Shambhala w Afganistanie.rtf

(1341 KB) Pobierz

 

 

Shambhala w Afganistanie? - Starożytne Cywilizacje

 

Czy ben Laden i niedobitkowie talibów ukrywali się w mitycznej podziemnej krainie?

Przemierzając Afganistan w drodze do Nepalu, a było to w 1973 r., odwiedziłem w Kabulu speleologa Tarika Burzani, absolwenta Akademii Górniczej w Krakowie. Wówczas po raz pierwszy usłyszałem od niego o sztucznych tunelach i naturalnych jaskiniach w niedostępnych afgańskich górach.
 

Tarik wiedział, że ich eksploracja jest moją i moich towarzyszy specjalnością i że wieziemy ze sobą ekwipunek. Zaproponował wyprawę do opuszczonych otworów starożytnych podziemi. Niestety, nic z tego nie wyszło - spieszyliśmy w Himalaje. Dzisiaj tylko żałuję. Ale gdybym wiedział wtedy to, co wiem dzisiaj! Ten epizod odżył w mojej pamięci, gdy ujrzałem zdjęcia amerykańskich żołnierzy usiłujących wykurzyć oddziały al Kaidy z jaskiniowych kryjówek. Wszystkie media na świecie donosiły o tych tunelach i ich bombardowaniu, zastanawiając się, jak długo talibowie zdołają w nich przetrwać. Nikt nawet nie wspomniał o tajemniczym pochodzeniu podziemi, a ich wykucie przypisywano samym talibom. A przecież doskonale wiadomo, że wiele z nich istniało już co najmniej kilkaset lat temu! Rzecz znów poszła w zapomnienie, ostatnio przyćmiona przez Irak i Koreę, lecz oto, przed kilkoma dniami, powróciła do mnie z nieoczekiwaną siłą. Otrzymałem wiadomość wprost z afgańskich tuneli...
Ale po kolei!

Źródło okultystycznej wiedzy

Wbrew temu, co się powszechnie uważa, to nie Indie, nie Egipt ani Tybet, lecz właśnie Afganistan, kraj wciąż pustoszony przez jeźdźców Apokalipsy, jest źródłem wszelkiej okultystycznej wiedzy. To tutaj miało się znajdować centrum duchowe od tysiącleci wpływające na rozwój ludzkości. Istnieje wiele wskazań, że to stąd rozprzestrzeniały się systemy ezoteryczne, łącznie z teozofią. Sami hinduiści uważali, że ich wiedza emanowała skądś "spoza gór".

Ernest Scott w książce "Naród Tajemnicy" podaje, że miejscem wtajemniczenia sławnego Gurdżijewa (był m.in. prekursorem współczesnych terapii szokowych oraz twórcą teorii enneagramu) był właśnie Afganistan. Gurdżijew, wyruszywszy około 1898 roku z Bokara, miasta na Jedwabnym Szlaku, po 12 dniach jazdy konno dotarł do ukrytego górskiego monastyru, który nazywał Bractwem Sarmung, i tam pobierał nauki.

Lecz na tym nie koniec. Jak pisze słynna znawczyni Tybetu, Aleksandra David-Neel - osławiona Shambhala, będąca wg Tybetańczyków "siedzibą duchowego rządu ludzkości", znajdowała się w pobliżu Balkh, starożytnego miasta afgańskiego, znanego jako "matka miast", położonego na granicy z Uzbekistanem i zdewastowanego przez hordy Dżyngischana. Według dawnej tradycji afgańskiej, Balkh był niegdyś znany jako Shams-i-Bala, "Podniesiony Żagiel", co wydaje się być perskim odpowiednikiem sanskryckiego Shambhala.

Tu miałoby się mieścić jedno z kilku Centrów Ziemi, skąd niewidzialne Bractwa, "delegatury" wyższego, nadludzkiego poziomu wyprowadzają swoje działania w celu podniesienia świadomości ludzi.
Po podboju muzułmańskim miasto rzeczywiście stało się ważnym centrum mistycznym i naukowym. Działali tu wielcy pisarze i astronomowie. Tu narodził się najsłynniejszy lekarz średniowiecza Avicenna i stąd pochodzą Tańczący Derwisze. W pobliskim górskim Hindukuszu rozwinęli działalność sufijscy mistrzowie. Wiele legend i przekazów wyraża wiarę w tajemniczą siłę, która w krytycznych momentach historii ujawnia się w tym kraju i nieoczekiwanym wpływem zmienia na korzyść bieg wydarzeń. Klasztory Strażników Tradycji, a z nimi i afgańskie plemiona, przetrwały dzięki tej sile wszystkie kataklizmy, od hord mongolskich, przez inwazję Anglików, do sowieckiego najazdu i ostatniego potopu talibów.

Markiz Alexander Saint Yves d'Alveydre, żyjący w XIX w. okultysta francuski, napisał o istnieniu jeszcze innego podziemnego królestwa: Agarthy, dostępnego tylko dla troskliwie wybranych. Ten ośrodek wtajemniczenia miał być kierowany przez dwanaście oświeconych istot i "Króla świata", który "kieruje całym życiem planety w sposób dyskretny i niedostrzegalny". Markiz dowiedział się o tym zapewne od wysłannika Agarthy, księcia afgańskiego, Hadżi Scharifa. Wydrukowana już książka została jednak zniszczona, z wyjątkiem jednego egzemplarza! Markiz wyjaśniał, że musiał to uczynić po wizycie tajemniczego człowieka Wschodu, który przekazał mu gniew zarządców Agarthy z powodu niewłaściwego użycia informacji od nich otrzymanych. Agartha jest wspominana także w dawnych przekazach i legendach o podziemnych miastach w Afganistanie i pod Hindukuszem. Niektóre plemiona twierdzą, że Agarthę stworzyła starożytna, przedpotopowa cywilizacja. Miasto jest połączone tunelami z odległymi częściami świata.

Tajemnicy podziemnego państwa, a także starożytnej wiedzy, strzegą Strażnicy Tradycji, którzy potrafią zachować swój święty spadek nawet w najcięższych czasach. Stosują taktykę wypróbowaną podczas najazdu Dżyngischana. Dzielą się na trzy grupy: jedni emigrują do spokojniejszych okolic, inni udają współpracę z najeźdźczym reżimem, pozostali ukrywają się wśród ludności w odpowiednich przebraniach. To właśnie dzieje się także w ostatnich dziesięcioleciach. Wtajemniczeni znikają z Afganistanu i innych krajów Wschodu, zaś centrum ich Pracy zdaje się przesuwać do Ameryki. Być może to ona stanie się epicentrum Nowej Fazy ewolucji ludzkości, którą przygotowują Strażnicy.



Amerykańscy komandosi w świętych tunelach

Jeszcze miesiąc temu to wszystko wydawało mi się tak dalekie i nierealne, jak legenda o wawelskim smoku. Lecz oto, z dnia na dzień, afgańskie podziemia ożyły! Gościłem w Warszawie dr. Roberta Schmiedera, kolegę z Kalifornijskiego Oddziału The Explorers Club. Zajmuje się on badaniami dna morskiego. Podczas niedawnej wyprawy na Pacyfiku miał w ekipie nurka, komandosa, który odbył kampanię afgańską i brał tam udział w ataku na tunele. Opowiedział Schmiederowi, że krótki film pokazywany w telewizji - wyłącznie z jednego tunelu - nic nie mówi o tym, co naprawdę się działo. Pojawiły się jedynie lakoniczne wzmianki w mediach i sprawę wyciszono. Dlaczego?

(IMG:http://www.gwiazdy.com.pl/12_03/images/6-1.jpg)

"W jednej z dolin - opowiedział komandos Schmiederowi - znaleźliśmy naturalną grotę, w głębi której znajdowało się wejście do korytarza wykutego przez ludzi. Posuwając się w głąb opadającym chodnikiem, po kilkuset metrach zdaliśmy sobie sprawę, że ściany i stropy pokryte są warstwą naciekową, której grubość, wraz z półmetrowymi stalaktytami wskazuje, że tunel może mieć ponad tysiąc lat - to nie była robota talibów! Dotarliśmy do rozgałęzienia, dwie odnogi tunelu po stu metrach znowu się rozdzieliły, te jeszcze raz. Musieliśmy się wycofać, dalsza penetracja wymagała specjalnych przygotowań i większej ilości ludzi.
Wówczas jeden z żołnierzy odkrył przejście do skalnego balkonu, który zawisał nad czarną pustką jakiejś gigantycznej komory.

Nie rozświetlały jej nasze latarki, słyszeliśmy tylko echa i kapanie wody, a zrzucane kamienie spadały w kilkudziesięciometrową przepaść. Na jej krawędzi znajdował się, osadzony w skale, gruby pierścień z metalu i kamienny słupek z bruzdami jakby wytartymi przez linę...



(IMG:http://www.gwiazdy.com.pl/12_03/images/6-2.jpg)

Wróciliśmy do obozu i czekaliśmy dwa dni na sprzęt, liny i reflektory. Zamiast tego przyleciał oficer sztabowy wraz ze starym Afgańczykiem, cywilem. Znali nasz raport, ale wypytywali o dalsze szczegóły. W kilka godzin po ich odjeździe przyszedł rozkaz przerwania akcji w podziemiach. Miesiąc później, już na lotnisku, czekając na odlot do kraju, dowiedziałem się od ludzi z innych jednostek, że dowództwo wszędzie wstrzymało akcje jaskiniowe. Stało się to podobno na żądanie Afgańczyków. Mówiono, że podziemia mają dla miejscowych znaczenie kultowe i naruszenie ich może obrócić plemiona przeciw Amerykanom..."

Opowieść komandosa to w sumie niewiele, ale w połączeniu z przekazami o Agarthcie i Shambhali nabiera szczególnego wyrazu. Jakże żałuję, że nie zgodziłem się na wyprawę w afgańskie tunele...

Maciej Kuczyński
Tygodnik Gwiazdy Mówią

 

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin