Antoni Marczy�ski Lot nad oceanem Min�o kilka miesi�cy... Wra�enia z podr�y po�lubnej zaciera�y si� powoli, stawa�y si� odleg�ymi wspomnieniami, odleg�ymi chocia�by z tej prostej przyczyny, i� nie by�o czasu ich od�wie�y� w pami�ci. Jeszcze w pierwszych tygodniach po powrocie do Nowego Jorku zdarza�o si� niekiedy, �e Dolly, opar�szy g��wk� na moim ramieniu, mawia�a z westchnieniem... - Pami�tasz, darling, cudne, koralowe ogrody w zatoce Waialua? A pla�� Waikiki? A t� niezapomnian� noc u st�p pot�nego Mauna Loa? Potakiwa�em ochoczo i my�li moje bieg�y hen, ku malowniczym wyspom hawajskim, gdzie wymieraj�cy szybko potomkowie m�nych Kanak�w, br�zowi m�odzie�cy, zbudowani jeden w drugiego jak Apollo, p�dz� na desce wraz z spienion� fal� poprzez niespokojn� to� oceanu, gdzie na tle dymi�cych w oddali olbrzymich wulkan�w, na tle bujnych las�w podzwrotnikowych smuk�e, zgrabne, nierzadko pi�kne dziewcz�ta w sp�dniczkach z rafii i w girlandach wonnych kwiat�w ta�cz� swoje osza�amiaj�ce "hulahula" w takt sm�tnych d�wi�k�w "ukulele"... Ale takie nastrojowo marzycielskie momenty przytrafia�y si� mej ma��once coraz rzadziej, w miar� jak poch�ania� j� wir towarzyskich obowi�zk�w i wielkomiejskich rozrywek. Bo Dolly, poza godzinami po�wi�conymi sportom oraz wyszukanej kulturze cia�a, kt�re to godziny ci�gn�y si� od rana do lunchu, a nawet d�u�ej, potrafi�a sobie wype�ni� "pracowicie" reszt� dnia i co najmniej po�ow� nocy do tego stopnia, �e chc�c si� z ni� razem gdzie� wieczorem wybra�, musia�em ten zamiar objawi� dzie� lub dwa naprz�d, aby nie otrzyma� stereotypowej odpowiedzi... - Dzisiaj? - Niemo�liwe! Dzi� musz� wpa�� do mamy, potem do krawca, potem mam do odrobienia dwie wizyty, dalej koncert, wreszcie dancing. Czemu mi wcze�niej nie powiedzia�e�, �e przysz�a ci ochota po�wi�ci� cho�by jeden wiecz�r �onie? Dolly bywa�a w domach dawnych znajomych swoich rodzic�w, robi�a nowe znajomo�ci i przyjmowa�a u siebie co najmniej dwa razy tygodniowo. Nasz dom - nawiasem m�wi�c Dick Campbell spisa� si� dobrze, a zakupienie willi z du�ym ogrodem w zachodniej cz�ci Brooklynu by�o moim zdaniem szcz�liwszym pomys�em, ni� pierwotny zamiar wynaj�cia dla nas mieszkania gdzie� w pobli�u city - ot� nasz dom by� dzi�ki Dolly domem otwartym w ca�ym tego s�owa znaczeniu, co mnie bynajmniej nie cieszy�o. Nie jestem odludkiem, lubi� towarzystwo, przepadam za go��mi, ale wszystko ma swoj� miar�... Tote� coraz ch�tniej przesiadywa�em wieczorami w klubie lub w gmachu "N. Y. Morning News", gdzie zreszt� przyby�o mi pracy, bowiem Dick przerzuci� na moje barki ca�y ci�ar kierownictwa administracyjnego naszego pisma... Omawiaj�c tryb �ycia z pierwszych miesi�cy naszego ma��e�stwa, nie mog� nie wspomnie� o Halinie, jakkolwiek w tym okresie nie spotka�em jej ani razu... Podr� po�lubna, wsp�lne prze�ywanie niezatartych wra�e�, wsp�lne podr�e, wycieczki, zachwyty, zacie�ni�y wi�zy pomi�dzy mn� a Dolly. Wiedzia�em, �e ona mnie kocha niemal tak silnie, jak siebie sam�, jak sw� urod�, m�odo��, �wie�o��, wdzi�k, s�owem wszystko, co jej osoby dotyczy, �e zatem zdoby�a si� na najwy�sz� mi�o��, na jak� j� by�o sta�. A ja? M�j afekt rozdwaja� si� w�a�ciwie pomi�dzy dwa przedmioty kochania, pomi�dzy Dolly i Halin�, lecz nieobecna, daleka, zagniewana, musia�a z natury rzeczy ust�pi� miejsca obecnej, bliskiej, czu�ej. Przyzwyczaja�em si� do Dolly, z�ywa�em si� z ni� z ka�dym dniem lepiej, wzrusza�em si� jej przywi�zaniem oraz dzieci�c� ufno�ci�, z jak� odnosi�a si� do mnie i by�o mi z tym dobrze, niekiedy bardzo dobrze, idealnie. Obraz Haliny zaciera� si� z wolna, napady szalonej t�sknoty traci�y na sile szybko, bywa�y coraz rzadsze, a� w ko�cu historia mego stosunku do pi�knej Polki sta�a si� wspomnieniem z rz�du studenckich mi�o�ci. Analizuj�c pewnego razu sw�j �wczesny stan uczu� wobec Haliny Horskiej zauwa�y�em sm�tnie, lecz nie bez westchnienia... ulgi: - Zwyk�y koniec tak zwanych wulkanicznych mi�o�ci. Gasn� r�wnie szybko, jak wybuchaj�... Ju� to samo, �e mog�em si� zdoby� na tego rodzaju uwag�, �wiadczy najwymowniej o gwa�townym decrescendo mego afektu wzgl�dem "demona z twarz� Madonny", jak, najnies�uszniej zreszt� w �wiecie, Ralph_gentleman, anio� opieku�czy mego ogniska domowego, urocz� Halin� nazwa�... A pomimo to, pomimo rozwijaj�cego si� u mnie szybko poczucia lojalno�ci ma��e�skiej, zadzwoni�em jednego wieczora do mieszkania Haliny Horskiej i nie mog� powiedzie� z r�k� na sercu, �e powodowa�a mn� li tylko ciekawo��... Spotka�a mnie niespodzianka, kt�r� odczu�em jak przykry zaw�d w pierwszej chwili. W s�uchawce telefonicznej zarechota� ochryp�y bas jakiego� jegomo�cia i o�wiadczy� mi nie bez irytacji, �e Miss Horska wyprowadzi�a si� przed kwarta�em, a jej dawne mieszkanie zajmuje obecnie on, Mr. Hopkins we w�asnej osobie... - Dok�d si� wyprowadzi�a? A c� mnie to mo�e obchodzi� - wrzasn��, kiedy o to zapyta�em Nie�mia�o i przerwa� po��czenie. By�em tak zaskoczony niespodzian� wiadomo�ci�, �e zapomnia�em po�o�y� s�uchawk� i trzymaj�c j� w r�ku, siedzia�em d�ug� chwil� bez ruchu, zas�uchany bezmy�lnie w jednostajne tykanie �ciennego zegara, wisz�cego naprzeciw biurka w mym dyrektorskim gabinecie. Zadum� moj� przerwa� wreszcie dy�urny ch�opiec redakcyjny, kt�ry zameldowa�, �e w s�siedniej poczekalni: "jest telefon do pana, Mr. Bronson"... - W poczekalni? Do mnie? - rzek�em i wpadaj�c nie wiedzie� czemu w jak najgorszy humor, zadzwoni�em energicznie do naszej centrali telefonicznej. Telefonistka odezwa�a si� natychmiast, na swoje szcz�cie... - Co to znaczy, Miss Burns? - wsiad�em na ni�. - Czy pani zapomnia�a, jaki jest m�j wewn�trzny numer telefonu? Dlaczego nie ��czy pani interesanta z moj� pracowni�, tylko z poczekalni�? Mo�e na drugi raz ka�e mi pani w drukarni rozmawia�, co? - Ach, Mr. Bronson, bardzo pana przepraszam, ale nie mog�am inaczej post�pi� - t�umaczy�a si� zal�knionym g�osem - od�o�y� pan u siebie s�uchawk�, a Mrs. Bronson nie chcia�a czeka� i kaza�a si� natychmiast po��czy�. Co mia�am zrobi�? My�la�am... - Wi�c to moja �ona dzwoni�a? Prosz� mnie z ni� po��czy�... Pani jest w porz�dku, Miss Burns - powiedzia�em jej na pocieszenie, bo rzeczywi�cie nie mog�a inaczej post�pi�... �wier� minuty p�niej rozmawia�em z Dolly... - Mo�na si� wyczeka� za wszystkie czasy, zanim si� uzyska po��czenie z panem dyrektorem - zacz�a z wyrzutem - z kim ty tak d�ugo flirtowa�e� przez telefon? - Z nikim nie flirtowa�em, tylko po prostu od�o�y�em s�uchawk�, aby m�c pracowa� w spokoju. Nie masz poj�cia, ile mam roboty. R�ce opadaj� - �ga�em z nerwowym po�piechem, zbity z tropu dziwnym zbiegiem okoliczno�ci: oto �ona zatelefonowa�a do mnie do redakcji, co czyni�a nader rzadko, nie chc�c mi przeszkadza� w pracy - zatelefonowa�a w�a�nie w tym momencie, kiedy usi�owa�em po��czy� si� z Halin�. Prosty przypadek, czy jawne ostrze�enie losu? Poczciwa Dolly wzruszy�a si� od razu wiadomo�ci�, �e mam tak wiele pracy i nie omieszka�a mi wyrazi� swego wsp�czucia... - Kochany biedaku!... Papa ci� teraz zam�cza. Ju� ja mu jutro natr� uszu. Dawniej o sz�stej, si�dmej by�e� wolny, obecnie za�, nawet wieczorami musisz �l�czue� w redakcji i z konieczno�ci zaniedbujesz sw� �oneczk�, kt�ra ci� bardzo, a bardzo kocha. Czy gniewasz si�, darling, �e ci przeszkodzi�am? - Jak�e m�g�bym si� gniewa� na ciebie, kochanie. Przeciwnie jestem ci wdzi�czny, i� zadzwoni�a� i mog� si� oderwa� cho� na kr�tko od pracy - odpar�em z czu�o�ci�, kt�rej genezy mo�na by szuka� zar�wno w ch�ci odwdzi�czenia si� Dolly za jej dobro�, jak i te� tkliwo�ci, w�a�ciwej ka�demu ma��onkowi po najmniejszym odskoku na bok, po najl�ejszym przewinieniu przeciwko lojalno�ci ma��e�skiej; mam tu na my�li skrupu�y, jakie mnie teraz opad�y na wspomnienie nieudanej, a tak bardzo �wie�ej pr�by nawi�zania kontaktu z Halin�... - To �adnie z twej strony, �e si� nie gniewasz - ci�gn�a dalej - jaki� ty dobry, Ralph! Twoja dobro� mnie naprawd� rozczula, a zarazem o�miela do powiedzenia ci rzeczy, z powodu kt�rej mam du�o tremy... - C�e� tam przeskroba�a, psotnico? - B�d� dzi� mia�a u siebie kilka os�b. - No, to niestraszne przewinienie... Baw si�, kochanie i przyjmuj cho�by codziennie, je�li ci to przyjemno�� sprawia. Ja, niestety, b�d� si� m�g� pokaza� dopiero po jedenastej, je�li nie p�niej, co ci� ostatecznie dziwi� nie powinno... - Ach tak - westchn�a... - Ale to jeszcze nie jest to, co spowodowa�o moj� trem�. - Tylko? - Najlepiej, �e ci od razu powiem, nie owijaj�c w bawe�n�... W�r�d os�b, kt�rych si� dzisiaj spodziewam, b�dzie tak�e... Bob. - Bob? Co za Bob? - Bob Kennedy. - Kennedy - powt�rzy�em machinalnie, my�l�c o czym� innym... - Ach, ten elegancki ba�wan z twarz� Antinousa, ten wytworny p�g��wek. Wi�c jego oczekujesz? - doda�em, przypomniawszy sobie nagle scysj� z okresu ostatnich dni swego narzecze�stwa, kiedy to zastrzeg�em si� jak najenergiczniej, �e g�upiemu Bobowi oraz jemu podobnym, b�dzie w przysz�o�ci przest�pienie progu naszego domu stanowczo wzbronione. Dolly usprawiedliwia�a si� niepewnym g�osem: - Ralph drogi. Nie chciej mnie �le zrozumie�. Pami�tam doskonale o twym zakazie i nie my�l, �e ja Boba zaprasza�am. Ale sam powiedz, co mia�am zrobi�, kiedy Mrs. Kennedy, kt�ra, jak wiesz, jest serdeczn� przyjaci�k� mamy, zapowiedzia�a na dzi� sw� wizyt� i wtr�ci�a mimochodem: "Przyjd� z synem"... Czy mog�am jej odpowiedzie�... "Owszem, pani przybycie sprawi mi praw...
banduras1