LEGENDA O DIABLE WENECKIM.docx

(12 KB) Pobierz

LEGENDA O DIABLE WENECKIM...

Diabeł Wenecki mieszkał w niewielkiej wsi leżącej między jeziorami Weneckim a Biskupińskim. Skąd się wzięła nazwa Wenecja, dokładnie nie wiadomo. Jedni mówią, że od nazwy jeziora, inni opowiadają romantyczną historię. Otóż jeden z tutejszych właścicieli ziemskich pojął za żonę pannę, która marzyła o Wenecji. Pan nie zamierzał jednak opuszczać swego kraju, więc zabrał żonę do swojej posiadłości i oznajmił jej: „Oto twoja Wenecja!” W ten sposób polska wioska przybrała nazwę znanego włoskiego miasta.

Jak głosi legenda  w XV wieku panował tu Mikołaj Chwałowic, herbu Nałęcz. Był bardzo okrutnym panem dla swoich poddanych. Zdzierał z nich podatki bez litości, a dla opornych przygotowane były lochy i szubienice. To jego właśnie nazywano Diabłem Weneckim.
Mówiono, że duszę diabłu zaprzedał i że często ucztował z samymi czartami, które nad ranem opuszczały jego zamczysko pod postacią kruków.
Ale nadszedł dzień sprawiedliwości. Do Wenecji przybył sam król Władysław Jagiełło, żeby coroczne sądy, tzw. roki, odbyć. Ludzie się ośmielili i zaczęli opowiadać o niesprawiedliwości i okrucieństwie swego pana. Mimo że sam jest sędzią poznańskim i kaliskim, prawa nie szanuje, oszukuje i grabi.
Kiedy już skargi i lamenty ustały, król zapytał właściciela Wenecji, czy to prawda. Na co butny pan stwierdził, iż prawdą jest to, co on sam za nią uzna. Zmartwił się król Jagiełło taką postawą i nakazał poddanych z lochów wypuścić a złego pana zakuć w kajdany i wtrącić tam, gdzie dotąd pokutowali jego chłopi. Nie można bowiem bezprawia nad prawem stawiać.
Jakiś czas potem, podczas okropnej burzy, spłonął zamek, a jego ruiny pogrzebały nieprzebrane skarby zgromadzone przez właściciela. Mimo to do zamkowych ruin zlatywały się kruki i słychać było odgłosy czarciej zabawy. Wielu śmiałków zapuszczało się do podziemi w poszukiwaniu skarbów , ale wszyscy wracali z pustymi rękami i przerażeniem w oczach.
Ale skarby znajdowały się tam na pewno! Przekonał się o tym chłopiec pasący nieopodal ruin kozy. W pewnej chwili wiatr zerwał mu czapkę i wrzucił do lochu. Wróciła pełna dukatów!  Zdarzyło się to jednak tylko raz. Inne czapki nie wracały do swoich właścicieli.

                                         Autor: Marian Orłoń,Jan Tyszkiewicz

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin