Józef Mackiewicz - Ostatnia ziemska posiadłość Puszkinów (1935).pdf

(115 KB) Pobierz
524873701 UNPDF
Józef Mackiewicz
Po zgonie synowej poety w Markuciach
Z wieczora na dżdżu stali dwaj młodzieńce
Pod jednym płaszczem wziąwszy się za ręce
Drugi był wieszczem ruskiego narodu,
Sławny pieśniami na całej północy.
Znali się z sobą niedługo, lecz wiele
I od dni kilku już są przyjaciele.
Tak o największym poecie rosyjskim, Aleksandrze Siergiejewiczu Puszkinie, pisał największy poeta
polski Adam Mickiewicz. Wówczas nikt z dwóch przyjaciół przypuszczać nie mógł, że po tylu
latach skrawek milczącej ziemi połączy dziwnie ich pamięć wśród potomnych. Ziemia jest
człowiekowi uległa. Da sobie drzewa wyrąbać i domy postawić, a później je zburzyć, da się
przeorać, a nawet zmienić nie do poznania - na jedno tylko nie zezwala nigdy: na wyrwanie już
związanych z nią wspomnień.
W ten sposób podwileńska miejscowość Markucie zespolona została na zawsze z imieniem
Mickiewicza. Albowiem tu chadzały jego zamyślone kroki, tu było miejsce stałych wycieczek i
zbiórek "Filomatów", tu zrodziła się idea, która wrzuciwszy Mickiewicza w kibitkę, powiozła go do
Rosji, gdzie poznał Puszkina.
Po latach, stała się rzecz dziwna. Sam Aleksander Puszkin nigdy w Markuciach nie był. Lecz oto
pośrednim zrządzeniem losu, podmiejska posiadłość Markucie przeszła w posiadanie jego syna, ale
do dnia 11 grudnia 1935 r. ostała jako ostatnia ziemska majętność rodu Puszkinów, tzn. do dnia
zgonu śp. Barbary Aleksiejewny Puszkinowej, synowej wielkiego poety rosyjskiego.
* * *
Pisał Mickiewicz:
Drzewa moje ojczyste! jeśli niebo zdarzy,
Bym wrócił was oglądać, przyjaciele starzy,
Czyli was znajdę jeszcze? czy dotąd żyjecie,
Wy, koło których niegdyś pełzałem jak dziecię
Zapewne wiele z tych dębów i wysokopiennych sosen nad brzegiem Wilenki, na górach Markuć,
ostało jeszcze z tych czasów, gdy chodził pod nimi Adam Mickiewicz.
Jak dziwnie. Otaczają stary dwór puszkinowski, a w nim, w salonie, w rogu między dwoma
szafkami, stoi drzewo. Stara kłoda słynnej sosny opiewanej przez Puszkina i na metalowej
deszczułce napis brzmi:
Na
granice
władienij
diedowskich,
na
miestie
tom,
Gdie w goru podymajetsia doroga,
Izrytaja dożdiami, tri sosny
Stojat - odna poodal, dwie drugije
Drug k drużkie blizko.
Sosna ta, złamana 5 lipca w r. 1895 przez burzę, przywieziona została z rodowego majątku
Puszkina Michajłowskoje - do Markuć.
Można by rzec na to: góra z górą - nie, lecz oto drzewa wielkich poetów wzajemnie się zeszły w
Markuciach, zupełnie przypadkowo, zupełnie samorzutnie.
Minister Mielnikow
Bo Markucie, wchodzące w skład tzw. wielkiego miasta Wilna, należały ongiś jako majętność
ziemska do p. Godlewskiego. W r. 1867 ówczesny minister komunikacji imperium rosyjskiego,
generał A. P. Mielnikow, kupił posiadłość i upodobał ją sobie ze względu na urocze położenie. W
tym też mniej więcej roku wzniósł obecny dom, czyli dwór, lub jak niektórzy wolą, na dawny
system staroruską usad?bę. Córka jego Barbara poślubiła młodszego syna Puszkina Grzegorza i
Markucie przeszły w posiadanie rodu Puszkinów.
Sam Mielnikow posiadał prócz tego inne majętności, a między innymi Majoraty w b. guberni
lubelskiej, które w rezultacie procesów rewindykacyjnych powróciły do rąk dawnych właścicieli.
Kto by nie pamiętał...
Biegło się ongiś do Markuć w podskokach, z góry na dół i znowu na górę. Jakże pięknie tam było.
Pamiętam za wczesnego dzieciństwa, że lasy jeszcze stały. Drogi wśród jarów, drogi spadające jak
wodospady. Osłaniała je płaszczem zieleni leszczyna, a wszędzie dęby i dęby, i sosny.
W dole rwała Wilenka, jak do dziś, po kamieniach, zbiegały się wokół strumyki, kamuszki, trawy,
stare drzewa, ptaki i kwiaty.
W tym raju, pośrodku, zaraz za wylotem ulicy Subocz, wtedy Sierockiej, na wzgórku, w wielkim
kłębowisku drzew, krzewów i zieleni leżała właściwa majętność Puszkinów. Płot zielonych
słupków, grodzonych drutem (w "mirnoje wriemia" nie znano jeszcze pozostałości zasiek
kolczastych z okopów) oddzielał park od świata pospolitego. Park wspaniale był utrzymany.
Tudzież stawy i łabędzie. Tamże obco strzelała spośród starodrzewia kopułka cerkwi. Bo w te czasy
świat za płotem parku był dla nas obcy. Wjeżdżały we wrota "prolotki" i powozy, i pierwsze na
świecie auta, a jeździli tam i "diejstwitielnyje sowietniki" i gubernatorzy, i archijerieje, i kornety
lejbgwardii, i generały i inna "znat"?, bo ród Puszkinów należał do arystokracji rosyjskiej, nie tylko
z ducha.
Wodilis'
Puszkiny
z
cariami,
Iz nich był sławien nie odin...
- pisał sam poeta, choć nie wiedział jeszcze, że wnuczka po kądzieli, córka młodszej Natalii, Zofia,
poślubi Wielkiego Księcia Michała Michajłowicza.
Od tego czasu wiele wody spłynęło po wartkich kamieniach Wilenki. Rewolucja, wygnanie,
emigracja i... wspólny wróg bolszewicki, starły zewnętrzną warstwę obcości - pozostała bliska dla
każdego kulturalnego człowieka pamięć wielkiego poety.
Ostatnia ziemska majętność Puszkinów
Wracając jednak do sprawy, w jaki sposób wileńskie Markucie okazały się w rezultacie ostatnią
posiadłością i niejako gniazdem tak ongiś bogatego rodu poety Puszkina - nal eży zahaczyć co
nieco o genealogię.
Otóż Puszkin miał dwóch synów: Aleksandra i Grzegorza. Starszy, Aleksander, ukończył Korpus
Paziowski w r. 1851 i wstąpił do lejb-gwardii konnego pułku. W rezultacie dosłużył rangi generała
broni (kawalerii) i umarł w r. 1914. Pozostawił wiele dzieci, zarówno z pierwszego, jak drugiego
małżeństwa. Przy życiu pozostał z drugiego małżeństwa syn Mikołaj i córka Helena, mieszkający
na emigracji w Brukseli i Paryżu; z pierwszego: Grzegorz i córki Maria i Anna.
Mikołaj walczył z bolszewikami, początkowo w 1. Sumskim huzarskim pułku, później w oddziale
specjalnie ochraniającym rodzinę cesarską na Krymie, aż po ciężkich przejściach dostał się na
emigrację.
Natomiast Grzegorz jest w tej chwili w Moskwie i otrzymuje stałą rentę rządu sowieckiego. Maria i
Anna również przebywają w Rosij.
Ojciec ich (starszy syn poety) otrzymał w spadku wielkie majątki w guberni Niżegorodzkiej, jak
Bołdino, Lwowo i Kistnienówkę. Majątki te zostały oczywiście przez bolszewików skonfiskowane
i z linii starszego syna poety nie pozostało żadne gniazdo rodzinne.
Młodszy syn poety Grzegorz (nie należy mieszać go z jego bratankiem mieszkającym w Moskwie)
otrzymał w spadku ulubiony majątek ojca Michajłowskoje. Służył w tym samym konnym pułku
lejb-gwardii. W międzyczasie jednak ożenił się, jak już nadmieniliśmy, z córką generała
Mielnikowa, właścicielką Markuć.
W setną rocznicę urodzin Puszkina, majątek Michajłowskoje został sprzedany skarbowi państwa,
jako pamiątka narodowa, a syn jego przeniósł rezydencję do Markuć.
W ten sposób, po przewrocie bolszewickim i konfiskacie ziem - nasze Markucie pozostały jako
jedyna posiadłość ziemska rodu poety. - Grzegorz Puszkin zmarł w r. 1905.
Śp. Barbara Puszkinowa
11 grudnia 1935 roku, zmarła w wieku lat osiemdziesięciu, synowa wielkiego Puszkina, ostatnia
właścicielka Markuć.
Brała aktywny udział w kulturalnym i oświatowym życiu kolonii rosyjskiej. Ludzie okoliczni
powiadają o niej, że była zawsze dobra i grzeczna. A miała z tymi ludźmi ciągły kontakt. Majątek
Markucie, niezbyt wielki obszarem, wchodził jednak w obręb miasta i na jego ziemi budowały się
Popławy. -Dziś jeszcze na krętych uliczkach tego przedmieścia siedzi około 200 dzierżawców ziemi
majątkowej. Poza tym inne tereny były z czasem parcelowane lub oddawane w długoletnią arendę.
Pozostał tylko park.
Park, przez który przeciągnęła burza ostatnich dziejów, wojna, okupacja, najazd bolszewicki. -
Wyrwano sztachety, połamano płoty, ścięto wiele drzew. Ogołociły się też okoliczne wzgórza.
Gdzie ongiś szumiały dęby, dziś hula mroźny wiatr nad gołymi wydmami małych, nędznych
poletek ludzi, którzy chcą żyć z kartofli i miarki żyta. Przyszły czasy nędzy i niedoli. Podupadły
Markucie, zarosły trawą ścieżki. Dawno nie ma łabędzi...
W r. 1915 Barbara Puszkinowa wyjeżdża do Petersburga, wraca już na jesieni r. 1918 do Markuć,
gdzie zastaje jeszcze okupację niemiecką. - Od tej chwili nie rusza się stąd więcej. Przychodzą
bolszewicy i zastają ją w domu. Pocięli kilka portretów cesarskich, zrabowali wiele listów,
dokumentów, fotografii i innych pamiątek puszkinowskich, spali na bilardzie, aż wrócili do
Moskwy. Dom ustał i przed tą najgroźniejszą próbą.
Wnuk generał-gubernatora wileńskiego
Od kilku lat rządcą majątku Markucie jest p. Nazimow, wnuk wileńskiego ongiś generał-
gubernatora. Nazimowy - to rodzina z dawien zaprzyjaźniona z rodem Puszkinów. Ich posiadłości
sąsiadowały ongiś z dobrami poety. ?Zmieniło się. Pan Nazimow, starszy już człowiek, pełen
dystynkcji i powagi przybył do Wilna z estońskiej emigracji i objął rządy w podupadającym,
ostatnim majątku Puszkinów.
Tu go zastał zgon ostatniej też tego majątku właścicielki i oto występuje obecnie jako wykonawca
ostatniej jej woli - testamentu.
Cóż się stanie z Markuciami?
Dom zaklęty w pamiątkę
Długo musiałem kołować po śliskiej drodze bezśnieżnego w tym roku grudnia. Brama zamknięta na
kłódkę. Wczoraj odbył się pogrzeb. Pochowano Barbarę Aleksiejewnę w grobach rodzinnych, obok
jej męża, a syna Puszkina. Na wzgórzu parku w Markuciach, na wprost cerkiewki. Nad nimi
patronuje pomnik z katolickim krzyżem: "Marie Pelichet ur. w r. 1826... - to bona, staruszka.
W pobok werandy, przez sień, przedpokój wchodzimy do wnętrza. Gdyby mnie kto zapytał, jakie
odniosłem wrażenie, odpowiedziałbym, że widziałem żywe muzeum. Nawet nie ze względu na
pamiątki Puszkinowskie, ale po prostu - jakby mnie ktoś przeniósł o lat 80, więcej, wstecz w
środowisko tak dobrze znane z literatury rosyjskiej; środowisko bardzo stare "barskoj usad?by".
Dom jest, zwyczajnie ciekawy jako muzeum i jednocześnie jako świadomość, że przed tygodniem
żył jeszcze powszednim życiem i wspomnieniami, tak bardzo różnymi od dnia dzisiejszego.
Od wielkiego portretu Puszkina, po tysiące fotografii rozwieszonych na ścianach, złożonych w
pudełka, w albumy. Nad biurkiem Grzegorza Puszkina lśnią wszystkimi blaskami epoletów
dziesiątki mundurów, od wspaniałych kawalergardów do armiejskich oficerów. Powiedziałem lśnią?
Pożółkłe, wyblakłe, popstrzone przez muchy.
Stoi fotel poety, a nad nim półeczka z majątku Michajłowskoje. Lampa naftowa. Prześliczne biurka,
krzesła, obrazki malowane przez samą Barbarę Puszkinową, portrety cesarzów, firanki tkane w
domu, jakieś serwetki, jakieś wyszywane poduszki. Pokoje obite materiałem, niektóre jeszcze z
czasów, gdy tkały je ręce chłopów pańszczyźnianych, a nawet sufity przykryte tym samodziałem.
Szafki, szafeczki, starożytnego użytku przybory myśliwskie, obok oszklone półki pełne listów,
wiele z nich stanowić dziś może dokument.
Z pokoju do pokoju, a jest ich trzynaście, a co krok to jakaś pamiątka.
Cóż się stanie z Markuciami?
Niedoszły spadkobierca komunistą
Swego czasu śp. Barbara Puszkinowa zamierzała całość zapisać na rzecz swego ulubionego
siostrzeńca, który przebywał w Rosji. Z wielkim trudem uzyskano zezwolenie na jego przyjazd.
Przybył z żoną. Do starego, szlacheckiego, po dywanach tkanych ręką pańszczyźnianych, wszedł on
i ona, która podaje się za dońską Kozaczkę, a bodajże rodem jest z ....Odessy. Komunistka. Mąż
pod jej wpływem. Mieszkać było trudno pod jednym dachem. Po roku wrócili do Bolszewii.
Testament
Zgodnie z ostatnim testamentem, majątek ma być rozparcelowany, spieniężony i sumy przekazane
poszczególnym spadkobiercom (pozostała córka Puszkinowej z pierwszego małżeństwa). Sam zaś
dom i wszystko wewnątrz, z ogrodem wokół, przechodzi na własność Wil. T-wa Rosyjskiego, z
tym, by nic w nim nie zostało zmienione i wszystko - po staremu. Życie się skończyło - pozostała
pamiątka.
Dla tej pamiątki niepodobna stosować ambicji narodowościowych. Puszkin był wielkim poetą, w
rzędzie największych świata. I dlatego pamiątki jego w tym domu zawarte i sam dom ostatniej jego
synowej dla wszystkich pozostanie na zawsze cennym ogniwem, łączącym nas z przeszłością
ludzkiej kultury.
Markucie Mickiewicza i Markucie Puszkina.
J.
M.
Słowo
1935
nr
348
Nasz Czas 13/2003 (602
Zgłoś jeśli naruszono regulamin