Łza Nocy- prolog.doc

(23 KB) Pobierz

Łza nocy

Prolog

Nigdy niczego tak naprawdę nie potrzebowałam.

Nigdy niczego od nikogo nie żądałam.

Nigdy za wiele nie myślałam o tym co mnie czeka.

Nigdy też nie wiedziałam co znaczy tajemnica, której nikt nie pozna…

 

W oknie żadnych nowości. Niebo różowe przeplatane brzoskwiniowym słońcem. Poranna morska bryza osiadała mi na twarzy, wiatr smagał moje policzki. Nie czułam nóg. 

Tym razem wiedziałam czego chcę. Spotkać się z ciemnością… Spotkać się z tajemnicą…

Zmierzałam na północ w kierunku portu. Jak zwykle w Port Santa Lucie ranki bywały chłodne. Opatulona ukochanym, wełnianym szalikiem biegłam przed siebie. Sceneria wyjęta z najstraszniejszego horroru. Ogołocone wierzby, kraczące wrony. To wszystko mroziło krew w żyłach. To wszystko napawało mnie grozą.  Ale nie, nie bałam się. Wpadłam na zwodzony most niczym lew.

-Evan, wyjdź stąd!- krzyczałam czując jak krople łez spływają mi po policzkach- ja go kocham, nie rozumiesz?

-Rozumiem, ale nie zgadzam się…- zbliżył się i złapał za przegub.

Żelazny uścisk nie pozwalał na najmniejszy ruch.

I wtedy zapadła ciemność…

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin