jest_taki_kraj-siwmir-rw2010.pdf

(10341 KB) Pobierz
906369068.005.png
JAN SIWMIR
JEST TAKI KRAJ
Wydawnictwo RW2010 Poznań 2012
Redakcja i korekta zespół RW2010
Redakcja techniczna zespół RW2010
Copyright © Jan Siwmir 2012 www.jansiwmir.com
Okładka i grafiki copyright © Stanisław Dobrowolski 2011
Aby powstała ta książka, nie wycięto ani jednego drzewa.
Dział handlowy: marketing@rw2010
.pl
Zapraszamy do naszego serwisu: www.rw2010.pl
Utwór bezpłatny,
z prawem do kopiowania i powielania, w niezmienionej formie i treści,
bez zgody na czerpanie korzyści majątkowych z jego udostępniania.
906369068.006.png 906369068.007.png 906369068.008.png
 
Jan Siwmir: JEST TAKI KRAJ RW2010
Spis treści
Gdzieś daleko płynie rzeka............................................................................................5
Gdzieś daleko rośnie ziele...........................................................................................11
Gdzieś daleko stoi dom................................................................................................14
Gdzieś daleko snuje się mgła.......................................................................................19
Gdzieś daleko żyje ptak...............................................................................................23
Gdzieś daleko leży śnieg.............................................................................................27
Gdzieś daleko wieje wiatr............................................................................................31
3
906369068.001.png 906369068.002.png
 
906369068.003.png
Jan Siwmir: JEST TAKI KRAJ RW2010 Gdzieś daleko płynie rzeka...
Gdzieś daleko płynie rzeka...
T o był dla Waldka pechowy dzień. Nie tyle gorący, ile duszny. Pełno rozbrykanych
dzieciaków, na których trzeba było skupić całą swoją uwagę, zapomniał zegarka, a
przy wychodzeniu z domu stłukł lampkę. Niby nic wielkiego, ale kilkanaście złotych
będzie to pewnie kosztowało. Idąc rano na swój samotny posterunek przy
wydzielonej na dojście do kąpieliska plaży, zastanawiał się, jakich użyć argumentów,
by Agnieszka zdecydowała się zjeść z nim kolację. Najlepiej połączoną ze
śniadaniem.
Grupka rozbawionego towarzystwa, mijając go, tak się zachowywała, jakby był
bezpańską puszką znalezioną przy śmietniku, którą można rozegrać podwórkowy
mecz. Waldek wylądował na parkanie. Wysoki jasnowłosy mężczyzna popchnął go w
kierunku drzewa, ale na szczęście wysportowany Waldek zdołał zrobić unik, odwinął
się i przyłożył tamtemu w zęby. Obrzucili go taką wiązanką, że z samego jadu, jakim
ociekało każde słowo, można by porobić szczepionki dla kilku społeczeństw.
Pewności nie miał, ale sądząc z opisu, dołożył właśnie kręcącemu się wokół
Agnieszki facetowi.
Popatrzył na niebo. No tak, nie zejdzie dziś z pracy wcześniej. Plażowicze do
zmierzchu będą chcieli się kąpać.
Wyjął kamizelkę ratownika, wciągnął białą flagę i przygotował lornetkę.
Czujność była wpisana tłustym drukiem w jego umowie o pracę. Nie odrywając
wzroku od kilkunastu wyrostków wykonujących salta w wodzie, podświadomie
zarejestrował coś dziwnego pod swoimi stopami. Omiótł jeszcze wzrokiem
niewysoką dziewczynkę, zawzięcie pertraktującą z rodzicami o pozostanie w wodzie,
popatrzył na kajaczek z dwiema biuściastymi nastolatkami wypływający zza
szuwarów i dopiero spojrzał w dół. Piasek zapadał się nie pod nim, ale obok.
Maleńkie ziarenka samodzielnie wędrowały w dół, a później wjeżdżały windą w
5
906369068.004.png
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin