16. Starania o reformę państwowš w Polsce i o dziedzictwo po Janie III Te plany dały się ujšć, jak sobie przypominamy, w formułę silnej, zgodnej z narodowš tradycjš i polskim poczuciem wól- "" noci monarchii dziedzicznej rodu Sobieskich. Kiedy Jan III z niesłychanš wprost wytrwałociš dšżył do pozyskania księstw naddunajskich, kiedy wczeniej i póniej nosił się z mylš od- zyskania Prus albo kiedy wspierał węgierskich powstańców, to'""' działał wcišż z podwójnym zamiarem: aby zjednoczyć naród poprzez zadania zagranicznej polityki i dzięki sukcesom poza gra- - nicami podwyższyć autorytet swego domu, następnie za, aby Jakubowi Sobieskiemu zapewnić ksišżęcš władzę dziedzicznš również poza Polskš i tym samym umocnić jego pozycję jako przyszłego następcy tronu. Nie mniej jasny jest zwišzek między wojennymi osišgnięciami i dšżeniem do poszerzenia władzy kró- lewskiej. Per has ad istam, tak brzmiało to niegdy. Dzięki mie- czowi i wawrzynom przypadła Sobieskiemu w udziale korona, dzięki mieczowi i dzięki wawrzynom chciał nadać swemu urzę- dowi treć i moc sprawczš. Tak więc potem wrogowie władzy królewskiej, rywale i zawistnicy, doktrynerzy demokracji szla- checkiej i egoistyczni magnaci parli do tego, żeby pozbawić Ja- na III wawrzynów i żeby jego miecz stępiał, nawet jeliby przy tym ojczyzna miała ponieć zabójczš dla niej stratę. Należy się obawiać - tak pisze Bethune z Jass 12 wrzenia 1686 roku w raporcie do francuskiego ministra spraw zagranicz- nych Croissy - że koniec rzšdów Sobieskiego będzie podobny do końca panowania Jana Kazimierza i Michała Winiowieckie- go. Spełnienie tej przepowiedni nie dało na siebie czekać, zwłasz- cza iż sam prorok pilnie dopomagał, żeby jego słowa się spraw- dziły. Monarcha wrócił z Mołdawii załamany psychicznie i fi- zycznie. Od dawna już przyjani obserwatorzy węszyli po poko- Starania o reformę państw. w Polsce 293 jach króla, odnotowywali pożšdliwie każdš wizytę przybocznego lekarza, każdš chorobę. Już w roku 1684 hiszpański ambasador Ronquillo wiedział o tym, że Jan III cierpi na puchlinę wodnš, że długo nie może już pożyć. Wiadomoć przesłano najpieszniej do Wiednia i ona to podyktowała austriackiemu pierwszemu mi- nistrowi, wicekanclerzowi Rzeszy hrabiemu Konigseggowi, te skierowane do Karola lotaryńskiego zdania: "le tousiours tes- moigne a V. Alt" mon asseurance que i'ai de la Divine pro- tection pour Elle, et ie l'avertis en confiance qu'il y a une con- ciusion des medecins en Polegnę, que leur roy ne peut plus passer deux ans, tout consiste dans la disposition diuines, mais la prudence de V. Alt86 pourra faire ses precaucions."1 Od tej przestrogi upłynęły dwa lata, jakie lekarze dali Sobieskiemu; mi- mo to zahartowane ciało króla opierało się tej niewštpliwej cho- robie i wštpliwym orzeczeniom uczniów Eskulapa. Jednakże zdrowia już nie było, niewygody i przykroci ostatniej kampanii zabrały jego resztkę. Wokół chorego bohatera rozprzestrzeniał się odrażajšcy zaduch intryg, które poprzedzały każdš zmianę na tronie. Jan III, który już to czujšc bliskoć mierci, już to z wrodzo- nym sobie optymizmem tworzšc miałe plany, jakby był w pełni swej młodoci i siły, starał się swemu najstarszemu synowi uto- rować drogę. Ten fakt był z dawna znany i już na poczštku roku 1684, wtedy to, gdy władca dostarczył hrabiemu Konigseggowi pretekstu do owego listu do Lotaryńczyka, otóż fakt ten włanie skłonił wielu polskich magnatów do utworzenia tajnego zwišzku, który miałby na celu wyłšczenie Jakuba Sobieskiego z kręgu pretendujšcych do korony. Pierwotnie magnaci, wród których najważniejszš rolę odgrywali hetman Jabłonowski, marszałek wielki koronny Stanisław Lubomirski i wojewoda Grzymułtow- ski, chcieli udaremnić nadzieje władcy przy pomocy Francji i Wielkiego Elektora. Kiedy jednak w maju 1684 roku doszło do zbliżenia między Janem III i Ludwikiem XIV, niezadowoleni zwrócili się nagle w stronę Austrii. Od tamtej pory przymierze obu władców nie zostało rozwišzane, a teraz tworzyło tło oficjal- nych, mniej lub bardziej serdecznych stosunków między tymi ' Zawsze dawałem Waszej Wysokoci wyraz mojej pewnoci co do Boskiej nad Nim opieki, toteż ostrzegam w zaufaniu, iż lekarze w Polsce orzekli, że ich król nie pozy je dłużej niż dwa lata; wszystko zależy od Bożej woli, lecz roztropnoć Waszej Wysokoci pozwoli Mu zachować ostrożnoć. 294 Rozdział 16 dwoma członkami Ligi więtej. Dobrze znane Sobieskiemu kno- wania jego polskich wrogów hamujš szczerš przyjań sojuszni- czš z Austriš w nie mniejszym stopniu, niż to czyniš gorliwe starania Bethune'a i innych przyjaciół Francji o pozyskanie war- szawskiego dworu. Podczas gdy Leopold I nigdy nie pozbył się swej nieufnoci wobec Jana III, że ten żywi jakie zamiary co do tronu węgierskiego i Siedmiogrodu, to polski król obawiał się znowu, że Austria może go pozbawić jeli już nie korony, to jednak szans na utworzenie dziedzicznej władzy królewskiej. I to podejrzenie okazało się w istocie słuszne. Mimo że cesarz bardzo się starał przykuć Sobieskiego do Ligi więtej, mimo że oficjalna cesarska dyplomacja pilnie unikała wtršcania się w sprawy polskiej polityki wewnętrznej, to prze- cież istniały powišzania między cesarzowš-wdowš Eleonorš a wdowš po Michale Winiowieckim, siostrš Leopolda I, oraz między Karolem Lotaryńczykiem i jego zwolennikami w cesar- skiej Tajnej Radzie a polskimi magnatami zgrupowanymi wokół Stanisława Lubomirskiego. Kiedy meldunki o pogarszajšcym się stanie zdrowia Jana III zaczęły napływać coraz częciej, obie do- stojne damy doprowadziły cesarza do tego, że ów przynajmniej zezwolił na tajne porozumienie w wypadku wolnego tronu w Polsce. Zierowski służył za porednika i już w lutym 1686 roku zabrano się do wielkiej i zawikłanej dyplomatycznej intrygi, aby po raz trzeci wystawianej kandydaturze Karola Lotaryńczyka za- pewnić lepszy sukces niż w czasie nieudanych prób z 1669 i 1674 roku. Taaffe, zaufany księcia, mógł zakończyć wówczas swój ra- port dotyczšcy sytuacji tymi słowy, że według powszechnego przekonania "la couronne de Polegnę venant de vaquer ne peut pas manquer a S.A."1 Po ekspedycji mołdawskiej polscy sprzysiężeni i ich austriaccy pomocnicy podwoili gorliwoć, ponieważ równoczenie Sobiescy postawili wszystko na to, by przynajmniej zrealizować program króla dotyczšcy spraw wewnętrznych. Przy czym Maria Kazi- miera kierowała się jawnie troskš, aby jeszcze we właciwym czasie zapewnić synowi przynajmniej następstwo tronu. Ta uczennica Ludwiki Marii de Gonzaga mylała przy tym o elek- cji vivente rege.2 Ów sposób rozwišzania tego drażliwego pro- blemu miał mianowicie jednš zaletę, że wcišż jeszcze wielki 1 wakujšcy tron polski musi przypać Waszej Wysokoci. 2 za życia króla. Starania o reformš państw. w Polsce autorytet ojca musiałby wyjć na pożytek młodziutkiemu synowi, lecz wspomnienie zamętu z czasów Jana Kazimierza miało od- straszyć od tego rodzaju pomysłów, bowiem taki zamęt mógł być wykorzystany przez magnatów do wzniecenia niepokoju wród szlachty. Czas jednak naglił; lata życia, ba, czasem dni władcy zdawały się policzone. Tak więc zdecydowano się na metodę stopniowego przyzwyczajania. Polski naród miał być przygoto- wywany przez same w sobie niewiele znaczšce zewnętrzne za- rzšdzenia do istotnej wewnętrznej przemiany i na koniec zasko- czony stworzonym i dokonanym tymczasem faktem. Na poczštek przyprowadzano Jakuba Sobieskiego na posiedzenia senatu, po- tem znalazło się dla niego miejsce tuż przy tronie, a na czas nie- obecnoci ojca planowano dla niego naczelne dowództwo armii. Lecz oczy nieprzychylnych były przenikliwe i bystre. Aby przej- rzeć zamiary dworu, nie trzeba było znowu być tak zirytowa- nym, jak byli ci malkontenci. Faworyzowanie Jakuba Sobieskie- go w czasie uroczystoci, które odbywały się na przełomie lat 1686/1687 z okazji przyjęcia moskiewskiej delegacji pokojowej; dodało bodca opozycji i wszczęła ona nowe knowania. Stary intrygant Grzymułtowski kazał rozpowszechniać zażarte polemikę wymierzonš przeciwko absolutystycznym planom So- bieskiego. Około Bożego Narodzenia niezadowoleni zmówili się by przeprowadzić wspólnš akcję na obcych dworach, przedf wszystkim w Wiedniu i w Berlinie. Tak więc naprawdę wrócił; czasy Winiowieckiego, tylko że poród przywódców opozycj zabrakło kogo takiego jak Sobieski, kto przełożyłby swój patrio tyzm nad nienawić do własnego monarchy. Do Jabłonowskiego Grzymułtowskiego i Stanisława Lubomirskiego, do Sapiehów którzy pod każdym względem przejęli dziedzictwo Paców jak austrofile i wrogowie dworu warszawskiego, do Leszczyńskie: i Pienišżków, do potężnej i licznej gromady zdecydowanie jaw nych lub, jak hetman koronny, skrytych, a niewzruszonych prze ciwników króla dołšczyli obecnie nowi niezadowoleni, którz obrócili się plecami do swego dotychczasowego protektora z p( wodu urażonej ambicji. Poród nich znaleli się szwagier Jana L Wielopolski, który rozgniewany bezskutecznociš swej misji Wersalu przeszedł do austriackiego stronnictwa, wpływowy kai clerz królowej Załuski i kuzyn monarchy, nowo mianowany ka: dynał Radziejowski. Udział owego wysokiego kocielnego dostojnika tłumaczyć n: leży pożałowania godnym sporem, który z mało istotnych prz; 296 czyn doprowadził pobożnego. króla do sprzeciwu wobec Stolicy Apostolskiej. Jan III podczas swojej elekcji obiecał ówczesnemu francuskiemu ambasadorowi, biskupowi Forbinowi, kapelusz kar- dynalski, lecz ku największemu zdumieniu Sobieskiego Innocen- ty XI okazał się mało skłonny, by uwzględnić obietnicę polskie- go władcy; papież uważał tego "tureckiego prałata", który przy- czynił się do zawarcia pokoju w Zurawnie, za niegodnego przy-...
ptomaszew1966