czyni...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin