Rozdział 1.docx

(11 KB) Pobierz

Rozdział 1

 

Miałam ich wszystkich dosyć…

Margaret, Angeli i całej reszty. Nie rozumieli mnie. Ja tez nie rozumiałam ich. Wszystko mnie dobijało i irytowało nawet najmniejszy ruch tej dziewczynki. Odkąd straciłam rodziców, żyję w swoim świecie, tak myślą wszyscy. Nie mam zamiaru po raz kolejny przepraszać, tej… no idiotki, która oczekuje, że będę na pokaz udawać jej ukochaną córeczkę. Za oknem lało, wszystko, jakby dopasowywało się do mojego samopoczucia. Na spotkaniu w hotelu Regis mówiła o wszystkim bez skrupułów, jakby nie miała serca, zupełnie. Mówiła o śmierci ojca, jakby był dla niej nikim, przecież mieli razem dziecko, Angelę. Byli małżeństwem… Musiała go, choć trochę kochać!

Ale nie teraz nie mogę myśleć o takich rzeczach. Wszystko jest takie niesprawiedliwe. Jedyna osoba, która została mi ze strony mamy była babcia, Meryl. A ona umiera…

Dlaczego, dlaczego? Czułam, jakby cały świat walił mi się na głowę.  Piękna suknia wieczorowa od Marca Jacobsena pogniotła się od siedzenia na parapecie. Okno wychodziło na zachód, ukazując widok jeziora i lasu brzozowego, co było tu rzadkością. Zadzwonił telefon. Już miałam go wyłączyć, gdy spojrzałam na wyświetlacz. To babcia… Babcia dzwoniła…

-Halo- zaczęłam podekscytowana, nie umiejąc powstrzymać radości, że miała tyle sił, by do mnie zadzwonić.

-Jasmin, słuchaj dziecko. Musisz być dzielna- babci często zdarzało mówić się bezsensu, ale kochałam ją nad życie i zawsze jej przytakiwałam.

-Jestem, babciu, jestem- mówiłam już dławiąc się łzami i przeczuwając, że to koniec- ale nie odchodzisz prawda, zostaniesz ze mną?- pytałam jak małe dziecko.

-Spokojnie, jeszcze nie przyszedł na mnie czas. Złego diabli nie bierze- zaśmiała się ochryple.

Jednak nie zabrzmiało to przekonująco.

-Może ja do ciebie przyjadę, babciu?

-Kochanie, o drugiej nad ranem? Śpij sobie, tylko to ci chciałam powiedzieć. Przyjedź do mnie w sobotę, dobrze?

-Tak, na pewno- przyrzekłam kaszląc i dusząc się.

Byłam bardzo wrażliwa i nie chciałam tracić każdego kogo kochałam…

Brzmi to jak żałosna tragedyjka, ale cóż, życie nie zawsze jest kolorowe.  Babcia się rozłączyła, a ja nadal ze słuchawką przy uchu, osunęłam się na łóżku.

Z czasem zastanawiałam się czy nie zostać Gotką, bez przyszłości, bez zobowiązań, włóczącą się po amerykańskich ulicach. Nie muszę pociągnąć i tak już dostatecznie spaprany ród Lane.

Lane, Lane, odbijało się w mojej głowie. I z bohaterskim przeświadczeniem, usnęłam… 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin