France Anatol - Zazulka.pdf

(339 KB) Pobierz
1220902 UNPDF
Aby rozpocząć lekturę,
kliknij na taki przycisk ,
który da ci pełny dostęp do spisu treści książki.
Jeśli chcesz połączyć się z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poniżej.
1220902.001.png 1220902.002.png
ANATOL FRANCE
Zazulka
2
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gdańsk 2000
3
ROZDZIAŁ PIERWSZY
który mówi o zmianach na obliczu ziemi i jest jednocześnie przed-
mową opowiadania
Tę część lądu, gdzie rozciągało się ongiś księstwo Żyznych Pól, zalewa dzisiaj morze. Z
miasta i zamku nie pozostało ani śladu. Powiadają jednak, iż o dobrą milę od brzegu widać w
pogodne dni olbrzymie pnie drzew stojące nieruchomo w głębi wody. Zakątek wybrzeża, słu-
żący za posterunek celnikom, zowią po dziś dzień „Warsztatem Majstra Fastrygi”. Nie ulega
wątpliwości, że nazwa ta jest pamiątką po pewnym mistrzu krawieckim, o którym będzie
mowa w moim opowiadaniu. Morze, które corocznie wgryza się dalej w ląd, zagarnie wkrótce
i ten skrawek ziemi, tak dziwacznie nazwany.
Takie przemiany zgodne są z prawami przyrody. Z biegiem wieków góry zapadają się, a
morze unosi w krainę chmur i lodowców muszelki i koralowe krzewy.
Nic nie trwa wiecznie. Lądy i morza zmieniają się bez ustanku. Tylko wspomnienie istnień
i kształtów minionych trwa przez wiele stuleci i pozwala odtworzyć dawno ubiegłe zdarzenia.
Opowieść moja o księstwie Żyznych Pól przeniesie was w zamierzchłą przeszłość. Oto jej
początek:
„Okrywszy złote włosy czarnym czepcem naszywanym perłami, hrabina Srebrnych Wy-
brzeży...”
Zanim jednak opowiem wam, co się stało dalej, proszę na wszystko, żeby osoby rozsądne i
poważne nie brały do ręki tej książki. Nie dla nich napisałem moją „Zazulkę”. Nie dla istot
trzeźwych, które gardzą błahostkami i pragną, aby je wciąż pouczano.
Pragnę ofiarować tę opowieść ludziom, których umysł jest młody i lubi czasem poswawo-
lić. Tylko ci, którym wystarczają niewinne rozrywki, przeczytają „Zazulkę” od początku do
końca. Do nich też zwracam się z prośbą, żeby, jeśli mają małe dzieci, zapoznali je z moją
baśnią. Chciałbym, aby opowiadanie podobało się także młodym chłopcom i dziewczętom,
ale – prawdę mówiąc – nie śmiem się tego spodziewać. Zapewne uznają je za niedorzeczne i
„Zazulka” pozostanie bajką dla dzieci dawnych czasów. Któregoś dnia przeglądałem bibliote-
kę mojej dziewięcioletniej sąsiadeczki. Znalazłem tam wiele książek o mikroskopach i zwie-
rzokrzewach, a także kilka powieści naukowych. Na chybił trafił otworzyłem jedną z nich i
wzrok mój padł na następujące zdanie: „Mątwa, czyli Sepia officinalis, jest mięczakiem, gło-
wonogiem, którego ciało zawiera gąbczasty organ, zbudowany z chityny i węglanu wapnia”.
Moja mała sąsiadeczka uważa, że ta powieść jest ogromnie interesująca. Otóż błagam ją na
wszystko, aby nigdy nie czytała „Zazulki”. Spaliłbym się ze wstydu, gdybym ujrzał swoją
bajkę w rękach tak uczonej osoby.
4
ROZDZIAŁ DRUGI
z którego można się dowiedzieć, co biała róża oznajmiła hrabinie
Srebrnych Wybrzeży
Okrywszy złote włosy czarnym czepcem naszywanym perłami i opasawszy się wdowim
sznurem, weszła hrabina Srebrnych Wybrzeży do kaplicy zamkowej, by jak codziennie po-
modlić się za duszę swego męża, zabitego w pojedynku przez irlandzkiego olbrzyma.
Nagle na poduszce swego klęcznika ujrzała białą różę. Lica jej zbladły, wzrok zaćmił się,
głowa opadła w tył, a ręce załamały się boleśnie. Wiedziała bowiem, że dzień, w którym hra-
bina Srebrnych Wybrzeży znajduje białą różę na klęczniku, jest dniem jej śmierci.
Dowiedziawszy się, że nadeszła godzina jej rozstania ze światem, gdzie w tak krótkim cza-
sie została żoną, matką i wdową, pospieszyła do komnaty, w której pod opieką niewiast słu-
żebnych spał jej syn Jantarek. Chłopczyna miał dopiero trzy lata. Długie rzęsy rzucały prze-
śliczne cienie na jego policzki, a usta podobne były do kwiatu. Był jeszcze tak maleńki i zara-
zem tak piękny, że spojrzawszy na niego hrabina zalała się łzami.
– Synku mój jedyny – szeptała boleśnie – dziecię moje najdroższe, nie będziesz mnie znał,
mój obraz zniknie na zawsze dla twych słodkich ocząt. A przecież wykarmiłam cię własną
piersią i z miłości dla ciebie odmawiałam swej ręki najznakomitszym rycerzom.
To powiedziawszy przycisnęła do ust złoty medalion zawierający jej miniaturę i promień
jej włosów i zawiesiła go na szyi synka. W tej chwili łza spadła z oczu matki na twarzyczkę
chłopczyny, który poruszył się niespokojnie w kolebce i zaczął trzeć powieki piąstkami. Hra-
bina spiesznie odwróciła głowę i wybiegła z komnaty. Bo jakże jej oczy, mające wkrótce za-
gasnąć, mogły znieść blask tamtych umiłowanych źrenic, przez które zaczynała przezierać
budząca się do życia dusza.
Hrabina kazała osiodłać rumaka i udała się do zamku Żyznych Pól w towarzystwie koniu-
szego Szczerogęby.
Księżna Żyznych Pól objęła serdecznym uściskiem hrabinę Srebrnych Wybrzeży.
– Najdroższa, jakiż szczęśliwy los sprowadza cię w moje progi?
– Zaprawdę los, który mnie przywiódł tutaj, nie jest szczęśliwy. Posłuchaj mnie, przyja-
ciółko moja. Weszłyśmy w śluby małżeńskie nieledwie w tym samym czasie i owdowiałyśmy
wskutek tych samych przyczyn. W dzisiejszych rycerskich czasach najlepsi giną najwcze-
śniej, a mąż chcący żyć długo musiałby chyba przywdziać habit mniszy. Gdy urodziłaś Za-
zulkę, ja od dwóch lat byłam już matką. Zazulka twoja jest piękna jak jutrzenka, a mój Janta-
rek jest najlepszym chłopaczkiem pod słońcem. Wiem, że mnie kochasz, jak ja kocham cie-
bie. Dowiedz się zatem, że znalazłam białą różę na poduszce mego klęcznika. Godziny moje
są policzone. Tobie powierzam mojego syna.
Księżna Żyznych Pól wiedziała, co oznajmia hrabinom Srebrnych Wybrzeży kwiat białej
róży. Płacząc przyrzekła wychować Jantarka i Zazulkę, tak jakby byli rodzeństwem, i nie
czynić najmniejszej między nimi różnicy.
Obie matki, splecione uściskiem, pochyliły się nad kolebką, gdzie za lekką, błękitną jak
niebo zasłoną spała maleńka Zazulka. Oczy jej były zamknięte, ale poruszała przez sen rącz-
kami, a gdy rokładała paluszki, zdawało się, że z każdego rękawka koszulki wymyka się pięć
różowych promyczków.
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin