01.htm

(24 KB) Pobierz

 

 

Anne McCaffrey        Śpiew Smoków

    . 1 .    

Doboszu wal, kobziarzu dmij
Harfiarzu graj, żołnierzu idź
Uwolnijcie płomienie, niechaj palą trawy
Aż przejdzie Czerwona Gwiazda.
 

   Południowo-wschodni wiatr wiał przez całe trzy dni, jakby i on opłakiwał śmierć starego harfiarza. Przez niego barka z ciałem wciąż cumowała w bezpiecznym zaciszu Jaskini Portowej.

   Przymusowy odpoczynek dał Panu Morskiej Warowni, Yanusowi, aż zbyt wiele czasu na rozwiązanie jego dylematu. Zdążył porozmawiać z mężczyznami, którzy znali się choć trochę na muzyce i wszyscy powiedzieli mu to samo. Nie byli w stanie uczcić śmierci starego harfiarza odpowiednią pienią żałobną. Tylko Menolly mogła to zrobić.

   Słysząc taką odpowiedź Yanus chrząkał z niezadowoleniem i odchodził w milczeniu. Ubolewał nad tym, że nie może głośno wyrazić złości, które budziły w nim owe słowa. Menolly była tylko dziewczyną, w dodatku nieprzyzwoicie wysoką i chudą. Trudno było mu przyznać nawet przed samym sobą, że to właśnie ona jest jedyną osobą w całej Morskiej Warowni Półkola, która umie grać na jakimś instrumencie równie dobrze, jak stary harfiarz. Miała doskonały głos, świetnie radziła sobie z harfą i fletem, i znała Pieśń Żałobną. Yanus był pewien, że to irytujące dziecko ćwiczyło Pieśń, odkąd tylko śmiertelna gorączka zaczęła palić starego Petirona.

   - Ona będzie musiała to zrobić, Yanusie - powiedziała mu jego żona, Mavi, kiedy sztorm zdawał się nieco słabnąć. Ważne, żeby stary Petiron został odpowiednio uczczony, a nikt nie będzie przecież zapisywał, kto to zrobił.

   - Starzec wiedział, że umiera. Dlaczego nie nauczał jakiegoś mężczyzny? Dlatego - odparła Mavi nieco cierpkim tonem - że nigdy nie oddałeś mu nawet jednego człowieka, kiedy nadchodził czas połowu.

   - Był przeleż młody Tranilty?

   - Którego odesłałeś na nauki do Morskiej Warowni Ista.

   - A czy ten chłopak Forolta nie mógłby?...

   - Jego głos się zmienia. Daj spokój Yanusie, to musi być Menolly. - Yanus mruknął coś w bezsilnej złości, przykrywając się futrami i szykując do snu. - Przecież mówili d to wszyscy, z którymi rozmawiałeś, prawda? Więc dlaczego robisz tyle zamieszania, choć wiesz, że nie ma innego wyjścia?

   Yanus zamilkł wreszcie, zrezygnowany.

   - Jutro będzie dobry połów -powiedziała jego żona ziewając. Wolała już, żeby zajął się łowieniem, niż snuł po Warowni, ponury i rozdrażniony przymusową bezczynnością. Wiedziała, że jest najlepszym Panem Warowni jakiego Półkole kiedykolwiek miało; Warownia prosperowała doskonale, a magazyny pełne były towaru gotowego do wymiany. Od kilku Obrotów nie stracili także ani jednego statku czy człowieka, co najlepiej świadczyło o jego wyczuciu pogody, a także przezorności. Ale Yanus, który w e najgorszej burzy czuł się na pokładzie jak w domu, nie potrafił poradzić sobie z nieoczekiwanymi kłopotami na lądzie.

   Mavi zdawała sobie sprawę, że jej mąż nie jest zadowolony ze swojego najmłodszego dziecka. Ona zresztą również uważała, że dziewczynka jest denerwująca. Menolly ciężko pracowała i miała bardzo zręczne palce; zbyt zręczne, gdy przychodziło do grania na jakimś instrumencie związanym z rzemiosłem harfiarza. Mavi pomyślała, że może nie należało pozwalać dziewczynce przebywać stale w towarzystwie harfiarza, gdy już nauczyła się wszystkich potrzebnych Pieśni Instruktażowych. Ale w ten sposób miała jedno zmartwienie mniej, bo Menolly stale opiekowała się niedołężnym harfiarzem, czego wyraźnie ten sobie życzył. Nikt nie chlał odmawiać prośbie starego Petirona. Ach, cóż tam, pomyślała Mavi, odganiając od siebie takie rozmyślania, wkrótce przybędzie do nas jego następca, a Menolly zostanie odesłana do zajęć odpowiednich dla młodej dziewczyny.

   Następnego ranka sztorm ustał już zupełnie. Niebo było bezchmurne, morze ciche i spokojne. Barka pogrzebowa została przystrojona w Jaskini Portowej, a dało Petirona owinięte w błękitną tkaninę ułożono na górnym pokładzie. Cała flota i większość mieszkańców Warowni podążała śladem barki, kierując się w stronę wartkiego prądu, którego wody omywały Głębinę Neratu.

   Menolly, stojąc na dziobie barki, śpiewała elegię; silny, czysty głos niósł się ponad falami aż do końca floty Półkola. Wtórowało jej ciche nucenie wioślarzy.

   Kiedy przebrzmiał ostatni akord, Petiron powędrował w głębiny, na wieczny spoczynek. Menolly pochyliła głowę, pozwalając bębenkowi i pałkom wysunąć się z palców i zniknąć w morzu. Jakże mogłaby ich jeszcze kiedykolwiek używać, jeśli wybiły ostatnią pieśń Petirona? Powstrzymywała łzy od momentu śmierci harfiarza, bo wiedziała, że musi zaśpiewać jego elegię, a nie mogłaby tego robić z zaciśniętym od płaczu gardłem. Teraz spływały jej po policzkach, mieszając się z morską pianą. Rozpaczliwe szlochanie podkreślała cicha pieśń sternika.

   Petiron był jej przyjacielem, sprzymierzeńcem i mentorem. Śpiewała mu z głębi serca, tak jak ją tego nauczył. Czy słyszał pieśń tam, dokąd powędrował?

   Podniosła oczy na palisadę chroniącą wybrzeże, na mieniącą się białym piaskiem przystań otoczoną dwoma ramionami Warowni Półkola. Niebo wypłakało się już przez ostatnie trzy dni; godny hołd dla starego harfiarza. Powietrze było zimne. Menolly trzęsła się w swojej grubej kurtce ze skóry whera. Mogłaby się schronić przed wiatrem, gdyby tylko uszła do kokpitu, do siedzących tam wioślarzy. Ale nie mogła się ruszyć. Zaszczyt zawsze idzie w parze z odpowiedzialnością, musiała więc pozostać na pokładzie, dopóki barka pogrzebowa nie dotknie kamieni Jaskini Portowej.

   Półkole stało się teraz dla niej smutnym i pustym miejscem smutniejszym niż kiedykolwiek. Petiron tak bardzo starał się dotrwać do chwili, gdy przybędzie jego następca. Powiedział Menolly, że nie przeżyje zimy. Wysłał wiadomość do Mistrza Harfiarzy, Robintona, prosząc, by jak najszybciej wyznaczono następcę. Powiedział Menolly, że wysłał Mistrzowi dwie z jej kompozycji.

   - Kobiety nie mogą być harfiarzami - odparła, zdumiona i zakłopotana.

   - Jeden człowiek na stu ma doskonały słuch - odpowiedział Petiron wymijająco. - Jeden na tysiąc potrafi skomponować dobrą melodię z przyzwoitym tekstem. Gdybyś była chłopcem, nie byłoby żadnego problemu.

   - Być może, ale jestem dziewczyną i nic na to nie poradzimy. - Mogłabyś być silnym chłopcem, naprawdę - wykręcał się Petiron.

   - A co złego jest w dużej, silnej dziewczynie? - Menolly była jednocześnie rozbawiona i rozzłoszczona.

   - Nic, zupełnie nic. - Petiron poklepał ją po dłoni, uśmiechając się rozbrajająco.

   Pomagała mu jeść obiad, bo jego ręce były już tak spuchnięte, że nawet najlżejsza drewniana łyżka zostawiała na palcach okropne sine bruzdy.

   - A Mistrz Robinton to dobry człowiek. Nikt na Persie nie może powiedzieć, że tak nie jest. On mnie wysłucha. Zna swoje obowiązki, a ja jestem przecież mistrzem cechowym i nauczano mnie rzemiosła o wiele wcześniej niż jego. Zażądam od niego, żeby cię wysłuchał.

   - Czy naprawdę wysłałeś mu te pieśni, które kazałeś wyryć mi na tabliczkach?

   - Naprawdę. Musiałem zrobić dla Jebie chociaż tyle, drogie dziecko.

   Mówił to z takim przekonaniem, że Menolly musiała uwierzyć. Biedny, stary Petiron. Przez ostatnie kilka miesięcy nie pamiętał nawet, jaka to pora Obrotu ani co robił poprzedniego dnia.

   Teraz czas już dla niego nie istnieje, powiedziała sobie Menolly. Zimna bryza paliła jej mokre policzki. Nigdy go nie zapomni. Padł na nią cień dwóch ramion klifu Półkola. Barka wpływała do rodzimej przystani. Podniosła głowę. Wysoko na niebie dojrzała maleńką sylwetkę smoka. Jak pięknie! Ale skąd w Weyrze Benden wiedziano o pogrzebie? Nie, to tylko rutynowy patrol. Teraz, kiedy Nić opadała w najbardziej nieoczekiwanych momentach, smoki często przelatywały nad Półkolem. Zwykle trudno było zobaczyć je z bliska, nawet gdy obniżały nieco lot - od Morskiej Warowni oddzielały je jeszcze trzęsawiska przy Zatoce Nerat. Menolly była szczęśliwa, że smok pojawił się tutaj właśnie teraz, w najodpowiedniejszym momende, jakby chciał złożyć ostatni hołd harfiarzowi Petironowi.

   Mężczyźni wyjęli ciężkie wiosła z wody i barka wsunęła się powoli na swoje miejsce przy nabrzeżu, daleko na samym końcu portu. Fort i Tillek mogły się chełpić tym, że są najstarszymi Morskimi Warowniami, ale tylko Półkole miało jaskinię na tyle dużą, by pomieścić całą flotę rybacką i zabezpieczyć ją przed pogodą i Opadami Nici.

   Jaskinia Portowa miała trzydzieści stanowisk do cumowania, miejsca na rozłożenie wszystkich siwi, trapów i lin, stojaków do suszenia i wietrzenia żagli, a także płytką zatoczkę, w której można było reperować okręty i odrapywać wodorosty z ich kadłubów. Przy samym jej końcu znajdowała się skalna półka, gdzie budowano nowe okręty, o ile udało się zgromadzić odpowiednią ilość desek i belek. Zaraz za tą półką kryła się niewielka jaskinia, tam przechowywano bezcenne drewno, suszone na wysokich stojakach lub ułożone w pryzmy.

   Barka pogrzebowa delikatnie uderzyła o brzeg.

   - Menolly? - Pierwszy wioślarz wyciągnął do niej rękę. Zaskoczona tą nieoczekiwaną uprzejmością, której nie okazywano zwykle dziewczynom w jej wieku, Menolly zamierzała właśnie zeskoczyć na ziemię, kiedy dojrzała w jego oczach szacunek należny jej w tej chwili. Mocny uścisk jego dłoni był cichą pochwałą za jej śpiew. Pozostali mężczyźni także stali, czekając, aż zejdzie z pokładu. Wyprostowała ramiona, choć smutek wciąż ściskał jej gardło, jakby domagając się więcej łez, i dumnie zstąpiła na twardą skałę nabrzeża.

   Jeszcze zanim ruszyła w głąb jaskini dostrzegła, że pasażerowie pozostałych łodzi opuszczali je pospiesznie i w milczeniu. Okręt jej ojca, największy z całej floty Półkoła, wypływał już z powrotem na pełne morze: Głos Yanusa niósł się po wodzie, przebijając się ponad skrzypienie łodzi czy przyciszone rozmowy.

   - Szybko, szybko. Mamy teraz dobry wiatr, a po trzech dniach sztormu ryba będzie brała jak nigdy.

   Wioślarze przebiegli obok niej, spiesząc do swoich łodzi. Menolly wydawało się, że to wielka niesprawiedliwość względem Petirona; prawie całe życie poświęcał Warowni Półkola, a teraz tak szybko o nim zapominano. A jednak życie toczy się dalej. Trzeba było nałowić ryb na długie zimowe miesiące. Nie wolno marnować nielicznych pogodnych dni, które zdarzały się o tej porze Obrotu.

   Przyspieszyła nieco kroku. Musiała jeszcze przejść wzdłuż całej Jaskini Portowej, a było okropnie zimno. Poza tym Menolly chciała się dostać do Warowni, zanim jej matka zauważy, że nie ma bębenka. Mavi nie znosiła marnotrawstwa, tak jak Yanus nie znosił lenistwa.

   Choć była to jedna z niewielu uroczystości w Warowni, nie należała ona do wesołych, dlatego też wszyscy jej uczestnicy kobiety, dzieci, a także mężczyźni za starzy by wypływać na połów - posuwali się powoli, celebrując niemal każdy krok. Pochód dzielił się na mniejsze grupki, które zmierzały w kierunku własnych Warowni ułożonych w południowym łuku ochronnej palisady Półkola.

   Menolly widziała, jak Mavi ustawia dziel do pracy w grupach. Teraz, kiedy nie było żadnego harfiarza, który nauczałby je Pieśni i Ballad Instruktażowych, dziel musiały zająć się czymś innym. Zbierały więc śmiecie wyrzucone przez sztorm na białą plażę.

   Pomimo słońca świecącego jasno na niebie i jeźdźca zataczającego koła na swym smoku w jego promieniach, lodowato zimny wiatr przyprawiał dziewczynę o dreszcze. Tak bardzo chciała teraz poczuć ciepło ognia płonącego w palenisku wielkiej kuchni Warowni i rozgrzać się filiżanką gorącego klahu.

   Wiatr przyniósł do niej głos jej siostry, Selli.

   - Ona nie ma teraz nic do roboty, Mavi, dlaczego ja muszę? Menolly schyliła głowę, chowając się za grupką dorosłych i unikając bystrego spojrzenia matki. Musiała uważać na Sellę ona nie zapomni, że Menolly nie może już wykręcać się od pracy, tłumacząc się opieką nad chorym harfiarzem. Tuż przed nią jedna ze starszych ciotek potknęła się i zawołała o pomoc. Menolly podbiegła i kobieta wsparła się na jej ramieniu.

   - Tylko dla Petirona mogłam w taki ziąb wypłynąć na morze. Błogosławiony człowiek, niech spoczywa w pokoju - mówiła staruszka, z zaskakującą siłą przytulając się do Menolly. - Dobre z ciebie dziecko, Menolly, o tak. Jesteś Menolly, prawda? Spojrzała dziewczynie w twarz. - Teraz pomóż mi tylko dowlec się do Starego Wujka, a ja mu o wszystkim opowiem, bo biedak nie ma nóg i nie może się nawet ruszyć z łóżka.

   Tak więc Sella musiahi pilnować dzieci, a Menolly weszła do kuchni i mogła się trochę ogrzać; przynajmniej na tyle, by się nie trząść. Potem stara doda zdecydowała, że Wujek pewnie też by snę napił trochę klahu, więc kiedy Mavi dostrzegła swą najmłodszą córkę, ta zajęta była właśnie doglądaniem starca.

   - Bardzo dobrze, Menolly, póki tu jesteś dopilnuj, żeby staruszkowi niczego nie zabrakło. Potem możesz sprawdzić światła.

   Menolly wypiła swój klah ze Starym Wujkiem i zostawiła go w doskonałym nastroju, choć właśnie wraz z ciotką wspominali inne pogrzeby. Sprawdzanie świateł należało do jej obowiązków, odkąd tylko przerosła Sellę. Oznaczało to odwiedzenie wszystkich poziomów wewnętrznych i zewnętrznych ogromnej morskiej Warowni, ale Menolly znała już najkrótszą drogę, co pozwalało jej szybciej skończyć pracę. Dzięki temu, zanim matka zaczęła jej szukać, miała trochę czasu dla siebie. Przywykła już do tego, że tych kilka zaoszczędzonych minut spędzała na ćwiczeniach z harfiarzem. Tak więc Menolly nie zdziwiła się nawet, kiedy dotarła pod drzwi komnaty Petirona.

   Zaskoczyły ją natomiast jakieś głosy dobiegające z jego pokoju. Rozzłoszczona chciała wtargnąć do środka i zażądać wyjaśnień, ale rozpoznała głos matki.

   - Nie trzeba tu chyba żadnego remontu przed przybyciem nowego harfiarza, co?

   Menolly cofnęła się o krok, znikając w mroku korytarza. Nowy harfiarz?

   - Naprawdę chciałabym wiedzieć Mavi, kto będzie zajmował się nauczaniem dzieci, dopóki on nie przypłynie? - to był głos Soreel, wdowy po pierwszym Panu Warowni i tym samym przedstawicielki kobiet Warowni. - Dziś rano poradziła sobie zupełnie dobrze. Musisz się na to zgodzić, Mavi.

   - Yanus wyśle statek z wiadomością.

   - Nie zrobi tego ani dzisiaj, ani jutro. Nie winię Pana Warowni, ale to chyba zrozumiałe, że wszystkie łodzie i ich załogi muszą zajmować się połowem. A to oznacza, że minie co najmniej cztery, pięć dni zanim posłaniec dotrze do Warowni Igen. Z Igen, jeśli jakiś jeździec zgodzi się przewieźć wiadomość a wszyscy wiemy jacy są ci jeźdźcy z przeszłości z Weyru Igen będzie wędrował następne, powiedzmy, dwa, trzy dni, zanim Mistrz Harfiarz w Forcie dowie się o wszystkim. Potem Mistrz Robinton musi wybrać odpowiedniego człowieka, a ten z kolei musi tutaj dopłynąć. Teraz, kiedy Nić opada kiedy chce, nikt nie podróżuje szybko i nie wypływa daleko w ciągu dnia. Nadejdzie wiosna, zanim ujrzymy nowego harfiarza. Czy dzieci mają pozostać bez nauki przez te miesiące?

   Przemowie Soreel towarzyszyły odgłosy zamiatania, co znaczyło, że pokój jest właśnie sprzątany. Teraz Menolly słyszała także ciche pomruki, które popierały argumenty Soreel.

   - Petiron nauczał dobrze...

   - Ją też nauczył dobry - przerwała Mavi Soreel. - Harfiarstwo to zajęcie dla mężczyzn...

   - Owszem, jeśli Pan Warowni przeznaczy mężczyznę do tego zajęli - odparła Soroel wyzywająco, bo wszyscy znali odpowiedź na ten zarzut. - Prawdę mówiąc, w czasie ostatniego Obrotu dziewczyna znała sagi lepiej niż starzec. Wiesz przecież, że on już nawet nie odróżniał dnia od nocy.

   - Yanus zrobi co należy - stanowczo zakończyła dyskusję Mavi.

   Menolly usłyszała, że któraś z kobiet zbliża się do uchylonych drzwi pokoju harfiarza. Schylając się pobiegła za najbliższy zakręt korytarza, a stamtąd przedostała się na poziom kuchni.

   Sama myśl o tym, że ktoś miał zamieszkać w pokoju Petirona - nawet jeżeli byłby to inny harfiarz - martwiła Menolly. Oczywiście inni martwili się tym, że nie mają harfiarza. Zwykle nie dochodziło do takich sytuacji. Każda Warownia mogła się pochwalić dwoma lub trzema uzdolnionymi muzycznie mężczyznami i każda Warownia z dumą zachęcała ich do rozwijania tych talentów. Rzemieślnicy ca lubili grać i śpiewać przy akompaniamencie innych instrumentalistów, którzy wraz z nimi podejmowali trud zabawiania mieszkańców Warowni podczas długich zimowych wieczorów. Poza tym rozsądek nakazywał, by zawsze mieć w pobliżu zastępcę, gdy zachodziła potrzeba, tak jak teraz w Półkolu. Ale łowienie odciskało swój twardy ślad na dłoniach mężczyzn. Ciężka praca, zimna woda, sól i rybi olej sprawiały, że stawy stawały się grube i niezręczne, a skóra na palcach twardniała w najmniej odpowiednich miejscach. Rybacy często wypływali na morze i nie wracali przez wiele dni. Po dwóch czy trzech Obrotach spędzonych przy sieci, trapie i linach okrętowych, młody mężczyzna tracił niemal zupełnie swoje umiejętności i mógł co najwyżej zagrać jakieś proste melodyjki. Ballady Instruktażowe wymagały jednak zręcznych, delikatnych palców i stałych ćwiczeń.

   Yanus wypływał na morze mając nadzieję, że znajdzie jakieś inne rozwiązanie. Bez wątpienia dziewczyna umiała pięknie śpiewać i grać, i dziś rano nie przyniosła wstydu ani Warowni, ani harfiarzowi. Bez wątpienia też wiele czasu musiało zająć sprowadzenie nowego nauczyciela, a dziel nie mogły zapomnieć podstawowych Ballad Instruktażowych.

   Ale Yanus miał wiele poważnych zastrzeżeń i oporów. Nie chciał składać tak odpowiedzialnego zadania na barki dziewczyny, która nie miała jeszcze nawet piętnastu Obrotów. Nie bez znaczenia była także skłonność Menolly do układania własnych melodii. Owszem, przyjemnie było posłuchać ich czasem w długie zimowe wieczory, ale kiedy żył stary Petiron umiał utrzymać ją w ryzach. Yanus nie wiedział, czy może jej ufać, a nie chciał, żeby włączyła swoje trywialne pogwizdywania do lekcji. Dzieci przecież nie rozumiały jeszcze, że te piosenki nie nadawały się do nauczania. Problem w tym, że jej melodyjki należały do takich, które niepostrzeżenie wkradały się do umysłów słuchaczy, tak że człowiek nucił je potem albo pogwizdywał, sam o tym nie wiedząc.

   Łodzie skończyły już łowić na głębinie i zawinęły z powrotem do jaskini, a Yanus nie znalazł żadnego rozwiązania. Nie pocieszała go wcale myśl, że każdy Pan Warowni postąpiłby tak samo. Gdyby tylko Menolly kiepsko śpiewała dzisiejszego ranka... Ale śpiewała doskonale. Jako Pan Warowni Morskiego Półkola zobowiązany był wychowywać dzieci zgodnie z tradycjami Pernu; tak by znały swoje obowiązki i by wiedziały, jak je wypełniać. Uważał się za szczęśliwca, będąc przydzielonym do Weyru Benden i mając za swoich opiekunów Flara z jego spiżowym smokiem i Lessę z królową Ramoth. Z tego między innymi powodu czuł się głęboko zobowiązany do podtrzymywania tradycji w Półkolu; dzieci nauczą się czego potrzeba, nawet jeśli dziewczyna ma się tym zająć.

   Tego samego wieczoru, kiedy już całodzienny połów został osolony i ułożony, nakazał Mavi, by przyprowadziła córkę do małego pokoiku przy Wielkim Hallu, gdzie zajmował się sprawami Warowni i gdzie przechowywano Kroniki. Mavi położyła instrumenty na obramowaniu paleniska, by nikt nie zniszczył ich przez przypadek.

   Ysnus z namaszczeniem wręczył Menolly gitarę Petirona. Przyjęła instrument z należytą czcią, co upewniło jej ojca, że doceniała odpowiedzialność, jaka na niej spoczywała..

   - Jutro będziesz zwolniona z normalnych porannych obowiązków i weźmiesz dzieci na lekcje - powiedział. - Ale nie chcę więcej słyszeć tych twoich pokręconych melodyjek.

   Śpiewałam moje piosenki, kiedy żył Petiron, i nigdy ci to nie przeszkadzało.

   Yanus zmarszczył czoło spoglądając na córkę.

   - Kiedy Petiron żył. Ale teraz jest martwy, a ty musisz słuchać mnie...

   Za plecami ojca, Menolly dostrzegła skrzywioną twarz matki i jej ostrzegawcze potrząśnięcie głową. W ostatniej chwili powstrzymała się przed dętą repliką.

   - Zapamiętaj dobrze, co ci powiedziałem! - Przebiegł palcami po szerokim, skórzanym pasie, który nosił na biodrach. - Żadnych melodyjek!

   - Tak, Yanusie.

   - Zaczynasz więc od jutra. Oczywiście, jeśli nie spadnie Nić, bo wtedy wszyscy będą zakładali przynęty do sieci.

   Odprawił obie kobiety i zaczął przygotowywać wiadomość do Mistrza Harfiarza, którą zamierzał wysłać do Warowni Igen, gdy tylko będzie mógł poświęcić na ten cel jedną łódź z załogą. Przy okazji mógłby wysłać trochę wędzonych ryb, a Półkole miałoby jakieś wiadomości o tym, co ciekawego dzieje się na Pernie. Nie wolno marnować takiej okazji, tylko na przestanie jednej prośby.

 ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin