Pamiętnik Brzyduli.pdf

(366 KB) Pobierz
190143873 UNPDF
Przepraszam. - Ula wyskoczyła z samochodu jak oparzona i pobiegła do domu zatrzaskując za
sobą drzwi. "Co ja zrobiłam? Pocałowałam Marka. Gorzej, pocałowałam szefa! Jeszcze gorzej,
pocałowałam szefa, który ma narzeczoną! Co on sobie o mnie pomyśli? Uzna, że jestem kolejną
asystentką, która się na niego rzuca jak jakaś głupia. Muszę mu to wyjaśnić! „
Podeszła do okna i zobaczyła, że Marek wysiada z samochodu i idzie w stronę furtki.
"O kurde blaszka, tylko co ja mu powiem? Zaraz, przecież sama chciałaś z nim porozmawiać.
Teraz masz okazję. Ula, dasz radę. Idziesz."
Marek był tym wszystkim nie mniej zaskoczony niż Ula.
„Moja przyjaciółka, moja asystentka, Ula! Ula mnie pocałowała. Nigdy w życiu bym się tego
nie spodziewał. Nie sądziłem, że ona jest mną zainteresowana. Nigdy nie dała mi żadnego
sygnału… Ale niby dlaczego miałaby to robić? Przecież wie, że mam narzeczoną… Zaraz, ale
TO wcale nie znaczy, że ona jest mną zainteresowana. Przecież TO wyszło przypadkiem, a
zresztą, ja też ją całowałem! Nie, muszę z nią TO wyjaśnić. Natychmiast.”
Spotkali się oboje w połowie drogi.
- Marek, ja nie wiem co we mnie wstąpiło. Przepraszam. Naprawdę, ja...
- Ula, to przecież nic nie znaczy. To był przypadek. "To przecież nie znaczy, że ty mnie...
Powiedz, że to nie znaczy, że... Nie chcę kolejny raz zwalniać asystentki!"
- No właśnie. To nic nie znaczy. "Może dla ciebie..." Zapomnijmy o tym.
Marek w duchu odetchnął z ulgą. "Na całe szczęście. A ja już myślałem, że ona... Na całe
szczęście."
- No cóż, do zobaczenia po świętach.
- Taaaaak, do zobaczenia.
Marek wsiadł do samochodu i wrócił do Pauliny. Ale po drodze myślał o Uli.
"A jeśli nie powiedziała mi prawdy, żeby mi nie utrudniać? A jeśli tak naprawdę coś do mnie
czuje, a ja ją zraniłem? A jeśli…".
Od tych rozmyślań rozbolała go głowa, skutkiem czego przez całą wigilię miał minę, jakby ktoś
go ciężko obraził. Paulina raz po raz pytała go, czy coś mu nie jest, ale zbywał ją. Natomiast
Aleks był w świetnym humorze, sądząc najwyraźniej, że Marek martwi się złą sytuacją firmy.
Tuż po świętach wszyscy byli zawaleni robotą po nos, jakby to powiedziała Wioletta. Ula
prawie nie wychodziła z firmy, podobnie jak Marek. Pracowali nad nowym kontraktem. Mieli
jeszcze mnóstwo spraw do załatwienia i mnóstwo spotkań do odbębnienia. Tylko Wioletta nie
przejmowała się tym wszystkim, stwierdzając, że "Ja muszę zostać w firmie, w końcu ktoś musi
zostać na komisariacie, prawda?" No więc pracowali, pracowali i dla odmiany znowu
pracowali, aż tu nagle pewnego dnia...
Minął tydzień od świąt. Ula pracowała nad zestawieniami dla Marka za ostatni miesiąc. Właśnie
miała otwarty dokument, już kończyła... Nagle zrobiło się ciemno. Wszędzie.
"Co się stało, kurde blaszka? Moje zestawienie! Już prawie skończyłam! A teraz pewnie będę
musiała robić od początku! O ile znowu włączą prąd! Kurde blaszka!"
Nagła przerwa w dostawie prądu zastała Marka przy pracy nad analizami zysków za ostatni
kwartał. Nie wiedział, czy ma wyjść, czy czekać aż wszystko wróci do normy. Ostatecznie
postanowił wyjść i sprawdzić, czy nic nikomu się nie stało. "Chociaż o tej porze to pewnie
nikogo już nie ma, jest już późno..." Nagle usłyszał jakiś hałas, jakby ktoś przewrócił coś
ciężkiego. Pobiegł w tamtą stronę, uderzając po drodze w drzwi. Nic nie widział, ale po omacku
uderzył jeszcze w coś, chyba w biurko Uli, które było po prawej stronie. Nagle poczuł, że „coś”
na niego upada. Poczuł czyjś oddech na swojej szyi i okulary na policzku...
„Okulary? Zaraz, przecież to Ula!”
Ula wyszła zza swojego biurka chcąc pójść do Marka i spytać, co robić. Właśnie walnęła się w
łydkę zahaczając za kant swojego biurka, gdy poczuła, że traci równowagę i ktoś ją
przytrzymuje. Przez chwilę była przytulona do tej osoby, ale zdała sobie sprawę, że to Marek!
„Zaraz, ja przytulam się do Marka!”
Chciała natychmiast wyrwać się z jego objęć, ale poczuła, że on jej nie puszcza. Przytrzymał ją
i zbliżył swoją twarz do jej twarzy i… pocałował ją.
„Kurde blaszka!” To była w tym momencie jedyna myśl, która przyszła jej do głowy.
Marek sam nie wiedział, dlaczego to zrobił. Po prostu poczuł, że musi to zrobić. A co gorsza,
poczuł też, że chce to zrobić! Co gorsza? A może co lepsza? Sam nie wiedział, co o tym
myśleć…
I nagle… stała się światłość. Ula i Marek odskoczyli od siebie jak oparzeni. Marek spojrzał
jakoś dziwnie na Ulę, jakby ją przepraszał, a Ula… Ula nie wiedziała, co ma o tym myśleć.
Zdołała za to zobaczyć wielkiego siniaka na policzku Marka.
- Marek, co ci się stało? Masz wielkiego siniaka na twarzy!
- Naprawdę? Chyba wpadłem na drzwi w tych ciemnościach…
Ula niespodziewanie wybuchnęła śmiechem. Śmiechem tak niepohamowanym i tak
zaraźliwym, że Marek też zaczął się śmiać. Rechotali na całego przez dobre dwie minuty i …
zobaczyli Paulinę, która stała tuż przed nimi ze zdegustowaną miną.
- Dobrze się czujecie?
- Świetnie – wykrztusił Marek, usiłując przestać się śmiać.
Nie wiedzieli, że wygląda to tak, jakby Ula pobiła Marka, a teraz oboje śmieją się z tego, że
trafiła nie tam gdzie trzeba.
- Na pewno? Chyba coś ci się stało…
- Drobiazg. Zaraz zrobię sobie zimny okład i prawie nie będzie śladu.
Marek wyszedł do łazienki, a Paulina zaczęła się bacznie przyglądać Uli.
- A ty co tu jeszcze robisz?
- Pracuję.
- Do tej pory?
- Mamy mnóstwo zaległych spraw, więc pomyślałam…
- Lepiej nie myśl już dzisiaj. Wracaj do domu. Przecież możecie skończyć to jutro, prawda?
- Właściwie to…
- Właściwie to już się zbieraj. Dobranoc.
Ula nie lubiła Pauliny między innymi za to, że kończyła za nią zdania. Wkurzało ją to. Tak jak i
cała Paulina. Ale właściwie to miała rację. Powinna już iść. Tata znowu będzie się niepokoił. A
ona tym czasem zrobi jak Scarlett O’hara. Czyli pomyśli o tym jutro.
Następnego dnia Ula obudziła się o nieprzyzwoicie wczesnej porze, czyli dokładnie o 4:03. A co
gorsza, nie mogła zasnąć. A dlaczego? Odpowiedź oczywista, jak zwykle - Marek. A dlaczego
Marek? Odpowiedź oczywista: bo znowu namieszał w jej życiu. A dlaczego? Odpowiedź
oczywista: bo ją pocałował. A dlaczego? Tym razem odpowiedź nie jest oczywista. Właściwie to
jest tak nieoczywista jak tylko może być. Ula sama nie wiedziała, co o tym myśleć. Nie zdążyła
Marka spytać, dlaczego TO zrobił, a teraz będzie się zastanawiać jak głupia cały ranek. Przecież on
już dawno o tym zapomniał!
Ach, ten Marek! Nie dość, że pochłania jej myśli przez pół dnia, to jeszcze nie może przez niego
spać! Najlepiej by było, gdyby zniknął!!! Ale czy naprawdę najlepiej? A może najgorzej? O kim by
wtedy myślała?
"No dobra, Cieplak, nie popadajmy w paradoksy. Na razie jest dobrze tak jak jest. I Marek też jest. I
dobrze.
W końcu dobrze, jak nie za dobrze.
Tylko co dalej? Mam iść do pracy jak gdyby nigdy nic? Udawać, że nic się nie stało? Ale o takim
"nic" nie da się zapomnieć, a tym bardziej udawać, że go nie było. Bo było.
Wiem! Cieplak, jesteś genialna! Spytasz Marka, dlaczego to zrobił! Czy to nie jest najprostsze
rozwiązanie tej sytuacji? No przecież że jest! Po prostu pójdę do niego i powiem "Cześć Marek,
dlaczego mnie pocałowałeś?" Dlaczego od razu na to nie wpadłam? To takie proste!
A może jednak nie? Może to wcale nie jest proste? Proste to jest pytanie o pogodę. a przecież
pytanie o pocałunek to nie jest pytanie o pogodę.
Dobra, koniec z myśleniem o Marku, bo zaraz oszaleję. Ale jak tu nie myśleć o tym jego
zniewalającym uśmiechu i magnetyzującym spojrzeniu... Chyba zacznę marzyć o kolejnych
przerwach w dostawie prądu...
DOŚĆ!!!"
Na takich i podobnych rozmyślaniach zszedł jej cały ranek. Dziś wyjątkowo długo zastanawiała się,
w co ubrać.
"Ciekawe, co spodobałoby się Markowi... Zaraz, czy ja myślę o Marku? Nie, tylko mi się zdawało.
Wcale o nim nie myślałam, wcale nie myślałam, prawda? Prawda?"
Ostatecznie zdecydowała się na kremową bluzkę i beżową spódnicę do kolan.
"Nieźle. Chyba", oceniła przeglądając się w lustrze.
W autobusie postanowiła zająć się liczeniem mijanych domów, żeby nie myśleć o Marku, ale
pogubiła się przy trzydziestym. A jej myśli znowu powędrowały do Marka. Ale na krótko, bo
zapadła w drzemkę. I śniło się jej, że wchodzi do gabinetu Marka, a on podchodzi do niej i ją
całuje, a potem mówi "Ula, kocham cię, wyjdziesz za mnie?", a ona odpowiada "Tak, myślałam, że
nigdy nie spytasz!", po czym rzuca mu się na szyję i...
Nagłe szarpnięcie autobusu wyrwało ją z drzemki.
"Zaraz, gdzie ja jestem? Przegapiłam mój przystanek! Muszę wysiąść!"
Po czym wybiegła z pojazdu omal nie zostawiając w nim torebki. Pan Władek spojrzał na nią jak na
zjawisko, nawet nie zdążył wyjąkać “Dzień dobry”, bo Ula przebiegła odległość od wejścia do wind
tak szybko, że nawet nie zdążył otworzyć ust. W ostatniej chwili zdążyła wbiec do windy, w której
na jej nieszczęście była Paulina.
- Dzień dobry – powiedziała Ula najbardziej radosnym tonem na jaki było ją stać w tej sytuacji.
- Dzień dobry. Zależy dla kogo, dla ciebie raczej nie, bo spóźniłaś się do pracy.
- Ale ja tylko...
- Tak, ty spóźniłaś się tylko godzinę, wiem. Może dla ciebie to jest tylko godzina, ale uświadom
sobie, że takie spóźnienia są dostateczną niesubordynacją pozwalającą mi zwolnić cię z pracy.
- Tak, zdaję sobie z tego sprawę, ale przecież to mój pierwszy raz, więc...
- Więc ci daruję, ale jeśli to się powtórzy, to wiedz, że nie będę tak pobłażliwa – dodała Paulina
oschłym tonem.
Ula poczuła, że ten dzień na pewno nie będzie dobry. Paulina znowu kończy za nią zdania. To nie
wróży niczego dobrego. Ale od kiedy ona wierzy we wróżby?
Do biura wręcz wpadła, zdyszana jak po przebiegnięciu co najmniej maratonu. Była równo
dziewiąta.
“Spóźniłam się równo godzinę. Cóż, Wiola ma powód do radości. Dzisiaj przyszła wcześniej ode
mnie. Powinna to sobie zanotować w kalendarzu. “
14 stycznia - historyczna data. Asystentka prezesa, Urszula Cieplak, spóźniła się do pracy;
sekretarka prezesa Wioletta przez dwa "t" Kubasińska przyszła do pracy wcześniej od rzeczonej
Urszuli Cieplak."
Tymczasem do Marka wpadł Sebastian. Widząc, że jego przyjaciel ma minę, jakby co najmniej
okazało się, że od jutra nie jest prezesem, postanowił dowiedzieć się, o co chodzi.
- Pokłóciłeś się z Pauliną?
- Nie.
- Z rodzicami?
- Nie.
- Jutro będzie trzęsienie ziemi?
- Nie.
- No to nie wiem, co jeszcze mogło się stać.
Marka zirytowało to, że Sebastian nie pomyślał o tym, że mogło stać się coś z Ulą.
“Ale niby dlaczego miałby tak pomyśleć? Może dlatego, że Uli jeszcze nie ma? Na pewno coś się
stało. Może miała wypadek i wpadła pod samochód. Może potknęła się na schodach i złamała nogę.
Może... może po prostu zaspała? Nie, już bardziej prawdopodobne jest, że miała wypadek. Ula
nigdy nie zaspała. Przynajmniej do dziś. Może to i lepiej, że jeszcze jej nie ma. Bo jak już
przyjdzie, to będę musiał jej TO wyjaśnić. Ale będzie pewien kłopot, bo sam nie wiem, co to
wszystko znaczy. A skoro sam nie wiem, to niby co jej mam powiedzieć? Coś się wymyśli, jak
zawsze. Na pewno nic się jej nie stało. Pewnie zaraz tu wejdzie i powie: Marek, przepraszam za
spóźnienie, ale..."
- Stary, jednak coś ci jest.
- Nic mi nie jest. Po prostu czeka mnie dzisiaj najdziwniejsza rozmowa w tym tygodniu.
“Właściwie dobrze to ująłem. Najdziwniejsza, bo nie mam zielonego pojęcia, co będę w niej
mówił.”
- O czym ty mówisz, stary?
W tym samym czasie, przed gabinetem Marka...
- Cześć Wiola.
- A, to ty. Co, spóźniamy się? A nie wiesz, że wpływa na efektowność pracy? Czytałam gdzieś, że
im bardziej się człowiek spóźni, tym mniej będzie efektowny w pracy tego dnia. Dasz wiarę?
- No, to ty dzisiaj chyba będziesz efektowniejsza ode mnie. W końcu przyszłaś wcześniej i w ogóle
masz ładniejszą bluzkę.
Wiola zrobiła minę w stylu "O-co-znowu-chodzi-tej-brzyduli-od-samego-rana?" i wróciła do
przeglądania katalogu z bielizną.
"A Marek? Ciekawe, czy zauważył? Może nie, pewnie wszedł do gabinetu i w ogóle z niego nie
wychodził. Tak, na pewno nie zauważył, że jego nigdy-nie-spóźnialska-asystentka spóźniła się do
pracy. A co mi tam, wchodzę. I tak miałam z nim porozmawiać."
- Cześć, Marek, przepraszam za spóźnienie, ale zasnęłam w autobusie i przegapiłam trzy
przystanki. Dasz wiarę?
Zauważyła, że w gabinecie jest ktoś jeszcze i zmieszała się lekko, ale Sebastian udał, że tego nie
widzi i wyszedł, sądząc zapewne, że Marek chce ochrzanić swoją asystentkę za spóźnienie.
Tymczasem on pomyślał : “Wygląda dzisiaj jakoś... jakoś inaczej.” Postanowił później zastanowić
się, co właściwie znaczy to “inaczej”, tymczasem tylko uśmiechnął się pod nosem i powiedział:
- To do ciebie niepodobne, nigdy się nie spóźniasz. Mam nadzieję, że chociaż było warto.
Ula zaczerwieniła się po same korzonki włosów i bąknęła coś tak cicho, że nie mógł niczego
usłyszeć. Sądząc, że to nic ważnego, spytał jeszcze o analizy zysków z tego kwartału, bo okazało
się, że brakuje tam pewnych danych.
- Oczywiście, zaraz to sprawdzę.
Mimo to stała jeszcze, jakby mając nadzieję, że coś powie. Nie powiedział jednak nic, więc wyszła,
ale z bardzo zawiedzioną miną.
"Cieplak, nie popisałaś się. Nie załatwiłaś niczego co miałaś załatwić.
Ale skoro nawet nie spytałaś o pogodę, to jak miałaś go niby spytać o pocałunek? No jak?
No dobra, plan jest taki. Jak sam zacznie ten temat, to go spytasz, a jak nie to nie. No i po kłopocie.
Prawie, bo jest też możliwość, że nigdy nie zacznie tego tematu. I co wtedy?
Nie wiem co wtedy kurde blaszka, bo niby skąd mam wiedzieć. Zobaczymy, jak sytuacja rozwinie
się dzisiaj. Po prostu zobaczymy."
Niestety, przez cały dzień Marek i Ula byli tak zajęci, że nie zdążyli zamienić nawet słowa na ten
temat.
Dopiero pod koniec ciężkiego dnia pracy, kiedy oboje padali już z nóg, a wszyscy poszli do domu,
nawet Aleks, który zwykle zostawał dłużej, prawdopodobnie po to, żeby udowodnić Markowi, że
nie obija się w pracy, a Ula siedziała przy biurku i kończyła już korektę analizy dla Marka, dopiero
wtedy Marek wyszedł z gabinetu i powiedział:
- Ładna dzisiaj pogoda, prawda? Chciałoby się wyjść na spacer zamiast siedzieć w biurze...
Uli nagle zrobiło się gorąco, bo uświadomiła sobie, że On SPYTAŁ O POGODĘ.
O POGODĘ.
- Eeee, tak, ładna, może wybiorę się potem do parku, chociaż właściwie to raczej nie, bo muszę
Zgłoś jeśli naruszono regulamin