Patterson James, Maxine Paetro - Jack Morgan 01 - Detektywi z Private.pdf

(1024 KB) Pobierz
JAMES
PATTERSON
MAXINE PAETRO
DETEKTYWI Z PRIVATE
Z angielskiego przełożył ŁUKASZ DOWGIEŁŁO
Tytuł oryginału: PRIVATE
943847476.001.png
Suzie i Johnowi, Brendanowi i Jackowi
Prolog
„Nie żyjesz, Jack”
1
Z tego, co pamiętam – choć są to dość mgliste wspomnienia – gdy umarłem po raz
pierwszy, wyglądało to mniej więcej tak:
Dookoła mnie huczały moździerze i brzmiało to jak deszcz brzytew siekących
powietrze. Dźwigałem na ramieniu kaprala piechoty morskiej Danny’ego Younga.
Uwielbiałem tego chłopaka. Był najtwardszy z nas wszystkich, zabawny jak diabli, a przede
wszystkim pełen nadziei – jego żona w zachodnim Teksasie spodziewała się ich czwartego
dziecka.
Teraz po moim kombinezonie pilota spływała jego krew i rozpryskiwała się na butach
niczym woda z rynny.
Biegłem w ciemności po skalistym gruncie i mogłem tylko wykrztusić do Danny’ego:
– Jestem z tobą. Słyszysz? Nie odpływaj teraz, słyszysz mnie?
Położyłem go na kamieniach kilka metrów od helikoptera i wtedy rozległ się
ogłuszający wybuch, a obok nas eksplodowała ziemia. Poczułem potężne uderzenie, jakby w
moją pierś walnął młot, i wszystko się skończyło.
Umarłem. Byłem już po tamtej stronie. I nie mam pojęcia, jak długo to trwało.
Del Rio powiedział później, że stanęło mi serce.
Pamiętam tylko odpływanie w kierunku światła, ból i straszny smród paliwa z
helikoptera.
Kiedy uniosłem powieki, ujrzałem nad sobą Del Ria rytmicznie uciskającego mi klatkę
piersiową. Gdy zobaczył, że otwieram oczy, zaśmiał się i w tej samej chwili po jego
policzkach popłynęły łzy.
– Jack, ty sukinsynu, wróciłeś – powiedział.
Nad nami unosiła się gęsta zasłona lepkiego, czarnego dymu. Danny Young leżał obok
mnie ze zgiętymi pod dziwnym kątem nogami, a za plecami Del Ria białe płomienie pożerały
helikopter i wiedziałem, że lada moment wybuchnie.
W środku byli moi kumple. Moi przyjaciele. Chłopaki, które nieraz narażały dla mnie
życie.
– Musimy ich stamtąd wyciągnąć – wychrypiałem.
Del Rio robił, co mógł, żeby mnie powstrzymać, ale walnąłem go łokciem w szczękę i
gdy udało mi się uwolnić, zacząłem biec w stronę rozkraczonego na ziemi wielkiego ptaka.
W środku byli nasi żołnierze i musiałem ich stamtąd wyciągnąć.
Rozległ się przerażający terkot karabinu maszynowego. W środku helikoptera
wybuchła amunicja. Del Rio krzyknął:
– Padnij, idioto!
Poczułem na sobie jego dziewięćdziesiąt kilogramów, gdy przygniótł mnie do ziemi.
Helikopter zniknął w morzu białych płomieni. Żyłem, ale wielu moich przyjaciół nie miało
takiego szczęścia. I przysięgam na Boga, żałowałem, że nie jest na odwrót.
To chyba wiele o mnie mówi, choć nie jestem wcale pewien, że wszystko, co z tego
wynika, dobrze o mnie świadczy. Sami zresztą zobaczycie i będziecie mogli ocenić.
Usiądźcie wygodnie. To długa historia, ale nie będziecie się nudzić.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin